Pozostawione same sobie

·

Pozostawione same sobie

Debbie Nathan ·

System egzaminacyjny wprowadzony w USA na mocy ustawy No Child Left Behind (Żadne dziecko nie zostanie w tyle) miał pomóc w identyfikacji uczniów z kłopotami w nauce. Część dyrektorów wykorzystała go jednak do decydowania, kto powinien zostać wyrzucony ze szkoły.

Kiedy zapukałam do jej drzwi pod koniec ubiegłego roku, Sonia S. właśnie opuściła szpital po urodzeniu dziecka. Nie miała pojęcia, dlaczego odwiedziłam ją w domu w biednej dzielnicy miasta El Paso w Teksasie. Wyjaśniłam, że znalazłam jej nazwisko na liście uczniów, którzy podchodzili do egzaminu doniosłego w liceum im. Bowiego w El Paso1. Ze wspomnianej listy wynikało, że Sonia oblała egzamin i że przewidywano, iż także w przyszłości go nie zda. Zapytałam ją, czy została wyrzucona ze szkoły. Kołysząc dziecko, odpowiedziała: „Tak”. Stało się to dwa i pół roku temu. Gdy się spotkałyśmy, miała 20 lat.

Odnalazłam również 20-letniego Leo G., mieszkającego z matką i swoją ciężarną dziewczyną w mieszkaniu komunalnym. On też znalazł się na liście osób, które prawdopodobnie nie zdadzą egzaminu TAKS – Texas Assessment of Knowledge and Skills (Teksańska Ocena Wiedzy i Umiejętności), i został wyrzucony ze szkoły. Podobna rzecz przytrafiła się 22-letniej Yanderier G., na którą natrafiłam po odnalezieniu Soni i Leo. Yanderier opowiedziała mi, że wybierała się do college’u, chciała zostać księgową i otworzyć własną firmę. Nic z tego nie wyszło, a teraz pracuje w pizzerii. Zaprosiła mnie do siebie, zrobiła kawę i zaczęła płakać.

TAKS objął dzieci w stanie Teksas na mocy ustawy federalnej z 2001 r., znanej jako No Child Left Behind. Zgodnie z nią do 2014 r. każdy uczeń w danej szkole miał opanować na określonym poziomie materiał z zakresu czytania i matematyki. Każdy stan musiały wykazać, że uczniowie z jego terenu osiągają „odpowiednie roczne postępy”, głównie w postaci wyników standaryzowanych testów. Dobre wyniki egzaminów miały przekładać się na nagrody dla szkół, dyrektorów i nauczycieli, zaś złe skutkowałyby karami, w tym zamykaniem placówek i zwolnieniami nauczycieli. Następnie TAKS został zastąpiony przez nowszy i trudniejszy egzamin o nazwie State of Texas Assessments of Academic Readiness (Ocena Gotowości Akademickiej Stanu Teksas).

W 2004 r., podczas Krajowej Konwencji Partii Republikańskiej, prezydent George W. Bush, przechodząc nagle na hiszpański, z teksańskim akcentem tłumaczył „No Child Left Behind” jako „No dejaremos a ningún niño atrás”. „Egzaminując wszystkie dzieci, sprawdzimy, które potrzebują pomocy” – przemawiał. Jak pokazały doświadczenia Leo, Soni i Yanderier, ustawa No Child Left Behind wcale im nie pomogła. Zamiast tego wyrządziła trudne do oszacowania szkody ogromnej liczbie młodych ludzi, wśród których znaczny odsetek stanowią Latynosi. System ten sprawił, że wiele dzieci ze słabymi wynikami wyrzucono ze szkoły.

W Nowym Jorku między 2001 a 2004 rokiem tysiące uczniów opuściło licea, żeby rozpocząć edukację w szkołach dla dorosłych i przystąpić do egzaminu GED2 tylko po to, aby nie zdawać egzaminu, którego wyniki miały oceniać władze federalne. W Birmingham w stanie Alabama w 2002 r. dyrektorzy szkół przyznali, że wyrzucili 522 uczniów i skierowali ich na egzamin GED, by poprawić średnią wyników egzaminów doniosłych. W Orlando na Florydzie w ciągu dwóch lat tylko w jednym liceum „skierowano” na takie zajęcia 440 słabszych uczniów. Prawie wszyscy zakończyli wtedy edukację. Kolejny przykład pochodzi z Houston, gdzie wicedyrektorzy działali jak „bramkarze”, wyłapując gorszych uczniów i zapraszając ich do gabinetu. Tam informowano ich o usunięciu ze szkoły i zalecano wybór innej ścieżki kształcenia. Władze szkolne nie były zainteresowane tym, czy uczniowie rzeczywiście ją znaleźli. Najbardziej poszkodowani przez takie poczynania byli uczniowie wywodzący się z mniejszości etnicznych.

