Model nordycki a kryzys europejski
Model nordycki a kryzys europejski
Kryzys w strefie euro wywiera wpływ na wszystkie kraje w Europie. Odzwierciedla brak dyscypliny budżetowej i przekonanie o wypłacalności niektórych europejskich państw. Jednak, jak pokazują kraje nordyckie, kryzys gospodarczy nie jest spowodowany – wbrew opiniom wielu krytyków spoza Starego Kontynentu – silnymi związkami zawodowymi, wysokimi podatkami oraz sztywnymi przepisami.
Może was to zaskoczyć, ale te europejskie państwa, które pozostają w najlepszej kondycji, wydają z budżetów całkiem sporo w stosunku do własnego PKB. Natomiast większość krajów będących w najgorszej sytuacji – Grecja, Portugalia, Hiszpania, Irlandia – swoje wydatki państwowe plasuje na dość niskim poziomie w stosunku do PKB. Również podatki utrzymują się tam poniżej średniej unijnej.A czyż nie uczyliśmy się, że wysokie podatki i duży sektor publiczny czynią dany kraj mniej konkurencyjnym? Obecny kryzys pokazuje, że jest to podejście zbyt prymitywne. W rzeczywistości najważniejsze jest to, czy kraj posiada efektywny system fiskalny (i ściągalność podatków).
Świadomość, że fundusze, które zbieramy, pracują dla nas w miarę wydajnie, przynajmniej w stosunku do reszty Europy i USA, pomaga wytworzyć silne przekonanie, iż kraje nordyckie są bardziej odporne na kryzys. Pozwala to na skuteczny podział ryzyka w skali ogólnospołecznej, co z kolei promuje zdolności przystosowawcze, a także otwartość na zmiany.
Ludzie biznesu są powszechnie uznawani za wrogich wszelkim podatkom, a swoją antyzwiązkową postawę wysysają jakoby z mlekiem matki. Skandynawia z pewnością ma wysokie podatki i silne związki zawodowe – a jednak nordycki model przynosi korzyści również mnie jako biznesmenowi. Pokażę wam, dlaczego tak się dzieje, na przykładzie otwartości na zmiany na rynku pracy. Szwedzki rynek pracy rozwija się od lat 30. XX wieku na bazie negocjacji zbiorowych oraz ścisłego dialogu pomiędzy związkami, pracodawcami oraz państwem, w interesie wspólnego dobra.
Proventus, firma, którą prowadzę, brała udział w wielu restrukturyzacjach w ciągu ostatnich trzech dekad. Dla przykładu w 2005 r. Proventus nabył pakiet większościowy największej szwedzkiej telewizji komercyjnej TV4.
Istniała wtedy duża potrzeba zmian w TV4. Okazało się, że ludźmi, którzy mają najbardziej jasny osąd sytuacji, nie byli ci, po których się tego spodziewano. Nie byli nimi menedżerowie, zarząd ani też właściciele. Byli to reprezentanci związków zawodowych zasiadający w zarządzie (tutaj związki mają prawo być reprezentowane w zarządzie w firmach pewnej wielkości).
Nawet w tak trudnym przypadku jak ten, gdzie zmiany wymagały zwolnień grupowych, związki uznały je za konieczne, aby ochronić konkurencyjność firmy w dłuższej perspektywie.W przeciwieństwie do modelu amerykańskiego, gdzie związki są zazwyczaj słabe i ograniczone do danego sektora, w Szwecji mamy do czynienia z silnymi i scentralizowanymi zrzeszeniami pracowników. Jest to korzystne, ponieważ interes związku nie jest jedynie doraźnym interesem wąskiej grupy, reprezentowanej przez syndykat, lecz długoterminowym interesem dużej części społeczeństwa. W ten sposób związki służą i stanowią fundament ważnej wartości gospodarczej – solidarności.
W takich warunkach Proventus zawsze blisko współpracował ze związkami w trakcie restrukturyzacji firm, a także w dalszym ich rozwoju.
W innych krajach europejskich związki często nie są aż tak scentralizowane i dlatego uparcie bronią pewnej grupy lub danego przywileju z wielką szkodą dla ogółu zatrudnionych.
Co ciekawe, w 1993 r., gdy Proventus przeprowadzał zmiany w Pumie, niemieckiej firmie produkującej odzież sportową, niemieckie związki poznały nas i nasz sposób pracy za sprawą rozmów ze szwedzkimi związkowcami. W efekcie Proventus miał po swej stronie również niemiecki związek.
Pokazuje to, że wbrew panującemu stereotypowi scentralizowane związki i rozbudowany system socjalny – jeśli jest dobrze zorganizowany – działają ramię w ramię na rzecz społecznej otwartości dla zmian strukturalnych.
Zaufanie i podejmowanie ryzyka
Kolejnym czynnikiem, który sprzyja podejmowaniu ryzyka przez społeczeństwo, jest to, co szwedzki historyk Lars Tragardh nazywa „nordyckim indywidualizmem państwowym”. Chodzi o to, że jednostki, które są wolne i mają poczucie bezpieczeństwa, są również bardziej skłonne do wprowadzania innowacji, eksperymentowania, a także podejmowania ryzyka.
W przeciwieństwie do modelu amerykańskiego, który również stawia na indywidualizm, w naszym przypadku każda osoba posiada pozytywny indywidualny stosunek do państwa i jest to rzecz oczywista. Rolę państwa i rządu postrzegamy nie jako wtrącanie się w naszą wolność, lecz jako jej wzmocnienie. Nasz indywidualny rozwój ma dzięki temu solidne podstawy.
