Nowy Obywatel nr 3/2011 - okładka

Dokąd zmierzasz, biblioteko?

·

Dokąd zmierzasz, biblioteko?

Według danych Biblioteki Narodowej, jedynie 44% Polaków w ciągu ostatniego roku (2010) miało jakikolwiek kontakt z dowolną książką. W podobnych badaniach w Czechach i Francji wskaźnik ten wyniósł odpowiednio 83 i 69%. Jednym z podmiotów, które mogą pomóc zmienić niepokojącą tendencję, są przyzwoicie finansowane i nowocześnie zorganizowane biblioteki publiczne.

Na pomoc (finansową)

W 2009 r. istniało w Polsce 8392 bibliotek publicznych oraz ich filii – 2888 w miastach oraz 5504 na wsiach. Od 1989 r. ubyło ich 1921, z czego aż 1467 na terenach wiejskich. Tymczasem, jak podkreśla Bronisława Woźniczka-Paruzel, profesor bibliotekoznawstwa UMK w Toruniu, biblioteki odgrywają bardzo ważną rolęw środowiskach lokalnych, zwłaszcza na terenach wiejskich i małomiasteczkowych. Nierzadko są tam jedynymi instytucjami kultury, które nie tylko współtworzą życie miejscowych społeczności, ale również kształtują społeczeństwo wiedzy i informacji.

Te, które przetrwały, zazwyczaj gnębią poważne niedobory finansowe. Wynika to m.in. ze stereotypowego podejścia decydentów różnego szczebla. Mają oni niewielkie pojęcie, jakie zadania stawia się dziś przed książnicami. – Wójt, sołtys czy prezydent miasta, którzy zresztą zwykle czytają mało lub niechętnie, mają w głowie obraz siermiężnej biblioteki szkolnej z czasów własnej młodości. Dlatego np. automatyzację bibliotek uważają za fanaberię – podkreśla pani profesor.

Rozbudowa dróg szybko przynosi widoczne skutki, natomiast inwestycja w instytucje czytelnicze daje efekty po latach i nie każdy uważa, że jest konieczna. – Bardzo ciekawe było, kiedy przeanalizowaliśmy 16 regionalnych programów rozwoju, tworzonych przez województwa w celu wykorzystania środków unijnych. Tylko w dwóch padło słowo „biblioteka” – zauważył na łamach prasy Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki, powołanego przez resort kultury m.in. do popularyzacji czytelnictwa.

Jak wynika m.in. z oceny dokonanej na potrzeby Narodowej Strategii Rozwoju Kultury na lata 2004-2013, wydatki na tę dziedzinę życia społecznego w przeliczeniu na mieszkańca są u nas wyjątkowo niskie. Podczas gdy za międzynarodową normę zakupów nowości książkowych do bibliotek uznaje się 30 woluminów na 100 mieszkańców rocznie, w Polsce do 2004 r. współczynnik ten wynosił nieco ponad… 5 woluminów. Po okresie wzrostu nakładów budżetowych na ten cel, w 2009 r. Polska ponownie znalazła się w ogonie Europy (7,5 woluminów/100 mieszkańców/rok). W obliczu ogromnych rokrocznych ubytków (zagubienia, zniszczenia) w latach 2008 i 2009 księgozbiór nie tylko nie powiększył się, ale zmalał – o ponad 300 tys. woluminów.

W tej sytuacji niebagatelnym wsparciem dla bibliotek, zwłaszcza w małych gminach, stają się duże projekty pomocowe, jak Biblioteka+. Ten program Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, realizowany pod auspicjami Instytutu Książki, ma na celu przekształcenie bibliotek gminnych w nowoczesne centra dostępu do wiedzy, kultury oraz ośrodki życia społecznego. Biblioteki mogą ubiegać się m.in. o środki na internetyzację. – To przełamanie bariery cywilizacyjnej – podkreśla Gauden.

Wsparcie dla czytelnictwa przychodzi także czasem ze strony prywatnych darczyńców. Fundacja Billa i Melindy Gatesów we współpracy z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności powołała Program Rozwoju Bibliotek. Dzięki niemu ponad 3300 prowincjonalnych przybytków książki ma szanse m.in. wzbogacić się o sprzęt informatyczny i multimedialny. Wdrażaniem pięcioletniego programu (2009-2013), o łącznym budżecie 28 mln dolarów, zajmuje się Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego (FRSI). Oprócz wyposażania instytucji w sprzęt, organizuje praktyczne szkolenia, dotyczące np. planowania rozwoju biblioteki, organizacji klubów filmowych, dokumentacji historii regionu, motywowania młodzieży do współpracy. Dodatkowo, placówkom które nie korzystały dotąd z oferty „Biblioteki z Internetem TP” (Grupa TP SA), zaoferowano darmowe podłączenie do Sieci.

