Jolanta Brzeska przez cztery lata była nękana przez nowego właściciela domu. Aż znaleziono ją spaloną w Lesie Kabackim.
Zapraszamy do lektury reportażu poświęconego Jolancie Brzeskiej. To smutna lektura: „Wysoki i niezawisły sąd, zobowiązany do wnikliwego zbadania każdej sprawy, potrzebował ośmiu posiedzeń i ponad dwóch lat, by stwierdzić, że Jolancie Brzeskiej należy się wprawdzie zwrot 1,2 tys. zł z 1445 i 11 gr., jakie nadpłaciła w formie zaliczek na poczet opłat za zużyte media w 2006 r., ale figę zobaczy. W majestacie prawa sąd zmusił ją dodatkowo do zwrotu kosztów instancji odwoławczej na rzecz człowieka, który przywłaszczył sobie równowartość jej miesięcznej emerytury”.
Całość czytaj tutaj.
Badaczom z PAN grozi utrata unijnych grantów. To efekt ustawy wprowadzającej oszczędności
Prof. Maciej Konacki z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk w zeszłym roku otrzymał 1,5 mln euro z European Research Council na budowę zrobotyzowanych teleskopów na trzech kontynentach świata. Urządzenia po zmroku mają same obserwować niebo w poszukiwaniu nowych planet.
Konacki zatrudnił pięciu naukowców i rozpoczął budowę teleskopów w Australii i Afryce. Na wiosnę zaplanowana jest instalacja teleskopu w Argentynie. Ale zaczęły się kłopoty.
– We wrześniu dyrektor centrum zmuszony był obciąć pensje mojemu zespołowi do minimum. W listopadzie wygasają umowy o pracę i obawiam się, że projekt zostanie przerwany – opowiada Konacki. Dodaje, że to grozi utratą grantu i koniecznością zwrotu wydanych już 700 tys. euro.
Godna odnotowania jest sytuacja naukowców z PAN, którzy zdobyli fundusze unijne albo zawarli kontrakty z przedsiębiorcami na realizowanie badań, np. Instytut Geofizyki w ten sposób zyskał ok. 7 mln zł (ok. 10 mln zł dostał z budżetu).
– Jesteśmy karani za to, że zdobyliśmy pieniądze – zauważa prof. Marek Banaszkiewicz, szef Centrum Badań Kosmicznych PAN. By sprostać wymogom prawa, zdecydował, że obetnie pensje pracownikom od września do grudnia o 10 proc. – Siebie wysyłam każdego miesiąca na dwa dni bezpłatnego urlopu, by nie pobierać wynagrodzenia.
– Ograniczamy premie za dodatkowe zadania, a realizacja wielomilionowych projektów, które rozpoczęliśmy, jest sparaliżowana – wylicza skutki ustawy Danuta Szkutnik, dyrektor administracyjno-ekonomiczny Instytutu Oceanologii PAN. – Naukowcy są zniechęceni. Nie widzą sensu udziału w kolejnych konkursach.
– Cieszą się instytuty, w których panuje marazm i nie mają żadnych projektów – dodaje prof. Paweł Rowiński, dyrektor Instytutu Geofizyki PAN.
Szefowie instytutów przygotowują list do premiera z prośbą o pomoc. Z kolei wiceminister nauki prof. Maria Orłowska kilka dni temu wysłała do ministra finansów Jacka Rostowskiego list, w którym przekonuje, że wynagrodzenie, na które środki pozyskano w konkursach, nie powinno podlegać reżimowi zamrożenia płac, ponieważ jest to sprzeczne z ustawami reformującymi naukę (zakładają m.in., że wyżej oceniane będą jednostki, które zdobywają same fundusze na badania). Orłowska dodaje, że rygor ustawy nie dotyczy uczelni i instytutów badawczych.
– Jesteśmy przekonani, że resort finansów podzieli nasze stanowisko i wyda wykładnię do ustawy, która rozwiąże problem – mówi Bartosz Loba, rzecznik resortu nauki. Czy tak się stanie? Ministerstwo Finansów odpowiedziało wczoraj, że rozpatruje sprawę.
„Bumvertaising” Oszka wczoraj , jutro „Ukryty w mieście krzyk” Liliany Milewskiej i Agnieszki Sowały-Kozłowskiej – to obejrzycie w ramach naszego Festiwalu.
Usłyszcie nasz krzyk:
„Co może miasto? Może: bawić, wzruszać, jątrzyć, mącić, smucić, szeptać, śpiewać, dyskutować, obrażać, inspirować, zadziwiać, uśmiechać się, płakać, kochać, manifestować, uwierać, dzielić, boleć, łączyć, oskarżać, mobilizować, drażnić, napiętnować, skarżyć się, pobudzać, dołować, ironizować, rozmyślać, marzyć, nawoływać… Krzyczeć?
Wystawa „Ukryty w mieście krzyk” to wynik wielomiesięcznych wycieczek po Łodzi. Składa się na nią cykl zdjęć uwieczniający znalezione na murach, w podziemiach i innych zakamarkach, napisy stanowiące opowieść o mieście i jego mieszkańcach. To dokument przedstawiający miasto jako czystą kartkę papieru (czy też brudny skrawek muru), na której mieszkańcy nieskrępowanie kreślą swe myśli.
Agnieszka Sowała-Kozłowska: Pedagog, plastyk, niespokojny duch. Czasami leń. A czasami nie.
Lila Milewska: Doszły-niedoszły psycholog, chwilowy kultury menadżer, przyszły fotograf, nieustanny poszukiwacz…
Po wystawie zgromadzone fotografie zostaną opublikowane na blogu
http://ukryty-w-miescie-krzyk.
Rośnie liczba pracodawców, których inspekcja pracy podejrzewa o fałszerstwa. Podrabiane są m.in. ewidencja czasu pracy i zaświadczenia lekarskie.
W ciągu ubiegłego roku o 1/3 wzrosła liczba zawiadomień kierowanych przez inspektorów pracy do prokuratury o podejrzeniu popełnienia takiego przestępstwa przez pracodawców, informuje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Część pracodawców nie zdaje sobie sprawy, że fałszowanie dokumentacji lub podawanie w niej nieprawdziwych danych nie jest zwykłym wykroczeniem, ale przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do lat pięciu. Co więcej, od 8 sierpnia zawiadomienia inspektorów pracy o podejrzeniu popełnienia przestępstwa mogą być skuteczniejsze. Zmieniła się bowiem procedura umarzania takich spraw.
Pracodawcy najczęściej poświadczają nieprawdę w ewidencji czasu pracy, bo chcą uniknąć wykazania pracy w godzinach nadliczbowych. Zdarza się, że prowadzą podwójną ewidencję.
Za fałszowanie dokumentacji pracowniczej mogą odpowiadać nie tylko pracodawcy. Sąd Rejonowy dla Łodzi-Widzewa skazał na cztery miesiące pozbawienia wolności (w zawieszeniu na dwa lata) osobę prowadzącą szkolenie bhp, która niezgodnie z prawdą poświadczyła uczestnictwo w nim niektórych pracowników.
Sprawdzeni mogą być także lekarze.
– Na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnę w wysokości 2 tys. zł skazany został lekarz, który wydał zaświadczenia o zdolności do pracy kilkunastu pracownikom bez przeprowadzania badań – mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi.
Lekarz musiał zwrócić kwotę wręczonej za to łapówki (300 zł) i pokryć koszty procesu (520 zł).