Informacje o nadużyciach związanych z No Child Left Behind dotarły po pewnym czasie do opinii publicznej, a uczniów usuniętych ze szkół zaczęto postrzegać jako ofiary nowego systemu egzaminowania. W 27 stanach, również w Teksasie, uczniowie mają prawo pozostać w szkole publicznej do ukończenia 21. roku życia, a wysłanie ich na zajęcia przygotowujące do GED jest nielegalne. Mimo to podobne praktyki nadal miały miejsce. W El Paso ledwie trzy lata temu setki młodych Latynosów zostały nielegalnie skierowane na ścieżkę GED. Donosiły o tym media stanowe i ogólnokrajowe, ale skupiono się jedynie na fakcie łamania prawa. Niewiele uwagi poświęcono szkodom, jakie te działania wyrządziły uczniom wypchniętym poza system. Dlatego postanowiłam poszukać Yanderier, Soni i Leo.

Niepokojąca lekcja

Liceum Bowiego mieści się nad rzeką Rio Grande. Subsydiowane obiady są tu normą, a najbliższe otoczenie szkoły, pełne rozpadających się domów i mieszkań przegrzanych pustynnym słońcem, jest jednym z najbiedniejszych miejsc w kraju. Jednak Liceum Bowiego jest dla lokalnej społeczności ważną instytucją.

Populacja El Paso to w 81 procent Latynosi, głównie pochodzenia amerykańsko-meksykańskiego lub meksykańskiego. Wielu mieszkańców nie zna angielskiego, nie ma amerykańskiego obywatelstwa i żyje w wielkiej nędzy. Rodzice i dzieci znoszą niesprawiedliwość w ciszy, strachu i bezsilności. Łatwo ich wyzyskiwać, zwłaszcza gdy popadną w kłopoty.

A Yanderier, Sonia i Leo mieli kłopoty.

W przypadku Leo nie chodziło tylko o problemy z nauką, ale także o wychowawcze, związane z wydarzeniami z dzieciństwa. Kiedy miał 4 lata, jego roczny brat Sergio zachorował na raka. Samotna matka Leo nie miała rodziny, u której mogłaby zostawiać Leo na czas, gdy zajmowała się umierającym dzieckiem. Leo spędził wiele miesięcy w ośrodkach opieki dziennej, rzadko widując się z matką. Miał 7 lat, gdy Sergio umarł. W wieku 8 lat zaczął mieć problemy z koncentracją, nauką i kontrolowaniem emocji. W piątej klasie stwierdzono u niego ADHD i zaburzenia opozycyjno-buntownicze, musiał zażywać leki na ADHD. Leo zachowywał się w sposób typowy dla osób z tymi przypadłościami, ale karano go wysyłaniem do szkół specjalnych dla trudnych dzieci. Jak wynika ze szkolnych dokumentów, Leo oblał prawie każdy egzamin TAKS od piątej klasy. W bogatej kartotece chłopca nie ma mowy o tym, że ktoś w szkole zainteresował się przyczyną tak wielu niepowodzeń ucznia.

Sonia opowiadała, że jej ojciec był uzależniony od narkotyków, dlatego też w wieku 7 lat zamieszkała z babcią. Babcia Soni pracowała jednak na pełny etat, więc dziewczyną opiekowała się chrzestna. Ta z kolei zaniedbywała zarówno pracę, jak i Sonię. Gdy nikogo innego nie było w domu, ciągnęła ją za włosy, przeklinała i nazywała złą dziewczynką. Sonia ma teraz własne dziecko i myśli o tym, w jaki sposób wyzwiska jej chrzestnej zostały samospełniającym się proroctwem. W wieku 14 lat zaczęła zachowywać się źle. Wcześniej była dobrą uczennicą, a nagle przestała się uczyć. Wagarowała i biła się z innymi dziewczynami, wyzywała nauczycieli. I oblewała egzaminy TAKS.

