Kraj zmian
Kraj zmian
Ameryka Łacińska to kontynent, na którym zachodzą ciekawe procesy polityczne, społeczne i ekonomiczne. W wielu państwach mieliśmy niedawno do czynienia ze swoistym „przebudzeniem obywatelskim”, spowodowanym z jednej strony pogorszeniem się warunków bytowych, z drugiej zaś nadziejami pokładanymi w demokracji, w tym partycypacyjnej. W ciągu niespełna 25 lat podwoiła się liczba osób żyjących poniżej poziomu biedy – ich liczba wynosi ponad 210 milionów. Ubóstwo, głód i wykluczenie stały się przyczyną wzrostu liczby i siły ruchów kontestacyjnych, należących zarówno do mainstreamu, jak i znajdujących się poza głównym nurtem politycznym. Szczególnie ciekawym krajem jest Ekwador, w którym od 2007 r. dokonuje się revolución ciudadana („rewolucja obywatelska”).
W całym regionie andyjskim (Ekwador, Kolumbia, Peru, Boliwia; w innej sytuacji jest Chile) zachodzi od pewnego czasu kilka charakterystycznych zjawisk. Porażka państwa w zakresie rozwiązywania problemów społeczno-gospodarczych oraz niezdolność modelu neoliberalnego do poprawienia sytuacji gospodarczej spowodowały załamanie się klasycznych partii politycznych, wzrost nastrojów antypartyjnych oraz rozwój gospodarki nieformalnej. Obywatele mieli niski udział w rządzeniu, a władzę sprawowały elity, przy dużym wpływie korporacji północnoamerykańskich. Rozwój sytuacji doprowadził do powstania próżni, którą wypełnili nowi liderzy polityczni i masowe ruchy społeczne.
Co(ś) się dzieje
W końcu lat 70. XX wieku do władzy w Ekwadorze powróciły rządy cywilne, a głównym problemem okazał się wkrótce brak stabilności: podziały polityczne, rządy mniejszościowe, tendencje odśrodkowe oraz konfrontacje między władzą a korporacjami. Na scenie politycznej istniało duże rozdrobnienie. Odrębności poszczególnych regionów skutkowały brakiem spójności kraju, szczególnie podziałem na Costę (wybrzeże) i Sierrę (obszar górski) oraz konfliktem między dwoma największymi miastami, Quito i Guayaquil. Oddalenie partii od obywateli i ruchów społecznych sprawiało, że jedynie nieliczni mogli utożsamiać się z władzą polityczną. Rozwarstwienie społeczne nakładało się na podziały etniczne: w najgorszej sytuacji byli Afroekwadorczycy, biedny rolnik to najczęściej Indianin, lepsza była sytuacja ludności metyskiej, a biali zajmowali kluczowe stanowiska w polityce i gospodarce kraju.
Proces, który zachodził od początku lat 90. w Wenezueli, związany z movimiento bolivariano – „ruchem boliwariańskim”, a także od 2006 r. w Boliwii (polityka prezydenta Evo Moralesa), wpłynął na sytuację w Ekwadorze. Bardzo często przedstawia się ją jako pochodną tego, co miało miejsce w ojczyźnie Hugo Cháveza, ale mowa również o naśladowaniu rewolucji kubańskiej (zwłaszcza widzianej przez pryzmat sprzeciwu wobec kapitalizmu i polityki USA) lub argentyńskiego peronizmu (jako kreacji iluzji partycypacji społecznej). Pojawiają się opinie sugerujące, że system ekwadorski to socjaldemokracja z elementami caudillismo – pojęcie to odnosi się do okresu, kiedy w krajach regionu decydujący głos mieli przywódcy wojskowi, zdolni skupić wokół siebie oddziały zbrojne i rządzić silną ręką. Jednak wszystkie te głosy pomijają to, co najbardziej istotne w procesach zachodzących w Ekwadorze.
Lata 90. w tym kraju były czasem kryzysów politycznych i gospodarczych. Czterech kolejnych prezydentów zostało odsuniętych od władzy przed zakończeniem kadencji. Brak stabilności politycznej ułatwił powstanie nowej partii. W 2006 r. utworzono przyszłą Alianza PAÍS – Sojusz PAÍS, od skrótu Patria Altiva i Soberana, „Ojczyzna Dumna i Suwerenna”. Jej kandydatem w wyborach prezydenckich został Rafael Correa Delgado. Dzięki postulatom nacjonalistycznym, demokratycznym i sprawiedliwości społecznej ugrupowanie zdobyło bardzo dużą popularność. Ważną rolę odegrał jej charyzmatyczny lider, wokół którego skupiły się kompetencje decyzyjne. Alianza PAÍS szybko stała się najważniejszym ugrupowaniem. Nigdy nie zyskała większości absolutnej, ale zepchnęła pozostałe partie na margines sceny politycznej. Za główną przyczynę jej sukcesu należy jednak uznać kryzys partii tradycyjnych na początku XXI w. Nie był to więc jedynie sukces lewicowego ugrupowania, ale dużo bardziej skomplikowany proces.
