Drodzy czytelnicy! 25 maja 2018 r. wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące ochrony Waszych danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z informacjami
Przeczytaj informacje.
Zgadzam się
Kiedy Nowa Lewica rozpoczęła wojny kulturowe, zmarły niedawno muzyk folkowy pozostał przywiązany do wartości pokoju i „zadomowienia”.
„The Penguin Encyclopedia of Popular Music” opisuje poglądy polityczne Pete’a Seegera, zmarłego niedawno 94-letniego muzyka folkowego, tekściarza i aktywisty antywojennego, jako „naiwne, choć szczere”. Z pewnością były szczere – to nie budzi wątpliwości nawet u jego najzagorzalszych wrogów. Co jednak było naiwnego w jego socjalistycznym konserwatyzmie?
Seeger był autentycznym głosem starej amerykańskiej lewicy i rozumiał, że konserwatyzm, daleki od nieprzychylnego nastawienia wobec socjalizmu, w gruncie rzeczy stanowił jej istotny element. W wywiadzie dla „New York Timesa” z 1995 r. oświadczył: „Lubię mówić, że jestem bardziej konserwatywny niż Goldwater [1]. On chciał jedynie cofnąć się do czasu, kiedy nie istniał podatek dochodowy. Ja natomiast chcę cofnąć się do czasu, kiedy ludzie żyli w małych wioskach i opiekowali się sobą wzajemnie”.
Wizja idealnego społeczeństwa nie łączyła się dla Seegera z futurystycznym metropolis, lecz była mocno zakorzeniona w amerykańskiej przeszłości. – „Kiedy byłem chłopcem, przeczytałem każdą książkę Ernesta Thompsona Setona” [2] – stwierdza w wywiadzie z 1982 r. – „Seton uznawał Indian za ucieleśnienie pewnego ideału… z powodu ich siły, godności, moralności, bezinteresowności i życia zgodnego z naturą. Opisany przez Setona okres historii Indian antropologowie nazywają »komunizmem plemiennym«… Lubię myśleć o sobie jako o komuniście w tym sensie, w jakim był nim przeciętny amerykański Indianin…”.
W rozmowie dla „New York Timesa” Seeger został opisany jako człowiek znajdujący się „politycznie tak bardzo na lewo, że prawdopodobnie nigdy nie nazwano go liberałem”. To wspaniały komplement, z którego byłby dumny każdy prawdziwy socjalista. Liberalizm – zarówno w wersji ekonomicznej, jak i społecznej – stawiający „ja” na pierwszym miejscu, zaraził zachodnią lewicę od lat 60. XX w., lecz Seeger nie dał się zwieść.
Zmarły niedawno Eugene Genovese pisał o „irracjonalizmie przyjęcia przez lewicę liberalnego programu jednostkowego wyzwolenia”. Taki irracjonalizm dobrze posłużył finansistom z Wall Street i podżegaczom wojennym, ponieważ skłonił dużą część środowisk lewicowych do porzucenia socjalizmu, ruchów związkowych i opozycji wobec imperialistycznej agresji wojennej, a zamiast tego skupienia się na kwestiach, które nie naruszyły bastionów władzy ani im nie zagroziły.
Seeger prowadził kampanię na rzecz praw obywatelskich, ale odrzucał wojny kulturowe i jałowe konflikty pokoleń. Dla niego socjalizm nie oznaczał walki pomiędzy dorastającą młodzieżą oraz jej rodzicami (w swym utworze „Be Kind to Your Parents” uczył, by „odnosić się do nich z cierpliwością i życzliwą wyrozumiałością”). Socjalizm oznaczał ludzi jednoczących się bez względu na wiek, płeć, kolor skóry lub wyznanie po to, by wspólnie budować życzliwe i opiekuńcze społeczeństwo, gdzie ludzie – i cała planeta – są ważniejsi od zysków. Tradycyjne lewicowe przekonania polityczne Seegera stały w kontrze do tendencji społecznych sprzyjających egoizmowi i materializmowi, które popychają nas do nieustannej wojny i dewastacji środowiska.
Kiedy Nowa Lewica zabrała się do rewolucji kulturowej, dążąc do zniszczenia wszystkiego z przeszłości, Pete pragnął, byśmy ponownie odkryli i podjęli model życia naszych przodków. – „Mogę jedynie stwierdzić, że teraz jestem bardziej nieufny w stosunku do techniki niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu” – powiedział w 1982 r. – „Jestem szczerze przekonany, że gdybym żył wtedy, gdy wynaleziono koło, powiedziałbym: »Nie, nie. Życie może być okropne, krótkie i brutalne… lecz nie wiecie, do czego może doprowadzić technika«. Dziś już wiemy, do czego może doprowadzić… prowadzi nas w stronę katastrofy”.
W tym samym wywiadzie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat słowa „postępowy”: „Sądzę, że pojęcie postępu uległo uproszczeniu. Ciągle słyszymy: »Musimy być postępowi.. musimy mieć toalety ze spłuczką. Już nigdy więcej nie używajcie wygódek«. Cóż, wygódki nie są jedyną alternatywą dla toalet ze spłuczką. A może by tak pomyśleć o toaletach kompostujących lub urządzeniach wykorzystujących fermentację metanową? Za jedno z najbardziej »postępowych« wydarzeń w Ameryce minionej dekady uważam ponowne odkrycie – przez miliony osób – że przyjemniej jest uprawiać rośliny i samemu gotować posiłki, zamiast otwierać kolejną konserwę z supermarketu”.
