Od 11 stycznia br. PKP Intercity ograniczyło prędkość pociągów Pendolino. Wystarczy kilka stopni mrozu, by wózki składu ulegały zniszczeniu z powodu oblodzenia. Pomóc może ogrzewana hala, ale obecnie w Polsce mamy tylko jedną. Ceny biletów jednak pozostają bardzo wysokie.
Jak pisze portal wnp.pl, niesłychanie drogie i w zamyśle luksusowe pociągi niespecjalnie nadają się na polską zimę. Zespół pracujący przy Państwowej Komisji Badań Wypadków Kolejowych, analizujący oderwanie się brył lodu i zniszczenia w Pendolino, już rok temu zalecił, aby w zimie Pendolino jeździło wolniej.
Prędkość pociągów została ograniczona do 160 km/h, czyli do prędkości, z jaką poruszają się zwykłe składy wagonowe intercity i eurocity. Wprowadzenie Pendolino do ogrzewanej hali mogłoby pomóc rozprawić się z bryłami lodu, które uszkadzają wózki składów, ale obecnie w kraju działa tylko jedna jedyna hala – przy stacji Warszawa Olszynka Grochowska. Tylko tam jest urządzenie, które rozprowadza po konstrukcji specjalny zapobiegający oblodzeniu preparat. Według niepotwierdzonych informacji składy Pendolino powinny być nimi smarowane w Warszawie co dwa dni, ale robi się to rzadziej.
Pasażerowie płacą zatem za komfort i prędkość 200-230 km/h, ale kosztowne składy pojadą z przeciętną szybkością, robiąc notoryczne opóźnienia. Albo składy nie są odpowiednio przygotowane do jazdy, albo samo Pendolino jako koncept ma wadę techniczną.
W sieci handlowej Biedronka związki zawodowe rozpoczęły referendum strajkowe, wymagane prawem przed rozpoczęciem akcji protestacyjnej. Szefostwo sieci handlowej na wszelkie sposoby utrudnia organizację referendum.
Jak informuje portal wiadomoscihandlowe.pl, sieć handlowa Biedronka – pod pretekstem dbałości o bezpieczeństwo w sklepach – zabroniła przeprowadzania referendum w swoich placówkach handlowych oraz umieszczania ogłoszeń o głosowaniu i dystrybucji materiałów o referendum. Portal dotarł do pisma, które szefostwo Biedronki rozesłało do kierownictw poszczególnych sklepów w całej Polsce. Pisze w nim, że nie wolno „przekazywać listy pracowników danej placówki, ogłaszać daty referendum w danej placówce, przejmować kart do głosowania w celu ich przechowania lub przekazania pracownikom, przechowywać urny do głosowania (nawet na krótko), udzielać przerwy w pracy w celu wzięcia udziału w referendum, namawiać lub zabraniać pracownikom udziału w referendum po godzinach pracy i poza miejscem pracy”.
Przypomnijmy, że referenda strajkowe są wymaganym i nakazanym przez prawo etapem poprzedzającym ewentualne podjęcie strajku. Związkowcy zatem robią to, czego wymaga od nich prawo i dobry obyczaj.
Akcję referendalną organizuje NSZZ „Solidarność” działająca w Biedronce. Referendum potrwa do końca kwietnia, a jeśli uda się przegłosować akcję strajkową, miałaby się ona rozpocząć w maju. Piotr Adamczak, szef „Solidarności” w Biedronce, mówi w rozmowie z portalem, że związkowcy muszą znaleźć inne sposoby głosowania w referendum – prawdopodobnie urny i formularze będą dostępne po opuszczaniu sklepów przez pracowników każdej ze zmiany. W Biedronce pracuje około 65 tys. osób.
fot. Tomasz Chmielewski
W Sejmie pojawił się projekt zmieniający Kodeks pracy. Wprowadzałby jawność wynagrodzeń. Zgodnie z proponowanymi zmianami pracodawca musiałby w ofercie pracy zamieścić dokładną kwotę brutto zasadniczego wynagrodzenia (wynagrodzenia podstawowego) lub widełki płacy na danym stanowisku.
Jak donosi portal fakt.pl, w Polsce wysokości wynagrodzeń jest wciąż tematem tabu. Informacje o pensji poszczególnych pracowników są zazwyczaj „tajemnicą firmy”. Pracownicy często muszą jej dochowywać pod groźbą kary.
Nowa ustawa miałaby to zmienić. Pracodawca już w ogłoszeniu musiałby dzielić się informacją o proponowanym wynagrodzeniu, tak, by osoby niezainteresowane nie aplikowały na stanowisko i nie traciły czasu. Jeśli podana kwota podlega negocjacji, taka informacja również powinna się znaleźć w ogłoszeniu.
Za podpisanie umowy o pracę za niższą kwotę niż w ogłoszeniu pracodawcy będzie grozić nawet 30 tys. zł kary. Taka sama kara przewidziana jest za podpisanie umowy z pracownikiem, który nie mógł się zapoznać z prognozowanym wynagrodzeniem.
Badania CBOS wskazują, że w ostatnim roku Polacy czują się bardziej zadowoleni z wielu wymiarów życia. Nie ma jednak wśród nich wysokości pensji.
CBOS przeprowadził badania na temat zadowolenia Polaków z życia oraz tego, co daje im satysfakcję. Badanie, podobnie, jak w poprzednich latach, przeprowadzono w grudniu.
Z rezultatów wynika, że ponad połowa badanych (52 proc.) jest zadowolona z przebiegu pracy zawodowej. Przebieg kariery zawodowej najlepiej oceniają technicy i średni personel, członkowie kadry kierowniczej i specjaliści z wyższym wykształceniem oraz robotnicy niewykwalifikowani.
Jednak tylko jedna trzecia badanych (34 proc.) jest zadowolona ze swojego wynagrodzenia, jedna czwarta (25 proc.) niezadowolona, a 36 proc. określa swoją satysfakcję jako przeciętną. Zadowolenie z warunków materialnych (np. mieszkanie, wyposażenie) wyraża 67 proc., czyli dwie trzecie ankietowanych. 25 proc. respondentów ocenia ten wymiar swojego życia przeciętnie, a 8 proc. negatywnie. Zdecydowanie rzadziej niż ze stanu posiadania badani czerpią satysfakcję z wysokości swoich dochodów i sytuacji finansowej.
Ponad połowa ankietowanych znajdujących się w złej sytuacji materialnej deklaruje niezadowolenie ze stanu zdrowia.
Wśród najlepiej ocenianych przez Polaków sfer życia są relacje towarzyskie i rodzinne. Przeważająca część respondentów (84 proc.) deklaruje zadowolenie z przyjaciół i bliskich znajomych. Badani często odczuwają też satysfakcję z dzieci (71 proc. wśród ogółu badanych, 95 proc. wśród rodziców) i małżeństwa lub nieformalnego, stałego związku. Polacy są też zadowoleni z miejsca, w którym mieszkają. Zadowolenie z miejsca zamieszkania wyraża więcej niż ośmiu na dziesięciu Polaków (83 proc.).