Znaczny wpływ na taki bieg wydarzeń miała zmiana nastrojów obywateli Ekwadoru. Sytuacja społeczna zaczęła zmieniać się już w połowie pierwszej dekady XXI w. W 2005 r. wybuchły protesty społeczne na masową skalę, tzw. revolución de los forajidos („rewolucja bandytów”). Był to swego rodzaju cywilny zamach stanu, który następnie przerodził się w pucz wojskowy. Ogromną rolę odegrali w nim zwykli obywatele oraz organizacje społeczne. Tłumy mieszkańców na ulicach Quito stały się nieodłączną częścią ekwadorskiego życia społecznego. Towarzyszą one stale wszystkim przemianom, aż do chwili obecnej.
Wybory w 2006 r. wygrał wspomniany Correa, a podczas inauguracji pierwszej kadencji nowego prezydenta w 2007 r. przedstawiony został projekt polityczny,rozwijany w kolejnych latach. Nie był on ściśle określony, ale badając różne dokumenty programowe – m.in. nową konstytucję z 2008 r. czy Narodowy Plan Dobrobytu – można wyróżnić najważniejsze elementy. W zakresie ideologicznym byłyby to: nadrzędność pracy ludzkiej nad kapitałem, sprawiedliwość społeczna, ochrona praw człowieka i środowiska naturalnego, integracja latynoamerykańska, stworzenie demokracji aktywnej, radykalnej i deliberatywnej, w której obywatele sprawują władzę, mają udział w podejmowaniu decyzji i kontrolują ich wykonanie. Ważnymi hasłami były równość, spójność, integracja społeczna, polepszanie jakości życia, wzmocnienie sfery publicznej i międzykulturowej. Ekwador określony został jako państwo wielonarodowe i tolerancyjne; uznano prawa wspólnot indiańskich, przyznano je homoseksualistom i imigrantom. Zakładano przeprowadzenie reformy instytucjonalnej, która miała na celu decentralizację, powołanie nowych organów kontroli, uchwalenie nowej konstytucji, reorganizację parlamentu i innych instytucji oraz powstrzymanie prywatyzacji.
Reformę socjalną chciano realizować poprzez zapewnienie powszechnego systemu ochrony zdrowia i bezpłatnego szkolnictwa – zakładano wzrost budżetu na te cele do odpowiednio 5% i 6% PKB. Położono nacisk na wzrost dobrobytu, gwarancję pracy, powszechną edukację, ochronę zdrowia oraz zapewnienie żywności dla wszystkich obywateli. Ważnym elementem była rewolucja etyczna, czyli walka z korupcją oraz poprawienie przejrzystości procesów sądowych. Z kolei zakładane zmiany gospodarcze miały być raczej niewielkie. Zwrócono uwagę na małe przedsiębiorstwa, drobne inicjatywy, demokratyzację środków produkcji i tworzenie wspólnych przedsięwzięć wraz z innymi krajami. Centralnym punktem miało być zwiększenie władzy państwa w gospodarce i społeczeństwie. Chciano wprowadzić nadzór nad sektorami strategicznymi, takimi jak energetyka, górnictwo czy telekomunikacja. Istotna była także niezależność od międzynarodowych instytucji kredytowych, renegocjacja długu zagranicznego oraz ostrożność w kontaktach ze Stanami Zjednoczonymi.
Z ideologicznego punktu widzenia revolución ciudadana była zjawiskiem łączącym reformistyczny socjalizm, doktrynę społeczną Kościoła, teologię wyzwolenia, antyamerykanizm i antyneoliberalizm. Jej celem miała być transformacja w kierunku równości oraz takiej akumulacji i dystrybucji bogactwa, aby Ekwadorczykom żyło się lepiej. Postulowano przezwyciężenie „szkodliwego modelu neoliberalnego” i otwarcie drogi do „socjalizmu XXI wieku”. Przyjęte zasady zakładały konfrontację rządu z różnymi grupami interesów: bankami, mediami, elitą biznesową i tradycyjnymi partiami politycznymi oraz walkę z korupcją w instytucjach państwowych. Przede wszystkim jednak – konfrontację z neoliberalizmem gospodarczym. Zmiany początkowo miały być radykalne, głębokie i szybkie. Później jednak twierdzono, że nie da się zmienić w drastyczny sposób modelu akumulacji bogactwa. Mówiono raczej o ulepszaniu i poprawianiu, czyli o powolnych, stopniowych zmianach, bez wchodzenia w konflikt z oligarchią.
