W 2018 r. nastąpił spadek sprzedaży nowych mieszkań, pomimo ich niedoboru na rynku. Chętni do zakupu nie są w stanie płacić szaleńczych stawek za metr kwadratowy.
Jak informuje portal wyborcza.biz, już wiosną 2018 r. rozpoczął się trend wskazujący na spadek zainteresowania zakupem nowych mieszkań deweloperskich. W tamtym okresie metr kwadratowy kosztował odpowiednio: ponad 8 tys. zł w Warszawie, 7 tys. w Krakowie i 6,5 tys. w Gdańsku.
Zdaniem ekspertów branży nieruchomości dopiero bunt kupujących może przyhamować galopujące ceny (wzrost średnio o 8,5 proc. w porównaniu do 2017 r.).
– Ceny po prostu dojdą do granicy, przy której klienci się zbuntują i nie będą skłonni płacić więcej – komentował w lipcu Bartłomiej Baranowski z Domiporty.
Już w II kwartale 2018 r. zaczęto obserwować spadek sprzedaży – według danych firmy doradczej REAS o ponad 15 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem i o ponad 11 proc. z analogicznym okresem 2017 r.
Deweloperzy na razie nie zapowiadają obniżki cen, tłumacząc się „wysokimi kosztami budowy” i cenami działek w miastach. Rozważają za to sprzedaż wiązaną, np. dorzucenie gratis garażu przy wysokiej cenie za samo mieszkanie.
Jak wynika z raportu sporządzonego przez doradców ekonomicznych KGM & Associates i Global Efficiency Intelligence, firmy zajmującej się badaniami nad energią i środowiskiem, w 2015 r. prawie 20 proc. emisji gazów cieplarnianych w Indiach było powiązanych z produkcją towarów przeznaczonych na eksport, głównie do Stanów Zjednoczonych. Jednak kraje zachodnie wykazują mniejszą od prawdziwej emisję, by wydać się ekologicznymi.
O sprawie pisze portal forsal.pl, który informuje, że emisje z przywożonych towarów nie są brane pod uwagę przy zgłaszaniu przez odbiorców towarów, w tym przypadku kraje rozwinięte, swojej całkowitej emisji. Gdyby były brane pod uwagę, wiele obiecujących trendów klimatycznych zostałoby zanegowanych lub odwróconych. Na przykład osiągnięcia w zakresie redukcji emisji przez kraje rozwinięte w ramach Protokołu z Kioto faktycznie wystąpiłyby jako sprzedaż zewnętrzna dla krajów rozwijających się – to wnioski z raportu.
„Średnio jedna czwarta globalnego śladu węglowego (sumy emisji gazów cieplarnianych) pochodzi z importowanych towarów. Te ukryte strumienie unikają większości rodzajów polityki dotyczącej emisji dwutlenku węgla” – napisano także w raporcie.
Stany Zjednoczone są największym światowym importerem rzeczywistej emisji CO2, podczas gdy Chiny – zdecydowanie największym eksporterem. Indie należą również do pierwszej piątki eksporterów. Z szacunków wynika, że przeciętny Hindus przez zanieczyszczenie powietrza żyje około 1,5 roku krócej.
Raport rzecznika praw obywatelskich na temat sytuacji osób starszych odsłania ich niezmienne problemy – kłopoty z dostępem do leczenia i brak wsparcia w miejscu zamieszkania.
Biuro RPO opracowało raport o sytuacji życiowej osób starszych. Został już zaprezentowany podczas posiedzenia sejmowej Komisji Polityki Senioralnej. Raport pokazuje, że poprawy wymagają w zasadzie wszystkie aspekty życia osób starszych – począwszy od systemu opieki zdrowotnej poprzez wsparcie społeczne aż do problemu dyskryminacji ze względu na wiek.
Jak zwraca uwagę portal rp.pl, w Polsce na 9 mln osób starszych jest tylko 400 geriatrów. W praktyce znaczy to, że zmagający się z wieloma chorobami mają ograniczony dostęp do specjalistów.
RPO zwraca także uwagę, że nowa ustawa o sieci szpitali nie uwzględniła oddziałów geriatrycznych, a spychanie tej opieki na oddziały internistyczne odbija się negatywnie na seniorach.
Rzecznik podkreśla też, że w Polsce brakuje systemu wsparcia np. w sprawach życia codziennego dla osób starszych. W rezultacie wielu seniorów trafia do domów pomocy społecznej, choć woleliby dożyć swoich dni we własnych mieszkaniach.
Seniorzy negatywnie oceniają program darmowych leków dla osób 75+, jako ten, który nie spełnił ich oczekiwań. Uznaniem cieszą się natomiast domy i kluby Senior+. W opinii osób starszych pobyt w tych ośrodkach dobrze wpływa „na samopoczucie, witalność i ich stan zdrowia”.
Rząd podjął ostateczną decyzję w sprawie wysokości płacy minimalnej w 2019 r. Wyniesie ona 2250 zł brutto. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych zapowiada protesty.
Rada Ministrów podjęła decyzję w sprawie wysokości płacy minimalnej oraz stawki godzinowej. – „Nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Praca w Polsce wciąż nie będzie chroniła przed biedą” – komentuje Jan Guz, przewodniczący OPZZ.
Związki zawodowe wnioskowały podczas konsultacji o wyższą pensję minimalną i wyższą stawkę godzinową (ta wynosić będzie w 2019 r. 14,70 zł brutto, złotówkę więcej niż obecnie), ale ich postulaty nie zostały spełnione. OPZZ proponowało, by minimalne wynagrodzenie za pracę w 2019 r. wynosiło nie mniej niż 2383 zł brutto, zaś Solidarność domagała się nie mniej niż 2255 zł.
Jeśli w związku z tym rząd liczył, że uda mu się wyciszyć bojowe nastoje związków zawodowych, to się przeliczył. Jak informuje szef OPZZ, wrześniowe protesty są aktualne. Jan Guz zaznacza, że wysokość płacy minimalnej i stawki godzinowej jest jednym z postulatów, z jakimi 22 września centrala związkowa planuje wyjść na ulice. Ponadto przypomina, że OPZZ wnioskuje o uzależnienie wysokości wynagrodzenia minimalnego od wysokości przeciętnej płacy w Polsce. Miałoby to być 50 proc. tej kwoty. – Tymczasem stawki zaproponowane przez rząd powodują, że dysproporcja między nimi będzie wyższa niż rok temu- alarmuje związkowiec.
Protest 22 września odbędzie się pod hasłem „Mam dość”.