Koniec ery humanizmu
Nierówności na całym świecie będą rosły. Ale zamiast napędzić nowy cykl walk klasowych, konflikty społeczne coraz częściej przybiorą formę rasizmu, ultranacjonalizmu, seksizmu, rywalizacji etnicznej i religijnej, ksenofobii, homofobii i innych śmiertelnie niebezpiecznych porywów. Umniejszaniu wartości takich jak troska, współczucie i dobroć będzie towarzyszyła wiara, szczególnie pośród biednych, że wygrana to wszystko, co się liczy, a ten, kto wygrywa – obojętnie jakich używa środków – ma w ostatecznym rachunku rację. Neoliberalny kapitalizm zostawił po sobie ogrom złamanych poddanych, z których wielu jest głęboko przekonanych, że w najbliższej przyszłości czeka ich nieprzerwane narażenie na przemoc i zagrożenie życia. Otwarcie marzą oni o powrocie do poczucia pewności, świętości, hierarchii, religii i tradycji. Wierzą, że narody stały się podobne bagnom, które należy osuszyć z błota, a świat, jaki obserwujemy obecnie, powinien dobiec końca. Żeby tak się stało, wszystko musi zostać oczyszczone. Są przekonani, że mogą zostać uratowani tylko dzięki brutalnej walce o przywrócenie własnej męskości, o utratę której obwiniają słabszych od siebie, słabych, którymi nie chcą się stać. W tym kontekście „przedsiębiorcami” politycznymi osiągającymi największy sukces staną się ci, którzy w przekonujący sposób przemówią do przegranych, do złamanych kobiet i mężczyzn doby globalizacji, i do ich zniszczonej tożsamości. Na ulicach walka stanie się polityką, nie będzie się liczył rozsądek. Ani fakty. Polityka zostanie sprowadzona do brutalnego surwiwalizmu w niezwykle konkurencyjnym środowisku. W takich warunkach przyszłość progresywnej i nakierowanej na przyszłość masowej polityki lewicowej jest bardzo niepewna.