Od 1 września br. wchodzą w życie kolejne zmiany uszczelniające system podatkowy – m.in. tworzenie tzw. białej listy podatników VAT oraz ograniczenie zwolnień z VAT w handlu internetowym.
W uzasadnieniu przygotowanych przez resort finansów przepisów tłumaczono, że zakładają one dalsze uszczelnienie systemu podatkowego, mają zapewnić większą stabilność wpływów z podatku od towarów i usług oraz podatku akcyzowego. Zaproponowano także rozwiązania zapobiegające unikaniu płacenia podatków.
Wchodząca w życie 1 września br. nowelizacja ustawy o VAT wyłącza możliwość korzystania ze zwolnienia VAT przez część podatników. Chodzi o firmy handlujące w internecie niektórymi towarami wrażliwymi na oszustwa, np. kosmetykami, sprzętem elektronicznym i elektrycznym, RTV i AGD. Ze zwolnienia nie będą też korzystać podatnicy dokonujący sprzedaży hurtowej i detalicznej części do pojazdów samochodowych i motocykli oraz firmy świadczące usługi ściągania długów.
Od niedzieli obowiązują też przepisy przewidujące utworzenie jednej bazy podatników VAT, tzw. białej listy. Ma ona ułatwić firmom weryfikację kontrahentów, co – zdaniem MF – powinno przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa i pewności obrotu gospodarczego.
Państwowa Inspekcja Pracy ocenia, że najczęstszym naruszeniem prawa, jakiego dopuszczają się polscy pracodawcy, jest łamanie zapisów dotyczących czasu pracy oraz wypłaty wynagrodzenia.
Ze sprawozdania PIP wynika, że w minionym roku inspektorzy pracy przeprowadzili 1,2 tys. planowych kontroli przestrzegania przepisów dotyczących czasu pracy oraz wypłaty wynagrodzeń i innych świadczeń.
Planowe kontrole wykazały, że pracodawcy uchylają się od obowiązku prowadzenia ewidencji czasu pracy zgodnie z przepisami. W co czwartym podmiocie takiej ewidencji nie było lub była ona prowadzona nierzetelnie. PIP zauważa, że nieewidencjonowanie czasu pracy może się wiązać z próbą uniknięcia obowiązku wypłacania pracownikom dodatkowego wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych.
Nieprawidłowości w wypłacaniu wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych stwierdzono w co czwartym zakładzie pracy, głównie w branży przemysłowej, w handlu, w nieco mniejszym stopniu w transporcie i budownictwie.
Podczas planowych kontroli w co trzecim zakładzie (32 proc.) wykazano nieprawidłowości we wprowadzaniu systemów i rozkładów czasu pracy oraz okresów rozliczeniowych.
Kolejnym zagadnieniem, w którym występują stosunkowo duże nieprawidłowości, jest niezapewnienie pracownikom pięciodniowego tygodnia pracy. Część pracodawców w rozkładach czasu pracy nie uwzględnia zasady przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy. Inni pracodawcy nie rekompensują tej pracy dniem wolnym, lecz wypłacają dodatkowe wynagrodzenie. Problem ten stwierdzono w co czwartym kontrolowanym podmiocie.
PIP zwraca też uwagę na częste naruszanie przepisów o wypłacie ekwiwalentu za niewykorzystany urlop wypoczynkowy – nieprawidłowości w tym zakresie stwierdzono u co szóstego pracodawcy.
Osoby opuszczające zakłady karne i areszty śledcze mogą ze strony ośrodków pomocy społecznej liczyć jedynie na pomoc doraźną. Brakuje pomocy długofalowej i przemyślanej.
