Pracownicy firmy Żagiel protestują przeciwko grupowym zwolnieniom w firmie. Spółkę kupił dotychczasowy konkurent i postanowił zlikwidować tę markę.
Jak informuje „Dziennik Wschodni”, zarząd spółki specjalizującej się w pożyczkach i zakupach ratalnych poinformował o rozpoczęciu procedury zwolnień grupowych 7 września. Oficjalne powody redukcji zatrudnienia to niezadowalające wyniki osiągane przez spółkę w ostatnich latach, ryzyko utraty płynności finansowej oraz prognozowane przez analityków dalsze spowolnienie gospodarcze. Według załogi Żagla prawdziwa przyczyna „restrukturyzacji” jest inna. – „Faktycznym powodem jest kupno Żagla przez konkurenta – mówi Dariusz Pioruń, dyrektor operacyjny z firmy Żagiel S.A. – „Grupa Santander świadomie podjęła decyzję o likwidacji naszej marki. Sytuacja finansowa spółki nie jest zła” – podkreśla. Żagiel S.A. należy obecnie do hiszpańskiej Santander Consumer Finanse. Oferty obu firm są do siebie bardzo podobne – spółki będą działać w ramach jednych struktur i stąd decyzja o zmniejszeniu zatrudnienia w Żaglu.
W wyniku zwolnień grupowych zlikwidowanych ma zostać 550 miejsc pracy w centrali oraz sieci sprzedaży. Pracownicy protestowali przed siedzibą firmy w Lublinie, a teraz także nagłaśniają sprawę na specjalnym profilu na Facebooku „Nie Zwijajcie Żagla”.
– „Chcemy negocjować. Mam nadzieję, że uda się zachować jak najwięcej etatów” – mówi pani Anna, pracownica Żagla. – „Będziemy się też domagać rekompensat dla odchodzących pracowników. O zwolnieniach poinformowano nas e-mailem. Nie było żadnego spotkania” – dodaje.
Firma Żagiel SA powstała w Lublinie w 1992 r. Jest jednym z największych pracodawców w mieście, a w całym kraju zatrudnia około 800 osób.
W Polsce wielkie sieci handlowe ukrywają, ile płacą fiskusowi. W innych krajach wprowadzane są dla nich dodatkowe obciążenia podatkowe.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, według jej szacunków łączne przychody 20 największych firm handlowych przekraczają 130 mld zł. Zgodnie z zeznaniami CIT-8 za 2011 r. należny podatek dochodowy wyniósł w ich przypadku 709 mln zł – podaje Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowy Administracji Podatkowej w Ministerstwie Finansów. Sieci zobowiązane są też płacić pewne kwoty na rzecz samorządów, przede wszystkim podatek od nieruchomości. Ile faktycznie płacą z tytułu różnych podatków, trudno stwierdzić – większość firm nie chce się na ten temat wypowiadać i unika ujawniania danych o podatkach, np. przy okazji prezentowania raportów o przychodach w danym roku obrotowym. Takie zachowanie skłania do podejrzeń: albo płacą niewielkie podatki, albo wcale tego nie robią. – „Jeśli firma dużo inwestuje, a robi tak wciąż większość z czołówki branży, to podatków w zasadzie płacić nie musi i nie jest to zbyt trudne do wprowadzenia w życie” – mówi przedstawiciel jednej z firm.
Wobec tej sytuacji powraca pomysł PiS-u o wprowadzeniu dla sieci handlowych podatku nie od zysków, a od obrotów. – „Chcemy wprowadzić próg, np. podobnie jak na Węgrzech – 2 mln euro rocznego obrotu, do którego firma będzie zwolniona z podatku. Powyżej tego podatek wynosiłby 1 proc. od finalnego obrotu” – mówił poseł PiS Przemysław Wipler, który przewodniczył zespołowi opracowującemu projekt.
Podobne pomysły pojawiają się w innych krajach; w Europie dodatkowy podatek na sieci handlowe został nałożony – poza Węgrami – również w Irlandii Północnej.
