Komuna Warszawska czy Rzeczpospolita Partycypacyjna? Komitet Obywatelski miasta Warszawy, sierpień 1914 – sierpień 1915
Komuna Warszawska czy Rzeczpospolita Partycypacyjna? Komitet Obywatelski miasta Warszawy, sierpień 1914 – sierpień 1915
Komuny, komitety, rady
Chodzi o regularne pojawianie się w toku rewolucji nowej formy władzy, która do złudzenia przypomina jeffersonowski system okręgów i bez względu na okoliczności wydaje się powtarzać wzór stowarzyszeń rewolucyjnych i rad municypalnych, które rozprzestrzeniły się w całej Francji po 1789 roku.
Hannah Arendt
Nieprzypadkowo w tytule odwołuję się do Komuny Paryskiej, choć zapewne łatwo będzie udowodnić, że więcej jest różnic niż podobieństw między tymi formami samoorganizacji miast stołecznych. Powstały w innych warunkach, organizowane były przez inne grupy społeczne, odwoływały się do zupełnie innej ideologii, inaczej były tworzone. A jednak jestem głęboko przekonany, że ta paralela ma swoje uzasadnienie. Co więcej, sądzę, że właśnie to porównanie samoorganizacji zrewolucjonizowanego Paryża i antyrewolucyjnej Warszawy wiele mówi o istocie oddolnych działań społecznych. Nie jest moim celem porównywanie tych historii, ale chciałem na to możliwe porównanie zwrócić uwagę. Również ramkay z Hannah Arendt, które pojawiają się przy poszczególnych częściach, mogą do takich zestawień – mam nadzieję – zachęcać. Traktuję tu bowiem komuny, komitety i rady jako różne nazwy tej samej, federalistycznej z natury, formy samoorganizacji, która jest organiczna (tzn. jest emanacją oddolnej aktywności, a nie odgórnych rozwiązań), spontaniczna (tzn. nie jest narzucona) i powstaje jako uzupełnienie – przynajmniej przez pewien czas – oficjalnych struktur (dwuwładza). To formy radykalnej partycypacji, a ci, którzy byli świadkami funkcjonowania rad, często zgadzali się ze sobą przynajmniej co do tego, że rewolucja dała początek odrodzenia demokracji bezpośredniej (Arendt, s. 266).
Zmowa powszechna przeciwko rządowi, czyli prawdziwy samorząd
W przeciwieństwie do rozumu, władza człowieka jest „nieśmiała i ostrożna, gdy pozostaje w osamotnieniu”, lecz po prostu nie istnieje, jeśli nie może się wesprzeć na innych; najpotężniejszy król i pozbawiony jakichkolwiek skrupułów tyran są bezradni, jeśli nikt ich nie słucha, czyli nie wspiera ich przez posłuszeństwo – w polityce bowiem posłuszeństwo i wsparcie to jedno i to samo.
H. Arendt
Ideowych inspiracji działania komitetów obywatelskich szukać trzeba chyba w efektach i echach rewolucji 1905 roku. Dla wielu było to kolejne powstanie, dla wielu jednak było też ostrzeżeniem przed nadchodzącą rewolucją socjalną. Jednak społeczeństwo polskie, stłamszone po powstaniu styczniowym, odżyło, a ustępstwa porewolucyjne dawały szanse na nowe formy organizacyjne. Powstawały różnego rodzaju inicjatywy – towarzystwa, spółdzielnie. Ich tworzenie nabierało nowego znaczenia w kontekście pewnej strategii, która choć nierealizowana w pełni, zdobyła umysły i serca wielu Polaków.