Program uwzględnia element bardzo istotny z punktu widzenia budowy aktywnej „sieci społecznej”: integrację bardzo różnych podmiotów wokół podobnych celów. Przykładowo, w jego ramach Polskie Towarzystwo Bibliologiczne rozpoczęło współpracę z dziewięcioma uniwersytetami nad nowymi programami kształcenia bibliotekarzy, przygotowującymi do prowadzenia małej lokalnej biblioteki. We wszystkich województwach powstały Regionalne Partnerstwa na rzecz Rozwoju Bibliotek.

Wspólnota wokół książek

Zdaniem Małgorzaty Dąbrowskiej z FRSI, idealna instytucja czytelnicza łączy dotychczasowe funkcje z zupełnie nowymi. – Powinna być pomostem między światem słowa drukowanego a światem multimediów, z których w coraz większym stopniu czerpiemy wiedzę o rzeczywistości – przekonuje.

Jednak wykraczanie poza standardowe udostępnianie książek nie musi się opierać na nowych technologiach – bardzo wartościowe bywają także inicjatywy „staroświeckie”. Dobry przykład stanowią Dyskusyjne Kluby Książki (DKK), zainspirowane działalnością British Council. Można je określić jako inicjatywę oddolną, której formę nadaje jednak Instytut Książki. Z wysokości szczebla centralnego obserwuje on i wspiera kluby, m.in. przekazując specjalne pozycje książkowe. Jednak życie w ramy stworzone przez instytucję wlać muszą sami wielbiciele literatury, którzy spotykają się, żeby wymienić wrażenia po lekturze.

Od 2007 r. na terenie całej Polski wyrosło ok. 700 takich klubów. Łączy je idea delektowania się literaturą w większym gronie, ale sposoby „przyrządzania głównego dania” bywają rozmaite. Wiele zależy od osobowości moderatora, pełniącego funkcję swoistego „mistrza ceremonii”. Elżbieta Kalinowska, koordynująca program z ramienia Instytutu, wyjaśnia, że za jego sprawą spotkanie może przybrać formę tradycyjnej rozmowy, ale także stać się zaczątkiem bogatego życia kulturalnego – bywania na koncertach, w kinie itp. Jak zaznacza, okazało się, że dla wielu osób, zwłaszcza w małych miejscowościach, spotkanie w DKK to bardzo często jedyna okazja, żeby wyjść z domu w innym celu niż zakupy. I dodaje nie bez satysfakcji: Myślę, że to powoli przeradza się w jakiś ruch społeczny.

Rozwój bibliotek tworzy w danym miejscu pewnego rodzaju „wspólnotę kultury”. Dlatego pomysł na świątynię książki powinien uwzględniać potrzeby i ambicje danej społeczności. Przykładem ośrodka, który chce i potrafi przyciągnąć odbiorców w swoje mury, jest Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu. Działa od 1947 r., w 2008 r. rozpoczęto budowę gmachu przy ul. Minorytów 4, w którym dziś znajduje się główna siedziba, gromadzącą oprócz książek m.in. filmy, muzykę oraz tzw. audiobooki. O atrakcyjności dla różnych grup odbiorców przesądza nie tylko nowoczesność placówki, ale także jej oferta.

W ramach biblioteki działa DKK, od 2004 r. organizowany jest Ogólnopolski Konkurs na Esej, początkowo skierowany tylko do uczniów szkół ogólnokształcących i zawodowych, a obecnie także do studentów. Odbywa się tu także konkurs dla opolan „Miasto Poetów czyta wiersze”. W grudniu 2010 r. ruszył cykl spotkań „Świat wokół nas”, adresowany do uczniów Zespołu Szkół Specjalnych. Ośrodek współtworzy również cykliczną Opolską Jesień Literacką – wydarzenie gromadzi zarówno lokalnych twórców, jak i artystów z całej Polski i świata. Uczestniczy też jako partner Instytutu Książki w Festiwalu „4 Pory Książki”, a w ramach warsztatów „SPOKOjnie to MATURA” pomaga uczniom przygotować się do egzaminu dojrzałości.

