Sejm przyjął w czwartek nowelizację ustawy o referendum lokalnym. Zakłada ona m.in. obniżenie progu frekwencyjnego z 30 na 15 procent oraz zmniejsza o połowę liczbę obywateli niezbędnych do zainicjowania referendum.
Jak pisze portal samorządowy, projekt nowelizacji ustawy o referendum lokalnym autorstwa posłów Kukiz’15 został złożony w Sejmie – wraz z podpisami posłów PiS – 29 października 2021 r.
W czwartek nowelizacja została uchwalona przez Sejm. Za przyjęciem noweli zagłosowało 232 posłów, 189 było przeciw, 29 wstrzymało się od głosu.
Nowela zmienia zasady organizowania i przeprowadzania referendum lokalnego. Zakłada m.in. obniżenie progu ważności referendum z 30 na 15 proc. uprawnionych do głosowania. W przypadku referendum o odwołanie władz wykonawczych pochodzących z wyborów bezpośrednich np. prezydenta miasta lub burmistrza, byłoby ono ważne, jeśli liczba wyborców, którzy wzięli w nim udział, stanowiła przynajmniej 3/5 liczby głosów oddanych w wyborach na odwoływany organ.
Nowelizacja rozszerza katalog spraw, które mogą być przedmiotem referendum lokalnego: dodano sprawy dotyczące społecznych, gospodarczych lub kulturowych więzi łączących wspólnotę samorządową.
Ponadto wprowadzono regułę, zgodnie z którą referendum będzie można przeprowadzać dwa razy w czasie trwania kadencji. Zgodnie z jedną z przyjętych poprawek, referendum można przeprowadzać po raz pierwszy – nie wcześniej niż na 18 miesięcy i nie później niż na 24 miesiące od początku kadencji tego organu; po raz drugi – nie wcześniej niż na 12 miesięcy i nie później niż na 6 miesięcy przed upływem kadencji tego organu.Ograniczenie to nie będzie miało zastosowania do referendum ws. odwołania organu stanowiącego jednostki samorządu terytorialnego oraz ws. odwołania wójta, burmistrza lub prezydenta miasta.
Nowela zmniejsza o połowę liczbę obywateli niezbędnych do zainicjowania referendum. W przypadku gmin i powiatów będzie to 5 proc., a nie 10 proc. uprawnionych do głosowania mieszkańców; w przypadku województw – 2,5 proc. a nie 5 proc.
Nowe przepisy gwarantują inicjatorom referendum 6 miesięcznego terminu – a nie jak dotychczas 60 dni – na zebranie podpisów mieszkańców popierających referendum.
Polska jest na szarym końcu państw pod względem liczby strajków.
Jak informuje pulshr.pl, z danych European Trade Union Institute wynika, że w latach 2020-2021 Polacy nie pracowali z powodu strajku średnio 0,4 dnia. Dla porównania we Francji, która zdecydowanie wiedzie w Europie prym pod względem strajkowych zrywów, było to 79,1 dni.
Oto dane dotyczące strajków w Polsce:
2022 rok – 29 strajków, w których uczestniczyło 3,8 tys. pracowników, tj. 37,4 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
2021 rok – 7 strajków, w których uczestniczyło 1,4 tys. pracowników, tj. 32 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
2020 rok – 27 strajków, w których uczestniczyło 13,2 tys. pracowników, tj. 24,9 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
2019 rok – 9835 strajków, w których uczestniczyło 228,2 tys. pracowników, tj. 57,2 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
2018 rok – 7 strajków, w których uczestniczyło 2 tys. pracowników, tj. 22,4 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
2017 rok – 1556 strajków, w których uczestniczyło 29,7 tys. pracowników, tj. 34,8 proc. zatrudnionych w jednostkach, w których wystąpiły strajki;
Jak wyjaśnia prof. Adam Mrozowicki z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, na to, że Polacy niechętnie sięgają po tę metodę poprawy warunków pracy, wpływa bardzo wiele czynników. Pierwszym – i jednym z istotniejszych – jest prawo, które skutecznie utrudnia zorganizowanie strajków.
Zorganizowanie referendum strajkowego w niektórych zakładach, szczególnie tych większych, jest po prostu nie do zrobienia. Kiedy w firmie pracuje kilkanaście tysięcy pracowników, a połowa z nich musi uczestniczyć w referendum, żeby mogło zostać ono uznane, to jest to bardzo trudne do wykonania. Wręcz nierealne. Tym bardziej, że pracodawcy ze swojej strony nie ułatwiają tego procesu.
W Polsce mamy bardzo niski poziom uzwiązkowienia. Aktualnie wynosi on 11- 12 proc. wśród pracowników najemnych. Jednak w sektorze prywatnym i wśród MŚP (małych i średnich firm) poziom uzwiązkowienia wynosi 2-3 proc. Wtedy siła negocjacyjna pracowników jest tak mała, że nie mają szans, żeby skutecznie przeprowadzić strajk. Nie zachęca do strajkowania również fakt, że pracownicy, którzy zdecydują się na ten krok, nie dostają wynagrodzenia za czas strajku. Związki zawodowe w Polsce, nawet te największe, nie mają na tyle dużego funduszu strajkowego, by zapewnić strajkującym finansowe wsparcie.
Pierwsze Branżowe Centra Umiejętności powstaną w marcu 2023. Jest ponad 1,4 mld zł na utworzenie w Polsce 120 placówek i ani jednego chętnego, by prowadzić szkoły kształcące w branżach drzewno-meblarskiej, handlowej i pomocy społecznej.
Jak informuje Portal Samorządowy, z zapowiedzi Ministerstwa Edukacji i Nauki wynika, że pierwsze branżowe centra umiejętności (BCU) powstaną w 2023 roku. Ma ich być przynajmniej 20. W kolejnym roku ma powstać następne 100.
BCU to pomysł ministerstwa na wzmocnienie reformy kształcenia zawodowego wdrażanej przez resort edukacji od 2019 roku. Centra mają być tworzone w partnerstwie podmiotów branżowych oraz organów prowadzących szkoły. Dlatego do udziału w konkursie na utworzenie i wsparcie BCU ministerstwo zaprosiło m.in. organizacje branżowe, izby gospodarcze, stowarzyszenia zawodowe i samorządy zawodowe zrzeszające osoby wykonujące dany zawód.
Wpłynęło 90 wniosków, które obecnie podlegają ocenie formalnej. Największym zainteresowaniem cieszyły się branże: budowlana, elektroenergetyczna i rolno-hodowlana – informuje Adrianna Całus, rzeczniczka Ministerstwa Edukacji i Nauki.
O utworzenie w mieście dwóch branżowych centrów umiejętności stara się między innymi Radom.
Branżowe centra umiejętności miały koncentrować się na branżach kluczowych dla rozwoju przemysłu w danym regionie, w tym m.in. automatyka, robotyka, mechatronika, przemysł motoryzacyjny, przemysł lotniczy, energetyka odnawialna, transport, spedycja i logistyka czy przetwórstwo spożywcze.
Największym zainteresowaniem cieszyły się branże: budowlana, elektroenergetyczna, rolno-hodowlana. W całej Polsce nie znalazł się jednak nikt chętny do rozwijania placówek w branżach: drzewno-meblarska, handlowa, pomoc społeczna.
Decyzję o tym, gdzie powstaną branżowe centra umiejętności, ministerstwo oficjalnie ogłosić ma 31 marca. W całej Polsce powstać ma w sumie 120 ośrodków w partnerstwie podmiotów branżowych oraz organów prowadzących szkoły kształcące w zawodach i centra kształcenia zawodowego. Cała inwestycja kosztować ma ponad 1,4 mld złotych.
Rząd Portugalii ogłosił, że zgodnie z projektem nowej ustawy dotyczącej mieszkalnictwa, zobowiąże właścicieli niezamieszkanych domów do ich wynajęcia lub upoważnienia administracji samorządowej do znalezienia lokatorów.
Jak informuje serwis wnp.pl, zgodnie z projektem rządu Costy właściciel pustego domu otrzyma list z gminy, w którym zostanie poinformowany o propozycji samorządu terytorialnego co do wynajmu pustostanu. Na odpowiedź władzom gminnym obywatel będzie mieć 10 dni.
W sytuacji zignorowania przez obywatela pisma lub braku odpowiedzi, gmina będzie mogła po kolejnych 90 dniach uruchomić procedurę poszukiwania lokatorów do pustego domu i zmusić jego właściciela do wynajmu.
Gabinet Costy twierdzi, że nowelizacja prawa pomoże pozwolić uporać się z kryzysem mieszkaniowym oraz doprowadzić do obniżenia cen mieszkań i ich wynajmu.
Rząd Portugalii zamierza też zakończyć rozwijany od 2012 r. program przyznawania tzw. złotych wiz, uprawniających do stałego pobytu osoby spoza Strefy Schengen. Napływ bogatych przedsiębiorców z zagranicy podwyższył ceny nieruchomości.
Według szacunków prezydenta Portugalii Marcelo Rebelo de Sousy, w kraju tym jest aktualnie ponad 1 mln pustych domów.