Prospołeczna polityka i poparcie obywatelskie
Nowy rząd niewątpliwie przyniósł krajowi wiele korzyści. Być może najważniejszą była swoista rewolucja moralna. Skończyła się epoka tolerancji dla korupcji, fałszowania wyborów, unikania płacenia podatków, niesprawiedliwości społecznej. Dużo mówiono o dobrym zarządzaniu, uczciwości, dyscyplinie i przejrzystości w administracji publicznej. Niezaprzeczalny jest także wzrost stabilności, zmniejszenie fragmentaryzacji sceny politycznej, umocnienie rządów większościowych, zwiększenie reprezentatywności i legitymizacji władzy. Szanowane były prawa człowieka, pewne ograniczenia dotyczyły jedynie wolności mediów czy zgromadzeń.
Rząd wziął pod uwagę głos ruchów społecznych w różnych kwestiach, takich jak rezygnacja z polityki neoliberalnej i niepodpisywanie traktatów o wolnym handlu (gwałtowne protesty miały miejsce już w okresie poprzednich rządów), prowadzenie polityki zagranicznej niezależnej od USA czy też zamknięcie północnoamerykańskiej bazy wojskowej znajdującej się na terenie Ekwadoru. Poza tym ruchy te uczestniczyły w zgromadzeniu konstytucyjnym. Wsparcie ekologów ułatwiło przyjęcie tzw. prawa natury (nowatorskie rozwiązanie, traktujące przyrodę jako podmiot prawa) oraz inicjatywy dotyczącej parku narodowego w Yasuní. Dzięki ruchom robotniczym zablokowano uelastycznienie czasu pracy i ograniczono outsourcing. Indianie i Afroekwadorczycy wezwali do wzmocnienia praw wspólnotowych i wielokulturowości, a kobiety – praw ekonomicznych i socjalnych. Konstytucja zakładała zwiększenie obecności kobiet w życiu publicznym, a w wyborach z 2009 r. kobiety objęły aż 40 ze 124 miejsc w parlamencie. Postanowiono zająć się problemem przemocy wobec kobiet oraz dyskryminacji ich jako pracowników. Polityka przyjazna grupom społecznym szczególnie narażonym na dyskryminację pozwoliła na włączenie 10 tys. osób niepełnosprawnych do życia gospodarczego kraju.
Zwrócenie uwagi na społeczeństwo było główną zmianą, jaka dokonała się w polityce Ekwadoru. Miało to miejsce zarówno w warstwie propagandowej, jak i w realnych działaniach. Sam prezydent kreował się na „człowieka z ludu” – mówił nawet w indiańskim języku keczua – choć wykształconego, używającego pojęć i wskaźników ekonomicznych (studiował ekonomię, zrobił doktorat w USA). Miało to pokazać, że kariera nie oddzieliła go od zwyczajnych mieszkańców, a jego wiedza ma im służyć. Dzięki bezpośredniemu językowi tworzyła się swoista emocjonalna więź między nimi. Prezydent często używał takich sformułowań jak „siostry i bracia Ekwadorczycy”, a także przemawiał w pierwszej osobie liczby mnogiej przy opisywaniu podjętych działań. Każdy obywatel mógł poczuć, że ma udział w rządzeniu, co stwarzało wrażenie jedności oraz partycypacji społecznej. Stosował także agresywny i prowokacyjny język wobec wrogów, kreując atmosferę konfrontacji.
Podjęto również konkretne działania. W polityce społecznej wdrożono liczne inicjatywy mające na celu walkę z analfabetyzmem oraz biedą i ubóstwem. Skupiono się na najsłabszych grupach społecznych, a więc Indianach, Afroekwadorczykach, pracownikach, chłopach, imigrantach i bezrobotnych. Zwrócono uwagę na ochronę zdrowia, bezpieczeństwo socjalne oraz rozwój gospodarczy, który miał przynieść poprawę położenia przede wszystkim najuboższej ludności. Wprowadzono różnego rodzaju subsydia dla ponad miliona najbiedniejszych obywateli: na paliwo, gaz i elektryczność, a także bony dla rolników i mikrokredyty. Wydatki socjalne były niewątpliwie wyższe niż w poprzednich okresach. Więcej funduszy otrzymały szpitale, szkoły i programy żywieniowe. Już dane z 2009 r. wskazują na zmniejszenie biedy oraz zwiększenie redystrybucji dochodów, choć różnią się w szczegółach – najbardziej przychylne rządowi mówią o spadku poziomu biedy między latami 2006 i 2011 o prawie 10 punktów proc. Zwiększyły się płace realne oraz minimalne, dzięki czemu wzrosła siła nabywcza gospodarstw domowych. Spadło bezrobocie, nastąpił wzrost liczby inwestycji, zwłaszcza w sektorach społecznych.
Ważnym elementem była też nowa polityka podatkowa. Zredukowano podatki pośrednie (VAT został zmniejszony z 12 do 10%), zwiększono zaś bezpośrednie oraz podstawę opodatkowania, wprowadzono progresywność podatku dochodowego, a także zwiększono podatki na towary luksusowe. Udało się poprawić efektywność ściągania podatków, zwłaszcza wśród przedstawicieli klas wyższych, co niewątpliwie było dużym sukcesem, szczególnie na tle innych krajów regionu.
Przebudzenie po „długiej nocy neoliberalizmu” (jak zwykł określać sytuację przed 2007 r. prezydent Correa) wymusiło wprowadzenie szeregu zmian, na czele ze wzmocnieniem interwencjonizmu państwowego. Skupiono się na zwiększeniu produkcji krajowej i ochronie sektorów strategicznych przed konkurencją z zewnątrz. Renegocjowano niektóre traktaty z firmami transnarodowymi. Dążono do pozbycia się władzy wielkiego kapitału nad decyzjami dotyczącymi gospodarki państwa. Dobre wyniki makroekonomiczne w latach 2009–2012 były skutkiem głównie wpływów z eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego. Nowy rząd zmienił politykę gospodarczą Ekwadoru. Przede wszystkim skończyło się tradycyjne podporządkowanie grupom interesu i międzynarodowym instytucjom finansowym. Ekwador pokazał, że nawet mały kraj może przeciwstawić się polityce Międzynarodowego Funduszu Walutowego i administracji USA.
Rząd Rafaela Correi cieszył się dużym poparciem społecznym, dzięki czemu nie musiał obawiać się utraty władzy, oraz mógł skutecznie walczyć z przeciwnikami politycznymi. Zwolennicy rządu byli bardzo aktywni, często wychodzili na ulicę, aby zamanifestować swoje poparcie. Niemal każda demonstracja przeciwników rządu spotykała się z reakcją jego obrońców. Powody wysokiego poparcia dla władzy są dość złożone, jednak sprowadzić je można do charyzmy prezydenta, programu rządzącej partii oraz braku alternatywy. Przede wszystkim – rządowi udało się wprowadzić nową erę stabilności politycznej, co umożliwiło zajęcie się problemami społecznymi. Szeroko zakrojone programy pomocowe doprowadziły do zmniejszenia biedy. Nastąpił także ponadpięciokrotny wzrost zatrudnienia w administracji rządowej. Rząd zawarł sojusz z ruchami społecznymi, lewicowymi intelektualistami i obrońcami praw człowieka. Wspierała go przede wszystkim miejska klasa średnia, zwłaszcza jej dobrze wykształcona część, która stanowiła podstawę elektoratu. Kryzys neoliberalnej polityki (objawiający się m.in. wzrostem cen) windował zyski klas posiadających, pozostawiał ubogich na marginesie, a w dłuższym okresie przestał przynosić korzyści klasie średniej, która dostrzegła w nowej partii możliwość zmiany sytuacji. Natomiast biedne warstwy, teoretycznie główny adresat reform Alianza PAÍS, stanowiły mniejszą część jej elektoratu. Poparcie dla rządu przenikało jednak wszystkie grupy społeczne, nie można wyróżnić konkretnego profilu wyborcy – ani wykształcenie, ani dochody nie są tu decydujące. Jest to jedna z cech charakterystycznych, niespotykana w zasadzie w innych krajach regionu. Dzięki jednoczesnemu utrzymaniu liberalizmu w gospodarce, braku rozciągnięcia kontroli państwa nad całą gospodarką czy nacjonalizacji na dużą skalę (poza niektórymi sektorami) uzyskano poparcie firm, banków i przedsiębiorców.
Nieistnienie politycznej organizacji klasy średniej oraz włączenie jej do bazy społecznej rządu umożliwiły uniknięcie polaryzacji sceny politycznej, jak miało to miejsce w Wenezueli. Rząd unikał także konfrontacyjnych kroków wobec elit. Opozycja oraz bliskie jej grupy społeczne były najczęściej słabe lub znajdowały się w kryzysie.
Ograniczone zmiany
Można zaryzykować twierdzenie, że o ile sprzeciw wobec polityki rządowej przed 2009 r. oraz powstanie rządu Correi miały pozytywny wpływ na uczestnictwo obywateli w życiu politycznym, o tyle sprzeciw wobec działań rządu Alianza PAÍS był kolejnym impulsem do zwiększenia partycypacji społecznej.
Główną zmianą, jaką możemy dostrzec w ewolucji ekwadorskiej polityki po 2007 r., jest wyraźny wzrost tendencji autorytarnych. Rafael Correa stał się centralną postacią Ekwadoru, skupiając w swoich rękach niemal całą władzę wykonawczą. Sam inicjował i podejmował wszystkie ważne decyzje, a udział ministrów w tym procesie został niemal wyeliminowany. Nowe prawo wprowadzano bez debaty, uchwalane większością głosów rządzącej partii, bez oglądania się na skutki. Jego celem było przede wszystkim wzmocnienie aparatu państwowego.
Przywództwo prezydenta stało się zarówno największą zaletą, jak i słabością systemu. Pozwoliło na szybkie wprowadzenie korzystnych społecznie zmian, ale przyczyniło się także do niepokojących tendencji. Jednocześnie partia rządząca zmierzała do usunięcia mechanizmów kontroli oraz tworzenia instytucji równoległych. Strona rządowa utrzymywała również, że sądownictwo nie potrafiło rozwiązać problemów przestępczości i korupcji, więc do akcji musiała wkroczyć władza wykonawcza. To rodziło obawy o przejęcie sądów przez rządzących. Koncentrację władzy uzasadniano „dobrem obywateli” oraz koniecznością ochrony „rewolucji” przed atakami przeciwników.
Bardzo głośne na arenie międzynarodowej były rzekome ataki rządu na wolność prasy. Media ekwadorskie, pozostające w rękach oligarchii i wielkiego kapitału, były od początku niechętne lub nawet wrogie rządowi Correi. Władze natomiast oskarżały je o brak odpowiedzialności, bezkarność i obronę status quo za wszelką cenę. Prowadząc nieustanną walkę z „dyktaturą massmediów”, rząd posuwał się do indywidualnych ataków. Wytoczono proces dziennikarzowi i czasopismu „El Universo” za rzekomą obrazę prezydenta. Sąd skazał właścicieli na karę trzech lat pozbawienia wolności oraz odszkodowanie w wysokości 40 milionów dolarów, obrona natomiast poddała krytyce niezawisłość władzy sądowniczej. Inną sprawą był proces przeciwko dziennikarzom, którzy opisali szczegóły kontraktu zawartego przez brata prezydenta z państwem (był to zresztą bodaj jedyny przypadek, w którym rzucono podejrzenie o korupcję w sferach rządowych). Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka wezwała rząd Ekwadoru do zawieszenia wyroków. Ten ostatecznie podporządkował się, jednak kilka dni później uruchomił nową kampanię przeciwko „El Universo”. Co więcej, dążąc do uzyskania własnych kanałów komunikacyjnych, rząd stał się posiadaczem trzech czasopism, siedmiu stacji radiowych, czterech magazynów tematycznych i sześciu kanałów telewizyjnych – w sumie 16 podmiotów. Były to m.in. przejęte: El Telégrafo, GamaTV, TC Televisión, Cable Noticias, Cable Deportes, Radio Universal oraz stworzone: EcuadorTV, Radio Pública, El Ciudadano, Agencia Ecuatoriana de Noticias ANDES. Wydaje się, że sposobem na zmiany powinno być tworzenie wolnych i niezależnych mediów, nie zaś jedynie przejmowanie oraz tworzenie rządowych ośrodków. Działania władzy w tym zakresie polegały jedynie na przejęciu monopolu informacyjnego, a nie na walce z nim.
Projekty rządowe zmierzały do utworzenia państwa reprezentującego ogólny interes społeczny. Wszystkie zorganizowane grupy, bez względu na przynależność ideologiczną czy klasową, były postrzegane jako wrogie. Nie wzięto pod uwagę, że niektóre z nich, takie jak ruch indiański czy ekologiczny, działają na rzecz społeczeństwa, jednocześnie sprzeciwiając się każdej partii, która nie przestrzega pewnych zasad. Przyjęty język polityczny pozwalał na włączenie każdego, kto sprzeciwiał się rządowi, do zbioru „kontrrewolucjonistów” i sił antyspołecznych, co powodowało nasilenie konfliktów.
