W Danii od tego weekendu obowiązuje „podatek tłuszczowy”, którego wysokość jest uzależniona od zawartości niezdrowych tłuszczów nasyconych w produkcie. Władze tłumaczą, że chcą w ten sposób walczyć ze szkodliwymi nawykami żywieniowymi Duńczyków.
Wysokość podatku to 16 koron (ok. 2,9 dolara) na każdy kilogram tłuszczów nasyconych w produkcie.
Dyrektor ds. żywności w duńskiej konfederacji przemysłu Ole Linnet Juul szacuje, że podatek podniesie cenę hamburgera o równowartość ok. 0,15 dolara, a małego opakowania masła – o 0,40 dolara. Według niego, Dania jest pierwszym krajem świata, który walczy z tłustym jedzeniem podatkami.
W marcu propozycja nałożenia podatku uzyskała poparcie znacznej większości w duńskim parlamencie. Argumentowano, że taki krok pozwoli wydłużyć spodziewaną długość życia Duńczyków.
Od 1 września na Węgrzech obowiązuje „podatek chipsowy” od żywności i napojów o wysokiej zawartości cukru, soli, węglowodanów oraz kofeiny.
Niepodnoszenie od siedmiu lat kryterium dochodowego uprawniającego do świadczeń rodzinnych spowodowało, że prawo do nich w tym czasie straciło 2,7 mln dzieci.
W II kwartale tego roku gminy wypłacały przeciętnie 2,8 mln zasiłków rodzinnych. Tak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Liczba otrzymujących te świadczenia spada regularnie od 2004 roku, kiedy to zasiłki przysługiwały 5,5 mln dzieci. Wtedy bowiem zaczęła obowiązywać ustawa z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 139, poz. 992 z późn. zm.), która wprowadziła kryterium dochodowe uprawniające do ich przyznania oraz zasadę weryfikowania ich wysokości co trzy lata.
Jednak, zarówno w 2006 roku, jak i trzy lata później, kiedy przypadał ustawowy termin weryfikacji progów dochodowych, rząd nie zdecydował się na ich podwyższenie (wzrosła tylko wysokość zasiłków). Nie zmieni ich także od 1 listopada, kiedy zacznie się nowy okres zasiłkowy w świadczeniach rodzinnych. Tak jak do tej pory kryterium dochodowe będzie wynosić 504 zł miesięcznie w przeliczeniu na osobę w rodzinie lub 583 zł, jeżeli w rodzinie wychowuje się niepełnosprawne dziecko. W tym samym czasie, gdy kryterium było zamrożone, rosły płace i inflacja. To powodowało wyłączanie z systemu pomocy kolejnych rodzin.
Jolanta Brzeska przez cztery lata była nękana przez nowego właściciela domu. Aż znaleziono ją spaloną w Lesie Kabackim.
Zapraszamy do lektury reportażu poświęconego Jolancie Brzeskiej. To smutna lektura: „Wysoki i niezawisły sąd, zobowiązany do wnikliwego zbadania każdej sprawy, potrzebował ośmiu posiedzeń i ponad dwóch lat, by stwierdzić, że Jolancie Brzeskiej należy się wprawdzie zwrot 1,2 tys. zł z 1445 i 11 gr., jakie nadpłaciła w formie zaliczek na poczet opłat za zużyte media w 2006 r., ale figę zobaczy. W majestacie prawa sąd zmusił ją dodatkowo do zwrotu kosztów instancji odwoławczej na rzecz człowieka, który przywłaszczył sobie równowartość jej miesięcznej emerytury”.
Całość czytaj tutaj.
Badaczom z PAN grozi utrata unijnych grantów. To efekt ustawy wprowadzającej oszczędności
Prof. Maciej Konacki z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk w zeszłym roku otrzymał 1,5 mln euro z European Research Council na budowę zrobotyzowanych teleskopów na trzech kontynentach świata. Urządzenia po zmroku mają same obserwować niebo w poszukiwaniu nowych planet.
Konacki zatrudnił pięciu naukowców i rozpoczął budowę teleskopów w Australii i Afryce. Na wiosnę zaplanowana jest instalacja teleskopu w Argentynie. Ale zaczęły się kłopoty.
– We wrześniu dyrektor centrum zmuszony był obciąć pensje mojemu zespołowi do minimum. W listopadzie wygasają umowy o pracę i obawiam się, że projekt zostanie przerwany – opowiada Konacki. Dodaje, że to grozi utratą grantu i koniecznością zwrotu wydanych już 700 tys. euro.
Godna odnotowania jest sytuacja naukowców z PAN, którzy zdobyli fundusze unijne albo zawarli kontrakty z przedsiębiorcami na realizowanie badań, np. Instytut Geofizyki w ten sposób zyskał ok. 7 mln zł (ok. 10 mln zł dostał z budżetu).
– Jesteśmy karani za to, że zdobyliśmy pieniądze – zauważa prof. Marek Banaszkiewicz, szef Centrum Badań Kosmicznych PAN. By sprostać wymogom prawa, zdecydował, że obetnie pensje pracownikom od września do grudnia o 10 proc. – Siebie wysyłam każdego miesiąca na dwa dni bezpłatnego urlopu, by nie pobierać wynagrodzenia.
– Ograniczamy premie za dodatkowe zadania, a realizacja wielomilionowych projektów, które rozpoczęliśmy, jest sparaliżowana – wylicza skutki ustawy Danuta Szkutnik, dyrektor administracyjno-ekonomiczny Instytutu Oceanologii PAN. – Naukowcy są zniechęceni. Nie widzą sensu udziału w kolejnych konkursach.
– Cieszą się instytuty, w których panuje marazm i nie mają żadnych projektów – dodaje prof. Paweł Rowiński, dyrektor Instytutu Geofizyki PAN.
Szefowie instytutów przygotowują list do premiera z prośbą o pomoc. Z kolei wiceminister nauki prof. Maria Orłowska kilka dni temu wysłała do ministra finansów Jacka Rostowskiego list, w którym przekonuje, że wynagrodzenie, na które środki pozyskano w konkursach, nie powinno podlegać reżimowi zamrożenia płac, ponieważ jest to sprzeczne z ustawami reformującymi naukę (zakładają m.in., że wyżej oceniane będą jednostki, które zdobywają same fundusze na badania). Orłowska dodaje, że rygor ustawy nie dotyczy uczelni i instytutów badawczych.
– Jesteśmy przekonani, że resort finansów podzieli nasze stanowisko i wyda wykładnię do ustawy, która rozwiąże problem – mówi Bartosz Loba, rzecznik resortu nauki. Czy tak się stanie? Ministerstwo Finansów odpowiedziało wczoraj, że rozpatruje sprawę.