Chodziło o broszurę Edwarda Abramowskiego „Zmowa powszechna przeciw rządowi”, która pokazywała sposób walki: Dopóki nie mamy jeszcze siły, by go wypędzić, musimy pod przymusem płacić podatki i stawać do wojska. Ale dobrowolnie pomiędzy nami i rządem rosyjskim nie powinno być nic wspólnego. Nie będziemy odtąd korzystać z żadnych jego praw ani sądów, ani ze szkół, ani z policji; nie będziemy odtąd przyjmować żadnej służby rządowej ani pomagać przy dostawach dla wojska, ani kupować rządowych papierów i wódki. Żadnej łączności z najeźdźcami, żadnego zbliżenia się! […] Za pomocą zmowy powszechnej uczynimy rządowi carskiemu życie ciężkie, trudne, nieznośne w Polsce; wprowadzać go będziemy w nieustanne kłopoty, w rozprzężenie, w zastój wszystkich robót. Ale to nie jest jedyna korzyść zmowy. Jest jeszcze druga, niemniej ważna. Zerwaliśmy stosunki z rządem – będziemy musieli zacząć sami tworzyć swoje życie społeczne; będziemy musieli uczyć się żyć jako ludzie wolni, którzy obchodzą się bez pomocy rządu. I to będzie korzyść dla nas samych. […] Tym sposobem walka nasza z rządem będzie to walka twórcza; będzie to zarazem tworzenie przez nas nowego życia społecznego, życia ludzi wolnych; będzie to stopniowe, lecz ciągłe budowanie tej Rzeczypospolitej ludowej polskiej, której tak pragniemy, a która przez nikogo nam dana nie będzie, dopóki my jej sami nie stworzymy.
Abramowski wzywał do zakładania m.in. szkół, straży ochronnych, towarzystw wzajemnych, sądów rozjemczych – wszystko to później zrealizują Komitety Obywatelskie. Namawiał do budowania – sięgnijmy po pojęcie z czasów stanu wojennego – społeczeństwa podziemnego, które, o ile może, działa legalnie, ale za tą działalnością kryją się dodatkowe cele, inne znaczenia.
Najbardziej niewinne z punktu widzenia władzy były organizacje kulturalne (np. śpiewacze) czy sportowe, ale i tu pod przykrywką sportu tkwiła myśl głębsza, jeśli ręka w rękę z ćwiczeniami i zawodami fizycznymi szła idea niepodległości i oświaty narodowej (Księga Pamiątkowa, s. 44). Idea bojkotu szkoły – w 1905 r. odbył się długotrwały strajk szkolny – doprowadziła m.in. do powstania Polskiej Macierzy Szkolnej, a wezwanie do samodzielności ekonomicznej spowodowało duże poparcie dla idei spółdzielczości, tak że w przeddzień wojny istniały już 1402 „stowarzyszenia współdzielcze” z ponad 680 tysiącami członków. A mówimy tu tylko o organizacjach jawnych, rejestrowanych przez państwo zaborcze. Tak oto przed rokiem 1914 społeczeństwo przygotowane było mentalnie (potrafiło sobie to wyobrazić jako ideę) i organizacyjnie, żeby sięgnąć po władzę.
Rola organizacji, czyli zorganizowane społeczeństwo
Spośród wszystkich aspektów konfliktu pomiędzy stowarzyszeniami a rządem, decydującym – co ciekawe – okazał się ostatecznie ten, że stowarzyszenia nie miały charakteru partii.
H. Arendt
Różne były sposoby powstawania Komitetów Obywatelskich. Wiele wskazuje na to, że przede wszystkim były to inicjatywy straży obywatelskich. W Warszawie już 28 lipca 1914 r. planowano stworzenie Straży Obywatelskiej, która by na wypadek opuszczenia Warszawy przez Rosjan stała się polską władzą wykonawczą, mogącą zapewnić stolicy spokój i bezpieczeństwo. Dwie były organizacje, przy których pomocy plan powyższy mógł być urzeczywistniony: Koło Prawników Polskich, którego prezesem był Leon Supiński, i związek towarzystw gimnastycznych ze śp. adwokatem Stanisławem Popowskim na czele (Kroński, s. 5).
