Sąd we Frankfurcie uznał, że Uber obchodzi prawo i nie świadczy usług transportowych na tych samych zasadach, co firmy taksówkarskie i przewozowe. Może to być wyrok precedensowy dotyczący działalności Ubera w całych Niemczech.
Jak informuje portal money.pl, sąd we Frankfurcie nad Menem uznał, że Uber nie powinien dalej działać w tym mieście na dotychczasowych zasadach. Firma ta prowadzi przewozy w siedmiu dużych miastach Niemiec. Po poprzednim wyroku sądu z roku 2015 musiała zmienić swój model. Zamiast, jak w wielu miastach świata, za pomocą aplikacji kojarzyć klientów z kierowcami prywatnych samochodów, Uber musiał w Niemczech zacząć współpracować z wypożyczalniami samochodów i kierowcami zatrudnianymi przez nie. Oznaczało to dla firmy mniejsze zyski i wyższe koszty.
Teraz sąd poszedł krok dalej i po analizie „modelu biznesowego” Ubera uznał, że nadal nie działa on na takich samych zasadach jak „zwykłe” firmy przewozowe. Uber korzystał z usług innych firm, a zarazem reklamował usługę jako własną i jednocześnie ani on, ani jego podwykonawcy nie spełniali wszystkich warunków świadczenia usług, jakie spełniają korporacje taksówkarskie. – „Z punktu widzenia pasażera, to Uber świadczy usługę przewozową i dlatego należy uznać go za przedsiębiorcę, który powinien spełnić określone wymogi” – tak wyrok podsumował przewodniczący składu sędziowskiego.
Firmie przysługuje odwołanie od wyroku.
Ministerstwo Zdrowia chce nałożyć opłatę dodatkową, czyli podatek od cukru, na napoje słodzone. Z jednej strony ma ograniczyć spożycie szkodliwych produktów, a z drugiej przynieść dodatkowe środki w budżecie.
Zgodnie z projektem resortu zdrowia dodatkowa opłata obejmie napoje słodzone z dodatkiem: monosacharydów, disacharydów, oligosacharydów, środków spożywczych zawierających te substancje oraz inne substancje słodzące.
Resort zdrowia szacuje, że w ciągu ostatnich 10 lat roczne spożycie cukru w gotowych potrawach, przekąskach i napojach wzrosło o 12 kilogramów na osobę. To właśnie napoje – spośród słodzonych produktów – zawierają najwięcej cukru. Około 30 procent ośmiolatków spożywa słodkie napoje gazowane co najmniej raz w tygodniu. 67 procent nastolatków regularnie pije natomiast napoje energetyczne. Spożycie napojów słodzonych na przestrzeni 30 lat – jak szacuje resort zdrowia, wzrosło o 300 procent. Obecnie nadwagę ma 68 procent Polaków – o 5 proc. więcej niż w 2007 roku. Wśród nich jest co czwarte dziecko.
Jak podaje Business Insider, każdego roku przez spożycie słodzonych napojów umiera 1400 osób, a NFZ wydaje rocznie na leczenie cukrzycy ponad 2 miliardy złotych. Napoje słodzone stanowią ok. 50 procent cukru w diecie dzieci, a przeciętny Polak spożywa prawie 100 litrów napojów słodzonych rocznie.
W przypadku napojów słodzonych opłata wynosić będzie 70 groszy za 1 litr. Dodatkowe 10 gr płacone będzie, gdy w napoju znajdzie się więcej niż jedna substancja słodząca, następne 20 gr, gdy napój zawierać będzie kofeinę, taurynę lub guaranę.
Zdecydowana większość Polek i Polaków ma dość piractwa drogowego i chce podwyższenia kar.
Jak pisze portal organizacji Miasto Jest Nasze, Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego odpowiedziała na jej zapytanie dotyczące wyników badania postaw i opinii społeczeństwa względem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Okazuje się, że w przeprowadzonym w 2018 r. badaniu aż 82% Polaków popiera wprowadzenie surowszych kar za przekraczanie prędkości.
W lipcu br. minister Weber ujawnił raport Instytutu Transport Samochodowego obalający mity o niewłaściwie zachowujących się pieszych i pokazujący prawdę o kierowcach nagminnie przekraczających prędkość. Kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wprowadzenie pierwszeństwa dla pieszych wchodzących na pasy oraz zlikwidowanie podwyższonego do 60 km/h nocnego limitu prędkości w obszarze zabudowanym.
Jak pisze MJN, w. Polsce mandaty, w relacji do zarobków, są najniższe w całej Unii Europejskiej. Najwyższa stawka mandatu za wykroczenie drogowe wynosi u nas 500 zł. Stawka ta nie wzrosła od 1997 roku
Brak lekarzy w karetkach to już codzienność. Teraz zaczyna w nich brakować także ratowników.
O brakach kadrowych ratownicze związki alarmują już od dłuższego czasu. Ratownicy wolą pracować w szpitalach – mają tam lepsze warunki i większe pieniądze. I choć na razie nie ma mowy o zmniejszaniu liczby karetek, coraz trudniej zapewnić im pełną obsadę. Problem jest zwłaszcza z obsadzeniem zespołów trzyosobowych.
Coraz większa liczba karetek specjalistycznych (S) przekwalifikowywanych jest na podstawowe (P, czyli bez lekarza w składzie). A kolejne wnioski czekają na rozpatrzenie. W tym roku na Mazowszu przekształcono 11 specjalistycznych zespołów ratownictwa medycznego (ZRM) w podstawowe. Obecnie jest konsultowany projekt aktualizacji wojewódzkiego planu działania systemu Państwowe Ratownictwo Medyczne (PRM). W Małopolsce w związku z brakiem lekarzy w tym roku przekwalifikowano trzy zespoły, a na rozstrzygnięcie oczekują cztery kolejne wnioski.
Problem braku lekarzy chętnych do pracy w zespołach typu S występuje w całym kraju. Spadek zainteresowania pracą w ratownictwie medycznym, a także odbywaniem specjalizacji w dziedzinie medycyny ratunkowej jest spowodowany trudnymi warunkami pracy oraz finansami.
Wojewodowie kłamią albo nie są informowani przez dysponentów, bo problemy z obsadą zespołów są w każdym województwie – przekonuje Piotr Dymon, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych i Polskiej Rady Ratowników Medycznych. Jak podkreśla, najpopularniejszym na to sposobem jest przekształcanie zespołów trzyosobowych w dwuosobowe. Również przy zamianie ZRM S na P tworzy się zwykle od razu zespół dwuosobowy. Tymczasem w opinii ratowników to zespół trzyosobowy jest optymalny do udzielania czynności ratunkowych.