W miarę upływu czasu mieliśmy do czynienia z osłabieniem społecznego poparcia dla rządu Rafaela Correi. Okazało się, że praktyczny wymiar projektów społecznych jest ograniczony. Poparcie ludności stawało się coraz bardziej bierne; często wynikało jedynie z braku innej prospołecznej opcji politycznej. Przyczyn takiego stanu rzeczy można doszukiwać się w osłabieniu „rewolucyjnych” działań władzy oraz w miernych wynikach rządowych inicjatyw. Fundusze przeznaczane na programy socjalne nie przekładały się w odpowiednim stopniu na spadek biedy. Nawet przedstawiciele rządowi niekiedy wyrażali niezadowolenie z kiepskich wyników w tej dziedzinie. Część obserwatorów interpretowało revolución ciudadana jako proces modernizacji kapitalistycznej, swego rodzaju „kapitalizm z ludzką twarzą”. Rząd miałby więc skupiać się jedynie na ograniczaniu wyzysku, a nie na jego eliminacji. W działalności władz dostrzegano populizm i powiązanie wydatków ze zwiększonymi wpływami do budżetu dzięki sprzedaży ropy naftowej. Zdaniem krytyków zmiany w dużej mierze skupiały się na działaniach propagandowych i były niepotwierdzone wskaźnikami ekonomicznymi. Według niektórych danych poziom biedy spadał wolniej niż w okresie wcześniejszym (w latach 2003–2006). Również indeks Giniego, mierzący rozwarstwienie społeczne, był raczej stabilny (0,54 w 2006 i 0,52 w 2009 r.). Istotnym pozostawał fakt, że fundusze pomocowe trafiały nie tylko do najbiedniejszych, ale także do bogatych, na przykład przedsiębiorstw.
Nowa polityka ekonomiczna skupiała się na wykorzystywaniu inwestycji publicznych jako siły napędowej gospodarki; do tego konieczny był kapitał, który mogła zapewnić oligarchia biznesowa. Przedsiębiorcy początkowo gwałtownie sprzeciwiali się poszczególnym posunięciom rządu, ale zarazem korzystali ze skutków polityki probiznesowej. Była ona korzystna także dla banków oraz firm północnoamerykańskich, co zostało mile przyjęte w USA, które tonowały swoje krytyczne wypowiedzi wobec Ekwadoru, nawet jeśli ten podejmował niekiedy agresywne kroki na płaszczyźnie politycznej. Zapowiedzi przyznania priorytetu średniemu i małemu biznesowi zostały odłożone na bok. Korzyści odnosił głównie wielki kapitał, a polityka gospodarcza coraz częściej była kontynuacją modelu neoliberalnego.
Najlepszym przykładem ciągłości w gospodarce są działania w zakresie przemysłu wydobywczego. W tym przypadku stanowisko rządu bliskie było międzynarodowym korporacjom. Ważniejsza od praw człowieka czy ekologii była potrzeba rozwoju, przy czym na usprawiedliwienie prowadzonych działań używano takich pojęć jak „zrównoważony” lub „odpowiedzialny”. Początkowo firmy wydobywcze musiały jedynie przeprowadzić badania wpływu na środowisko oraz konsultacje ze wspólnotami lokalnymi (których zgoda nie była jednak wymagana), nie można też było prowadzić takich działań na obszarach chronionych. Później jednak wymóg konsultacji zniesiono. Wybuchły protesty, kończące się niekiedy represjami policji i wojska. Masowa demonstracja wspólnot indiańskich z Amazonii była efektem podpisania kontraktów na wydobycie surowców bez uzgodnienia z mieszkańcami, a także obawami o chęć prywatyzacji sieci dystrybucyjnych wody i gazu. Władza uznała, że ekonomiczny interes narodowy ma pierwszeństwo przed lokalnym i ekologicznym. Nowe ustawy w zasadzie ignorowały zalecenia ruchu protestu przeciwko eksploatacji ropy i innych surowców. Dlatego też powstała koalicja różnych organizacji stawiających opór inicjatywom władz.
Opóźnienia i problemy pojawiały się niemal we wszystkich działaniach strony rządowej. Nie podjęto na przykład kroków w kwestii sprawiedliwego rozdziału ziemi. Po pięciu latach zapowiedzi „rewolucji agrarnej” nic się w zasadzie nie zmieniło. Sam prezydent stwierdził, że mała własność na wsi działa na niekorzyść efektywności i walki z ubóstwem. Ewentualny podział wielkiej własności ziemskiej został uznany za zjawisko negatywne, co było sprzeczne z konstytucją oraz wcześniejszymi zapowiedziami. Projekt prawa gruntów i terytoriów został wysunięty dopiero w 2012 r. przez organizacje społeczne.
Władze dążyły do objęcia kontrolą organizacji pozarządowych (krajowych i międzynarodowych) oraz pracowniczych. Teoretycznie miały one prawo do strajku (ograniczone w przypadku sektora publicznego), ale w praktyce często próbowano je blokować. Rząd uznawał je za część prawicowego spisku, zwiększył ilość oskarżeń wobec demonstrantów, a policja zaczęła stosować bardziej brutalne metody. Za pomocą reformy kodeksu karnego ograniczano wolność osobistą w różnych kwestiach, starając się zapobiec mobilizacji społecznej.
