Brak lokali socjalnych to problem większości polskich gmin. Pomimo tego spada zainteresowanie możliwością pozyskiwania na ten cel funduszy z rządowego programu, koordynowanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego.
Podczas gdy trzecie kolejne półrocze rośnie kwota dostępnych w ramach programu środków, maleje suma wnioskowanego przez samorządy wsparcia, informuje „Portal Samorządowy”.
Aby zachęcić do składania wniosków BGK od początku 2011 roku zainicjował wprowadzanie szeregu uproszczeń w procedurach związanych z obsługą programu, dotyczących zarówno samego trybu aplikowania o wsparcie jak i obsługi umów, tak by dostępność i pracochłonność przy realizacji projektu była jak najmniejsza.
Skąd zatem malejące zainteresowania ze strony miast programem?
– Gminy muszą posiadać wkład własny i jego brak może powodować brak zainteresowania miast tym programem – mówi Marek Klikowicz, dyrektor wydziału mieszkalnictwa z urzędu miasta w Kielcach, które jeszcze nie tak dawno mocno zwracały uwagę na nierozwiązany problem mieszkań socjalnych w mieście.
– Ponadto do ubiegania się o takie wsparcie potrzebna jest kompletna dokumentacja i pozwolenie na budowę. Często zaś problem pojawia się ze zdobyciem terenu pod inwestycję, gdyż społeczeństwo nierzadko protestuje, by w ich sąsiedztwie powstawały lokale socjalne – wyjaśnia Klikowicz. – My osobiście jednak, na tyle na ile możemy, to korzystamy z tego typu dofinansowań, i taki wniosek złożyliśmy i w tym roku. Obejmuje on przebudowę i budowę nowych mieszkań na kwota to 300 tys. zł – podsumowuje.
Doposażenie jednostek wojskowych i położenie większego nacisku na szkolenie żołnierzy, którzy mają przede wszystkim być gotowi do obrony polskich granic – z takimi m.in. problemami będzie musiał poradzić sobie kolejny Minister Obrony Narodowej.
W „Naszym Dzienniku” artykuł poświęcony tej kwestii. Zdaniem rozmówców gazety, lista zagadnień jest dłuższa. Dotyczą one rzeczowego zakończenia spraw związanych z reformą emerytalną służb mundurowych, realizacji procesów inwestycyjnych. Ponadto, jak mówi w rozmowie z „ND” gen. Roman Polko: – Mamy też Marynarkę Wojenną, która zmierza ku upadkowi, oraz wojska specjalne, które powstały, ale zabrakło pomysłu, jak dalej je rozwijać. To wszystko należy dobrze zagospodarować. Trzeba na bazie doświadczeń z misji zagranicznych zbudować nowoczesne struktury dowodzenia, nowoczesną armię, sprawną, a jednocześnie rozwinąć – nie lubię tej nazwy: Narodowe Siły Rezerwy – taką polską Gwardię Narodową, która będzie podtrzymywała więź wojska ze społeczeństwem.
____
Całość tekstu można przeczytać tutaj.
Polecamy także artykuł dr. Jana Przybylskiego, „Armia i nowy początek historii”, opublikowany w Nowym Obywatelu, nr 2/2011.
Mniej pasażerów i rosnące koszty sprawiają, że wielu przewoźników zniknie.
716,3 mln przejechanych kilometrów, 698 mln przewiezionych pasażerów i 190 mln zł starty netto, tak przedstawia się sytuacja PKS, informuje PULS BIZNESU. Taką stratę na przewozie osób zanotowało w ubiegłym roku 216 firm mających około 76 proc. udziału w krajowych przewozach pasażerskich, zrzeszonych w Polskiej Izbie Gospodarczej Transportu Samochodowego i Spedycji (PIGTSiS).
– Prognozy na ten rok są jeszcze gorsze. W 2011 r. strata wzrośnie do 250 mln zł. W przyszłym roku kryzys finansowy jeszcze się pogłębi – mówi Zdzisław Szczerbaciuk, prezes PIGTSiS.
Branża lobbuje za wprowadzeniem refundowanych z budżetu państwa biletów ulgowych dla studentów i uczniów. Przewoźnicy postulują też zwolnienie paliwa wykorzystywanego do przewozów pasażerskich z opłat akcyzowych. – Rocznie z tego tytułu przewoźnicy mogliby zaoszczędzić około 150 mln zł – sugeruje Zdzisław Szczerbaciuk.
Mimo złej kondycji finansowej PKS, są chętni na prywatyzowanych przewoźników. Niewielu jednak inwestorów interesuje się nabytkami ze względu na przewozy. Dla firm startujących w przetargach często bardziej niż biznes transportowy liczy się na przykład możliwość nabycia terenów za stosunkowo niewielkie pieniądze.
W ten sposób pogłębia się komunikacyjne odcięcie prowincji. Brak mobilności to jeszcze jeden ze znaków wykluczenia.
___
Czytaj także tekst Karola Trammera, „Kraj coraz wolniejszej kolei”.
Związkowcy z Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej obawiają się prywatyzacji swego miejsca pracy.
– Chcemy przejąć LPEC w drodze dzierżawy lub poprzez przekształcenie w spółkę pracowniczą – mówi dziennikarzom „Kuriera Lubelskiego” Konrad Barański ze Związku Zawodowego Pracy Pracowników LPEC. Chcą tego wszystkie trzy związki zawodowe działające w komunalnej firmie.
Związkowcy obawiają się, że LPEC może trafić w prywatne ręce tak jak Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Informacje o tym, że Lublin może postąpić podobnie jak Warszawa zamieścił dziennik „Rzeczpospolita”.
Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, zaprzecza, że istnieją takie plany, ale jak stwierdza, „cokolwiek w przyszłości stanie się ze spółką będzie przeprowadzane z podniesioną przyłbicą”.
I z tupetem, dodajmy.