Rodzina Yanderier jest pochodzenia meksykańskiego i gdy dziewczyna była dzieckiem, wszyscy mieszkali po meksykańskiej stronie granicy, w Ciudad Juárez. Yanderier urodziła się jednak w El Paso i jako jedyne dziecko w całej rodzinie posiadała amerykańskie obywatelstwo. Dlatego rodzice, zwłaszcza ojciec, ulokowali w niej swoje ambicje. Ojciec chciał, żeby w przyszłości pracowała w Stanach Zjednoczonych i żyła amerykańskim snem.

Gdy powiedziano Yanderier, że nie może zostać przyjęta do publicznego liceum w Juárez, ponieważ nie jest Meksykanką, zamieszkała u brata w El Paso, aby tam rozpocząć naukę. W 2005 r. trafiła do dziesiątej klasy Liceum Bowiego. Bardzo dobrze pamięta pierwsze dni w tej szkole. Prawie nie mówiła po angielsku, ale jeden z nauczycieli powitał ją, mówiąc, że szybko nauczy się języka i wszystko będzie dobrze. Yanderier zaaklimatyzowała się i szybko zaczęła czytać, pisać i mówić po angielsku. Poznała wiele osób i dołączyła do działającego w szkole Korpusu Rezerwy (Junior Reserve Officers’ Training Corps), federalnego programu prowadzonego w szkołach, mającego na celu propagowanie wartości obywatelskich i patriotycznych oraz szacunku dla sił zbrojnych USA, krzewienie kultury fizycznej, a także przygotowanie młodych ludzi do ewentualnej przyszłej kariery wojskowej.

Kiedy zaczynała naukę w szkole Bowiego, często widywała dyrektora placówki, Lionela Rubio, wysokiego, przyjaźnie wyglądającego mężczyznę, spacerującego po korytarzu i rozmawiającego z uczniami. Wielu z nich było w trudnej sytuacji zarówno materialnej, jak i emocjonalnej. Rubio był życzliwy i uważnie słuchał uczniów opowiadających o swoich problemach. Podobnie postępowało w tej szkole wielu nauczycieli.

Na początku 2006 r. okręg szkolny El Paso zatrudnił nowego kuratora, Lorenzo Garcíę. Wcześniej był on dyrektorem renomowanej szkoły w Dallas. Gdy tylko objął stanowisko w El Paso, ogłosił, że podejmie zdecydowane kroki, aby podnieść poziom szkół w mieście, który przez władze stanowe jest uznawany za niemożliwy do zaakceptowania. Najgorsze było ponoć właśnie liceum Bowiego.

Wkrótce po tej deklaracji dyrektor Rubio odszedł ze szkoły. Na początku 2008 r. jego miejsce zajął Jesus Chavez, sprowadzony spoza miasta przez Garcíę. Jak mówią Yanderier, Leo i Sonia (która, podobnie jak Leo, była wtedy w dziewiątej klasie), wszystko się wtedy zmieniło. Yanderier opowiada, że Chavez wydawał się zimny i nieczuły. Rzadko mówił uczniom coś miłego i nie przechadzał się po szkole. Zamiast tego, jak ktoś zauważył, na korytarzach pojawiły się kamery monitoringu.

Uczniom rzuciły się w oczy dziwne rzeczy dziejące się na granicznym moście w pobliżu szkoły – pracownicy szkoły pojawiali się tam z aparatami fotograficznymi. Uczniowie nie wiedzieli, że García kazał robić zdjęcia wychowankom szkoły, którzy rano przybywali z Juárez. Chciał w ten sposób dowiedzieć się, którzy z nich nie mieszkają w El Paso. Od pokoleń w tej dwunarodowej społeczności rozumiano, jak skomplikowane bywają położenie życiowe i status obywatelski. Wobec tego o wiele lepiej będzie edukować uczniów, niż dyskryminować ich z powodu tego, gdzie nocują. Dla Garcíi głównym problemem było jednak to, że dwunarodowi uczniowie znają angielski w ograniczonym stopniu i prawdopodobnie osiągaliby niskie wyniki w egzaminach TAKS. Dlatego należało się ich pozbyć.

