Jednym z dotkliwych skutków pandemii w Hiszpanii jest bezrobocie wśród młodych – 44 proc. bezrobotnych nie przekroczyło 25 lat. To trzykrotnie więcej niż wynosi średnia unijna.
Jak donosi portal pulshr.pl na podstawie informacji ze strony 20minutos.es, możemy mówić o „straconym pokoleniu”. Hiszpański rynek pracy nie wchłonie takiej liczby szukających pracy młodych ludzi. 20minutos.es. podkreśla, że przygotowanie uniwersyteckie nie wystarcza, aby znaleźć zatrudnienie w Hiszpanii. Zgodnie z danymi Komisji Europejskiej z 2019 r. wśród osób nieco starszych, do 29 lat, i ze studiami wyższymi, wskaźnik bezrobocia wynosi 16,7 proc., najwięcej w UE po Włoszech (16,8 proc.).
Według Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu (EAPN), w Hiszpanii najbardziej narażeni na biedę są młodzi ludzie poniżej 29 roku życia. W tym przedziale wiekowym znajduje się prawie 34 proc. osób, dziesięć razy powyżej ogólnokrajowego wskaźnika ubóstwa (21,5 proc.). W Hiszpanii powszechnie występuje także zjawisko tymczasowości zatrudnienia. Ponad połowa młodych ludzi (69,5 proc.) jest zatrudniana na umowy czasowe.
W czerwcu było w Hiszpanii prawie 3,37 mln bezrobotnych, czyli stopa bezrobocia sięgała 15,33 proc. Oprócz tego 700 tys. osób wciąż pozostaje w sytuacji oczekującej na przywrócenie do pracy przez firmy, które na czas kryzysu związanego z pandemią zawiesiły lub ograniczyły działalność.
Rada Ministrów przyjęła uchwałę w sprawie aktualizacji rządowego programu wieloletniego „Program polskiej energetyki jądrowej”. W Polsce powstaną elektrownie jądrowe o łącznej mocy zainstalowanej od ok. 6 do ok. 9 GW.
Jak informuje portal wnp.pl, zakładany model inwestycji obejmuje realizację projektu z wykorzystaniem jednej technologii – co pozwoli m.in. na uzyskanie efektu skali, jednego współinwestora strategicznego powiązanego z dostawcą technologii oraz zachowanie kontroli Skarbu Państwa nad realizacją „Programu polskiej energetyki jądrowej”.
Pierwsze elektrownie powstaną w woj. pomorskim, prawdopodobnie w okolicy Lubiatowa-Kopalina lub Żarnowca. Pierwszy reaktor zostanie zbudowany w 2026 r., a uruchomiony w 2033 r.
Koniec Huty Sendzimira w Krakowie. Marc de Pauw, prezes ArcelorMittal powiedział organizacjom związkowym, że jeszcze w tym miesiącu nastąpi definitywne wyłączenie wielkiego pieca i zamknięta zostanie stalownia. Pracę straci 200-250 osób.
O sytuacji w hucie informowaliśmy wielokrotnie. Jak pisze portal spiderweb.pl i jak informuje Komisja Krajowa WZZ „Sierpień’ 80”, sprawdza się najczarniejszy scenariusz hutników kreślony we wrześniu. Huta im. Sendzimira w Krakowie definitywnie kończy z produkcją stali. Za chwilę zaczną się zwolnienia. Chodzi o ograniczenia w emisji CO2.
Szef stalowego potentata zaznaczył, że to oznacza ostateczny koniec produkcji stali w krakowskiej Hucie im. Sendzimira. Ta ma być od teraz skoncentrowana w Hucie Katowice. Skąd tak drastyczne decyzje? ArcelorMittal Poland stawia sprawę jasno: przez ciągle rosnące koszty związane z emisją CO2. Przypomnijmy, że dzisiaj – w ramach Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS) – za wyemitowanie jednej tony dwutlenku węgla trzeba zapłacić ok. 27 euro (we wrześniu przebito już granicę 30 euro). W październiku 2017 r. kosztowało to jeszcze tylko niewiele ponad 7 euro.
