Ewangelia według Judasza

·

Ewangelia według Judasza

·

Przedmiotem sporu była zasada, którą George Orwell w „Folwarku Zwierzęcym” ujął krótko i jasno: „Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze”. Pięknoduchy chełpiły się, że jest to ich autorski pomysł, chociaż jest to zasada stara jak świat i nie umarła wraz doktryną marksistowską. Demokraci upierali się przy równości wobec prawa, ale solennie zapewniali, że filmy Polańskiego są piękne, wybitne i bardzo im się podobają.

Zdumiał mnie ten zgodny chór uwielbienia dla Dzieł Mistrza, ponieważ trudno uwierzyć, że wszystkie filmy Polańskiego wszystkim się podobają. Przesłanie tych filmów jest głęboko niemoralne, co np. u mnie wywołuje odruch niechęci, nawet wobec filmów doskonałych, jak „Chinatown” czy „Dziewiąte wrota”. Nie wszystkie filmy zaliczam do wybitnych. „Nieustraszeni pogromcy wampirów” to bajka niezbyt straszna i niezbyt śmieszna, której nawet przewrotna puenta nie ratuje. Może opowiadając się po stronie prawa trzeba zabezpieczyć się przed oskarżeniem o stronniczość? Jest to jakiś absurd. Albo talent nie jest kryterium w ocenie przestępstwa, albo jest, a wówczas kiepskich filmowców i grafomanów można zamykać w więzieniu, a utalentowanych nie wolno. Analogicznie, albo wolność słowa i poglądów przysługuje wszystkim, albo ograniczymy ją do słów ważkich i mądrych, a poglądów do słusznych – i wolność skończy się cenzurą i represjami.

Zastanawiałam się, co niepokoi mnie w filmach Polańskiego. Nie to, że dobro przegrywa ze złem, bo tak przeważnie w życiu bywa, a w kinie tylko w Hollywood mamy gwarancję happy endu. U Polańskiego dobro właściwie nie przegrywa, zostaje wystawione do wiatru. Ingerencja szlachetnych frajerów w świat zła chwilowo powoduje jeszcze większy chaos i ostatecznie wzmacnia zło. Nie widziałam filmu „Śmierć i dziewczyna”. Może przesłanie tego filmu jest inne.

Istotą nowego trendu w kulturze nie jest to, że Dekalog jest łamany. Dekalogu nie ma. Kiedy przestępca uchodząc z łupem woła „Łapać złodzieja”, nie zaprzecza siódmemu przykazaniu – „Nie kradnij”. Jeśli złodziej woła „Łapać policjanta”, a tłum klaszcze, to żyjemy w innym świecie. Nastąpiła zamiana ról. Przestępca i nikczemnik jest ofiarą, pokrzywdzony i szukający sprawiedliwości – katem. Ludzi prawych przedstawia się jako nikczemników dążących do zemsty, owładniętych nienawiścią. Tak np. działa obrona komunistycznej agentury. W polityce oznacza to koniec z hipokryzją – mam siłę i władzę, więc mogę robić, co mi się podoba. Zamiana ról nie jest prostym odwracaniem kota ogonem, kiedy partie licytują się, która jest bardziej skorumpowana. Posłankę, która z zamiaru „kręcenia lodów” przy prywatyzacji szpitali nieroztropnie zwierzyła się policjantowi, przedstawia się jako ofiarę wrednego politycznego spisku. Biznesmen okazał się policjantem, trzeba jej współczuć i wybaczyć.

Naiwnych ludzi uczciwych wszyscy pouczają, że byli zbyt ufni, nieostrożni lub sprowokowali przestępcę. Przestępca jako ofiara prowokacji to nic nowego. Zgwałcona dziewczyna miała krótką spódniczkę i zgrabne nogi, a sąsiad ograbiony w czasie urlopu nie miał krat w oknach, trzech zamków i drzwi antywłamaniowych.

Może przesadzam, może źle odczytuję znaki czasu, jednak odnoszę wrażenie, że pogarda dla dobra i lansowanie zła to jednak coś nowego. Zło jest głębokie, inteligentne, kuszące, dostępne tylko jednostkom silnym, wybitnym. Dobro – słabe, głupie, ślamazarne. Kiedy takie postawy stają się powszechnie akceptowane, rodzi się faszyzm i mafia. Zło zawsze intrygowało artystów, ale jeśli w ich twórczości dobro w ogóle nie jest obecne, łatwo przekroczyć linię, za którą nie ma już nic, żadnego sensu, wartości, nadziei. Nie jest dziełem przypadku, że wybitne filmy, które otarły się o tę granicę, opisują faszyzm („Zmierzch bogów”) i mafię („Ojciec chrzestny”). Polański też nie przekracza granicy, za którą kończy się sztuka. Wampiry odjeżdżają w świat, dziewiąty krąg się otwiera i pojawia się napis – The End. Ósmy krąg, o którym śpiewa Wysocki, jest martwy, nie może być już tworzywem dla artysty. Wildstein pisze o Dolinie Nicości, Herbert o potworze, którego twarzą jest nicość. Artyści próbują opisać niezłomnych bohaterów, którzy beznadziejnie przegrywali, ale ich cierpienia przerażają widzów i czytelników. Wolimy opowieści o rycerzu, który pokonał smoka. Film o księdzu Jerzym tak spodobał się widzom, ponieważ był zrealizowany w duchu etosu rycerskiego. Trzeba talentu Sołżenicyna, aby na bohatera opowiadania „Jeden dzień Iwana Denisowicza” wybrać przeciętnego zeka w przeciętnym łagrze. O wiele łatwiej napisać coś ciekawego o tajnym agencie, który musi prowadzić podwójne życie. Ciągła gra z najbliższymi i z oficerem prowadzącym, panowanie nad lękiem przed zdemaskowaniem, wymagały inteligencji, przebiegłości, mocnego charakteru. Odmowa była łatwa i prosta, może nawet prostacka.

Kiedyś trafiłam na jakiś bzdurny artykuł o tzw. ewangelii Judasza. Zdrajca był przedstawiony jako jednostka wybitna, głęboko tragiczna ofiara boskiego spisku. Zdradzony Jezus, wystawiony oprawcom figurant, słaby i bezsilny, dał się ukrzyżować dla przyszłej nagrody. Wyrzuciłam te brednie, nie czytając dokładnie. Teraz żałuję. Zamiana ról kata i ofiary w zdarzeniach, które stanowią fundament naszej kultury, pomogłaby mi lepiej zrozumieć współczesny świat. Wciąż nie wiem jak poprawnie interpretować rolę trzydziestu srebrników.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie