Wyniki wyszukiwania dla zapytania „Piotr Ikonowicz

Cezary Miżejewski

Na prospołecznym froncie

Realne zmiany na lepsze nie są kwestią rozwiązań legislacyjnych czy finansowych, lecz tego, czy ludzie zaczną robić coś wspólnie. Bo współcześni Polacy nie potrafią tego robić, nie umieją walczyć o swoje sprawy na żadnym polu. Pod tym względem Polska jest jednym z najsłabiej zorganizowanych krajów w Europie, krajem o najniższym stopniu mobilizacji społecznej.

Lewicowość a patriotyzm

Polska lewica potrzebuje dziś odczarowania pojęcia patriotyzmu.

Wiola Krysiak, Damian Duszczenko

O Łódź dla ludzi

Nie ma środków na potrzeby zwykłych ludzi.

Rewolucji nie będzie (o słabościach i szansach sejmowej Lewicy)

PiS posiada wszelkie środki, by wyprzedzić na tym polu Lewicę: oprócz pieniędzy publicznych i zaplecza, ma nadal niewyczerpane pokłady wiarygodności pochodzącej ze znienawidzonego przez liberałów „rozdawnictwa”.

Lokatorki na froncie

Jej słowa potwierdza Barbara z Komitetu Obrony Praw Lokatorów. – „Kobiety walczą, kobiety muszą walczyć, bo mają dom, rodzinę, muszą mieć gdzie jeść i spać. Obserwuję działania ruchów lokatorskich i widzę, że większość osób, które przychodzą na manifestacje, to kobiety. Mężczyźni się od razu załamują, gdy tracą mieszkanie. To jest niesamowite, bo taki wspólny opór buduje silne więzi. Spotykamy się z koleżankami po dyżurach, dzwonimy do siebie, organizujemy pikniki, wszystko po to, żeby dodać sobie sił i nie dać się pognębić”.

Wiele dróg do lepszej pracy – rozmowa z Rafałem Wosiem

Nie walczę o ulice imienia Karola Marksa czy Róży Luksemburg. Mam za to głębokie przekonanie, że zdecydowanie zbyt mało w naszym społeczeństwie jest ludzi, którzy mogą zajmować się czymś poza pracą i konsumpcją. Potrzebujemy czasu wolnego, choćby po to, żeby odzyskać partycypację społeczną, żeby ludzie mieli czas na samorozwój i twórczość, na rodzinę, przyjaciół i hobby, na troskę o zdrowie. Chciałbym, żeby pojawiła się siła polityczna, która zrozumie tę kwestię i wyciągnie ją na swoje sztandary.

Naszym celem jest przejęcie władzy – rozmowa z Marceliną Zawiszą i Adrianem Zandbergiem

To, co robi PiS, wprowadzając selektywnie socjalne rozwiązania, właściwie zaciemnia obraz tego, czym tak naprawdę powinna być polityka społeczna i jak powinno funkcjonować państwo dobrobytu. To także jest wyzwaniem, przed którym stoimy. Jestem jednak przekonana, że Razem wejdzie do Sejmu i z tej pozycji będzie nam dużo łatwiej budować silną lewicową formację, która za kilka lat przejmie władzę.

Lewica – reaktywacja?

Mniej więcej 90 lat temu pewien polski literat skomentował znany wiersz Włodzimierza Majakowskiego. Gdy rosyjski poeta, w pełnym żarliwości utworze, wzywał do maszerowania w lewo, nasz rodak odpowiedział na to uwagą, że kto ciągle skręca w lewo, ten się kręci w kółko.

Perspektywy austriackiej lewicy społecznej i problemy z obywatelstwem

Nie można ukrywać, że takie postawy znajdują pewne poparcie, a dawne robotnicze twierdze Czerwonego Wiednia zaczynają skłaniać się ku skrajnej prawicy. Z jednej strony 24% mieszkańców Wiednia pozbawiona jest obywatelstwa i związanych z nimi przywilejów. Z drugiej, ubywa dóbr wspólnych i świadczeń (czyli: środków na mieszkania, emerytury, szkolnictwo) powiązanych z obywatelstwem. Dla osób z „obywatelstwem korporacyjnym”, multipassem i abonamentem na Luxmed, nawet jeśli nie bardzo zamożnych, taki problem jest abstrakcyjny. U tych, których jedyne obywatelstwo to obywatelstwo austriackie, powstaje wrażenie, że kołdra jest za krótka. Kwestią przyszłości ruchów emancypacyjnych jest to, czy zdołają one zaproponować konkretne rozwiązania przejściowe i przekonujące postulaty. Kluczowe wydaje się przekonanie wyzyskiwanej większości, że nie jest to bynajmniej pościelowa kwestia krótkiej kołdry, że idzie o coś więcej niż interwencje socjalne na rzecz wykluczonych mniejszości: o emancypację różnorodnej, ale nieuprzywilejowanej większości. W tym celu jednak zarówno w Austrii, jak i w Polsce potrzeba ruchu politycznego, który zakwestionuje reguły dotychczasowej polityki.

Razem, ale dokąd?

Różnica między antyoligarchiczną, populistyczną, konserwatywną obyczajowo socjaldemokracją (mam na myśli aspekt społeczno-gospodarczy), jaką stał się PiS w ostatnich latach od czasu pogrzebania projektu PO-PiS-u i nastania ścisłego sojuszu z „Solidarnością” a antyoligarchiczną socjaldemokracją liberalną obyczajowo, czyli Razem, jest chyba jednak mniejsza, niż między tą ostatnią a neoliberałami z PO, .N, SLD? Stosunek PiS do pieniędzy publicznych i redystrybucji jest fundamentalnie różny od PO i Nowoczesnej głównie przez to, że pisowcy czują się autentycznie obrońcami i gospodarzami Polski, to dla nich święta misja, czują się odpowiedzialni za społeczeństwo i utożsamiają się raczej z tymi, którzy cierpią, niż z tymi, którzy ich od 28 lat łupią. Dla realizacji idei sprawiedliwości społecznej nie zawahają się sięgnąć do pieniędzy, z których Polska jest okradana, natomiast PO/Nowoczesna/SLD reprezentują moim zdaniem interesy tych, którzy kradną – od prywatyzacji/reprywatyzacji przez wyłudzenia VAT-u i wszystkie możliwe szwindle finansowe i przetargowe, lichwę i wyzysk, po niepłacenie podatków. Kto jak kto, ale lewica powinna chyba rozumieć wtórność nadbudowy kulturowej i pierwsza wyjść z drugorzędnych różnic dla dobra wspólnego, nawet jeśli jeszcze dziesięciu Giżyńskich będzie ją myliło ze stalinistami. Dla organizacji, której jeden z liderów nosi koszulkę z Marksem, powinno to być chyba jasne. Popychanie, a nawet szarpanie PiS-u w dobrym kierunku mogłoby być historycznym sukcesem Razem jako mniejszościowego koalicjanta. Podgrzewanie nastrojów „roszczeniowych”, rozbudzenie apetytu na jeszcze większy, sprawiedliwy kawałek tortu, wspierałoby egalitarny, redystrybucyjny kierunek PiS i przysłużyłoby się pracującym i bezrobotnym Polakom bardziej niż spacery z ich wrogami. Ugruntowanie postaw solidarystycznych, przynajmniej pod kątem polsko-trybalistycznym – bo na masowe pogłębienie empatii i świadomości gatunkowej trzeba będzie jeszcze pewnie poczekać – przy odpowiedniej konstelacji długofalowo byłoby bardzo korzystne.