Opolska biblioteka to także miejsce przyjazne rodzinom. Działa tu „Klub Mam”, w ramach którego co czwartek matki z dziećmi mogą poznawać się, rozmawiać ze sobą i specjalistami z różnych dziedzin, wreszcie – zapewnić swoim pociechom kontakt z książką jako czymś naturalnym. Młodym odbiorcom książnica poświęca szczególną uwagę. Jest „Sobota z mamą i tatą w bibliotece” – zabawy plastyczne i literackie w specjalnym „Pokoju Bajek”. Co tydzień odbywają się „Słucham, czytam, tworzę” – spotkania z książką dla przedszkolaków. Ciut rzadziej: „Z książką na walizkach. Opolskie spotkania pisarzy z młodymi czytelnikami” – impreza organizowana z łódzkim wydawnictwem „Literatura”, łącząca spotkania autorskie z warsztatami literackimi, plastycznymi). Do tego „Rozczytane soboty” – cykl w ramach ogólnopolskiej akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. Biblioteka organizuje również konkurs literacki „Legenda o Opolu” oraz „Dni Literatury Dziecięcej”.

To „zwykli odbiorcy” mogą najpełniej ocenić ofertę danego ośrodka. Arkadiusz Pieniążek z Opola, ojciec czteroletniej Alicji, mówi: Od otwarcia nowej biblioteki dość regularnie wstępuję tam podczas spacerów z córką, zwykle by mogła wybrać sobie nową płytę z bajkami. W zbiorach filmowych przeważa kino ambitne, lubię sięgnąć po moje ulubione animowane historie ze studia Ghibli albo nadrobić zaległości we współczesnej polskiej kinematografii, które powstały, gdy mieszkałem za granicą. Poniżej mediateki znajduje się sala, gdzie dzieci mogą się bawić, grać w gry planszowe, korzystać z komputerów. A tamtejsza czytelnia oferuje spory wybór tytułów, w tym także prasy zagranicznej, które są zwykle trudno dostępne, przynajmniej w wersji papierowej.

O tym, że również na prowincji biblioteka nie musi być miejscem nudnym czy schematycznym świadczy też inicjatywa z Wisznic k. Lublina. Alina Maniowiec, dyrektor tamtejszej Gminnej Biblioteki Publicznej, jest pomysłodawcą akcji „Odkurzyć zapomniane – młodzi reporterzy odkrywają historię małej ojczyzny”. Dzięki zbiorowemu wysiłkowi, zebranie materiałów zdjęciowych, wywiadów i pamiątek zaowocowało „Słowniczkiem nazw fizjograficznych gminy Wisznice”. – Noszę w sobie poczucie misji, że powinnam zbierać te wszystkie materiały, które gdzieś tam nam umykają, i gromadzić je w bibliotece, bo to miejsce między innymi do tego służy, żeby kiedyś, w przyszłości, każdy mógł do nich zajrzeć. W ten sposób rozwijamy regionalia – tłumaczy p. Maniowiec.

Piętnaścioro uczniów gimnazjum podjęło się wędrówki po miejscowościach gminy śladem przeszłości. Przede wszystkim tej niezapisanej, niknącej wraz z odchodzeniem starszego pokolenia. Wolontariusze nagrali wiele rozmów z mieszkańcami, stworzyli zasób przekazów ustnych, dotyczących zwłaszcza pochodzenia nazw własnych miejsc – lasów, łąk, pól. Udokumentowali zabytki dawnego języka, dzięki czemu mogli potem odczuwać dumę jako współautorzy słowniczka. Od tego czasu minęło parę lat i biblioteka w Wisznicach zorganizowała jeszcze kilka podobnych akcji, np. gromadzenie tekstów piosenek ludowych z okolicznych miejscowości, również uwieńczone wydaniem publikacji.

Przykłady te pokazują, jak różnym celom kulturalnym i społecznym może służyć „staroświecka” instytucja biblioteki.Gdy działa dobrze,może bez uszczerbku dla tradycyjnych celów pobudzać „wyobraźnię kulturową”, nastawioną na współuczestnictwo, oraz ożywiać działalność publiczną.