García skupił się także na uczniach od dawna mieszkających w El Paso, którzy mieli problemy w nauce. Zaczął wyrzucać ich ze szkoły przy użyciu metod jawnie przestępczych. Stworzył system uniemożliwiający przystąpienie do egzaminu uczniom źle rokującym w kwestii wyników TAKS. Kazał pozbywać się takich osób ze szkoły. Aby dokonać selekcji uczniów, García polecił podwładnym korzystanie z programu komputerowego o nazwie INOVA, który analizował wyniki egzaminów każdego z uczniów i przewidywał, czy mają szansę zdać następnym razem. Oficjalnym celem było wskazanie osób, które potrzebują pomocy w nauce przed przystąpieniem do kolejnego egzaminu. García wykorzystał program w innym celu – żeby się ich pozbyć.

Leo był jednym z pierwszych wyrzuconych. Gdy rozpoczął się semestr zimowy 2008 r., został wezwany do gabinetu i usłyszał, że powinien rozpocząć edukację GED w Sunset High School, szkole dla dorosłych, gdzie warunkiem przyjęcia jest ukończenie siedemnastego roku życia. Leo miał 16 lat, ale i tak został tam skierowany.

Trzy miesiące po rozpoczęciu nauki w liceum Bowiego Yanderier przeniosła się do ojca do Juárez. Miała dobre oceny, ale egzaminy TAKS były dla niej stresujące i nie udawało jej się ich zdać. Pod koniec pierwszego roku w szkole zaczęła mieć problemy z frekwencją – częste wielogodzinne korki na moście sprawiały, że Yanderier regularnie spóźniała się na lekcje. Jesienią 2008 r., po nieudanym wiosennym egzaminie końcowym, Yanderier chciała powtarzać ostatnią klasę. Miała wtedy 18 lat. Została wezwana przez dyrekcję i powiedziano jej, że jest za stara, aby kontynuować naukę w tej szkole. Kazano jej zwrócić podręczniki i odejść. Zrobiła tak, nie wiedząc, że ma prawo do pozostania w Bowie do 21. roku życia.

Sonia, która również nie zdała egzaminu TAKS, opuściła szkołę rok po Yanderier. Problemy dziewczyny zaczęły się na początku 2008 r. Stanęła przed sądem, oskarżona o nazwanie nauczyciela „pieprzonym staruchem”. Potem pociągnęła innego ucznia za włosy. Ani dyrektor, ani pedagog szkolny nie porozmawiali z nią o problemach. Znów stanęła przed sądem i ponownie trafiła do policyjnych kartotek. W listopadzie 2009 r. udała się do dyrekcji i powiedziała, że chce opuścić szkołę.

Miała wtedy 17 lat, a zgodnie z prawem obowiązek szkolny trwa w Teksasie do 18. roku życia. Ale Sonia i jej babcia mówią, że dyrekcja zamiast jakoś zareagować, stwierdziła: „Jeśli ktoś cię zapyta, po prostu powiedz, że przeprowadziłaś się do Juárez”. W kartotece Soni jako powód opuszczenia szkoły podano przeprowadzkę do innego kraju. Dzięki temu szkoła nie musiała ujmować jej w charakterze kogoś, kto „odpadł”. To wyglądałoby źle z perspektywy wytycznych No Child Left Behind.

Sonia wcale nie zamieszkała w innym kraju. Została w El Paso, nudząc się niesamowicie. Trzy miesiące po tym, jak opuściła szkołę, założyła najlepsze ubrania i wybrała się do Bowiego, żeby ponownie złożyć papiery. Powiedziano jej, że z powodu uprzednich problemów z zachowaniem oraz rychłego ukończenia 18. roku życia nie może wrócić. A jednak dwukrotnie wracała, błagając o ponowne przyjęcie. I dwukrotnie spotkała się z odmową. Nie wiedziała, że prawo powtórnego przyjęcia przysługuje każdemu uczniowi przed ukończeniem 21 lat.

Oszukańczy plan dyrektora Garcíi zadziałał. Po pozbyciu się słabych i sprawiających kłopoty uczniów – zwanych przez dyrekcję Bowie los problemáticos – wyniki TAKS w tej placówce nagle znacząco się poprawiły. Do tego stopnia, że ze szkoły w tarapatach liceum Bowiego stało się placówką spełniającą stanowe normy. García dostał ponad 56 tys. dolarów premii. Dwa razy otrzymał nominację na kuratora stanowego.

