Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów krytykuje projekt nowelizacji ustawy o niektórych formach popierania budownictwa mieszkaniowego przygotowany przez resort infrastruktury.
Zbyt niski poziom wsparcia finansowego dla społecznego budownictwa
czynszowego, niekorzystne zasady kredytowania działalności TBS,
ograniczanie praw najemców i niedostateczne ochrona przed eksmisją – to główne zarzuty WSL wobec projektu nowelizacji ustawy o niektórych formach popierania budownictwa mieszkaniowego przygotowanego przez resort infrastruktury.
Stowarzyszenie skrytykowało także drugi pomysł Ministerstwa – społeczne grupy mieszkaniowe, które mają być formułą „najmu
z dochodzeniem do prawa własności”. Zdaniem WSL, projekt zakłada
wymaganie od lokatorów zbyt wysokiego początkowego wkładu własnego (50% wartości mieszkania) oraz zbyt niską ochronę przed eksmisją (przez przyjęcie zasad tzw. „najmu okazjonalnego”).
Ministerstwo na początku lipca rozpoczęło konsultacje społeczne dwóch projektów dokumentów rządowych: założeń do nowelizacji ustawy o niektórych formach popierania budownictwa mieszkaniowego oraz projektu założeń do ustawy o społecznych grupach mieszkaniowych.
Szczegółowe omówienie uwag WSL jest dostępne tutaj.
Od 2008 r. w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki powstało w Polsce tysiące przedszkoli i punktów przedszkolnych. Środków unijnych szybko jednak zaczęło brakować. Teraz wielu z nich grozi zamknięcie.
Rząd, aby zapobiec zamknięciu przedszkoli unijnych przeznaczył na ich utrzymanie kwotę 260 mln zł, alarmuje „Portal Samorządowy”. To jednak nie wystarczyło. Placówki wciąż alarmowały o wsparcie finansowe. Wówczas Ministerstwo Edukacji Narodowej postanowiło wesprzeć przedszkola kolejną kwotą w wysokości 65 mln euro. Jednak, aby móc skorzystać z tych pieniędzy samorządy będą musiały poczekać.
Przedszkola jednak nie mogą czekać, aż podanie o pomoc finansową zostanie rozpatrzone. Już teraz brakuje pieniędzy, a większości samorządów nie stać na ich utrzymanie.
Zamknięcie punktów przedszkolnych finansowanych ze środków Unii Europejskiej planuje m.in. gmina Czorsztyn koło Nowego Targu. Na jej terenie funkcjonuje pięć placówek. Cztery z nich podlegają gminie z czego jedno jest przedszkolem samorządowym.
Mieszkańcom pozostaje jedynie posyłać dzieci do funkcjonującego na terenie gminy przedszkola samorządowego lub powstającej prywatnej placówki.
W innych gminach wygląda to podobnie. W Pilczycy (woj. świętokrzyskie) z braku pieniędzy również planowane jest zamknięcie jednego z dwóch istniejących tam oddziałów.
Problem znikających przedszkoli zarysował się już w momencie przyznawania dotacji na ich powstanie. Gminy otrzymując pieniądze nie deklarowały się, że po zakończeniu projektu będą utrzymywać placówki z własnych środków. W wyniku tego zaniedbania wiele istniejących przedszkoli zostaje zamkniętych.
– Wielokrotnie podkreślaliśmy jako Związek Nauczycielstwa Polskiego, że przedszkola finansowane z unijnych środków nie są sposobem na rozwiązanie problemu, z jakim Polska boryka się od kilku lat, a mianowicie braku wystarczającej liczby publicznych przedszkoli – mówi Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP.
Zdaniem ZNP, przedszkola finansowane z UE mogą być tylko uzupełnieniem systemu. Natomiast rozwiązaniem problemu może być tylko zmiana sposobu finansowania przedszkoli w Polsce.
– Obecnie wychowanie przedszkolne finansowane jest ze środków własnych gmin, co powoduje, że w wielu regionach przedszkoli jest za mało lub nie ma ich w ogóle. Dlatego ZNP proponuje zmianę finansowania i objęcie edukacji przedszkolnej subwencją oświatową. To zagwarantuje każdemu dziecku w Polsce dostęp do publicznego przedszkola prowadzonego przez gminę – mówi Magdalena Kaszulanis – ZNP w tej sprawie już dwa razy składał do Sejmu podpisy pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą „Przedszkole dla każdego dziecka.” Druga z nich czeka na dalsze procedowanie w Sejmie. Liczymy, że uzyska ona poparcie większości posłów, bo tylko sieć publicznych przedszkoli jest w stanie rozwiązać problem, jakim jest dziś niewystarczająca liczba placówek dla maluchów.
W piątek w całym kraju włoski związek rolników indywidualnych na placach w miastach i na plażach w kurortach rozdawał tony warzyw i owoców. Tak rolnicy protestowali przeciw niskim cenom skupu i ogromnym marżom w handlu.
– Sytuacja jest tak poważna, że rolnicy wolą za darmo rozdać swe produkty niż sprzedać je za kilka centów – w ten sposób związek Coldiretti uzasadnił ogólnokrajową akcję protestacyjną, którą szeroko nagłośniły włoskie media.
– Hodowcy muszą sprzedać 10 kilogramów arbuzów, by móc kupić filiżankę kawy w barze. To rezultat spadku cen na wsi, który doprowadził do kryzysu liczne gospodarstwa rolne przy jednoczesnym braku korzyści dla konsumentów, bo owoce są im sprzedawane z marżą wynoszącą ponad 500 procent – poinformowali włoscy rolnicy.
W Rzymie rolnicy zaprosili mieszkańców na jeden z placów w centrum, gdzie od rana rozdawali 100 kwintali pomidorów, papryki, bakłażanów, arbuzów i melonów.
Podobne akcje protestacyjne odbyły się w całych Włoszech, między innymi na plażach półwyspu Gargano w Apulii i na Wybrzeżu Amalfitańskim. Z kolei na plaży w Margherita di Savoia koło Foggii turyści zostali obdarowani setkami kilogramów brzoskwiń.
Obywatelski projekt ustawy blokującej sprzedaż Lotosu i zebrane pod nim 150 tys. podpisów złożono w czwartek w gabinecie marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny.
Szef Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Polski Lotos Krzysztof Steckiewicz powiedział, że Lotos to „kura znosząca złote jajka” i może być najnowocześniejszą rafinerią na świecie. Zwrócił uwagę, że spółka została dofinansowana 6 mld zł.
Sprzeciw wobec sprzedaży Lotosu wynika m.in. z doświadczeń związanych z likwidacją polskich stoczni, w które – zgodnie z obietnicami ministra skarbu Aleksandra Grada – miał zainwestować inwestor z Kataru.
Marszałek Sejmu skieruje projekt ustawy do pierwszego czytania jeszcze w tej kadencji Sejmu.
Komitetowi wsparcia udzieliło Prawo i Sprawiedliwość.