Polityka wobec Indian – swoisty miernik społecznego podejścia rządu – także nie przyniosła konkretnych rezultatów. Istniejąca od zawsze dyskryminacja tej grupy ludności była nie do zaakceptowania dla nowych władz i niemal od razu zajęto się tą kwestią. Jednak rozwój stosunków między ruchem indiańskim a rządem pokazał, że ten drugi nie jest w stanie zrozumieć idei wieloetniczności. Uderzono w finanse i samorządność wspólnot indiańskich, chciano także odebrać im kontrolę nad dwujęzyczną edukacją. Dążono do podporządkowania sądownictwa indiańskiego sądom państwowym. Indian określano mianem „dzikich” i „niecywilizowanych”, nawet jeśli używali racjonalnych argumentów. Wielu liderów zostało oskarżonych o terroryzm i sabotaż za uczestnictwo w demonstracjach przeciwko nowym ustawom w zakresie górnictwa i zasobów wodnych. Znamienna jest wypowiedź przywódcy największego indiańskiego ruchu, który stwierdził, że w Ekwadorze mamy do czynienia z supremacją władzy wykonawczej, z rządem dyktatorskim i rasistowskim […], z rządem, który mówi, że my [Indianie] jesteśmy zwariowani, który umniejsza znaczenie ruchu indiańskiego […] Zdecydowaliśmy bronić wolności słowa we wszystkich wymiarach, nawet za cenę życia. Władze coraz bardziej dystansowały się od organizacji indiańskich, podobnie zresztą jak od innych związków i stowarzyszeń, które początkowo wydawały się być ich bazą społeczną. Z drugiej strony charakterystyczną cechą ruchu indiańskiego była działalność na granicy polityki oficjalnej.
Podobnie sytuacja wyglądała z promowaniem demokracji partycypacyjnej. Inaczej niż było to realizowane przez Partido dos Trabalhadores w Brazylii, w Ekwadorze obóz władzy sprawił, że nie był to proces oddolny – odbywał się przy poparciu obywateli, ale realizowany był przez charyzmatycznego lidera. „Obywatelskość” miała być polityką kształtowaną dla obywateli i w ich imieniu, ale nie przez nich samych. Działania na rzecz najbiedniejszych nie zawierały postulatu włączenia ich w procesy decyzyjne. Bardzo często ludzie mieli jedynie zatwierdzać w plebiscytach rządowe propozycje, a rzekoma partycypacja polegała na przekazaniu władzy małym grupom, podatnym na perswazję władz. Cały proces sprowadzał się do konsultacji i tzw. uspołecznienia, ale nie oznaczał przeniesienia decyzyjności na obywateli. Strona rządowa tłumaczyła, że demokracja partycypacyjna nie miała na celu zastąpienia demokracji przedstawicielskiej, a jedynie jej uzupełnienie. Interesujące wydaje się być stwierdzenie jednego z byłych ministrów, że revolución ciudadana wyczerpała się z powodu „braku obywatelskości” i należy zwiększyć partycypację obywateli kosztem podejmowania decyzji przez organy władzy. W praktyce brak promowania demokracji bezpośredniej na najniższym poziomie łączył się z osłabianiem systemu przedstawicielskiego. Można zaryzykować tezę, że najbardziej wzniosły ideał procesu politycznego w Ekwadorze nie został zrealizowany przez rząd.
O ile więc wzrost znaczenia kwestii socjalnych w polityce państwa był niezaprzeczalny, to analiza innych kwestii wykazuje, że zmiany były niewielkie. Co więcej, brakowało wymiany informacji między władzą a obywatelami. Wobec takiego podejścia rządu nasilały się protesty. Należy pamiętać, że niemal od samego początku ugrupowania prawicowe (zarówno partie, jak i ruchy społeczne) oraz stowarzyszenia biznesowe występowały przeciwko rządowi. Co ciekawe jednak, w miarę upływu czasu konflikt ten osłabiał się, a rolę opozycji przejęły nowe grupy z lewej strony sceny społecznej. Byli to, poza organizacjami indiańskimi, także pracownicy sektora publicznego, służby zdrowia, nauczyciele, emeryci, rybacy, a nawet byli ideolodzy correizmu, którzy rozczarowali się prezydentem i rządzącą partią. Władze zantagonizowały także uniwersytety, przypuszczając atak na ich autonomię oraz zamierzając podporządkować je władzy wykonawczej. Wszystko to wywoływało odpowiedź ze strony społeczeństwa.
