Znana fabryka autobusów Solaris otworzyła żłobek dla dzieci swoich pracowników.
Jak informuje portal wnp.pl, w czterech zakładach produkcyjnych spółki Solaris zlokalizowanych na terenie powiatu poznańskiego pracuje prawie 2200 osób. Główna siedziba spółki oraz fabryka montażu końcowego autobusów i trolejbusów mieszczą się w Bolechowie k./Poznania. W bliskim sąsiedztwie tego miejsca firma otworzyła w tym roku żłobek „Pod Zielonym Jamniczkiem”.
– „Utworzenie żłobka dla dzieci pracowników naszego przedsiębiorstwa było jednym z moich marzeń, kiedy razem z mężem rozpoczynaliśmy działalność gospodarczą. Wówczas jeszcze nikt nie używał modnego dziś terminu społecznej odpowiedzialności biznesu. Po prostu wiedziałam, że chcę swoim pracownikom zagwarantować profesjonalną opiekę nad ich dziećmi w czasie, gdy wykonują oni swoje obowiązki zawodowe. Dzisiaj jesteśmy na takim etapie rozwoju, że możemy przystąpić do realizacji tego pomysłu” – mówi Solange Olszewska, prezes Solaris Bus & Coach SA.
Placówka rozpoczęła działalność 1 października br. Do żłobka przyjęto 25 dzieci w wieku od 0,5 do 3 lat. Jednym z głównych kryteriów przyjęcia dziecka jest staż pracy rodzica w spółce. Nie ma natomiast znaczenia, jakie stanowisko – produkcyjne czy administracyjne – zajmuje osoba zgłaszająca dziecko. Żłobek otwarty będzie w godzinach 5.45-18.00, co jest dostosowane do potrzeb pracowników firmy.
Ponadto, przez pierwsze 2 lata rodzice nie będą nic płacić za korzystanie ze żłobka. Jest to możliwe m.in. dzięki temu, że ośrodek pozyskał dofinansowanie ze środków unijnych.
Poseł Jan Warzecha negatywnie ocenia nowelizację ustawy o paszach, przyjętą głosami posłów z PO i PSL.
Jak przypomina portal Farmer.pl, zakaz używania pasz GMO miał wejść w życie w 2009 r., ale został przesunięty o cztery lata. Teraz postanowiono o kolejnym przedłużeniu moratorium – do końca 2016 r. Negatywnie ocenia tę decyzję poseł Jan Warzecha (PiS). – „Przyjęcie tych rozwiązań uzależnia produkcję mięsa wieprzowego, drobiowego i jaj od importu komponentów białkowych z krajów znajdujących się na innych kontynentach” – oświadczył on. – „Polska importuje ok. 2,5 mln ton soi rocznie. Rynek zmonopolizowali importerzy komponentów paszowych i ta ustawa ten monopol podtrzymuje. Co więcej, grozi nam wzrost cen mięsa i jaj na rynku krajowym. Polska jest nadal potentatem w produkcji żywności, a dodatni bilans handlowy w tym segmencie wynosi 3 mld euro” – dodał.
Według Warzechy zbagatelizowano głosy posłów z PiS, którzy przekonywali, że soję powinno się zastąpić roślinami strączkowymi i motylkowymi krajowej produkcji oraz śrutą i makuchem rzepakowym. Na temat tych rozwiązań pozytywnie wypowiada się wielu naukowców.
Zdaniem posła gdyby projekt nowelizacji był zgłoszony jako rządowy, a nie poselski, nie uniknąłby konsultacji społecznych i zostałby odrzucony.
– „Czy można zbagatelizować doniesienia francuskich naukowców z uniwersytetu w Caen, którzy dowodzą, że modyfikowane jedzenie jest niebezpieczne dla zdrowia?” – pyta poseł. – „Przedstawili oni wyniki swoich badań dowodzące, że szczury karmione kukurydzą GMO zaczęły chorować na raka, żyły krócej i niektóre z nich miały zniekształcone ciała. Zwycięstwem w walce z genetycznie modyfikowanymi kreacjami jest postawienie przed sądem głównej biotechnologicznej firmy, znanej jako Syngenta, za zaprzeczanie, iż jej kukurydza Bt faktycznie zabija zwierzęta. Oskarżenie przeciwko mega-korporacji zostało ostatecznie wydane po długiej walce prawnej zainicjowanej przez niemieckiego rolnika Gottfrieda Gloecknera, którego bydło padło po spożyciu toksyny Bt i tajemniczej chorobie” – relacjonuje Warzecha.