Biblioteka obywatelska

W biuletynie Instytutu Spraw Publicznych, pt. „Analizy i Opinie” (nr 116, styczeń 2011) opublikowano tekst Grzegorza Makowskiego i Filipa Pazderskiego „Biblioteki publiczne jako przestrzeń nieformalnej edukacji obywatelskiej”. Edukacja taka jest intencjonalna, ale nie musi być częścią jakiegoś systemu, ani być prowadzona w ramach statutowej działalności konkretnych podmiotów. Zdaniem autorów, wobec niedostatków edukacji systemowej daje ona często pogłębioną możliwość zdobywania wiedzy i kompetencji pozwalających na utrzymanie więzi z państwem i innymi członkami społeczeństwa.

Wedle Makowskiego i Pazderskiego, biblioteki są potencjalnymi miejscami oddziaływania tego rodzaju edukacji. Biblioteka jest wciąż w większości przypadków instytucją publiczną, dostępną dla każdego, ponadto przez swój instytucjonalny charakter reprezentuje państwo. Autorzy postulują przede wszystkim stosowne programy i regulacje prawne, szkolenia zapewniające umocnienie lub nabycie niezbędnych kompetencji, głównie z zakresu animowania lokalnych społeczności, zapewnienie wymaganej infrastruktury w ramach „przestrzeni bibliotecznej”, a także odpowiednie wynagradzanie pracowników.

Za bardzo ważną uznana została kwestia skonsolidowania środowiska bibliotekarzy i budowy platformy ich współpracy także z przedstawicielami innych podmiotów działających na poziomie lokalnym. Brakuje szerokiego, przekrojowego, poziomego kontaktu między różnymi aktorami lokalnego życia społecznego – organizacjami pozarządowymi, szkołami i innymi instytucjami publicznymi świadczącymi usługi publiczne. Tymczasem obywatelski potencjał bibliotek wydaje się znaczny. Makowski i Pazderski wskazują na możliwe formy skutecznej działalności tych placówek we wspomnianym zakresie, jak przekazywanie członkom lokalnych wspólnot wiedzy o ich prawach i obowiązkach czy tworzenie neutralnej przestrzeni dla debat i sporów, np. o charakterze samorządowym.

Zarzucanie sieci

Wszystkie te zadania mogą być realizowane jedynie przez dobrze przygotowane kadry. W 2008 r. wśród pracowników bibliotek kwalifikacje bibliotekarskie posiadało 68,9%, w tym 34,4% wyższe wykształcenie kierunkowe. Jednak często nawet absolwenci specjalistycznych studiów podczas pracy w bibliotece ograniczają się do wypożyczania książek. Nie aktywizują lokalnych społeczności, nie włączają dzieci i dorosłych do żadnych działań kulturalnych.

Aby bibliotekarze nie zapomnieli, że obcowanie z książką może być żywym i ciekawym doświadczeniem, organizowane są specjalne programy doszkalające i motywujące do aktywności. Centrum Edukacji Obywatelskiej stworzyło w ramach Programu Rozwoju Bibliotek właśnie taki projekt. Bibliotekarze pod opieką mentorów – zawodowych szkoleniowców wpierających ich działania, otrzymają możliwość realizacji wybranego pomysłu z udziałem młodzieży.

W programie chodzi o dwustopniową edukację. Z jednej strony rozwój intelektualny i interpersonalny młodzieży poszukującej literackich czy historycznych śladów w rodzinnych stronach, zakładającej kluby filmowe itp.; z drugiej – kształtowanie różnorakich kompetencji bibliotekarzy. Zuzanna Michalska, koordynatorka programu z ramienia CEO, ma również nadzieję, że dzięki niemu pracownicy bibliotek bardziej uwierzą w siebie, w przydatność swego zawodu i wykształcenia. – Praca z młodzieżą przy projektach tego rodzajuwymaga przede wszystkim wiedzy, gdzie szukać różnych informacji, a tę posiada każdy bibliotekarz – stwierdza.

Program ma również wspomagać powstawanie sieci relacji między instytucjami edukacyjnymi i wychowawczymi w obrębie społeczności lokalnej. Bibliotekarz nawiązałby współpracę z osobami zajmującymi się młodzieżą, a ta związałaby się silniej z przybytkiem książki, bo kontakt z nim wykroczyłby poza prostą wymianę kolejnych tytułów.Chcemy, żeby bibliotekarz poznał nauczyciela, harcmistrza; pozna też lepiej dzieci, gdy będzie z nimi coś robił. Celem jest wywoływanie fermentu w okolicy: szumu i aktywizacji obywatelskiej – podkreśla Michalska.

