Zachęcamy do podpisania petycji, która domaga się od mediów zaprzestania zwrotów „polskie obozy koncentracyjne”, „polskie obozy zagłady” itp. Celem jest zebranie pod apelem miliona podpisów – obecnie sygnowało go już 300 tysięcy osób.
Pomysłodawcą akcji jest amerykański dziennikarz mający polskie korzenie, Alex Storożyński, prezes Fundacji Kościuszkowskiej. W swoim apelu napisał: „Jeżeli sześć milionów obywateli Polski mogło oddać swoje życie podczas drugiej wojny światowej, to myślę, że milion Polaków może teraz złożyć swoje podpisy, aby ich w ten sposób uhonorować”. Uważa on, że używanie terminu „polski obóz koncentracyjny” i „polski obóz śmierci” w odniesieniu do obozu zagłady w Auschwitz i innych nazistowskich obozów koncentracyjnych na terenie okupowanej Polski prowadzi do powstania mylnego przekonania, że to Polacy byli odpowiedzialni za Holokaust.
W tekście petycji napisano: „Termin powyższy jest sformułowaniem fałszywym, zniekształcającym historię i bezczeszczącym pamięć sześciu milionów Żydów pochodzących z dwudziestu siedmiu krajów, zamordowanych przez nazistowskie Niemcy w czasie II wojny światowej. Użycie sformułowania »obóz koncentracyjny« w konotacji z Polską jest szczególnie obraźliwe dla samych Polaków, którzy na skutek wojny doznali dotkliwych szkód, tracąc 1/6 całej populacji”. Autorzy apelu przypominają, że Polska była pierwszym krajem zaatakowanym przez hitlerowskie Niemcy, w którym pomoc Żydom była zabroniona pod groźbą kary śmierci.
Kluczowym fragmentem odezwy jest następujący fragment: „Przekonani o tym, że dziennikarzom znana jest dramatyczna historia okresu II wojny światowej, a celem ich pracy jest przedstawianie szerokim kręgom czytelników prawdy oraz naświetlenie faktów, my niżej podpisani uznajemy użycie terminu »polskie obozy koncentracyjne« za niezgodne z etyką dziennikarską. Tym samym występujemy z wnioskiem do »The New York Times«, »The Wall Street Journal«, »The Washington Post« i The Associated Press o zaprzestanie jego stosowania oraz o wprowadzenie poprawek do zbioru ogólnych określeń (tzw. stylebook) w celu zapewnienia następnym artykułom historycznej dokładności poprzez użycie oficjalnej nazwy »niemieckie obozy koncentracyjne w okupowanej przez nazistów Polsce«, przyjętej przez UNESCO w 2007 roku”.
Akcja przyniosła już efekty – stosowną formułę zmienił w swoim stylebooku „The New York Times”. Organizatorzy akcji chcieliby, aby podpisy pod apelem złożyło przynajmniej milion osób. Obecnie sygnatariuszy jest niemal 300 tysięcy, a wśród nich m.in. Lech Wałęsa, Piotr Cywiński (dyrektor Muzeum w obozie w Auschwitz), Bronisław Komorowski, Michael Schudrich – naczelny rabin Polski, Zbigniew Brzezinski, Norman Davies, Radosław Sikorski, Gen. Roman Polko, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Stanisław Sojka, Daniel Olbrychski, ks. Adam Boniecki oraz kilku amerykańskich senatorów i kongresmanów.
Zachęcamy do złożenia podpisu – można to uczynić pod tym adresem.
_____________________
Na podstawie „Naszego Dziennika” z dn. 7 grudnia 2011 oraz materiałów ze strony internetowej organizatorów akcji.
Kraje powinny rozważyć podniesienie podatków dla najzamożniejszych, by zredukować rosnące nierówności pomiędzy bogatymi i biednymi w krajach OECD – takie jest najnowsze stanowisko organizacji.
Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju poinformowała, że według prowadzonych przez nią badań trendów długoterminowych w nierównościach dochodów, różnica pomiędzy bogatymi i biednymi osiągnęła najwyższy poziom od 30 lat – informuje agencja Reutera. Przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi pogłębiła się nawet w krajach zazwyczaj uznawanych za wysoce egalitarne, takich jak Niemcy, Dania i Szwecja, podała OECD. Największe nierówności występują w Meksyku i Chile.
Udział bogatych w torcie dochodów wzrósł w całej OECD w ciągu trzech dekad od 1980 do 2010 roku, choć najbardziej w USA, które wyprzedzają Australię, Kanadę, Wielką Brytanię i Irlandię. W przypadku Stanów Zjednoczonych OECD ustaliła, że zarobki jednego procenta najlepiej zarabiających wzrosły ponad dwukrotnie, z 8% łącznie w 1979 r. do 17% w 2007. Jednocześnie udział najgorzej zarabiających spadł z siedmiu do pięciu procent.
– „Bez spójnej strategii wzrostu, obejmującej całość społeczeństwa, nierówności będą prawdopodobnie dalej rosły. Wysokie i rosnące nierówności nie są nieuniknione” – napisał w komunikacie Sekretarz Generalny OECD, Angel Gurria. Ponieważ udział najlepiej zarabiających w całości dochodów wzrósł w ostatnich dekadach, OECD uważa, że rządy powinny zwiększyć ich obciążenia podatkowe.
Drogi Święty Mikołaju – kupuj odpowiedzialnie zabawki! Świętując razem z dziećmi, nie zapominajmy, że pod kolorowymi opakowaniami kryje się rzeczywistość chińskich fabryk.
Około 80 proc. zabawek na świecie produkowanych jest w Chinach, głównie na południowym wybrzeżu tego kraju w prowincji Guangdong, w mieście Shenzen. Przemysł zabawkarski jest zdominowany przez kilka wielkich korporacji, wśród których znajdują się Mattel, Hasbro i Disney. Większość popularnych zabawek produkowana jest na zlecenie lub na licencji tych firm. Ich wielkie nakłady na reklamę sprawiają, że wśród dzieci najpopularniejsze są zabawki produkowane masowo – wytworzone z tworzyw sztucznych, szkodliwych dla środowiska i powstające w chińskich fabrykach, w warunkach łamania praw człowieka.
Kolejne raporty niezależnych organizacji wskazują, że w zdecydowanej większości fabryk zabawek prawa pracownicze są łamane. Chińskie prawo pracy, które określa płacę minimalną oraz 40 godzinny tydzień pracy, jest nagminnie łamane. Do powszechnych nadużyć należą: zmuszanie pracowników do pracy w nadgodzinach (nawet 16 godzin dziennie, 6 lub 7 dni w tygodniu), niskie płace, brak umów o pracę, niebezpieczne warunki pracy, zatrudnianie nieletnich na tych samych warunkach co dorosłych. Warto przypomnieć, że niezależne związki zawodowe w Chińskiej Republice Ludowej są nielegalne.
Zabawki i gry, które dzieci 6 grudnia czy na Gwiazdkę tradycyjnie dostaną od św. Mikołaja, zostały najprawdopodobniej wyprodukowane w Chinach. Nie zapominajmy, że pod kolorowymi opakowaniami i dźwięcznymi melodyjkami kryje się rzeczywistość chińskich fabryk: praca dzieci, nagminne łamanie praw pracowniczych i poważne zanieczyszczenie środowiska. Warto o tym pamiętać, wybierając upominki dla naszych dzieci.