Z kolei zebrani dnia 30 lipca roku 1914 w Dąbrowie delegaci miejscowych gniazd sokolich postanowili zająć się utworzeniem w każdej miejscowości straży obywatelskiej. […] władze opuściły Zagłębie Dąbrowskie w nocy dnia 31 lipca roku 1914, już rano dnia 1 sierpnia ludność miejscowa w całym Zagłębiu Dąbrowskim ujrzała na ulicach uzbrojonych w rewolwery i broń myśliwską członków straży obywatelskich i straży ogniowych z odznakami w postaci białych przepasek na lewym ramieniu z różnymi naszyciami koloru niebieskiego zależnie od sprawowanej władzy (Srokowski, s. 144). Na tworzenie komitetu – pisali twórcy KO w Płocku – drogą wyborów nie ma czasu, wobec tego niżej podpisani zawiązali Komitet, który zaproszony do współdziałania instytucji Straży Ogniowej i Towarzystwa Wioślarskiego (w celu utworzenia milicji miejskiej) objął przede wszystkim nadzór nad więzieniem, kasą miejską – i czuwać będzie nad utrzymaniem porządku w mieście. W ostatecznym składzie komitetu znaleźli się m.in. dyrektor Wzajemnego Kredytu, dyrektor Syndykatu Rolniczego, prezes Płockiego Związku Towarzystw Drobnego Kredytu, dyrektor Towarzystwa Kredytowego Miejskiego, dyrektor stowarzyszenia „Zgoda”, przewodniczący Zarządu Kasy Chorych. W Milanówku Komitet Obywatelski powstał na zebraniu przedstawicieli miejscowych organizacji społecznych, a mianowicie: Tow. Straży Ogniowej, Tow. Letniczego Milanowskiego, Tow. opieki na rodzinami rezerwistów, Tow. Spółdzielczego „Społem”, Komitetu Budowy Kościoła w Milanówku (Krasnodębski).
Rola organizacji społecznych była więc w tym wypadku ogromna. Podobnie było i w Warszawie. Nie dość, że w skład Komitetu weszli zasłużeni działacze społeczni – przewodniczącym został Zdzisław hr. Lubomirski (m.in. były prezes Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności i prezes Towarzystwa Popierania Pracy Społecznej), a zastępcą Piotr Drzewiecki (prezes Towarzystwa Wyższych Kursów Naukowych) – to wsparcia udzieliły mu wszystkie znaczące organizacje. Były wśród nich m.in. Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie – korporacja tak liczna, jak wioślarska, dostarczy kadry gotowe do pracy we wszystkich sekcjach, na które Komitet Obywatelski podzielił swoje prace; Towarzystwo Cyklistów – zaoferowało do dyspozycji sekcji informacyjno-prasowej swoje pogotowie cyklistów; Towarzystwo Literatów i Dziennikarzy, Stowarzyszenie Nauczycielstwa Polskiego, Towarzystwo Ochrony Kobiet i Stowarzyszenie Kobiet Polskich (Achmatowicz, s. 187). Dodajmy jeszcze Warszawskie Towarzystwo Farmaceutyczne, które oddało do dyspozycji lokal przy ul. Długiej 16 na skład środków opatrunkowych i najpotrzebniejszych lekarstw, oraz przyjęło obowiązek zbierania ofiar w zakresie artykułów leczniczych oraz środków materialnych. Członkowie Związku Rzemieślników Chrześcijańskich zaciągnęli się do służby Straży Obywatelskiej lub do Sekcji sanitarnej, której oddziały pracowały na dworcach kolejowych i w Szpitalu Wojskowo-Ujazdowskim, pełniąc dyżury, w przeciągu trzech miesięcy bez przerwy dniem i nocą. Z kolei Dolina Szwajcarska otworzyła szeroko swe podwoje dla bezdomnych zbiegów. Około tysiąca Kaliszan znalazło przytułek i opiekę w gościnnych murach Tow. Łyżwiarskiego (za: Księga 1928).
Dodatkowo całemu ruchowi komitetów obywatelskich patronowało (ale też w pewnym stopniu stanowiło kościec organizacyjny) Centralne Towarzystwo Rolnicze, skupiające całe społecznie czynne ziemiaństwo polskie (około 2000 członków) oraz ogromną większość uspołecznionego włościaństwa (około 20 000 członków kółek) (Grabski, s. 2).
Zarys historii komuny, czyli kilka dat i faktów
Zobaczyli teraz na własne oczy raptowny rozpad starej władzy i nagłą utratę kontroli nad środkami przemocy, połączone z zadziwiającym tworzeniem się nowej struktury władzy zawdzięczającej istnienie niczemu innemu jak organizacyjnym impulsom samego ludu.