Marzenia do spełnienia

Należy jeszcze wiele zrobić, żeby działalność bibliotek przynosiła społecznościom lokalnym wszystkie wspomniane korzyści. Niezbędne będzie realne wsparcie władz samorządowych i centralnych, i to w postaci długoletnich planów, a nie jednorazowych akcji.

Bez tego niemożliwe będzie choćby zmniejszenie dysproporcji między miastem i wsią oraz między poszczególnymi województwami jeśli chodzi o zakup nowych książek czy wyposażenia. Przykładowo, w roku 2008 biblioteki w woj. mazowieckim na każdych 100 mieszkańców kupiły 10,4 woluminu, natomiast w woj. pomorskim jedynie 5,4. Według raportu o stanie książki, opublikowanego na potrzeby Kongresu Kultury Polskiej w 2009 r., szczególną bolączką jest problem lokalowy. Jednym z istotniejszych problemów, z jakimi boryka się większość bibliotek publicznych, jest zły stan pomieszczeń i budynków […] Wielu bibliotekom publicznym trudno nadążyć za zmianami w zakresie organizacji i przestrzennego zagospodarowania lokali bibliotecznych, które wynikają z przeobrażeń zachodzących w samych bibliotekach (zmiany realizowanych przez nie funkcji, poszerzający się zakres usług, wdrażanie nowych technologii komputerowych). Dotychczas prowadzone badania pokazały, że budownictwo biblioteczne jest dziedziną niedoinwestowaną. Sytuacja lokalowa w poszczególnych województwach jest bardzo zróżnicowana, przy czym różnice te nie wynikają z żadnych uchwytnych uwarunkowań społeczno-demograficznych czy struktury potrzeb – czytamy w opracowaniu.

Jeśli biblioteka ma dobrze funkcjonować, zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach, jeśli ma odpowiadać na nowe potrzeby społeczności – jej potrzeby nie mogą być marginalizowane. Kluczowa jest tutaj zmiana myślenia: uznanie bibliotek za ważne instytucje, w których toczy się życie obywatelskie i wspólnotowe. Tak jak w modelu skandynawskim, który przywołał Grzegorz Gauden: W Szwecji w jednej z miejscowości biblioteka była głównym budynkiem, dumą władz. Dla mieszkańców powodem, by uznać, że władze dobrze pracują, było to, że biblioteka dobrze działa. Stojąca w centrum nowoczesna biblioteka, służąca ludziom przez 8-10 godzin dziennie, otwarta dla nich – to jest najlepsza rzecz, którą oni, pochodzący z wyboru społecznego, mogą dać głosującej na nich społeczności.


Podać pomocną książkę

Nie samym chlebem żyje człowiek. Gdybym był głodny i chory, nie żebrałbym na ulicy o chleb, lecz o pół chleba i książkę – powiedział hiszpański poeta Federico García Lorca, przemawiając podczas otwarcia biblioteki w swoim rodzinnym mieście w 1931 r.

Wśród pomysłów na twórcze wykorzystanie mocy oddziaływania literatury znalazła się koncepcja wspomagania dzieci i młodzieży borykających się z różnego rodzaju problemami. Odpowiednio skomponowane zajęcia terapeutyczne, których sedno stanowi opowieść, pozwalają zmierzyć się z trudnościami w kontaktach międzyludzkich, przepracować rozmaite traumy.

Jednak spotkanie ze słowem drukowanym uzdrawia także w sensie społecznym: włącza do wspólnoty, zaprasza do refleksji i dyskusji, a więc przełamuje wykluczenie. Taka „biblioterapia społeczna” uaktywnia się dzięki ludziom gotowym podjąć niecodzienną inicjatywę i „podać pomocną książkę”.

Idea „bibliotek podwórkowych” narodziła się w końcu lat 60. we Francji. Książka opuściła wtedy hermetyczne czytelnie oraz pachnące nowością księgarnie i z pomocą wolontariuszy „zeszła na ziemię” – do slumsów, blokowisk, zaniedbanych dzielnic całego globu – aby dać zamieszkującym je dzieciom szansę na odkrycie dla siebie świata literatury, wiedzy, nauki.