Wiele protestów miało charakter pokojowy, a głównym problemem był sposób, w jaki administracja rządowa definiowała akty sabotażu i terroryzmu (które wedle nowej wykładni mogły zostać przeprowadzone także przez nieuzbrojone jednostki), oraz fakt, że liczba oskarżeń o takie działania zwiększyła się w okresie prezydentury Rafaela Correi. Rok 2010 przyniósł nasilenie się niepokojów, z kulminacyjnym wrześniowym protestem policji i wojska. Ich bunt doprowadził do ucieczki prezydenta i ogłoszenia stanu wyjątkowego. Okupowano budynki administracji państwowej w stolicy, a sam prezydent został lekko ranny i wzięty jako zakładnik. Jednak ludzie na ulicach domagali się jego uwolnienia, co dokonało się dzięki wiernym rządowi oddziałom specjalnym. O bunt oskarżono przeciwników politycznych i nazwano go zamachem stanu.
Konflikty ujawniły słabość systemu, ograniczenia w relacjach ze społeczeństwem, a także proces zmiany sojuszników przez rząd. Sprzymierzył się on z biznesmenami, którzy również zmienili swoje nastawienie. Droga prowadziła od konfrontacji, przez jedynie sygnalizowanie różnic, do podkreślania wspólnych interesów. Sytuacja, w której władze stawiały na rozwój gospodarczy oraz rynek wewnętrzny, doprowadziła do porozumienia z przedsiębiorcami. Zrezygnowano z planów zmiany systemu gospodarczego i zakończenia wykorzystywania pracowników; starano się jedynie złagodzić wyzysk. Konfrontacja z ruchami społecznymi była „rozbrajana” przez tonowanie krytyki oraz włączanie niektórych organizacji do rządowej bazy politycznej. Rok 2013 pokazał, że kierunek, w którym zmierzała polityka prowadzona przez Alianza PAÍS, zostanie utrzymany. Osoby powiązane z przemysłem i wielkim kapitałem zyskały ważne stanowiska w rządzie.
Problemy i prognozy
Sam proces „rewolucji obywatelskiej” w Ekwadorze jest trudny do oceny. Z pewnością wprowadził on kraj na nową drogę, bardziej korzystną dla obywateli. Umożliwił aktywne angażowanie się mieszkańców w dotyczące ich sprawy. Rzeczywistość polityczna wydaje się być teraz bardziej przejrzysta i uczciwa. Mamy też jednak do czynienia z szeregiem zagrożeń, których nie należy bagatelizować. Z pewnością revolución ciudadana nie jest ani „rewolucją”, ani „społeczną”: są to bowiem powolne zmiany, a główną siłą napędową jest rząd. Na pewno też nie mieliśmy do czynienia z transformacją systemu przez obywateli. Odniesiono natomiast kilka sukcesów. Nastąpiło polepszenie komunikacji między społeczeństwem a rządem (przynajmniej w przypadku niektórych grup społecznych), zwrócenie uwagi na najbiedniejszych oraz usamodzielnienie gospodarcze kraju. Zmiany były najważniejszym procesem przemian kapitalistycznych w całej historii Ekwadoru, mającym na celu stworzenie silnej klasy średniej i państwa dobrobytu.
Z pewnością rząd należy pochwalić za zmianę kierunku, w jakim uprzednio rozwijał się kraj: niesprawiedliwości, oligarchizmu i zakłamania. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że ewolucja okazała się być ograniczona. Ideały revolución ciudadana były dość swobodnie interpretowane przez władze. Ważniejszy był dla nich rachunek ekonomiczny; finanse miały pierwszeństwo w stosunku do włączania grup „wykluczonych” do życia społecznego czy też ochrony środowiska. Gospodarka wolnorynkowa i demokracja przedstawicielska pozostały trwałymi podstawami systemu, choć możemy wyróżnić pewne modyfikacje.
Pojawia się pytanie, który element był decydujący w przebudzeniu społeczeństwa ekwadorskiego: charyzma Rafaela Correi i zdolność jego partii do mobilizacji elektoratu, zmęczenie ludzi źle funkcjonującym do roku 2007 systemem politycznym, siły tkwiące w samych obywatelach, impuls płynący z zagranicy (z Wenezueli i Boliwii)…? Niezależnie od tego za największy sukces procesu transformacji politycznej należy uznać zwiększenie zainteresowania obywateli sprawami publicznymi.
Należy też pamiętać o dużej grupie ludzi, którzy byli niezaangażowani politycznie. Wykorzystywali oni dostępne narzędzia (głównie Internet) do propagowania swoich ideałów (wzrost świadomości i partycypacyjności obywatelskiej, mobilności i współpracy społecznej), ale nie opowiadali się za czy przeciw rządowi. Trzeba przyznać, że dzięki revolución ciudadana różnego rodzaju inicjatywy społeczne stały się łatwiejsze do przeprowadzenia. Istnieje jednak blokada dalszego ich rozwoju, chociażby z powodu przejęcia większości mediów tradycyjnych przez stronę rządową. Miejmy nadzieję, że siła tkwiąca w ekwadorskim społeczeństwie jest w stanie pokonać również i to ograniczenie.