Ciekawe dane można znaleźć w informacji GUS zatytułowanej „Działalność gospodarcza przedsiębiorstw o liczbie pracujących do 9 osób w 2013 r.”.
Można się z niej dowiedzieć m.in., że przeciętne wynagrodzenie w sektorze małych firm, tak wychwalanym przez entuzjastów liberalnego kapitalizmu, wyniosło w zeszłym roku zaledwie 2144 zł brutto, tj. 1540 zł netto, co stanowi zaledwie 58,6 proc. średniej krajowej. Co więcej, najmniejsi pracodawcy w bardzo szerokim zakresie stosują niestabilne formy zatrudnienia: wśród 3,44 mln osób, które świadczyły na ich rzecz pracę, jedynie 1,17 mln posiadało umowę o pracę.
Dla 82,9% osób spośród wspomnianych 3,44 mln mała firma była głównym miejscem pracy. Najwięcej osób pracowało w jednostkach z sekcji handel i naprawa pojazdów samochodowych (30,6%), budownictwo (12,4%), przemysł (11,0%) oraz działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (10,5%).
Całe opracowanie można przeczytać pod tym adresem.
O tym, by nie idealizować małych i średnich firm, nasz stały współpracownik, Piotr Wójcik, pisał tutaj.
35 tys. spośród najgorzej zarabiających Brytyjczyków otrzymało dziś podwyżkę. Mowa o pracownikach firm, które zgodziły się wypłacać tzw. minimalną godziwą stawkę, która jest wyższa od ustawowej płacy minimalnej.
Informacyjna Agencja Radiowa podaje, że ustawowa płaca minimalna w Wielkiej Brytanii wynosi obecnie 6,5 funta za godzinę, tymczasem „godziwa stawka” wynosiła dotąd 7,65, a w Londynie 8,8 funta. Nowe, jeszcze wyższe poziomy owej stawki właśnie ogłosiła organizacja pozarządowa Living Wage Foundation, zaś w przypadku stolicy jej burmistrz, Boris Johnson. Już rok temu zapowiedział on, że firmy, które nie będą się stosować do tego standardu, nie mogą liczyć na zlecenia od władz miasta.
Spośród stu największych spółek notowanych w indeksie giełdowym Footsie 100, już 18 podpisało stosowne zobowiązanie, informuje Agencja; rok temu było ich tylko 4. Warto jednocześnie mieć świadomość, że obecnie za minimalne dopuszczalne prawem stawki godzinowe pracuje rekordowa liczba brytyjskich pracowników: aż 5 mln. Jest to pochodna ogólnej tendencji do spadku płac realnych w całej wyspiarskiej gospodarce, notującej najszybszy wzrost w Europie.
Czytaj także tutaj.
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych opublikowało stanowisko w sprawie deklaracji ministra pracy na temat wzrostu wynagrodzeń.
Poniżej przedrukowujemy je w całości, za stroną organizacji.
* * *
Minister Pracy i Polityki Społecznej, Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że w najbliższych latach dojdzie w Polsce do szybkiego wzrostu płac i wynagrodzenia polskich pracowników znacząco zbliżą się do średniej unijnej.
Deklaracje ministra niestety albo są wyrazem jego niewiedzy, albo świadomego wprowadzania w błąd opinii publicznej. Od lat wynagrodzenia dużej części pracowników zmniejszają się i nic nie wskazuje na to, aby rząd chciał dokonać zmian na tym obszarze.
W związku z obietnicami ministra OPZZ domaga się:
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych
Sytuacja na rynku pracy dla osób starszych jest w Polsce wyjątkowo zła. Wskaźnik zatrudnienia w grupie 55-64 lata wynosi u nas zaledwie 41%, choć jeszcze w grupie 40-49 lat wynosi on 80%.
Przykładowo, w Danii zatrudnienie wśród osób 55+ osiąga poziom 63%, w Niemczech 64%, a w Szwecji aż 74%. Niestety w ostatnim czasie sytuacja jeszcze się pogarsza. W latach 2010-2012 liczba bezrobotnych wśród osób powyżej 50. roku życia wzrosła o 15,4%, tymczasem w grupach młodszych „jedynie” o 7,6%. Dzieje się to wszystko przy jednoczesnym znacznym ograniczeniu przywilejów emerytalnych i podwyższeniu wieku emerytalnego, tak więc trudno winą za sytuację obciążyć zbyt hojny system ubezpieczeń społecznych.
Nie tylko dane dotyczące zatrudnienia są wyjątkowo nieprzyjemne dla dojrzałych. Zaledwie 1% osób w wieku 55-64 lata uczestniczy w szkoleniach zawodowych, przy średniej dla UE wynoszącej ok. 5%. Bynajmniej nie jest to spowodowane ich lenistwem – raczej tym, że polscy pracodawcy nie widzą sensu w inwestowaniu w starszych pracowników. Skutkuje to także tym, że takie osoby przeciętnie szukają pracy o dwa miesiące dłużej niż bezrobotni o niższym wieku. Osoby 55+ są także grupą, w której najwięcej jest długotrwale bezrobotnych.
Zła sytuacja osób starszych na rynku pracy jest spowodowana faktem, że w Polsce pokutuje wiele krzywdzących mitów na ich temat. Rzekomo mają oni mniej wydajnie pracować, częściej chorować, a także słabiej przyswajać nowinki technologiczne. Tymczasem tych stereotypów nie potwierdzają żadne badania. Czasem jest wręcz przeciwnie – osoby starsze bardziej dbają o siebie, w związku z czym często cieszą się lepszym stanem zdrowia niż młodzi i żądni życia oraz wrażeń pracownicy. Dzięki swojemu doświadczeniu potrafią być także dużo bardziej efektywnymi pracownikami niż ich młodsi koledzy.
Trudno nie odnieść wrażenia, że nieprzyjazna dla osób starszych sytuacja to wynik generalnego klimatu stworzonego przez turbokapitalistyczny model przyjęty w naszym kraju podczas transformacji. Kult młodości połączony z darwinistycznym wyścigiem szczurów oraz etosem „maksymalizacji zysków” muszą razem tworzyć warunki wyjątkowo nieprzyjazne dla seniorów. Z tego punktu widzenia starzenie się polskiego społeczeństwa może się wręcz jawić jako zbawienie. Może gdy liczba osób dojrzałych stanie się na tyle znacząca, że ich interesy dojdą do głosu, nasz nadwiślański wyczynowy kapitalizm odejdzie do lamusa?
Koniecznie czytaj także tutaj.