Tylko 16 proc. zarejestrowanych bezrobotnych otrzymuje zasiłki. W krajach Europy Zachodniej wskaźnik ten dotyczy 70-80% osób nie mających pracy.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, w lipcu zasiłki z urzędów pracy otrzymywało ponad 321 tys. zarejestrowanych osób bez zajęcia, czyli zaledwie 16,4 proc. ogółu bezrobotnych – trochę lepiej niż przed rokiem, ale wciąż mało. Eksperci nie są tym zaskoczeni. – „Większość zarejestrowanych bezrobotnych to osoby długotrwale bezrobotne, które nie spełniają kryteriów uprawniających do przyznania zasiłku” – wyjaśnia Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP. Według danych GUS w lipcu takich osób, czyli pozostających w rejestrach bezrobotnych przez ponad rok w okresie ostatnich dwóch lat, było 993 tys. Tymczasem bezrobotny ma prawo do zasiłku dopiero wtedy, gdy udokumentuje, że w okresie 18 miesięcy poprzedzających dzień rejestracji był zatrudniony przez co najmniej 365 dni i osiągał co najmniej minimalne wynagrodzenie, od którego istnieje obowiązek opłacania składki na Fundusz Pracy. – „Tych kryteriów często nie spełniają więc także bezrobotni, którzy mają dłuższy staż, ale pracowali na przykład tylko na część etatu i zarabiali mniej, niż wynosi wynagrodzenie minimalne” – dodaje Sędzimir.
Jak więc radzą sobie ci, którzy nie dostają zasiłku? Zdaniem ekspertów część bezrobotnych korzysta z zapomóg pomocy społecznej. – „Zapomogi z pomocy społecznej są jednak bardzo skromne i nie da się z nich wyżyć. Dlatego widzimy, że niektórzy bezrobotni pracują w szarej strefie, bo we wskazanych terminach przychodzą do nas, ale są w ubraniach roboczych” – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor PUP w Kwidzynie. Według GUS w gospodarce ukrytej przed fiskusem w końcu ubiegłego roku pracowało blisko 1,1 mln osób. Ale wśród bezrobotnych są też i tacy, którzy utrzymują się z pracy swoich rodzin, z oszczędności – dopóki je mają, albo wyprzedając dobytek.
Prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podkreśla, że w krajach „starej” Unii Europejskiej aż 70-80 proc. bezrobotnych otrzymuje zasiłki z ubezpieczenia od bezrobocia i zasiłki socjalne, jeśli dochód na osobę w rodzinie jest poniżej pewnego poziomu. W Polsce zasiłków nie tylko jest mało, ale i są one niskie. Od czerwca zasiłek dla bezrobotnego wynosi 794,20 zł miesięcznie w okresie pierwszych trzech miesięcy posiadania prawa do zasiłku, a potem 623,60 zł. – „Spadek kwoty zasiłku ma mobilizować bezrobotnego do szukania pracy” – podkreśla prof. Wiśniewski. Niestety, znalezienie pracy jest coraz trudniejsze, bo oprócz „zwykłego” wysokie bezrobocia, które znamy od wielu lat, do Polski dotarł kryzys ze strefy euro.
Na stronie Festiwalu Obywatela można już znaleźć szczegółowy program imprezy, do której zostało mniej niż miesiąc.
Znamy wreszcie wszystkich prelegentów, a także godzinowy „rozkład jazdy” poszczególnych wykładów, spotkań, pokazów filmów oraz imprez towarzyszących. Strona wydarzenia została ponadto uzupełniona o informacje na temat jego patronów oraz partnera, a także o program w formie pliku PDF (zachęcamy do jego drukowania i dystrybuowania w postaci ulotki w środowiskach osób zainteresowanych tematyką społeczną).
Przypominamy o możliwości rejestrowania się na stronie Festiwalu – gwarantuje to wstęp na poszczególne wydarzenia w przypadku nadmiaru chętnych. Ponawiamy ponadto informację o tym, że osobom, które skontaktują się z nami pod adresem festiwal@soo.org.pl i zgłoszą taką potrzebę, postaramy się pomóc w znalezieniu taniego noclegu.
Szczegóły: