Kraj przyszłości?

·

Kraj przyszłości?

·

Istnieje w języku portugalskim powiedzenie: O Brasil é o país do futuro – e sempre será, czyli „Brazylia jest krajem przyszłości – i zawsze będzie”. Czy jest ono prawdziwe?

Minionej jesieni, czyli brazylijskiej wiosny, cały świat przyglądał się wyborom prezydenckim w tym kraju. Wygrała je Dilma Rousseff, namaszczona na stanowisko przez niezwykle popularnego poprzednika, Luiza Inácio Lula da Silvę. Lula, jak zwykło się go nazywać, rozpoczął ważne reformy, dzięki którym Brazylia ma szansę stać się mocarstwem. I to takim, gdzie rozwojowi gospodarczemu towarzyszy rozwój społeczny oraz walka z ubóstwem i wykluczeniem.

Lula

Od czasu upadku wojskowego reżimu rządzącego Brazylią w latach 1964-1985, demokratyczne już państwo wciąż nawiedzały kryzysy polityczne i ekonomiczne. Rosnące dysproporcje majątkowe i nierozwiązane problemy społeczne sprawiły, że w 2003 r. Brazylijczycy po raz pierwszy w historii wybrali prezydenta o lewicowej proweniencji. Wybór wzbudził wiele kontrowersji, gdyż obawiano się, że przywódcą zostanie populistyczny dyktator.

Lula urodził się jako siódme z ośmiorga dzieci, w wieku 12 lat opuścił szkołę, by wspierać finansowo rodzinę. Pracę rozpoczął jako czyścibut, zaś w wieku 14 lat otrzymał pierwsze formalne zatrudnienie – został ślusarzem w fabryce, gdzie w wieku 19 lat uległ wypadkowi. Doświadczenie trudnych warunków pracy i brak możliwości uzyskania odpowiedniej opieki medycznej po wypadku, sprawiły, że zaangażował się w działalność lewicowych związków zawodowych, co w czasach reżimu łączyło się z dużym ryzykiem. Lula dał się poznać jako wytrawny negocjator i w 1975 r. został jednym z liderów związkowych. Organizował liczne strajki i protesty, był więziony. W 1980 r. zaangażował się w politykę i współtworzył lewe skrzydło Partii Pracujących. Od 1986 r. zasiadał w parlamencie, był jednym z uczestników działań, które doprowadziły do ustąpienia władz wojskowych.

Za czwartym podejściem udało mu się wygrać wybory prezydenckie i w styczniu 2003 r. objął urząd. Wbrew obawom, nie poszedł śladami latynoskich populistycznych liderów. Prowadził politykę wielopłaszczyznową, łącząc wiele inicjatyw rozwojowych. Oparł się na demokratycznych formach podejmowania decyzji i wprowadzaniu programów polityki społecznej, przy jednoczesnej trosce o wzrost gospodarczy.

Byk chwycony za rogi

Brazylia stawia rządzącym bardzo wysokie wymagania. Jest największym państwem Ameryki Łacińskiej i piątym co do liczby ludności na świecie (w 2010 r. – 201 milionów), z bardzo dużym przyrostem naturalnym. To bardzo młode społeczeństwo, które zmaga się z zupełnie innymi bolączkami niż starzejąca się Europa. Mediana wieku wynosi tam 28,9 lat – dla porównania, w Polsce 38,2, w Holandii 40,8, a w Niemczech 44,3 lata. Podstawowymi wyzwaniami dla takich społeczeństw jest stworzenie odpowiedniej sieci edukacyjnej, organizacja opieki medycznej i profilaktyki dla młodych ludzi, walka z rozwarstwieniem społecznym i powstawaniem dzielnic nędzy.

Do największych problemów Brazylii należy rozwarstwienie dochodowe. Do kieszeni 10% najbogatszych obywateli trafia 42,7% przychodu kraju, podczas gdy do 10% najbiedniejszych – ledwie 1,2%. Jednym z rezultatów takiego podziału dóbr jest rozwój faveli, czyli dzielnic nędzy i przestępczości, powstałych wraz z szybką urbanizacją. Ludzie przenosili się ze wsi do miast, nie znajdując mieszkań, wskutek czego całe rodziny osiadały w slumsach, usytuowanych często na zboczach gór, nieodpowiednich dla rozwoju konwencjonalnego budownictwa. Można było się o tym przekonać w czasie powodzi, które zmywały całe osiedla.

Szacuje się, że w prowizorycznych domach ze skrzyń, kartonu, blachy, pozbawionych kanalizacji, prądu i gazu – mieszka 26% całego społeczeństwa. Takie warunki sprzyjają rozwojowi chorób, sieroctwu i bezdomności dzieci. W favelach kwitnie handel narkotykami oraz nielegalny handel bronią, z którymi walkę utrudnia brutalność i skorumpowanie służb policyjnych.

Gdy Lula obejmował władzę, sytuacja kraju była katastrofalna. Dług zagraniczny wynosił 207 mld dolarów, a wewnętrzny 260 mld i nawet 30 mld pożyczki od Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie mogło uratować budżetu. W gospodarce panował zastój.

Prezydent Brazylii co prawda odszedł od radykalnych lewicowych narracji, których obawiali się zachodni komentatorzy, ale programy socjalne pozostały dla niego najważniejsze. Ich realizacja nie tylko pomogła wielu Brazylijczykom stanąć na nogi, ale i przyczyniła się do ogromnej popularności Luli. Wyznaczył on swojej polityce trzy uzupełniające się priorytety. Pierwszy to stymulacja wzrostu gospodarczego, drugi – programy społeczne, trzeci – demokratyczne, oparte na negocjacjach formy rządzenia. Ten model odniósł sukces.

W 2010 r. PKB Brazylii wzrósł o 7% oraz przybyło 2,5 mln miejsc pracy. Bezrobocie jest najniższe w historii kraju i wynosi 5,7%, a w niektórych branżach narzeka się nawet na niedobór rąk do pracy. Według planów rządowych, do 2026 r. Brazylia ma stać się piątą gospodarką świata. Politykę gospodarczą kraju realizują wspólnie firmy prywatne i przedsiębiorcy państwowi.

Głównym planem inwestycyjnym rządu jest Program Przyspieszania Wzrostu (Programa de Aceleraçao do Crescimento, PAC). Celem jest łączenie inwestycji publicznych z sektorem prywatnym. Mowa o przedsięwzięciach o łącznej wartości 300 mld dolarów w budownictwie, gospodarce komunalnej, energetyce, transporcie i logistyce. PAC to bardzo dobry wybór projektów. Dzięki niemu nie tylko podtrzymywana jest wysoka koniunktura, ale i niwelowane regionalne dysproporcje rozwojowe.

Wielkie inwestycje skierowano ku zacofanej gospodarczo i społecznie północno-wschodniej części kraju. Rozwój infrastruktury wodnej i kolejowej pozwala na wykorzystanie olbrzymiego potencjału kraju. W celu wyrównywania różnic wprowadzany jest także program Terytoria Obywatelstwa (Territórios da Cidadania), który wspiera najuboższe gminy. Został zainaugurowany w 2008 r., a jego celami są wzrost gospodarczy i zrównoważony rozwój terytorialny.

Kluczowe znaczenie przypisano w nim zwiększeniu partycypacji społecznej oraz integracji rozwojowych działań rządu, regionów i samych gmin. Dlatego w realizację strategii zaangażowane są zarówno 22 ministerstwa, jak i rządy stanowe oraz władze lokalne. W pierwszym roku funkcjonowania programu na 180 różnych akcji wydano 5,1 mld dolarów, z czego 3,5 mld na projekty służące zwiększaniu partycypacji społecznej i ochronie praw obywateli, a po 800 mln na rozwój infrastruktury oraz wsparcie działalności produkcyjnej. Program z roku na rok jest rozszerzany, na 2010 r. zaplanowano już wydatki rzędu 27,5 mld dolarów.

Z kolei Program Umocnienia Rolnictwa Indywidualnego (Programa Nacional de Fortalecimento da Agricultura Familiar, PRONAF), którego budżet wzrósł z 1,5 do 7,8 mld dolarów w roku 2009, przyczynił się do znacznego rozwoju tego sektora gospodarki, który odpowiada za 70% zaopatrzenia kraju w żywność. Należy jednak zauważyć, że wzrost w rolnictwie powodowany jest także przez działania, które wzbudzają poważne kontrowersje. Przykładem jest rozwój upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Soja, kukurydza i rzepak należą do najczęściej zmienianych genetycznie gatunków, a Brazylia jest jednym z potentatów w dziedzinie ich uprawy (zaraz po USA i Argentynie). Udział soi GM w ogólnej powierzchni upraw tej rośliny wzrósł tam w 2009 r. do 71%, wobec 65% rok wcześniej. W rekordowym w tej dziedzinie stanie Rio Grande do Sul aż 95% upraw soi stanowią odmiany modyfikowane genetycznie. Wzrasta także udział kukurydzy GM w brazylijskim rolnictwie. W stanie Paraná, gdzie uprawia się jedną trzecią całej kukurydzy w kraju, udział odmian genetycznie zmodyfikowanych sięga już 41%.

Dzięki inwestycjom w elektrownie wodne i najnowocześniejsze technologie, 75% energii zużywanej w Brazylii pochodzi ze źródeł odnawialnych – dla porównania: w marcu 2007 r. przywódcy państw członkowskich przyjęli zobowiązanie, że do 2020 r. 20% energii produkowanej w Unii Europejskiej będzie pochodzić z takich źródeł. Warto jednak spojrzeć na to także z innej strony – problem rosnącego popytu na energię postanowiono rozwiązać m.in. poprzez ekspansję przemysłu w głąb bezcennej Puszczy Amazońskiej, zwanej „płucami świata”. W 2008 r., po kilku latach spowolnienia, przyspieszono wycinanie puszczy. Prezydent Lula przychylał się dość często do opinii, że od ochrony środowiska ważniejszy jest rozwój najbiedniejszych regionów, ich modernizacja i wzrost zatrudnienia. Twierdził, że nie można traktować Amazonii jak świątyni.

W programach rozwoju znalazły się projekty kolejnych zapór i elektrowni na wielkich dopływach Amazonki – Santo Antônio i Jirau na rzece Madeira oraz Belo Monte na rzece Xingu, która według zamierzeń będzie trzecią co do wielkości elektrownią wodną na świecie. Inwestycje te, o wartości 18 mld dolarów, mają do 2013 r. zaspokajać 15% zapotrzebowania Brazylii na energię. Są jednak bardzo kontrowersyjne, np. sama budowa Belo Monte grozi zniszczeniem 150 km brzegu rzeki i zalaniem 450 km2 lasu. Uruchomienie zapory i towarzyszące temu przedsięwzięcia przyniosą negatywne konsekwencje dla lokalnych społeczności, rolników, rybaków oraz dla cennej przyrody.

Szansą dla Brazylii może być fakt, że w 2007 r. u wybrzeży kraju odkryto prawdopodobnie trzecie co do wielkości na świecie złoża ropy naftowej, szacowane nawet na 100 mld baryłek. Dzięki temu może ona nie tylko stać się niezależna od dostaw energii z zewnątrz, ale i zostać regionalnym liderem w dziedzinie jej produkcji. Jeśli plan ogłoszony przez Lulę zostanie wcielony w życie, na odkryciu zyska całe społeczeństwo, gdyż bogactwo ma przypaść w udziale państwu, a nie prywatnym inwestorom. Lula uznał, że Brazylia nie będzie kolejnym sprzedawcą ropy, lecz wniesie do produkcji wartość dodaną i zacznie eksportować o wiele droższą benzynę i inne produkty petrochemiczne, wytworzone przez rodzime przedsiębiorstwa. Uzyskane dzięki temu pieniądze mają utworzyć fundusz rozwojowy, z którego finansowana będzie edukacja, nauka, nowe technologie, służba zdrowia, kultura i ochrona środowiska.

Brazylia zawarła porozumienia handlowe z Unią Europejską, Chinami i Indiami, co pozwoliło na uniezależnienie ekonomiczne od USA. Dzięki temu posunięciu udało się w dużym stopniu uniknąć kryzysu finansowego, który dotknął świat w 2008 r.

Najpierw ryby, potem wędki

Prezydent Lula nie zapomniał o tym, że aby gospodarka rozwijała się długofalowo i trwale, konieczne są programy walki z biedą i wykluczeniem – by wszyscy obywatele stali się pełnoprawnymi uczestnikami każdej sfery życia. Odpowiednia polityka społeczna poprawia nie tylko sytuację osób ubogich, ale i całego społeczeństwa.

Reformy społeczne to najważniejszy element polityki Luli. Podkreślał to podczas kampanii wyborczej i udowodnił podczas 8 lat sprawowania rządów. Co prawda programy socjalne istniały już za czasów poprzednika Luli, Fernando Henrique Cardoso, a były to Bolsa Escola, Bolsa Alimentaçao i Auxílio Gás (zasiłek szkolny, żywnościowy i na zakup gazu), lecz Lula je ujednolicił i rozwinął.

Program Zero Głodu (Fome Zero) wprowadzono na samym początku prezydentury Luli. Koordynowany jest przez nowo utworzone Ministerstwo Rozwoju Społecznego i Walki z Głodem i ma zagwarantować realizację podstawowego prawa każdego obywatela do wyżywienia. Jest też pierwszym krokiem do usamodzielnienia, zgodnie ze stwierdzeniem byłego szefa resortu, Patrusa Ananiasa: Z pustym żołądkiem nikt nie nauczy się łowić ryb.

Na program składa się wiele elementów: od bezpośredniego wsparcia finansowego dla najbiedniejszych rodzin, przez zapewnianie dostępu do wody pitnej w rejonach półpustynnych, zakładanie tanich jadłodajni i edukowanie ludzi w dziedzinie zdrowego trybu życia, aż po programy dla rolników i mikrokredytowe. Istotnym składnikiem Fome Zero jest Bolsa Família, czyli „dodatek rodzinny” lub „stypendium rodzinne”.

Przysługuje on biednym rodzinom, ale wyłącznie pod warunkiem, że wyślą dzieci do szkoły i zapewnią im najważniejsze szczepienia. Pieniądze przekazywane są matkom za pośrednictwem tzw. kart obywatelskich. Rząd sugerował się tutaj badaniami, wedle których kobiety lepiej zarządzają domowym budżetem, przeznaczając środki na najważniejsze potrzeby. Oddawanie świadczenia kobietom okazało się korzystnym rozwiązaniem – już ponad 11 mln rodzin spełniających kryteria stało się beneficjentami Bolsa Família, a według badań UNDP ponad 80% świadczeń trafia do 20% najbiedniejszych rodzin.

Karta obywatelska działa jak karta debetowa. Wydaje ją Caixa Econômica Federal, czyli Państwowa Kasa Oszczędnościowa, drugi co do wielkości bank w Brazylii. Pieniądze można pobrać w blisko 14 tys. punktów w całym kraju. Ta forma pozwala na znaczne zmniejszenie korupcji, ponieważ uniezależnia otrzymanie pieniędzy od woli poszczególnych urzędników. Pełną przejrzystość gwarantuje też fakt, że nazwiska uczestników programu i przyznane im kwoty można odnaleźć na jego stronie internetowej. Nie jest to jednak rozwiązanie stygmatyzujące, ponieważ program ma charakter masowy i obejmuje ok. 46 mln ludzi.

Bolsa Família to miesięczne stypendium w wysokości 22 reali (ok. 13 dolarów) na każde dziecko w rodzinie (maksymalnie troje) uczęszczające do szkoły. Prawo do niego ma każda rodzina, w której miesięczny dochód na osobę nie przekracza 140 reali. Ponadto rodziny żyjące w ekstremalnej nędzy, a więc takie, w których dochód nie przekracza 70 reali na osobę miesięcznie, mogą otrzymać dodatkowe 68 reali. Warto dodać, że łączny koszt programu nie przekracza 0,5% PKB Brazylii.

Wielkim problemem pozostaje praca dzieci. Mimo konstytucyjnych zapisów, miliony najmłodszych obywateli pracują, by uniknąć głodu. Dominuje też przekonanie, że skoro rodzice w ich wieku wykonywali pracę zarobkową, to one również powinny. Poważną bolączką jest także niewystarczająca liczba wiejskich szkół. Działanie programu przyczyniło się do zmniejszenia problemu pracy dzieci o połowę. Jest on pewną formą umowy między państwem a obywatelami. Najbiedniejsze rodziny otrzymują pieniądze, ale w zamian dbają o edukację dzieci, które muszą uczestniczyć w co najmniej 85% zajęć szkolnych miesięcznie, gdy są młodsze i 75% w wieku 16-17 lat. Dba się także o ich zdrowie i kalendarz szczepień, ponieważ jeśli rodzice tego nie dopilnują, nie otrzymają świadczenia.

Wszystko to pozwala na ograniczanie dziedziczenia ubóstwa i poprawia zdrowotność młodego pokolenia, a więc przyczyni się w przyszłości do zmniejszenia wykluczenia społecznego i wynikających z niego biedy i przestępczości. Dodatkowo, dla beneficjentów Bolsa Família stworzono program zdobywania kwalifikacji zawodowych Następny Krok (Próximo Passo).

Można przy tym dostrzec pewien brak równowagi między polityką wobec gospodarstw wiejskich i miejskich. Choć biednych nie brakuje w obu środowiskach, rodzin otrzymujących zasiłek jest na wsi 41%, natomiast w miastach „tylko” 17%, a w Sao Paulo i Rio de Janeiro nawet poniżej 10%. Najczęstszą przyczyną odbierania prawa do świadczenia jest zbyt niska frekwencja dzieci w szkołach. Wieś brazylijska jest niedożywiona, cierpi na niedobór wody pitnej, jest obszarem ogromnego ubóstwa. Bolsa Família trafia w jej potrzeby lepiej niż w przypadku miast. Wiele problemów szybko rozwijających się aglomeracji powoduje tzw. nowe ubóstwo, do walki z którym trzeba będzie szukać bardziej wyrafinowanych środków.

Efekty reform 2003-2010

Wysoki wzrost PKB jest rezultatem rozsądnej polityki gospodarczej, połączonej z reformami społecznymi. Za rządów Luli wartość reala wzrosła niemal dwukrotnie. Brazylia stała się regionalnym mocarstwem, które zaczyna być konkurencją dla wpływów Stanów Zjednoczonych w Ameryce Południowej. Zyskuje też pozycję wobec innych krajów Południa. Wraz z trzema innymi wschodzącymi potęgami gospodarczymi, Rosją, Indiami i Chinami, stworzyła w 2006 r. grupę BRIC (od pierwszych liter nazw państw). W 2011 r. do wspomnianej grupy – odtąd zwanej BRICS – dołączyła RPA.

Na siedmioprocentowy wzrost PKB ma wpływ rozwój społeczny, co potwierdzają dane licznych organizacji międzynarodowych. Najnowszy, dwudziesty Raport Rozwoju Społecznego (Human Development Report) wskazuje Brazylię jako pozytywny przykład krajów dokonujących największych postępów. Wzrasta w niej wskaźnik skolaryzacji, czyli coraz więcej osób ma dostęp do szkół. Rośnie średnia długość życia. Należy przy tym zwrócić uwagę na fakt, że mimo ogromnego progresu Brazylia wciąż jeszcze znajduje się poniżej średniej dla państw Ameryki Łacińskiej. Współczynnik Rozwoju Społecznego (Human Development Index, HDI), wyrażający się w wartościach od 0 do 1, w 1980 r. równał się w jej przypadku 0,551, a obecnie kształtuje się na poziomie 0,699, podczas gdy średnia dla Ameryki Łacińskiej i Karaibów wynosi 0,706. Jednak postęp jest niezaprzeczalny, a kontynuacja polityki społecznej i gospodarczej prezydenta Luli pozwoli Brazylii dogonić pozostałe kraje regionu.

Tabela 1. Współczynnik Rozwoju Społecznego w wybranych państwach Ameryki Południowej i Europy

Działania Luli znacznie przyczyniły się do zmniejszenia wykluczenia społecznego. Aż 20 mln dzieci, które do tej pory pracowały, mogło pójść do szkoły dzięki temu, że rodzina przystąpiła do programu Bolsa Família. Systematyczny wzrost płacy minimalnej sprawił, że jej realna siła nabywcza wzrosła o 50%. Skorzystało na tym 26 mln pracowników i blisko 18 mln emerytów.

Powoli zmniejsza się rozwarstwienie społeczne. Od 2001 r. systematycznie spada wartość jego wskaźnika – współczynnika Giniego. Tak jak HDI, przyjmuje on wartości z przedziału od 0 do 1, z tym, że im bliżej zera, tym nierówności są mniejsze. W połowie lat 90. wynosił on dla Brazylii 0,66, obecnie zaś osiągnął najniższy poziom w historii tego kraju – 0,55 – i nadal spada. Mimo to kraj wciąż znajduje się wśród charakteryzujących się wysokim rozwarstwieniem dochodowym.

Tabela 2. Współczynnik Giniego w wybranych państwach Ameryki Południowej i Europy

Program Bolsa Família przynosi pozytywne rezultaty w takich dziedzinach, jak zdrowie, edukacja, bezpieczeństwo i żywienie. Bank Światowy, który wsparł Brazylię kredytem na jego realizację, w swoim raporcie wskazał na już zauważalne wyniki: pozytywny wpływ na gospodarkę, szczególnie w mniejszych i biedniejszych miejscowościach, spadek zatrudnienia nieletnich, zwiększenie wskaźnika skolaryzacji, lepszy rozwój dzieci.
Raport UNDP opublikowany w marcu 2010 r. wskazuje, że od 2000 r. udało się w Brazylii aż o 16% zmniejszyć liczbę ludności mieszkającej w dzielnicach nędzy. Z kolei ci, którzy pozostali w slumsach, często dostrzegają, że mają możliwość skorzystania z bogatszej palety usług i ich poziom życia także zaczyna się podnosić.

Należy pamiętać, iż rządy Luli, mimo ogromnych i niezaprzeczalnych sukcesów, nie rozwiązały wszystkich problemów społecznych. Koncentracja ziemi w rękach wąskich elit uniemożliwia przeprowadzenie reformy rolnej. Nadal rzesze ubogich wykluczone są z życia społecznego i gospodarczego. Wciąż trwa handel narkotykami, policja jest bezradna lub skorumpowana, a miliony ludzi żyją w warunkach uwłaczających godności. Prezydent Luiz Inácio Lula da Silva rozpoczął walkę, którą przyjdzie kontynuować jego następczyni.

Dilma

Już sam wybór następcy Luli był bardzo interesujący. Prezydent odchodził po dwóch kadencjach z ponad 80-procentowym poparciem, co można uznać za niestatystyczną miarę sukcesu jego programów. W wyborach liczyło się w istocie troje lewicowych kandydatów: Dilma Rousseff z prezydenckiej Partii Pracujących, wskazana przez prezydenta na następczynię, José Serra z Brazylijskiej Partii Socjaldemokratycznej (PSDB) i Marina Silva z Partii Zielonych.

Kontynuacja dotychczasowej polityki po wygranej dowolnego z tych kandydatów była pewna i właściwie nikt podczas kampanii nie podważał dokonań odchodzącego prezydenta. Byłoby to politycznym samobójstwem, jako że w kraju panuje swoista „lulomania”. Mówiło się nawet, że w Brazylii zmieni się prezydent, ale nic więcej. O wyborze przesądziło w dużej mierze poparcie samego Luli, który powiedział: Głosując na Dilmę – głosujesz na mnie. Zapewne wielu Brazylijczyków wzięło to sobie do serca, skoro ta kandydatka wygrała. Jeszcze rok wcześniej poparcie dla niej sięgało ledwie 20%, a faworytem był Serra.

Nowy prezydent to osoba nietuzinkowa. Jej przygoda z polityką rozpoczęła się w latach 60., kiedy dołączyła do młodzieżowej organizacji Socjalistycznej Partii Brazylii, a następnie do jej radykalnej frakcji Comando de Libertaçao Nacional (Oddziały Wyzwolenia Narodowego), głoszącej idee walki zbrojnej z wojskową dyktaturą. W 1970 r. schwytano ją i skazano na trzy lata więzienia (w 2006 r. została zrehabilitowana). Podczas odsiadywania wyroku była poddawana torturom. Po wyjściu na wolność ukończyła studia ekonomiczne i ponownie zaangażowała się politycznie, tym razem w legalnych ugrupowaniach opozycyjnych. Po zmianie ustroju powoli pięła się po szczeblach politycznej kariery, zajmując stanowisko sekretarza stanu ds. energii, ministra energii i wreszcie szefa gabinetu prezydenta Luli.

Jej sukcesy nie będą już zapewne tak spektakularne jak te, które odniósł jej mentor. Do zadań pani prezydent należeć będzie nie tylko wyrywanie ludzi z największej nędzy, ale i poszerzenie szeregów klasy średniej.

Co dalej?

Luiz Inácio Lula da Silva uczynił pierwsze, bardzo ważne kroki w walce z ubóstwem, wykluczeniem, rozwarstwieniem i przestępczością. Zapewne Dilma Rousseff pójdzie w jego ślady. Brazylia ma szansę nie tylko stać się regionalnym liderem, ale także konkurencją ideową dla Zachodu oraz Chin, które przedkładają rozwój gospodarczy nad społeczny. Wykluwa się bowiem w Brazylii w pełni demokratyczny model, w którym wzrost gospodarczy i stabilizacja ekonomiczna idą w parze z mądrą redystrybucją dóbr i rozwojem społecznym.

Mówi się, że tam, gdzie pójdzie Brazylia, pójdzie też cała Ameryka Południowa. I oby tak się stało, ponieważ przykład tego kraju udowadnia, że rozwój ekonomiczny i społeczny nie muszą stać ze sobą w sprzeczności, lecz nawzajem się stymulują.

komentarzy