H. Arendt
1 sierpnia 1914 r. w mieszkaniu prezesa Towarzystwa Czetwertyńskiego na zebraniu działaczy społecznych i przedstawicieli instytucji (Sprawozdanie, cz. I, s. 7) zapadła decyzja o powołaniu Komitetu Obywatelskiego. Przedstawiony generał-gubernatorowi wniosek zakładał działanie komitetu w porozumieniu z magistratem miasta Warszawy (zarząd miasta nominowany przez administrację carską) w obszarze dowozu i zabezpieczenia prawidłowego rozdziału artykułów pierwszej potrzeby, uruchomienia środków finansowych, wyszukiwania pracy dla osób bez środków do życia oraz organizacji pomocy dla rodzin rezerwistów, a także sprawy bezpieczeństwa publicznego. 3 sierpnia generał-gubernator zatwierdził proponowany skład Komitetu z ks. Lubomirskim na czele, jednak umiejscowił Komitet „przy magistracie” i wykreślił punkt o bezpieczeństwie publicznym.
Organizacje społeczne zgłaszały swój akces do pracy w poszczególnych sekcjach. 4 sierpnia Komitet wydał pierwszy komunikat, w którym określił swoją strukturę i podział na sekcje – ogólną, aprowizacyjną, informacyjną, pomocy rodzinom rezerwistów, finansową, sanitarną, znajdowania pracy dla bezrobotnych i prawną. Komitet szybko rozwijał działalność, np. 6 sierpnia sekcja żywnościowa urządziła własne sklepy dla sprzedaży produktów spożywczych (Dębicki, s. 290). Na spotkaniu obywateli Pragi powstał oddzielny Praski Komitet Obywatelski w przewidywaniu tej ewentualności, że Wisła mogłaby tworzyć linię bojową pomiędzy walczącymi armiami (Grabski, s. 32). 7 sierpnia ustanowiono „opiekunów domowych”, 13 sierpnia – KO zorganizował „wykłady dla sanitariuszek”. 23 sierpnia, w wyniku napływu do Warszawy bezdomnych z Kalisza, Piotrkowa i Płocka oraz konieczności roztoczenia nad nimi specjalnej opieki, powstała odpowiednia Sekcja KO. 13 października w związku z możliwością opuszczenia miasta przez Rosjan uformowała się milicja obywatelska, 2 grudnia powstała pierwsza „herbaciarnia dla inteligencji”, 20 lutego pojawiły się „kuchnie ruchome” (Dębicki, s. 292).
Zwiększenie się liczby Sekcji, wypływające ze zwiększenia i zróżniczkowania objętych przez Komitet Obywatelski prac, postawiło na porządku dziennym sprawę ujednostajnienia, usystematyzowania i skoordynowania działalności poszczególnych Sekcji, które dotąd pozostawały pomiędzy sobą w dość luźnym stosunku (Sprawozdanie, cz. I, s. 9). Nowa struktura, która zaczęła obowiązywać od 1 maja 1915 r., kierowana była przez Prezydium, składające się z przewodniczącego, wiceprzewodniczącego, sekretarza i skarbnika, oraz przewodniczących Wydziałów. Wydziały były cztery (spraw ogólnych, dobroczynności, pomocy dla ludności i finansowo-gospodarczy) i koordynowały prace przypisanych im sekcji i komisji.
Rok po rozpoczęciu wojny front zbliżył się do Warszawy. 26 lipca 1915 r. Komitet Obywatelski m. Warszawy po raz kolejny przystąpił do kompletowania straży obywatelskiej, 27 lipca przejął straż ogniową, utworzył wydział spraw miejskich i mianował kuratorów do roztoczenia opieki nad gmachami mieszczącymi zbiory oraz instytucje naukowe i artystyczne. 5 sierpnia w opuszczonej przez Rosjan Warszawie ukazało się obwieszczenie Komitetu Obywatelskiego. Niemcy usankcjonowali rządy Komitetu, mianując prezydentem m. Warszawy Zdzisława ks. Lubomirskiego, przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego m. Warszawy (został on też nowym przewodniczącym Centralnego Komitetu Obywatelskiego). Władza obywatelska przejmowała coraz więcej zadań. Straż Obywatelska pilnowała porządku w mieście, Komisja więzienna uwolniła 40 więźniów politycznych, rozpoczął pracę Trybunał obywatelski, powołano 15 sądów pokoju, powstał Wydział Oświecenia.