Seeger odrzucał egotyzm nowoczesnego społeczeństwa rywalizacji, wylansowanego przez neoliberalny kapitalizm. „W muzyce Seegera nie istniało »ja«, istniało jedynie wielkie, wszechobejmujące »my«” – napisał Jody Rosen. Seeger nigdy nie lubił rozmawiać w kategoriach własnej kariery. „Nie znoszę słowa »kariera«, ponieważ sugeruje poszukiwanie sławy i fortuny – dwóch najbardziej głupich rzeczy, jakich można pragnąć” – podkreślał. Nie cierpiał komercjalizmu. Kiedy dano mu mikrofon, używał go w imię spraw, w które wierzył – nie w celu sprzedania nowej płyty.
Seeger był pełen pasji do spraw, w które wierzył, a jego poglądy polityczne opierały się nie na nienawiści, lecz na miłości. „Krótkowzroczni ludzie mówią: »Wiemy, jak rozwiązać problemy. Umieśćmy odpowiedni materiał wybuchowy we właściwym miejscu i dajmy im nauczkę«. Ja jednak mówię: »jedyne, czego ktokolwiek się wówczas nauczy, jest przemoc«. Aby przywołać słowa Martina Luthera Kinga, słabością przemocy jest to, że zawsze stwarza jeszcze więcej przemocy. Ciemność nie może zostać wyparta przez ciemność. Jedynie jasność potrafi to zrobić. Nienawiść nie może zostać wyparta przez nienawiść. Jedynie miłość potrafi to zrobić” – podkreślał.
Kiedy „postępowa” liberalna lewica – po dokonaniu ataku na „siły konserwatyzmu” – połączyła się z neokonserwatystami, by pod oszukańczym szyldem humanitaryzmu uruchomić serię wojen napędzających zyski na Wall Street, Pete nadal pytał: „Where Have All the Flowers Gone?” [3]. Dobrze wiedział, że „humanitarna interwencja” wojskowa była sprzecznością samą w sobie.
Był lepszym socjalistą niż trockistowscy ideologowie, którzy oskarżali go o bycie stalinistą; był lepszym konserwatystą niż maccartyści, którzy go prześladowali. Rozumiał, prawdopodobnie lepiej niż jakakolwiek inna postać na amerykańskiej lewicy, że jeśli rodzaj ludzki ma zrobić krok naprzód, to najpierw trzeba zawrócić.
Spośród wielu hołdów złożonych pamięci Seegera po jego śmierci za najbardziej wymowny uważam ten Roberta Foxxa z dziennika „The Guardian”: „Zawsze powiedział dzień dobry, kiedy mijaliśmy się na brzegu rzeki. Zapamiętam go jako łagodnego i życzliwego człowieka, śpiewającego z twarzą podniesioną ku niebu”.
Barry Goldwater (1909-1998) – amerykański prawicowy polityk, wieloletni senator USA, początkowo łączył skrajny liberalizm gospodarczy z ultrakonserwatyzmem, antykomunizmem i krytyką wielu swobód obywatelskich, by na starość zbliżyć się do środowisk libertariańskich.
Seeger jest współautorem tej piosenki, której polską wersję pt. „Gdzie są kwiaty z tamtych lat?” śpiewała m.in. Sława Przybylska, a Marlena Dietrich upowszechniła wersję niemiecką pt. „Sag mir, wo die Blumen sind”.
Pracownicy sektora finansowego lub reprezentanci pracodawców stali się w oczach dużej części opinii publicznej bezstronnymi fachowcami od gospodarki. Dobrze ubrani, posługujący się piękną polszczyzną (i nie tylko polszczyzną) oraz zawsze skorzy do ironicznego uśmiechu w reakcji na głupotę prostaczków. Jakimś cudem zapomniano, że są oni przecież jedynie stroną w ekonomicznej debacie, równie uwikłaną w partykularne interesy jak wszystkie pozostałe. Dzięki wsparciu wielu ekonomistów akademickich oraz publicystów głównego nurtu udało im się wytworzyć poczucie, że ideologia neoliberalna nie jest tylko jedną z wielu doktryn ekonomicznych (i to dosyć skrajną). Wręcz przeciwnie, ich zdaniem jest ona naukowym konsensusem, obiektywnym wynikiem wielu lat badań. Na tym tle pozostałe strony dyskursu (pracobiorcy, związkowcy, a często także politycy) jawią się jako ignoranci próbujący przepchać swoje niesłuszne żądania.
Na tym można byłoby zakończyć wywód. I wielu to czyni. Chciałbym jednak – bynajmniej nie z przekory, ale w imię prospołecznej wizji – wskazać na słabości przechylenia w drugą stronę. Ma ono miejsce, gdy zaczynamy postrzegać i przedstawiać WOŚP oraz podobne akcje wyłącznie przez pryzmat ich negatywów, a w tle malujemy wizję państwa socjalnego, w tym publicznej służby zdrowia, bez żadnej skazy ani słowa krytyki. Symbolem tej postawy, dość w ostatnim czasie popularnej wśród części lewicowych internautów, mogą być hasła typu „Hate WOŚP, love NFZ”. Myślę, że ten rodzaj myślenia i jego obecność w debacie publicznej rodzi szereg pułapek, wręcz zagrożeń.