O tym, że brak wznowienia działania wielkiego pieca i stalowni w krakowskiej hucie będzie oznaczać likwidację całego zakładu, związkowcy z „Sierpnia 80” mówili już na początku września. Huta im. Sendzimira może stać się pierwszym tak dużym zakładem pracy, który jest ofiarą polityki klimatycznej UE.
W wydanym dziś stanowisku związkowcy z huty kierują gorzkie słowa w stronę polskiego rządu i premiera Morawieckiego, argumentując, że dopuszczając do zamknięcia huty, rząd nie dba o polskie rodziny i pracowników. Podkreślają, że, po planach likwidacji polskiego górnictwa, PiS zasadza się na hutnictwo. Zdaniem związkowców ArcelorMittal na skutek polityki klimatycznej Unii wycofa ostatecznie produkcję stali ze wszystkich krajów unijnych.
Przez kilka lat część pracowników firmy H&M poddawana była szczegółowej „obserwacji”, a notatki na temat ich zachowań były przechowywane przez firmę na specjalnym dysku. Niemiecki urząd nałożył za to na H&M karę w wysokości 35 mln euro.
Jak informuje portal prawo.pl, od maja 2018 roku nałożono w sumie cztery takie kary na Google Inc. (50 mln euro), British Airways (204,6 mln euro), Marriot International, Inc (110 mln euro) i operatora komunikacyjnego TIM (27 mln euro). 1 października 2020 roku do tego grona dołączyła niemiecka spółka H&M Hennes & Mauritz Online Shop A.B. & Co. KG (dalej: „H&M”) z niebagatelną sumą 35, 3 mln euro. Głównym powodem nałożenia kary była zbyt duża ingerencja H&M jako pracodawcy w dane pracowników, w tym te dotyczące ich życia prywatnego.
Niemiecki organ nadzorczy ustalił, że co najmniej od 2014 roku część pracowników H&M poddawana była szczegółowej „obserwacji”, a wnioski poczynione w jej toku utrwalane były w formie notatek na dysku sieciowym. Standardem było, że po nieobecności pracownika w pracy – niezależnie od tego, czy była ona spowodowana urlopem, czy chorobą – przełożony przeprowadzał z nim tzw. rozmowę powitalną. Celem tych rozmów była nie tyle koleżeńska wymiana wrażeń z wakacji, ale również, np. w przypadku urlopu chorobowego, ustalenie (i odnotowanie) objawów danej choroby i wydanej przez lekarzy diagnozy. Niektórzy przełożeni zdobywali nawet szczegółową wiedzę na temat życia prywatnego pracowników podczas zwykłych rozmów towarzyskich na korytarzu – nierzadko dotyczącą problemów rodzinnych czy przekonań religijnych – i utrwalali zebrane informacje w formie elektronicznej. Szacuje się, że dostęp do tak zebranych informacji mogło mieć nawet 50 osób z kadry kierowniczej firmy. Takie „notatki” o pracownikach były sporządzane z dużą szczegółowością i przechowywane przez bardzo długi czas, co umożliwiało śledzenie rozwoju poszczególnych zagadnień. Informacje zebrane w ten sposób wykorzystywane były z jednej strony do skrupulatnej oceny wydajności danego pracownika, z drugiej zaś do tworzenia szczegółowego profilu pracownika, przydatnego do podejmowania decyzji dotyczących zatrudnienia.
W październiku 2019 roku z powodu błędu w konfiguracji systemu te wszystkie dane stały się dostępne dla wszystkich pracowników H&M. Hamburski organ nadzorczy powziął informację na temat procederu dzięki doniesieniom prasowym – zareagował natychmiast i najpierw nakazał „zamrożenie” zawartości dysku sieciowego, a następnie zażądał jego przekazania.
H&M wypłacił opisywanym pracownikom znaczne zadośćuczynienie.