W czwartek 29 stycznia br. pojawiła się informacja, że szefowie Ministerstwa Kultury i Ministerstwa Skarbu Państwa poprzez syndyka masy upadłościowej sprzedali Polskie Nagrania. W stan upadłości zostały one postawione w 2013 r. Syndyk trzykrotnie wystawiał tę firmę fonograficzną na sprzedaż. Przy trzecim podejściu znalazł kupca – jest nim amerykański koncern Warner Music Poland. Polskie Nagrania sprzedano za 8,1 mln zł. Prawie 35 tys. nagrań z dorobku polskiej kultury muzycznej wpadło w ręce amerykańskiej korporacji. Nie chcę płacić tantiem Warner Music Poland za możliwość słuchania polskiej muzyki. Warto w tym miejscu wspomnieć, że gdy powołano spółkę Warner Music Poland, jej kapitał zakładowy w dniu rejestracji, 9 lipca 2001 r., wynosił zaledwie 50 tys. zł.
Przypomnę, że po upaństwowieniu firmy „Muza” w 1947 r. Polskie Nagrania (do 1956 r. występowały pod szyldem „Muza – Polskie Nagrania”) przejęły dorobek fonograficzny muzyki rozrywkowej, jazzu i klasyki. Później był on sukcesywnie rozwijany przez dekady. Firma Warner musiałaby wydać kilkaset razy więcej niż te 8,1 miliona złotych, aby zatrudnić tyle orkiestr, solistów, zarejestrować setki pozycji z klasyki muzycznej itp. Teraz te unikatowe i bezcenne zabytki, dziedzictwo polskiej kultury, zostały sprzedane za grosze.
Wiele podmiotów państwowych, o niejasnym statusie, „chroni” dziedzictwo pod szyldem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na przykład wydawnictwo NInA otrzymuje z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wielomilionowe dotacje, a dyrektor festiwalu teatralnego Malta w Poznaniu wydaje rocznie 12 mln zł. Wystarczyłoby zatem na rok zrezygnować z tej ostatniej imprezy, żeby całą płytotekę Polskich Nagrań przekazać we właściwe ręce. Czy naprawdę ministra nie stać na taką kwotę, żeby bogate zasoby Polskich Nagrań chronić jako dobra kultury narodowej i przekazać pod kuratelę np. Biblioteki Narodowej lub Biblioteki Raczyńskich? W USA Biblioteka Kongresu pełni właśnie taką rolę, jaką powinna pełnić Biblioteka Narodowa. Tam zbiory bankrutujących firm fonograficznych czy wytwórni filmowych przejmuje się i z pietyzmem przechowuje.
Najróżniejsze są wersje sprzedaży Polskich Nagrań. Podobno pierwsze symptomy problemów pojawiły się, gdy spadkobiercy Anny German i grupy Alibabki zaczęli się domagać od wytwórni spłaty zaległości za tzw. tantiemy wykonawcze. Czy pozew krewnych mógł doprowadzić do upadku firmy? Teraz, gdy przedstawiciele mediów w zasadzie tylko prawicowych wszczęli larum, odzywają się głosy, że zaspaliśmy. Sprawę z premedytacją wyciszono i trudno było rozpoznać, co dzieje się w tym procesie likwidacyjno-sprzedawczym. Nikt nie wyjaśnił, skąd wzięła się tak niska cena sprzedaży Polskich Nagrań. Nie znamy nazwiska biegłego(-ych). Czy transakcji przyjrzały się ABW, CBŚ, NIK i inne instytucje? Symulacje ekspertów biznesowych wykazały, że w ciągu pół roku z samych tylko licencji Warner Music Poland odzyska wydane pieniądze, a później inwestycja będzie przynosić czysty zysk. Na tych licencjach mogłaby zarabiać instytucja publiczna, np. Biblioteka Narodowa, zdobywając w ten sposób pieniądze na inną działalność. W tej chwili zyski przejmuje Warner.
Taśmy z muzyką mają trafić do Narodowego Archiwum Cyfrowego – taką klauzulę zawarto w umowie sprzedaży. Zostaną zarchiwizowane w wersjach cyfrowych za pieniądze nasze, podatników. Warner Music Poland zostaje z olbrzymim katalogiem praw majątkowych, które może do końca swego istnienia sprzedawać tym, którzy będą chcieli muzykę rozpowszechniać. Jakoś nie podejrzewam Warnera choćby o chęć samodzielnej reedycji kronik konkursów chopinowskich.
Może jest „po ptakach”, ale niech przed wyborami obywatele wiedzą, za jakich rządów dokonano tej sprzedaży. Niech Polacy wiedzą, co jest grane z dobrami narodowymi. Oczywiście na ich zakup przez Skarb Państwa nie znaleziono pieniędzy! Wiekopomną rodzimą twórczość trzeba będzie w przyszłości najpierw odkupić – za cenę zapewne o wiele wyższą – żeby później można ją było popularyzować.
Wokalistka Elżbieta Wojnowska, nagrywająca dla Polskich Nagrań, zapytała: Jakim prawem? Jaki sąd handlował moimi i innych artystów licencjami, do których tylko my mamy prawa, bo Polskie Nagrania dawno je straciły. Płacono nam psie pieniądze za te nagrania. Przehandlują wszystko! Nas już też przehandlowali.
Natomiast muzyk Paweł Kukiz dodał: Warner Music Poland może teraz zrobić z zasobem archiwalnym, co chce… Na przykład niczego nie wydawać. Nie mam wątpliwości, że fonoteka Polskich Nagrań to nasz skarb narodowy, więc również w tym przypadku mamy do czynienia z wygaszaniem Polski. Sprzedano za 8,1 mln zł, bo pewnie wydały się Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego „nierentowne”. Na nowo powstające obiekty kulturalne w Łodzi i Wrocławiu znalazły się pieniądze – ok. 800 mln zł!
Wielu publicystów i obserwatorów polskiego życia muzycznego skomentowało sprzedaż Polskich Nagrań jednym słowem: „niepojęte”. Rodzi się pytanie, gdzie byli animatorzy kultury, pracownicy ministerstw i ustawowi stróże spuścizny narodowej. Dlaczego nie bili na alarm i dlaczego nikt nie powołał stosownej fundacji, która mogłaby te prawa przejąć i w należyty sposób zagospodarować?
Wiele osób odnosi wrażenie, że była to zwykła „ustawka”, gdyż ktokolwiek spoza układu musiałby zapłacić o wiele więcej. Zadawane jest też pytanie: czy istnieją podstawy prawne do unieważnienia transakcji? Raczej nie. Co dalej? Pozostaje zatem oddolny ruch con amore i protesty w portalach społecznościowych.
Wysłałem do wokalistów i zespołów tekst: „Pokaż(-my), że stać Ciebie i innych na więcej! Masz swój kamyczek w kilkudziesięcioletnim wielkim graniu Polskich Nagrań, dlatego już dzisiaj proszę na koncert dla sprzedanych niesprzedajnych, KONCERT-PROTEST skazanych na milczenie, nieobecność, zapomnienie. Zagrajmy, zaśpiewajmy (bez honorarium) na przekór słowom piosenki Pawła Kukiza »Bo tutaj jest, jak jest, na pewno i każdy o tym wie…«. Nie godzimy się na to »jak jest«”, dlatego zagrajmy i będziemy grali najdłuższy koncert, wart 8,1 mln zł – »zanim zarysuje płyty cisza…«”.