Należy się płaca – nie zasiłek

·

Należy się płaca – nie zasiłek

·

Rodzice dzieci niepełnosprawnych 15 czerwca wyszli na ulicę. Protestowali pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, domagając się podwyższenia świadczenia pielęgnacyjnego do wysokości minimalnej płacy. Może się wydawać, że to protest dotyczący problemu wprawdzie ważnego, ale obejmującego dość wąski krąg osób. Jednak w tych protestach można dopatrzyć się zaczynu czegoś bardziej uniwersalnego – walki o uznanie opieki za pełnoprawną pracę, która wymaga wynagrodzenia.

Co do świadczenia pielęgnacyjnego, w ostatnich latach nastąpiły pozytywne zmiany. Do końca 2009 r. było to świadczenie selektywne, zależne od progu dochodowego, określonego w ustawie o świadczeniach rodzinnych. Wsparcie obejmowało więc tylko najuboższych. Od 2010 r. próg jest zniesiony, dzięki czemu dana osoba niezależnie od dochodu w rodzinie (jeśli zrezygnuje z podjęcia pracy, by oddać się opiece nad niesamodzielnym członkiem rodziny), otrzyma zasiłek w wysokości 520 zł. Choć to pozytywna zmiana, to jednak dla wielu osób niemożliwa jest rezygnacja z pracy i dochodów z niej na rzecz tak skromnego świadczenia.

Zgodnie z duchem polskiego prawa, jest to wciąż zasiłek, a nie wynagrodzenie. Nie uwzględnia się zatem, że opieka stanowi formę zasługi wiążącej się z wysiłkiem analogicznym, a niekiedy przecież znacznie większym, niż w przypadku pracy zawodowej.

Obawy tych, którzy przewidują gigantyczne koszty podniesienia świadczenia pielęgnacyjnego można ostudzić zapewnieniem, że nie wszyscy – nawet gdyby wzrosło ono radykalnie – byliby zainteresowani skorzystaniem z niego. Moja znajoma, opiekująca się dzieckiem (metrykalnie dorosłym mężczyzną) z porażeniem mózgowym, mając środki zapewnia dziecku opiekunkę w godzinach pracy, a sama zajmuje się nim w wolnym czasie. Powiedziała mi, że będzie chciała pracować jak najdłużej, bo całodobowej opieki nie wytrzymałaby psychicznie.

Przed podobnym dylematem stoi wiele osób. Warto, aby społeczeństwo i państwo wyciągnęli praktyczne wnioski z faktu, że opieka w domu nie jest okresem dezaktywizacji. Jeśli członkowie rodziny mają się opiekować niesamodzielnymi krewnymi, państwo musi ich wspierać na różne sposoby. W przeciwnym razie opiekunowie po jakimś czasie będą – wskutek zrozumiałego wypalenia – nie tylko niezdolni do opieki, którą będą musiały przejąć publiczne służby. Gorzej – sami będą jej potrzebowali.

Długofalowe koszty są więc wielokrotnie większe, niż wypłata świadczenia w wysokości płacy minimalnej. Potrzeba jednak trochę wyobraźni. I zrozumienia potrzeb. Wsparcie to nie powinno bowiem mieć charakteru pieniężnego, jak to ma miejsce w kontekście świadczenia pielęgnacyjnego, lecz obejmować także instrumenty rzeczowe i usługowe. Szczególnie ważne w obliczu powyższych problemów byłoby prawne zagwarantowanie opieki zastępczej na czas urlopów wytchnieniowych, gdy stali opiekunowie mogliby na pewien czas wyjechać i odpocząć. Takie rozwiązanie, zdaje się, ma zostać zawarte w przygotowywanej przez posłów PO ustawie pielęgnacyjnej. Oby niebawem ujrzała ona światło dzienne.