Ta relacja czyni jednostki mniej zależnymi – w konkretnym, ekonomicznym sensie – od rodziny i innych osób. Kobieta może zdecydować się na dziecko, wiedząc, że społeczeństwo zaspokoi jej potrzeby bez względu na to, co myśli o tym wyborze jej rodzina. To poczucie bezpieczeństwa przekłada się na wolność jednostki – wspierane są zarówno samotne kobiety, które decydują się na dziecko, jak i pary homoseksualne, które decydują się na adopcję.
W dodatku hojne zasiłki na wychowanie dzieci przekładają się na znacznie wyższe niż w większości krajów europejskich wskaźniki urodzeń. To niezmiernie ważne w czasach trudnych pod względem demograficznym. Efektem tego jest coraz większa liczba osób na rynku pracy, zwłaszcza kobiet, co jest istotnym warunkiem sukcesu nordyckich gospodarek.
Predystrybucja, nie redystrybucja
Czy tzw. model nordycki może być powielany? W dużej mierze na pewno. Proponowałbym jednak „uczenie się z nordyckich doświadczeń”, nie zaś „ślepe przejmowanie tego modelu”.
Jeden zasadniczy element szwedzkiego modelu jest niestety trudny do skopiowania: model kolektywnego podziału ryzyka, który opisałem, w Szwecji nie rozpoczął się od redystrybucji. Zaczął się on raczej od czegoś, co możemy nazwać predystrybucją.
Na początku XX wieku społeczeństwa nordyckie należały do najbiedniejszych w Europie. Później, w efekcie wielu reform, dzięki rozwiązaniom prawnym i silnym ruchom obywatelskim, weszliśmy na ścieżkę rozwoju, aby stać się kolektywnie zamożni.
Wiele krajów – takich jak azjatyckie tygrysy – najpierw stało się zamożnymi, a dopiero później zaczęło rozmawiać o redystrybucji. Innymi słowy najpierw stworzenie dobrobytu, nawet jeśli jest on nierówno dystrybuowany, a następnie skupienie się na łagodzeniu różnic. Ale z powodu tych nieodłącznych dysproporcji trudniej jest dojść do sprawiedliwego rozwiązania.
Dzięki długiej historii sprawiedliwej dystrybucji od samych początków współczesnej gospodarki kraje nordyckie mają bardzo wysoki i ustabilizowany poziom spójności społecznej. Fakt ten nie przeszkadzał w dynamicznym rozwoju gospodarki, lecz przeciwnie – wspomógł ten proces. Jak wynika z jednego z ostatnich badań, współzależność pomiędzy dochodami dziecka a jego rodziców jest dużo wyższa w Wielkiej Brytanii niż w krajach nordyckich.
Inaczej mówiąc, społeczna mobilność oraz równość szans idą ramię w ramię. Tam, gdzie występują duże nierówności, mobilność społeczna spada – widzimy to na przykładzie USA przez ostatnie kilka dekad. „Od pucybuta do milionera” rzadko sprawdza się w Stanach Zjednoczonych, gdzie sukces ekonomiczny jednostki jest silnie skorelowany ze statusem ekonomicznym jej rodziców. W państwach nordyckich jest inaczej.
Warto jednak być ostrożnym. Czasy są trudne, a tkanka społeczna w państwach nordyckich jest bardzo obciążona, podobnie jak w wielu innych krajach. Cały czas musimy walczyć, aby zachować odpowiednią równowagę pomiędzy różnymi zachętami a podziałem ryzyka.
Niestety jest wiele sfer, gdzie nawet kraj taki jak Szwecja zmierza w złym kierunku. Nierówności w dochodach również w moim kraju wzrastają do rekordowych poziomów, nawet jeśli są dużo niższe niż w innych państwach. Bezrobocie wśród młodych ludzi jest na zdecydowanie zbyt wysokim poziomie, nie udaje nam się zaoferować odpowiedniej pomocy imigrantom, a także słabo idzie ich pełna integracja ze społeczeństwem.
Ale to właśnie z powodu tych wyzwań ważne jest, abyśmy pamiętali, jak nordyckie narody były w stanie dostosować się do trudnych warunków i zbudować konkurencyjność oraz inkluzywne społeczeństwo.
W czasach głębokich przemian na całym świecie musimy skupić się na znalezieniu równowagi pomiędzy rynkiem a państwem. Powinniśmy zrozumieć pozytywną rolę państwa jako mechanizmu podziału ryzyka i zachowania wolności jednostki oraz godnego życia.
Ten typ równowagi okazał się również dość efektywny we wspieraniu przedsiębiorczości. Dlatego jestem przekonany, że warto ponosić koszty bezpieczeństwa, z którego wynika hojne państwo opiekuńcze, a także koszty możliwości indywidualnego rozwoju.
Inaczej nie mielibyśmy tego, czego tak bardzo potrzebujemy w erze globalizacji: otwartości, spójności społecznej i zdolności do adaptacji w szybko zmieniających się czasach.
tłum. Tomasz Obrączka
Tekst ukazał się pierwotnie w czerwcu 2012 r. na stronie internetowej magazynu „The Globalist”, zajmującego się od 2000 r. tematem globalizacji. http://www.theglobalist.com/