Komitet Obywatelski z jednej strony przejął pełną odpowiedzialność za miasto, z drugiej musiał się zmierzyć z problemami uciążliwej okupacji niemieckiej. Przyniosło to wiele sukcesów, od symbolicznych (przywrócenie Syrenki jako godła miasta i uznanie stołeczności Warszawy) do konkretnych (budowa polskiego szkolnictwa z otworzeniem działalności Uniwersytetu Warszawskiego i Politechniki Warszawskiej), ale też powodowało liczne trudności. Wynikały one z naprawdę trudnej (głodowej) sytuacji ekonomicznej oraz z niedogodności okupacji. Przytoczmy ramka dotyczący Straży Obywatelskiej: Niektóre czynności wykonawcze S. O. nie mogły nie wywoływać odrazy w społeczeństwie, jak na przykład dokonywanie rekwizycji z rozkazu i na rzecz wojska niemieckiego. Ile taktu, spokoju i opanowania wymagała chociażby taka rekwizycja koni lub przedmiotów mosiężnych, jako to klamek u drzwi, naczyń kuchennych itp. Ludzie, dotknięci taką rekwizycją, nie zawsze zdawali sobie sprawę, z jak ciężkim sercem członkowie Straży wykonywali polecenia władz okupacyjnych, aby w ten sposób uchronić społeczeństwo od stokroć gorszej rzeczy – od dokonywania rekwizycji bezpośrednio przez Niemców (Kroński, s. 21).
Po rozwiązaniu wszystkich innych Komitetów tylko warszawski przetrwał, powoli przekazując środki i działania Zarządowi Miasta, który organizacyjnie i personalnie z Komitetem był już zespolony. Przygotował też propozycję ordynacji wyborczej do samorządu Warszawy, ale wypracowany projekt nie odpowiadał zamiarom okupantów, którzy uznali go za zbyt radykalny i pod pretekstem niedostarczenia im tego projektu w należnym terminie rozwiązali K.O. m W. dnia 10 maja 1916 roku, a więc przedtem nim powstała Rada Miejska […] Dzięki poprzedniemu przelaniu funkcji wykonawczych na zarząd Miasta, zamknięcie Komitetu nie stanowiło już katastrofy (Grabski, s. 137).
Przytoczmy niektóre z dokonań Komitetu Obywatelskiego miasta Warszawy w pierwszym roku działalności:
- Sekcja Ogólna (główna władza Komitetu – patrz dalej) – 187 posiedzeń pełnych i 103 zebrania prezydium,
- Sekcja Finansowa – ogółem wpływy: 1 842 404,52 rubli (w tym prawie 700 000 z darowizn),
- Sekcja Żywnościowa – 68 sklepów we wszystkich dzielnicach, w których sprzedano ponad 5 tys. ton produktów za ponad 6 mln rubli,
- Komisja Rozdawnictwa – wydała m.in. 907 247 porcji żywnościowych, 908 165 bochenków chleba, 1 928 891 obiadów i 13 297 bonów na mleko […] Dzięki tak zorganizowanej pomocy nie było, pomimo klęsk i nędzy ogólnej, wypadków śmierci głodowej w Warszawie,
- Sekcja Bezdomnych Chrześcijan dała przytułek 57 946 osobom, a Sekcja Bezdomnych Żydów udzieliła 636 411 noclegów,
- Komisja Opieki nad Dziećmi – dzięki jej pracy m.in. w czterdziestu zakładach sekcji znalazło przytułek przeszło 4000 dzieci.
Takich liczb w „Krótkim zarysie działalności Komitetu Obywatelskiego m. Warszawy za czas od 1 sierpnia 1914 r. do 5 sierpnia 1915 r.” znajdziemy znacznie więcej.
Neutralność i apolityczność
Co bowiem było w radach istotne, to oczywiście nie tylko fakt, że przecinały one wszystkie linie partyjne i że zasiadali w nich wspólnie członkowie różnych partii, lecz to, że takie członkostwo partyjne nie odgrywało tam żadnej roli.