Ruch ATD Czwarty Świat, który prowadzi taki projekt, od ponad trzech lat również w Polsce „otwiera” uliczne biblioteki. Obecnie działają one w Warszawie, Kielcach, Lidzbarku, w 2010 r. powstały także w Mięcierzynie (woj. kujawsko-pomorskie) i Strzelcach Opolskich. Wolontariusze, najczęściej młodzi ludzie, przeprowadzają „rozpoznanie terenu”, szukają odpowiedniej lokalizacji, by „założyć” bibliotekę. – Wybieramy miejsca, gdzie mieszkają rodziny z dziećmi, z którymi chcielibyśmy się poznać i którym chcielibyśmy pomóc zaprzyjaźnić się z książkami – mówi Agnieszka Kaszkur z Ruchu. – Miejsce zajęć przygotowuje się prosto i szybko. Rozkładamy kocyki, stawiamy stołeczki, otwieramy walizkę z książkami – i już. Następuje czas na głośne czytanie, ale również zabawę, różne zajęcia – plastyczne, sportowe, muzyczne, zależnie od upodobań podopiecznych i opiekunów, oraz rozmowy – także o ważnych i trudnych sprawach.

Niezwykle istotne jest wprowadzanie w życie pomysłów młodych czytelników, ale w pierwszej kolejności docenianie wszystkich ich osiągnięć. – Dla wielu z nich chlebem powszednim są niepowodzenia, fundowane przede wszystkim przez szkołę. Sukcesem biblioteki jest każdy sukces, który odnosi dziecko uczestniczące w zajęciach – podkreśla Kaszkur. Spotkania odbywają się regularnie, w tych samych miejscach – to ważne, bo pozwala budować zaufanie i tworzyć więzi. Biblioteki podwórkowe nie są zwykłą akcją dobroczynną. – To działanie wpisane w walkę Ruchu ATD o respektowanie praw człowieka, małego i dużego, niezależnie od jego sytuacji życiowej. Jednym z nich jest przywilej korzystania z dóbr kultury.

„Biblioterapia społeczna” jest także pewną szansą dla osadzonych, których tysiące odsiadują wyroki w polskich więzieniach. Są zamknięci nie tylko w strzeżonym budynku, ale często i w sposobie odbioru rzeczywistości. Znalazł się jednak ktoś, kto zechciał „przerzucić za mury dynamit” – była to dziennikarka, krytyk sztuki i performerka, Agnieszka Kłos.

Zbierając w zakładzie penitencjarnym w rodzinnym Rawiczu materiały do tekstu o sztuce więźniów, odnalazła zaniedbaną bibliotekę, zaopatrzoną głównie w stare podręczniki do chemii i fizyki. Zbliżało się Boże Narodzenie (była zima 2006 r.) i Agnieszka Kłos postanowiła dać więziennej bibliotece szansę na zmianę oblicza. Dokonała przeglądu swoich zbiorów i przygotowała paczkę, można by powiedzieć, „z innego świata”: książki poszerzające horyzonty bardziej niż 50-letnie podręczniki nauk ścisłych.

Co więcej, jako osoba posiadająca, jak sama to określa, „talent do wynajdywania nisz i braków społecznych”, postanowiła nie poprzestać na jednostkowym wsparciu, lecz zaapelowała o pomoc do szerszego grona. – Napisałam tekst, w którym wyjaśniłam, czemu należy zebrać książki, wysłałam go do portali księgarskich, redakcji literackich i komercyjnych, ludzi sztuki, recenzentów, nauczycieli akademickich i intelektualistów. Ludzie ruszyli jak lawina – mówi p. Agnieszka. W ramach akcji „Książka za kraty” biblioteka więzienia w Rawiczu otrzymała książkowe wsparcie ze strony muzeów, redakcji pism (w tym „Obywatela”), osób publicznych, a także rodzin czy studentów.

Jak zaznacza Adam Piórkowski, specjalista Biura Penitencjarnego Centralnego Zarządu Służby Więziennej, popularyzacja czytelnictwa wśród osób pozbawionych wolności daje szansę na eliminowanie negatywnych skutków wynikających z faktu długotrwałego przebywania w warunkach izolacji. Jednocześnie, jest jednym z ważniejszych czynników kształtujących postawy prospołeczne, przez co przyczynia się bezpośrednio do skuteczniejszej realizacji procesu wtórnej socjalizacji osoby uwięzionej.


komentarzy