Sugerowałbym także modyfikację innego świadczenia na rzecz rodzin z niepełnosprawnymi. Chodzi o dodatek za kształcenie i rehabilitację dziecka niepełnosprawnego – obecnie wynosi on 50-70 zł miesięcznie, zależnie od wieku dziecka. Nie kwota jest tu jednak kluczowa, lecz to, że świadczenie przysługuje jako dodatek do świadczenia rodzinnego, a więc mogą z niego korzystać tylko osoby znajdujące się pod niskim progiem dochodowym. Rodziny, których dochód przekroczy próg choć minimalnie, nie otrzymają wsparcia. Patrzy się zatem na zagadnienie w kategoriach typowo socjalnych, a nie motywacyjnych. Tymczasem instrument ten – gdyby uniezależnić go od kryterium dochodowego – mógłby funkcjonować jako zachęta dla społecznie korzystnych działań i rekompensata indywidualnych kosztów, które im towarzyszą.

Ułatwienie dzieciom niepełnosprawnym edukacji to inwestycja w ich integrację ze społeczeństwem oraz podnoszenie kapitału ludzkiego. To również częściowe odciążenie czasowe opiekujących się nimi rodziców, a tym samym szansa na integrację ze społeczeństwem także dla nich. Polityka społeczna powinna odchodzić wyłącznie od zaspokojenia indywidualnych potrzeb w kierunku działań integracyjnych, a więc rzutujących na strukturę społeczną.

Wracając do postulatów protestujących rodziców, jedna rzecz budzi konfuzję. Otóż świadczenie pielęgnacyjne nie dotyczy tylko sytuacji, gdy rodzice opiekują się niesamodzielnymi dziećmi. Bywa odwrotnie, czasem to dorosłe dzieci muszą sprawować opiekę nad niesamodzielnymi rodzicami. Czy zatem świadczenie pielęgnacyjne miałoby być podniesione dla wszystkich opiekunów? Takie rozwiązanie byłoby bez wątpienia najsprawiedliwsze, ale rodzi ono – w obliczu starzenia się społeczeństwa i wzrostu udziału osób niesamodzielnych ze względu na podeszły wiek – ryzyko bardzo wysokich wydatków budżetowych. Czy nie jest to jednak koszt uzasadniony względami sprawiedliwości? Nie tylko sprawiedliwości redystrybucyjnej, ale i wymiennej, odnoszącej się do konieczności zapłaty za wykonaną pracę.

Wyobraźmy sobie, że tych usług opiekuńczych nie wykonywaliby członkowie rodziny. Wówczas albo osoby najbardziej bezbronne pozostałyby bez opieki, albo musiałoby zająć się tym państwo (i charytatywne organizacje) – a więc instytucje wspólnotowe. Powinniśmy zatem jako wspólnota być wdzięczni opiekunom rodzinnym, że wykonują tę eksploatującą pracę. A wdzięczność powinna znaleźć odzwierciedlenie w systemowym wsparciu dla nich.

Tymczasem przyjęliśmy za oczywisty i naturalny fakt, że świadczenie tych usług leży niemal wyłącznie w obowiązku osób bliskich lub zatrudnionych przez nich (w praktyce najczęściej na czarno) opiekunów pozarodzinnych. Taki system – utrudniający zresztą wprowadzenie i wyegzekwowanie jakichkolwiek standardów opieki – wydaje się kłócić z ideą nowoczesnego dobrobytu, w którym obciążenie ryzykiem socjalnym nie spoczywa wyłącznie na jednostce i jej rodzinie. Przeciwnie, jest częściowo rozłożone także na wspólnotę polityczną. Sytuacja niesamodzielności – na co zwracają polscy badacze zagadnienia, jak dr Barbara Więckowska – powinna być przyporządkowana do takiego katalogu ryzyk socjalnych.

Przemyślenie idei wynagrodzenia za opiekę nad osobami niesamodzielnymi nie jest nieuzasadnionym „roszczeniem”. Przeciwnie. Parafrazując słynną wypowiedź Nelsona Mandeli: Overcoming poverty is not an act of charity. It is an act of justice, chciałoby się rzec, iż wprowadzenie choćby minimalnego wynagrodzenia za opiekę nad osobami niesamodzielnymi to nie akt dobroczynności, lecz wymóg sprawiedliwości.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie