Działający od początku tego roku serwis Kto Rządzi to nietypowe narzędzie pozwalające prześwietlić najważniejsze osoby w państwie i istniejące między nimi powiązania.
„Pomysł na stworzenie portalu powstał dzięki naszej współpracy z hiszpańską fundacją Civio. Nasi partnerzy z Madrytu już od kilku lat z sukcesem prowadzą podobne narzędzie. Stwierdziliśmy, że właśnie czegoś takiego brakuje w Polsce” – wyjaśnia Łukasz Żyła z fundacji Media 3.0. Fundacja ta od kilku miesięcy prowadzi pierwszy w Polsce serwis z wizualizacjami powiązań świata polityki i biznesu.
Ktorzadzi.pl zbiera oficjalne bazy danych, takie jak Krajowy Rejestr Sądowy czy Centralna Ewidencja i Informacja Działalności Gospodarczej, porównuje je i łączy w nowe relacje. Dzięki zastosowanej technologii można prześwietlić powiązania danego polityka z instytucjami i biznesem, czyli to kto, gdzie i kiedy zasiadał w zarządzie danej spółki. Portal to zatem doskonałe narzędzie do zwiększania transparentności działań władzy.
„Dobrym przykładem wykorzystania funkcji serwisu są powiązania pomiędzy spółkami związanymi z partiami a mediami, które mienią się niezależnymi czy powiązania pomiędzy politykami Platformy Obywatelskiej a sędziami Trybunału Konstytucyjnego, albo relacje polityczne w kolejnych zarządach telewizji publicznej”– wykazuje Łukasz Żyła.
„To doskonałe narzędzie nie tylko dla dziennikarzy, ale dla każdego, kto chce się dowiedzieć, jakie są powiązania w świecie polityki. Może odnaleźć interesującą go osobę, a nawet odkryć informacje, o których nie było wiadomo wcześniej. Warto dodać, że nasze bazy danych odświeżają się prawie codziennie. Dlatego, jeżeli jakaś osoba założy spółkę, to u nas taka informacja natychmiast się pojawia” – mówi Jakub Syty, programista serwisu.
Badania wykazują, że chętniej wybieramy podróżowanie komunikacją miejską, gdy bilety kosztują mniej. Tym samym wpływy z ich sprzedaży rosną.
„Chcielibyśmy, ale nie możemy”, „przychody z biletów spadną”, „przestanie wystarczać na utrzymanie autobusów i tramwajów” – od lat z ust miejskich urzędników słyszymy, że obniżki cen biletów są niemożliwe. Ale z analizy serwisu portalsamorzadowy.pl wynika, że to nieprawda. Autorzy sypią przykładami miast, które zaryzykowały i zamiast spadków wpływów odnotowują wzrosty.
Pionierem zmian była Biała Podlaska. Przez siedem lat cena miesięcznego spadła tam o 13 proc. Dziś jest jednym z najtańszych w kraju (60 zł). Równie tani jest też bilet kwartalny (120 zł). Tadeusz Ułanowicz b. dyrektor tamtejszego Zarządu Komunikacji Miejskiej wspomina, że kiedy obniżano ceny, wielu pukało się w głowę. „Ale okazało się, że mieliśmy rację” – mówi. „Liczba pasażerów w tym czasie wzrosła aż o 26 proc. (z 4 do 5 mln)” – dodaje Ułanowicz. A wpływy z biletów wzrosły z 3,22 mln zł do 3,95 mln zł.
Podobną taktykę zastosowali urzędnicy w Płocku, Koninie, Lesznie, Słupsku. I również się opłaciło. We wszystkich miastach zanotowano wzrost przychodów.
Od 1 listopada br. o 20 proc. ceny biletów miesięcznych obniża Olsztyn, dla którego jest to sposób promowania komunikacji, która wzbogaci się o tramwaje. Zamiast 110 zł, olsztynianie zapłacą 88 zł.
Obniżkę od stycznia 2016 roku rozważają też władze Poznania. Ale już na początku roku staniały bilety w Toruniu. Sieciowy zamiast 145 kosztuje 100 zł. „Sprzedaż biletów znacznie wzrosła” – mówi Krzysztof Przybyszewski kierownik referatu ds. publicznego transportu zbiorowego w toruńskim ratuszu. Wyjaśnia, że co roku przychody ze sprzedaży biletów w Toruniu (ok. 40 mln zł) topniały o ok. 700 tys. zł. Teraz ma się to zmienić.
Podobnie jak w 2014 r., również w tym roku podróżujący samochodami na wakacje nad morzem otrzymali od rządu upominek w postaci wstrzymania poboru myta na płatnym odcinku autostrady A1 między Toruniem a Trójmiastem. Bez opłaty można było podróżować w piątki w godz. 16.30-22.30 oraz w soboty i niedziele w godz. 7.00-22.30. Na opłacenie otwarcia bramek na autostradzie A1 w wakacyjne weekendy rząd przeznaczył w tym roku 50 mln zł z rezerwy budżetowej.
Za te pieniądze można by tymczasem sfinansować wyprowadzenie ruchu tranzytowego z jednej z miejscowości, której mieszkańcy borykają się z problemem samochodów i ciężarówek przejeżdżających tuż pod oknami domów. Kwota wynosząca około 50 mln zł to bowiem koszt realizacji jednego mniejszego projektu obwodnicowego na drodze krajowej. Dla przykładu: trwająca obecnie budowa 1,5-kilometrowej obwodnicy, dzięki której droga krajowa 15 ominie centrum Brodnicy, kosztować będzie 47,9 mln zł. Z kolei koszt budowy planowanej dwukilometrowej obwodnicy Zatora na drodze krajowej 28 przewiduje się na 46 mln zł.
„W Polsce jest wiele przypadków, że droga krajowa przechodzi przez środek miejscowości – nawet przez rynki, jak ma to miejsce w Koronowie czy w Miłosławiu” – mówi dr Michał Beim, ekspert ds. transportu z Instytutu Sobieskiego. „W wielu przypadkach brakuje kilkudziesięciu milionów złotych, by zbudować obwodnicę, która trwale i diametralnie poprawiłaby bezpieczeństwo, jakość życia mieszkańców oraz wygodę kierowców”.
O wyprowadzenie ruchu tranzytowego ze swojej miejscowości od wielu lat walczą mieszkańcy leżącej na Opolszczyźnie Myśliny, która przecięta jest drogą krajową 46. Koszt budowy obwodnicy o długości 3,1 km szacowany jest na 47,6 mln zł. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad już kilkakrotnie odkładała realizację tej inwestycji z powodu braku funduszy. „Widok tirów całą dobę przeciskających się wąskimi ulicami polskich miasteczek powinien bardziej poruszać wyobraźnię decydentów niż pojawiający się parę razy do roku korek na autostradzie” – podkreśla Beim.
Tekst pochodzi z dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn” nr 5/79 (wrzesień-październik 2015): www.zbs.net.pl
Koniec z chaosem estetycznym na Krupówkach w Zakopanem. „Góralu, czy ci nie żal niszczyć swoje najbliższe otoczenie?”, chciało się do tej pory zapytać. Obecnie jest szansa na pozytywne zmiany – radni Zakopanego po kilkuletniej batalii zdecydowali wreszcie, że na Krupówkach ma być tzw. park kulturowy zakazujący stawiania billboardów reklamowych, automatów z napojami czy odpłatnego pozowania do zdjęcia.
Jak informuje serwis wyborcza.pl, Krupówki, najsłynniejszy polski deptak, to dziś królestwo kiczu i chaosu reklamowego oraz jedna z najbardziej zdegradowanych pod względem estetycznym przestrzeni publicznych. To setki reklam, transparentów, automatów z grami i napojami, dmuchanych balonów reklamowych i co chwila zaczepiających przechodniów ludzi-maskotek, zachęcających do odpłatnego zrobienia sobie z nimi zdjęcia. W zalewie tego kiczu i bylejakości coraz trudniej dostrzec ślady autentycznej kultury góralskiej.
Wyzwanie jarmarcznemu wyglądowi Krupówek rzucił dwa lata temu ówczesny burmistrz zakopanego Janusz Majcher. „Zrobię wszystko, by uregulować chaos na Krupówkach” – zapowiadał. Wzorem stał się dla niego Kraków, który, przyjmując kilka lat temu uchwałę o tzw. parku kulturowym w centrum miasta, poradził sobie z reklamowym bałaganem w rejonie Rynku Głównego.
Zmiany nie były jednak w smak sporej grupie drobnych przedsiębiorców rozstawiających się ze straganami na Krupówkach. Burmistrza w jego staraniach o uporządkowanie deptaków wsparła tatrzańska Izba Gospodarcza. Ale estetycznego bałaganu dość mieli i sami zakopiańczycy. Rok temu w zakopiańskim urzędzie miasta znalazła się petycja podpisana przez przeszło 3 tys. osób popierających powstanie na Krupówkach parku kulturowego.
Choć Janusz Majcher nie jest już burmistrzem Zakopanego, rada miasta nie uległa presji i doprowadziła do zmian w prawie. Zanim je uchwalono, przez całe wakacje organizowano pod Giewontem konsultacje społeczne, a urząd miasta zapewnił ekspertów, którzy prowadzili z mieszkańcami warsztaty i wykłady o miejskiej estetyce.
Zgodnie z uchwałą nowa regulacja obejmie teren wzdłuż Krupówek z przyległymi do nich ciągami komunikacyjnymi i widokowymi. Zakazuje m.in. montowania imitacji płazów, płotków i daszków na kamienicach. Koniec też ze zdjęciami z misiem: odpłatne pozowanie do fotografii i nagabywania na ulicy do ich zrobienia będzie zabronione. Na Krupówkach nie uświadczymy już też automatów z napojami i grami losowymi, a uliczni grajkowie, portreciści i artyści występować będą mogli tylko w godz. 10-21. Park kulturowy znacznie ukróci też działania reklamowe. Uchwała wylicza większość pomysłów zakopiańskiego marketingu, zakazując umieszczania tablic, napisów, ogłoszeń, szyldów, billboardów, ale tez coraz popularniejszych telebimów, tablic LED-owych i diodowych. W zamian za to uchwała wprowadza ujednolicony wzorzec fasiongu (czyli zaprzęgu konnego), z którego będzie można prowadzić handel uliczny.
Na dostosowanie się do zmian przedsiębiorcy działający na Krupówkach mają czas do 1 lipca przyszłego roku.