H. Arendt
Czy warszawskiemu Komitetowi Obywatelskiemu należy się palma pierwszeństwa? Nie ma w tej kwestii pewności. Można uznać, że wydarzenia w Dąbrowie Górniczej czy Płocku oznaczały wcześniejsze przejęcie władzy przez zorganizowanych obywateli. Jednak, jak twierdzi Aleksander Achmatowicz, były to w pierwszym momencie działania doraźne, natomiast w Warszawie stworzono nową jakość w życiu publicznym Polaków w Królestwie o charakterze politycznym i trwałym – była to regulacja co najmniej na cały okres wojny (Achmatowicz, s. 186).
Jak to się stało, że te oddolnie tworzone organy samorządu, właściwie prawnie nieumocowane (jakieś komitety przy Magistracie), po pierwsze uzyskały akceptację Rosji, a po drugie potrafiły przetrwać zmianę władzy? Co prawda państwa osi zlikwidowały w październiku Centralny Komitet i lokalne komitety obywatelskie (poza Warszawą), co jednak oznacza, że:
- na obszarach zajętych w sierpniu 1915 r. sprawowały one swoją funkcję przez dwa kluczowe miesiące (a na terenach zajętych wcześniej nawet ponad rok),
- większość członków stała się członkami nowo wybranych rad, a działalność ratunkowa prowadzona była przez rady opiekuńcze (z Radą Główną Opiekuńczą) kontynuujące prace komitetów na terenach zajętych przez Niemców, a na terenach zajętych przez Austro-Węgry – przez komitety ratunkowe (z Głównym Komitetem Ratunkowym w Lublinie).
Można różnie oceniać tę działalność, ale nie powinno się jej nie doceniać. O sukcesie, moim zdaniem, zadecydowały dwie zasady – neutralności i apolityczności. Czy komitety obywatelskie (szczególnie te powstające i działające pod administracją rosyjską) mogły zachować neutralność przy zabieganiu o środki u rządu w Moskwie, uzgadniając swoje decyzje z carskimi urzędnikami? Tu zacytujmy informację Kazimierza Srokowskiego, który organizował straż obywatelską w Zagłębiu Dąbrowskim już 30 lipca i tak definiował niezależność: Na dwa dni przed wejściem do Zagłębia Dąbrowskiego pierwszych patroli pruskich wstrzymany został ruch na miejscowych kolejach żelaznych. Zdążyła jeszcze przybyć do mnie sztafeta sokolska od prezesa naszego Związku z zawiadomieniem, że Sokolstwo w Królestwie Polskim w przewidywanej wojnie stoi na stanowisku neutralnym […] Zawiadomienie powyższe było dla mnie rozkazem (Srokowski, s. 154). Podkreśla on również, na pochwałę wojsk niemieckich, że nie żądały one nigdy ani od miejscowych władz obywatelskich, ani od ludności takich usług, które wkraczały w dziedzinę działań wojskowych (s. 183). Pamiętajmy, że w czasie wojny łatwo było być posądzonym o sprzyjanie wrogowi (Srokowski był o to oskarżony i spędził sporo czasu w więzieniu i na wygnaniu) lub zdradę, a kary były wysokie. Nie dziwią tu zapisane w pamiętniku słowa żony przewodniczącego warszawskiego Komitetu Obywatelskiego, który zdecydował się zostać z Komitetem, a nie wycofać z wojskami rosyjskimi: Już skompromitowany wobec Prusaków Zdziś pozostaje w Warszawie dla sprawy polskiej, poświęca się, […] ale niech mu się tu noga pośliznie […] a będzie wisiał, gdy Rosjanie powrócą (Pamiętnik, s. 206). Tak oto zasada neutralności oznaczała, że wszelka działalność, mająca na celu popieranie lub przeszkadzanie przez straże obywatelskie, jako takie, czy to zarządzeniom władz wojskowym, jako stron wojujących, czy to działalności jakichkolwiek stronnictw politycznych, była surowo wzbroniona (Srokowski, s. 145).