Przyspieszają prace nad przepisami liberalizującymi polski rynek gazowy. Ich przyjęcie będzie oznaczać gwałtowny wzrost cen gazu.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, prace w Ministerstwie Gospodarki nad projektem prawa gazowego, które ma doprowadzić do uwolnienia rynku gazu w Polsce, mają zakończyć się jeszcze w tym tygodniu. Najpóźniej 17 października projekt powinien być już przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, skąd następnie trafi do Sejmu.
Dokument powstaje w związku z obowiązkiem dostosowania naszego rynku do unijnych regulacji. Komisja Europejska już grozi Polsce, że jeśli od nowego roku nie uwolnimy cen gazu, obarczy nas gigantycznymi karami – nawet 270 tys. euro dziennie.
Nowa wersja projektu różni się od prezentowanej kilka miesięcy temu. Według ustaleń DGP m.in. zwiększono z 15 do 30% poziom obliga giełdowego, czyli ilości surowca, jaką spółki handlujące gazem będą musiały sprzedawać za pośrednictwem giełdy towarowej. Eksperci z PwC twierdzą, że w drugim roku liberalizacji rynku obowiązkowo przez giełdę powinno przechodzić już 50 proc., a w trzecim – 75 proc.
– „W pierwszym okresie liberalizacji ceny pójdą w górę. Innej możliwości nie ma” – twierdzi Marek Kamiński z firmy analitycznej Ernst & Young. Wzrost cen wyniesie przynajmniej kilka, a możliwe, że nawet kilkanaście procent.
Łódzki budżet na 2013 r. będzie budżetem „oszczędnym”. Cięcia dotkną m.in. teatry, biblioteki, drogowców i inne instytucje podległe marszałkowi województwa.
Jak informuje „Dziennik Łódzki”, w przyszłym roku oszczędności dotkną wszystkie jednostki podległe samorządowi województwa, w tym jednostki kultury i budżetowe, jak np. Zarząd Nieruchomości Województwa Łódzkiego, Wojewódzki Zarząd Dróg, Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. Pracownicy Urzędu Marszałkowskiego otrzymali już informację o zamrożeniu pensji.
W budżecie na 2013 r. na działalność siedmiu instytucji kultury podległych marszałkowi przeznaczono w sumie jedynie 59 mln zł. Teatr Wielki i jego sztandarowa impreza Łódzkie Spotkania Baletowe oraz Muzeum Sztuki otrzymują stałe kwoty – po ich odjęciu zostaje tylko 18 mln zł do podziału między pozostałe instytucje. W 2012 r. budżet samej tylko Filharmonii Łódzkiej wynosił ok. 13 mln zł, zaś Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. J. Piłsudskiego w Łodzi – ok. 5,5 mln zł.
Niewesoła sytuacja czeka także placówki lecznicze. W szpitalu im. Jana Pawła II w Bełchatowie firma konsultingowa (zatrudniona za namową Urzędu Marszałkowskiego) pomaga szukać oszczędności, by zapobiec pogłębieniu zadłużenia placówki. Od listopada zostaną zlikwidowane stanowiska wiceordynatorów wszystkich oddziałów. Restrukturyzacja czeka administrację – część pracowników dostała ofertę odejścia na wcześniejszą emeryturę lub do innej pracy, w zamian za odprawę. Zatrudnienie w placówce może stracić nawet 50 osób.
Łódzkie szpitale na razie zwolnień nie planują, ale jest jasne, że w 2013 r. nie dostaną dużych pieniędzy na inwestycje. Oszczędności spowodują zmniejszenie limitów przyjęć pacjentów. W 2011 r. szpitale podległe marszałkowi powiększyły swój dług o 70 mln zł. W tym roku sytuacja może się powtórzyć. Do tej pory szpitale same musiały spłacać swoje zaległości, czego często nie robiły. Przyszłoroczne długi, na skutek nowej ustawy, która wchodzi w życie w 2013 r., będą musiały być spłacone przez organy założycielskie. Urząd Marszałkowski chcąc uniknąć tego nowego obowiązku, już opracowuje programy oszczędnościowe dla placówek służby zdrowia w Łódzkiem.