Z raportu Najwyższej izby Kontroli wynika, że gminy, w których obowiązku leży pomoc osobom uwolnionym z aresztów i więzień, ograniczają się często tylko do pomocy materialnej, i to doraźnej, nie proponują za to podopiecznym wsparcia psychologicznego, szkoleń, nauki zadzierzgania kontaktów społecznych. Tymczasem osoby, które doświadczyły długotrwałej izolacji, mają kłopoty ze znalezieniem pracy, znajomych, z ostracyzmem. Potrzebują wielokierunkowego wsparcia, bycia „pod opieką”, a nie tylko pomocy rzeczowej na krótką metę.
Ustawa o pomocy społecznej nie przewiduje specjalnych świadczeń dla osób opuszczających zakład karny, wszelka pomoc odbywa się na zasadach ogólnych. Osoby zwolnione z zakładów karnych mogą ubiegać się o przyznanie świadczenia pieniężnego (m.in. zasiłku stałego, okresowego, celowego) lub o świadczenia niepieniężne, m.in.: pomoc rzeczową, poradnictwo specjalistyczne, interwencję kryzysową, schronienie, posiłek, niezbędne ubranie, pomoc w uzyskaniu zatrudnienia, składki na ubezpieczenie zdrowotne, pobyt i usługi w domu pomocy społecznej, mieszkanie chronione, pomoc w uzyskaniu odpowiednich warunków mieszkaniowych. Jednak nie istnieje jedna instytucja świadcząca pomoc postpenitencjarną. Pomagają urzędy pracy, organizacje pozarządowe, zakłady karne czy jednostki pomocy społecznej – a wiele z tych rodzajów pomocy po prostu się pokrywa.
Nierzadko osoba zwolniona po uzyskaniu jednorazowego wsparcia finansowego czy rzeczowego nie kontaktuje się więcej z OPS. Ok. 40% z nich ze wsparcia korzystało tylko jeden raz. Jednorazowe korzystanie ze wsparcia uniemożliwia gruntowną pomoc. Wg szacunków roczny koszt pomocy jednej osobie zwolnionej z ośrodka penitencjarnego świadczonej przez OPS wynosi ok. 2130 zł.
Bardzo rzadka jest pomoc psychologiczna, choć ona jest szczególnie potrzebna, zwłaszcza w wypadku osób, które nie mogą liczyć na wsparcie bliskich. W latach 2015-I półrocze 2018 w skontrolowanych OPS z pomocy psychologicznej skorzystało łącznie tylko 148, spośród 4702 podopiecznych, którzy mieli problemy po opuszczeniu zakładów karnych (nieco ponad 3%.) Z poradnictwa rodzinnego skorzystało 111 osób (2,3%), z pomocy prawnej tylko 52 osoby (1,1%).
Według danych NIK, Gminy nie diagnozują sytuacji osób opuszczających ośrodki penitencjarne, OPS właściwie nie współpracują tu z zakładami karnymi lub współpracują tylko na poziomie zasięgania informacji potrzebnych do naliczania świadczeń finansowych. Tymczasem obowiązek takiej współpracy leży po obydwu stronach. Współpraca z kuratorami jest również na poziomie śladowym i okazjonalnym. Nie ma jakiejkolwiek współpracy w zakresie planowania długofalowej pomocy dla byłych osadzonych.
Byli osadzeni najbardziej potrzebują zwyczajnej (nie „urzędniczej”) rozmowy o tym, jak mogą zaplanować sobie przyszłość i jakie działania mogą podjąć, by ich przyszłość wyglądała inaczej. Wywiad przeprowadzany przez pracownika OPS nie ma charakteru takiej rozmowy, nie pada propozycja pomocy psychologicznej, wzmacnia się w nich natomiast poczucie winy za „wyłudzanie” pieniędzy z instytucji, która pomaga „naprawdę” potrzebującym: niepełnosprawnym, rodzinom wielodzietnym, mającym problemy wychowawcze.
Liczby są bezwzględne: coraz mniej byłych osadzonych korzysta ze wsparcia OPS: w 2015 r. 17,2% osób zwolnionych, a w 2017 r. – 15,3% takich osób. W latach 2015-I półrocze 2018 w kraju ze wsparcia OPS korzystało około 17% byłych osadzonych.