Wszystko zaczęło jednak wychodzić na jaw w 2009 r., gdy Dan Wever, były członek rady szkoły, zauważył, że rocznik z 2007 r., liczący początkowo 381 uczniów, stopniał po roku do zaledwie 170. Weverowi wydało się to podejrzane, a swoimi wątpliwościami podzielił się z ówczesnym senatorem Eliotem Shapleighem. Razem zaczęli wgłębiać się w szczegóły sprawy. FBI przyjrzało się również innym działaniom Garcíi – kontraktowi opiewającemu na sumę 450 tys. dolarów, który zawarł ze swoją partnerką. W międzyczasie lokalny dziennik „El Paso Times” przeprowadził własne dochodzenie w sprawie domniemanych oszustw w liceum Bowiego, zaś FBI wszczęło wstępne śledztwo. W ubiegłym roku García został uznany winnym oszustw i skazany na karę 42 miesięcy pobytu w więzieniu federalnym. Był pierwszym kuratorem w kraju skazanym za oszustwa i fałszowanie wyników egzaminów w zamian za korzyści majątkowe.

Dyrektor Jesus Chavez zrezygnował ze stanowiska w ubiegłym roku. Niedługo potem lokalne władze oświatowe zostały zawieszone i zastąpione przez zarząd ustanowiony przez władze stanowe, upoważniony do zarządzania okręgiem El Paso przez dwa lata. Na czele tego gremium stoi Dee Margo, republikanin i były deputowany teksańskiej Izby Reprezentantów. Dwa lata wcześniej głosował za obcięciem wydatków na edukację publiczną o kwotę 5,4 mld dolarów.

Doniosłe oszustwo

Miecz Damoklesa wisi nad szanowanymi instytucjami edukacji publicznej, służącymi – jak liceum Bowiego – niezamożnym uczniom znającym angielski od niedawna. Jeśli nie będą oni osiągać wystarczająco dobrych wyników, szkołom zagrozi zamknięcie. Nauczyciele lekceważą trudności uczniów mających kłopoty z nauką i problemy emocjonalne. Zamiast pomóc – karzą ich. System egzaminów doniosłych podsyca przy tym obsesję na punkcie śledzenia i dzielenia imigrantów na zasługujących i niezasługujących na środki publiczne. To z kolei wywołuje strach i konflikty w lokalnej społeczności.

Pedro Noguera, naukowiec z Uniwersytetu Nowojorskiego, jest zdania, że nawet jeśli uczniowie nie zostaną wyrzuceni ze szkoły, egzaminy doniosłe nie zwiększą ich wiedzy i nie pomogą im osiągnąć sukcesu na dalszych etapach edukacji. – „Trudno w tej sytuacji mówić o kształceniu młodzieży” – argumentuje. Różnice w wynikach między uczniami zamożnymi i biednymi, białymi i z mniejszości etnicznych, to, jak mówi, „kwestia nierówności”. – „Egzaminy doniosłe nie rozwiązują problemu nierówności”.

Jednak wypychanie słabszych uczniów poza system edukacji trwa, przynajmniej w Nowym Jorku. Jennifer Solar z Advocates of Children, organizacji broniącej praw obywatelskich uczniów, mówi, że jej grupa zajmuje się obecnie dokumentowaniem przypadków pozbywania się osiemnastolatków ze szkół. Noguera wskazuje zaś, że tak długo, jak ten system będzie obowiązywał, niewiele będzie można zrobić, aby całkowicie wyeliminować nadużycia. Łatwo jest bowiem dyrekcji przekonać osiemnastolatków i dziewiętnastolatków, że edukacja GED jest lepszym pomysłem niż pozostanie w dotychczasowej szkole.

Po ubiegłorocznym Bożym Narodzeniu okręg szkolny El Paso ogłosił, że odnajdzie wyrzuconych uczniów i zaoferuje im zajęcia wyrównawcze. Władze stanowe uchwaliły ustawę, na mocy której takie działania stały się dla okręgu obowiązkowe.

