Kim był Władysław Broniewski? Dlaczego żołnierz odznaczony orderem Virtuti Militari oraz czterema Krzyżami Walecznych za udział w wojnie z bolszewikami, zapadł w pamięci jako piewca PRL i Stalina? O tym można posłuchać w naszej audycji „Głos Obywatela” – do odsłuchania w internecie.
Zachęcamy do odsłuchania audycji Radia WNET, w ramach której Konrad Malec, jeden z redaktorów „Nowego Obywatela”, przeprowadził rozmowę z Mariuszem Urbankiem, autorem biografii o Władysławie Broniewskim „Broniewski. Miłość, wódka, polityka”.
– „Broniewski był człowiekiem lewicy, był socjalistą, w znaczeniu PPS-owskim, z początku XX w. Takiego PPS-u, z którego wyszedł Piłsudski czy Kazimierz Sosnowski. Nigdy nie był członkiem żadnej partii komunistycznej” – mówił Mariusz Urbanek. – „Na początku lat 30. ubiegłego stulecia, został osadzony na dwa miesiące w więzieniu, za lewicowe poglądy, a później, po agresji sowieckiej, siedział 17 miesięcy w radzieckich więzieniach” – dodał autor. W swej książce przytacza liczne anegdoty o poecie. Jedna z nich nawiązuje do owej półtorarocznej odsiadki poety. Po wojnie Broniewski udał się z oficjalną wizytą do ZSRR. Gdy mocno pijanemu poecie zaproponowano, by usiadł (całe przyjęcie stał), Broniewski odparł „Dziękuję towarzysze, ale u was już sobie posiedziałem”.
Audycję można odsłuchać tutaj.
W Portugalii kilkaset tysięcy osób żyje w zatłoczonych mieszkaniach, podczas gdy w kraju znajduje się 2,5 miliona pustostanów.
Jak informuje „Nasz Dziennik”, według analiz Krajowego Instytutu Statystycznego (INE) w Lizbonie rynek mieszkaniowy w Portugalii charakteryzuje się skrajnościami. Z jednej strony jest to przeludnienie mieszkań, z drugiej – nadwyżka pustych lub sporadycznie tylko użytkowanych domów.
W kraju istnieje niemal 22,5 tys. domów, których mieszkańcy z uwagi na brak powierzchni żyją w ekstremalnych warunkach. „Aby zapewnić im wystarczają przestrzeń do życia, należałoby rozbudować te obiekty o trzy pokoje. Z kolei w ponad 67 tys. przypadków niezbędne jest rozszerzenie mieszkania o dwa pomieszczenia” – poinformowali przedstawiciele INE. W sumie zatłoczonych mieszkań jest w Portugalii blisko 450 tys. W tym samym czasie liczbę pustostanów oszacowano na ok. 2,5 mln. Część z nich jest użytkowana sporadycznie, część jest w nienajlepszym stanie technicznym, ale pozostałych wystarczyłoby z nadmiarem na całkowite rozwiązanie problemu złych warunków mieszkaniowych.
Szwedzi nie chcą euro. Ostatni sondaż wykazał rekordową liczbę przeciwników tej waluty.
Jak informuje Wyborcza.biz, gdyby referendum w sprawie wstąpienia do unii monetarnej odbyło się w listopadzie, to – zgodnie z wynikami sondażu – przeciw głosowałoby aż 82,3 proc. Szwedów. Głosy za euro oddałoby tylko 9,6 proc. pytanych, a 8 proc. było niezdecydowanych.
Sondaże w formie ankiety telefonicznej są przeprowadzane przez Statistics Sweden od czasu powstania euro, czyli od 1997 r. Nigdy wcześniej poparcie dla wspólnej waluty nie było w Szwecji tak niskie, aczkolwiek tendencja spadkowa utrzymuje się od 2 lat. Zwolennicy wspólnej waluty mieli ostatni raz większość w listopadzie 2009 r., kiedy „za” było 43,8 proc. pytanych, przeciw – 42 proc. W prawdziwym głosowaniu, które odbyło się w 2003 r., Szwedzi odrzucili pomysł zamiany korony na euro. Jednak, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii i Danii, Szwecja nie ma tzw. opt-out, czyli nie może w nieskończoność trwać przy swojej walucie.
Stosunek Polaków do wspólnej waluty jest, podobnie jak w Szwecji, sceptyczny. Według czerwcowego sondażu TNS Polska dobrych skutków wprowadzenia euro spodziewało się już tylko 12 proc. pytanych Polaków. Negatywnie nastawiona była ponad połowa (58 proc.), a jedna czwarta w ogóle nie miała zdania w tej kwestii. Nie przeszkadza to premierowi Tuskowi wygadywać w ostatnim czasie, że Polacy zgodzili się na przyjęcie euro wybierając w referendum akces do UE. Bywały w dziejach przypadki, kiedy samozwańczy watażkowie lekceważący wolę ludu kończyli na śmietniku historii. Tego życzymy Tuskowi.
Na Węgrzech decyzją rządu od stycznia o 10 proc. zostaną obniżone ceny gazu, prądu i ogrzewania dla gospodarstw domowych, a kosztami obniżki zostaną obciążone firmy energetyczne.
Rzecznik węgierskiego rządu Andras Giro-Szasz ocenił, że na tej decyzji skorzysta około 40 proc. Węgrów – informuje Wyborcza.biz. Dla firm energetycznych sytuacja nie jest korzystna, jednak według rzecznika rządu zachodnie firmy zarobiły już wystarczająco dużo na kupionych przez siebie w 1995 r. węgierskich zakładach energetycznych. Jak podaje Giro-Szasz, przez 17 lat węgierskie firmy przynosiły zachodnim inwestorom średnio ponad 20 proc. zysku rocznie.
Od przyszłego roku rząd Węgier obłoży też firmy energetyczne podatkiem w wysokości 50 proc., najwyższym na świecie. Obniżyć ten podatek będzie można tylko dzięki inwestycjom.
Analitycy oceniają, że obniżka cen energii może w przyszłym roku wyhamować inflację na Węgrzech.