Rząd obiecał przywrócenie połączeń autobusowych na prowincji. Na drogi wsi i małych miasteczek od 1 września miała powrócić komunikacja. Stanie się tak jednak w znikomym stopniu.
Autobusy wyjadą na deficytowe trasy 1 września – jednak nie w takiej skali, jaką zakładało Ministerstwo Infrastruktury. Z danych, które spływają z urzędów wojewódzkich, wynika, że większość pieniędzy z funduszu pekaesowego nie zostanie wykorzystana. W niektórych województwach będzie to niewiele ponad 1 proc. finansów, które można było wydać.
Pomysł rządu nie oznaczał przywrócenia do życia instytucji PKS-ów, lecz złożenie organizacji komunikacji lokalnej na barki samorządów, oczywiście z dofinansowaniem do nierentownych i nieuczęszczanych odcinków. Była mowa o 800 mln zł rocznie, potem już o 300. Lokalne władze muszą znaleźć operatorów tras i same zorganizować transport.
Szczytna idea rozbiła się jednak o kwestie organizacyjne: samorządy nie aplikują o środki (lub ubiegają się o ich niewielką część), bo jest za mało czasu na formalności. Na złożenie odpowiednich dokumentów i kosztorysów miały tylko 10 dni.
W województwie zachodniopomorskim samorządy złożyły 10 wniosków o dofinansowanie, z czego pozytywnie rozpatrzono pięć opiewających na kwotę 257 tys. zł. Odtworzonych ma zostać 29 połączeń autobusowych, a łączna długość linii komunikacyjnych objętych wnioskami to ponad 3 tys. km. Przy czym maksymalna suma dla tego województwa na ten rok z funduszu pekaesowego to 17,9 mln zł. Samorządy tego województwa wykorzystają więc jedynie prawie 1,5 proc. przysługujących im pieniędzy.
Podobnie jest w województwie warmińsko-mazurskim, które jest jednym z trzech z najwyższą kwotą dofinansowania z funduszu pekaesowego – do wydania w tym roku ma 22,9 mln zł. Z danych urzędu wojewódzkiego wynika, że samorządom uda się uruchomić 36 nowych linii. Do wojewody wpłynęło dziewięć wniosków o dopłatę z funduszu na łączną kwotę prawie 300 tys. zł, co oznacza, że samorządy w najlepszym wypadku wykorzystają jedynie 1,3 proc. środków.
Znacznie lepiej jest na Mazowszu, gdzie do urzędu wojewódzkiego wpłynęło 19 wniosków od powiatów i 21 wniosków od gmin na sumę ok. 2,5 mln zł. To województwo ma do zagospodarowania 19,7 mln zł. Z kasy funduszu samorządy wydadzą jednak tylko niecałe 13 proc. przysługujących im pieniędzy. Najwięcej, choć wciąż mało, wyda łódzkie: do wojewody wpłynęły 22 wnioski o objęcie dopłatą 92 linii autobusowych – wszystkie zostały ocenione pozytywnie. W tym roku województwo wyda więc ponad 2,5 mln zł z funduszu pekaesowego. Przewidziana pula maksymalna dla tego regionu to 15,6 mln zł.
Miliony złotych w tym roku zostaną więc w kasie funduszu. – Nie dziwi mnie to. Przebrnięcie przez wszystkie procedury w tak krótkim czasie, w sezonie urlopowym, było zadaniem karkołomnym – mówi ekspert ds. transportu Marcin Gromadzki z Public Transport Consulting. Dopiero druga tura składnia wniosków o dopłaty do nowych, deficytowych połączeń autobusowych pokaże rzeczywiste zainteresowanie samorządów. Będą miały więcej czasu na przygotowania i pierwsze doświadczenia za sobą. Z informacji pochodzących od wojewodów wynika, że nabór na rok 2020 ma ruszyć już w pierwszej połowie października. Pula środków do podziału to 800 mln zł.