Poszukiwania okazały się jednak w dużej mierze nieskuteczne. Wielu uczniów przeprowadziło się i nie można było ich odnaleźć. Inni mają już małżonków, partnerów, dzieci, pracę i dużo obowiązków. Zamiast dopasować czas i miejsce zajęć do indywidualnych okoliczności, okręg szkolny zaoferował wielogodzinne zajęcia w stałych lokalizacjach, odbywające się tylko w dni robocze. Spośród setek uczniów z El Paso, którzy zostali wypchnięci ze szkoły, tylko 19 było w stanie i chciało dalej się uczyć.

Wspomnienie szkolnych dni

Leo spędził ostatnie trzy i pół roku, pracując w niepełnym wymiarze godzin w domu opieki dla osób chorych i starszych. Zarabia kilkaset dolarów miesięcznie. Czuje się jak w pułapce – bez dyplomu ukończenia szkoły, bez porządnej pracy, bez możliwości utrzymania swojej dziewczyny i ich rocznej córki.

Dopiero rozmowa ze mną uświadomiła mu, że naruszono jego prawa. Znalazł prawnika z lokalnego oddziału organizacji Disability Rights Texas, który złożył skargę do Teksańskiej Agencji ds. Edukacji w imieniu czterech byłych uczniów z El Paso. Napisano w niej, że okręg szkolny nie był w stanie zapewnić osobom takim jak Leo odpowiedniej edukacji. Zdaniem prawnika Constance’a Wannamakera skarga ta zostanie uwzględniona. Jeśli tak się stanie, Leo uzyska możliwość uczestnictwa w programie przygotowawczym do GED dostosowanym do jego możliwości czasowych i potrzeb.

Yanderier nie rozmawiała z ojcem, odkąd opuściła szkołę. Gdy powiedziała mu o tym, co się stało, wpadł w szał. – „Zrobiłabyś coś ze swoim życiem!” – krzyczał. – „Jesteś nikim!”. Dziewczyna wciąż myśli o tym dniu i tej kłótni. Wróciła do Juárez, aby tam zdobyć dyplom w prywatnej szkole. Potem wyszła za mąż za Jonathana J., mieszkańca El Paso i kolegę z liceum, który również został zmuszony do opuszczenia Bowiego. Gdy dowiedziała się ode mnie, że jej prawa zostały pogwałcone, nawiązała kontakt z działaczami społecznymi ds. edukacji w El Paso. Za radą jednego z nich rozpoczęła kurs księgowości w dwuletnim college’u. Ma nadzieję, że pewnego dnia będzie pracować w banku w El Paso.

Sonia ma teraz 21 lat i mieszka w El Paso z mężem oraz rocznym synkiem. Odkąd trzy lata temu nie przyjęto jej do Bowiego, kilka razy próbowała kontynuować naukę w trybie wieczorowym. Dziecko oraz praca skutecznie jej w tym jednak przeszkadzały. W zeszłym roku rozpoczęła edukację w szkole letniej, ale jej mąż, który jest mechanikiem, stracił pracę. Drugiego dnia szkoły zadzwonili do Soni z firmy, gdzie ubiegała się o pracę. Poinformowano ją, że mają wolne stanowisko. Ponownie zrezygnowała z nauki. Obecnie pracuje na stacji benzynowej jako kasjerka. Dawna szkoła nadal nie daje jej spokoju. – „Czasami śni mi się, że jestem ze znajomymi w klasie, uczę się, piszę. Wtedy budzę się, wiedząc, że to był tylko sen. Że nie mogę tam wrócić”.

Tłum. Mateusz Batelt

Tekst pierwotnie ukazał się w lewicowym amerykańskim miesięczniku „In These Times”, w numerze z listopada 2013 r. Strona internetowa pisma: inthesetimes.com. Na potrzeby przedruku poczyniono drobne skróty dotyczące nieistotnych dla polskiego czytelnika kwestii natury geograficznej i historycznej.


Przypisy tłumacza:

  1. High-stakes (ang.), typ egzaminu, decydującego np. o przyjęciu na studia. TAKS (ang.), Texas Assessment of Knowledge and Skills, czyli Teksańska Ocena Wiedzy i Umiejętności.
  2. General Educational Development, amerykański egzamin powszechnie uznawany za odpowiednik dyplomu ukończenia szkoły średniej.
komentarzy