NSZZ „Solidarność” oraz Polska Zielona Sieć, która koordynuje tegoroczną akcję „Drogi Święty Mikołaju – kupuj odpowiedzialnie zabawki!” – organizują w Sali BHP Stoczni Gdańskiej spotkanie i konferencję prasową poświęcone produkcji zabawek w Chinach. Wezmą w nich udział:
– Yang Yu – pracownica i migrantka z północy Chin, która pracowała w wielu fabrykach zabawek i sprzętów elektronicznych w Shenzen w południowych Chinach. Wielokrotnie zmieniała pracodawców w nadziei na poprawę warunków pracy, lecz gdy sytuacja wszędzie okazała się równie zła, zdecydowała się mówić o problemach pracowników chińskich fabryk jako świadek,
– Debby Chan – działaczka na rzecz obrony praw człowieka z organizacji Students and Scholars Against Corporate Misbehaviour (SACOM) z Hongkongu, która zajmuje się badaniem warunków pracy w fabrykach w południowych Chinach, m.in. wywiadami wśród pracownic fabryk oraz wśród osób poszkodowanych w wyniku pracy.
Projekt prowadzony od 2009 r. przez Polską Zieloną Sieć jest częścią europejskiej kampanii „Stop Toying Around”, wspólnego przedsięwzięcia organizacji pozarządowych z Austrii, Czech, Francji, Polski i Rumunii. Kampania ma zwiększyć świadomość konsumentów na temat łamania praw człowieka przy produkcji zabawek oraz doprowadzić do dialogu z producentami w zabawek w celu poprawy istniejącej sytuacji.
Więcej informacji o kampanii na stronie www.ekonsument.pl/zabawki
_____________________
Informacja prasowa Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”
Związek Nauczycielstwa Polskiego krytycznie ocenia sposób wdrożenia reformy obniżenia obowiązku wieku szkolnego z 7. do 6. roku życia oraz działania podejmowane w tym zakresie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
W ocenie ZNP, ta kluczowa i niezwykle ważna dla wyrównywania szans edukacyjnych i jakości kształcenia reforma została źle wprowadzona. Ministerstwo edukacji miało trzy lata okresu przejściowego na monitorowanie stanu przygotowania szkół i wyposażenia klas, wspieranie samorządów, prowadzenie kampanii informacyjnej wśród rodziców. Niestety, tych działań zabrakło, albo były one niewystarczające. Mówią o tym statystyki, według których we wrześniu br. naukę w klasach pierwszych szkół podstawowych rozpoczęło jedynie około 20% wszystkich dzieci sześcioletnich. Rodzice tak wprowadzanej reformie nie zaufali.
Dzisiaj ministerstwo edukacji proponuje korektę reformy, ale opóźnienie o dwa lata wprowadzenia obowiązku szkolnego dla wszystkich dzieci sześcioletnich, nie tylko nie rozwiązuje już istniejących problemów, ale je nasila. W 2014 r. w I klasach spotkają się bowiem dzieci z wyżu demograficznego urodzone w 2008 r. (414 tysięcy maluchów) oraz te urodzone w 2007 r., które nie rozpoczęły edukacji szkolnej w wieku 6 lat.
Takie rozwiązanie może nawet sparaliżować pracę szkół podstawowych. Istnieje obawa, że cywilizacyjna zmiana, jaką miało być wcześniejsze objęcie dzieci zorganizowaną edukacją, zapewnienie im warunków do szybszego rozwoju i wyrównywania szans edukacyjnych, negatywnie wpłynie na jakość wczesnej edukacji.
Do tej pory w publicznej debacie podnoszona była kwestia braku odpowiedniego dostosowania wielu szkół podstawowych i zaniechań samorządów w tym zakresie. Natomiast dzisiaj podkreśla się, że korekta reformy spowoduje dodatkowe kłopoty organizacyjne i finansowe w gminach, które w 2014 r. będą borykać się z dwoma licznymi rocznikami pierwszoklasistów. Ten bałagan powoduje wzrastanie nieufności rodziców do ładu organizacyjnego w oświacie i systemu edukacji.
Dlatego ZNP negatywnie ocenia propozycję MEN dotyczącą wydłużenia do 2014 roku terminu wprowadzenia obowiązku nauki dla sześciolatków oraz wszystkie zaniechania po stronie resortu, które doprowadziły do tej sytuacji.
_______________________
Przedruk za http://www.znp.edu.pl/ – tytuł pochodzi od redakcji „Nowego Obywatela”.