Ostatnia część ramkau dotyczy już apolityczności. Wiele osób wskazuje na ogromny udział osób związanych ze Stronnictwem Narodowo-Demokratycznym i Stronnictwem Polityki Realnej w składzie komitetów. Ale wydaje się, że i w deklaracjach, i w działaniu zachowali oni neutralność polityczną. Tak to później opisywano: [w] myśl jednak założeń zasadniczych, które przyświecały przy tworzeniu C.K.O. [mowa tu o Centralnym Komitecie Obywatelskim, ale dotyczyło to wszystkich komitetów – przyp. P. F.] w kraju, nie mógł się on bynajmniej ograniczać do roli czynnika ratunkowego, lecz miał być i był również czynnikiem konstrukcyjnym w sprawie odbudowy samodzielności państwowej Polski. Z góry wyłączone przy tym było traktowanie przez C.K.O. tej sprawy ze stanowiska politycznego, gdyż C.K.O. nigdy nie sięgał po rolę reprezentacji politycznej. Dlatego też, we wszystkich związanych z państwowością polską sprawach, które, jako sporne ze stanowiska polityki polskiej, wymagały opinii stronnictw politycznych, a często wywoływały wzajemną ich walkę, C.K.O. trzymał się zupełnie na uboczu. Natomiast wszędzie, gdzie sprawy, tyczące się państwowości polskiej, miały cechy bezspornych postulatów interesu narodowego, C.K.O. występował czynnie z własną inicjatywą i pracą (Centralny… 1919, s. 210). Komitet Obywatelski miasta Warszawy obejmował pomocą wszystkich mieszkańców i przyjezdnych – niezależne, choć finansowane przez komitet działania samopomocowe prowadził Robotniczy Komitet Gospodarczy, obok Sekcji Bezdomnych Chrześcijan działała Sekcja Bezdomnych Żydów, zaś skład Komitetu na jesieni 1915 r. powiększono w drodze kooptacji o sześciu przedstawicieli klasy robotniczej i jej ugrupowań, w tym o Ludwika Krzywickiego.
Niezależność, czyli dwuwładza
Albowiem wolność polityczna, mówiąc ogólnie, albo oznacza prawo do „uczestnictwa w rządzeniu”, albo nie oznacza nic.
H. Arendt
Czym więc był Komitet Obywatelski? Jedynie uzupełnieniem biurokratycznego Zarządu Miejskiego o „pierwiastek społeczny”, powołanym do realizacji bardzo ograniczonych celów ratowniczych? Formalnie tak, w rzeczywistości zaś:
- ramy kompetencyjne rozszerzane były w praktyce przez pojawiające się potrzeby i celową działalność osób zaangażowanych w prace Komitetu,
- ciało doradcze w istocie było ciałem decyzyjnym.
Tak to tłumaczy Grabski: Nadanie przez władze Komitetowi charakteru urzędowego, przez powiązanie go z Magistratem i poddanie pod przewodnictwo prezydenta miasta, miało strony dodatnie, ponieważ ułatwiało zabiegi wymagające współdziałania i sankcji władz, z drugiej jednak strony krępowało poniekąd samodzielność Komitetu, jako organu wyłonionego ze społeczeństwa. Wyjście z tej sytuacji znaleziono analogicznie do tego, z jakiego skorzystał C.K.O. Wytworzono więc Sekcję Ogólną, w skład której weszli wyłącznie członkowie obywatele, a która stanowiła właściwy, chociaż nieurzędowy Komitet, to jest organ naczelny, kierujący całą społeczną robotą organizacji Komitetowych i mający na czele Prezydium […] Oficjalnie zaś, tj. wobec władz, Komitetem było to samo grono osób, zbierające się na tak zwanych Plenarnych Posiedzeniach pod przewodnictwem prezydenta miasta, Rosjanina, z udziałem jeszcze innych osób urzędowych (Grabski, s. 31). Działało to tak, że propozycje uzgodnione w Sekcji Ogólnej były przedstawiane na sesji Plenarnej do akceptacji czynników administracyjnych, a wiele działań odbywało się poza obszarem decyzyjnym Magistratu – to Magistrat dokładał się do budżetu Komitetu Obywatelskiego w działaniach, do których udało się przekonać administrację na Plenarnych Posiedzeniach.
Ta dwuwładza – posiadająca umocowanie prawne, ale brak społecznego poparcia, administracja magistratu oraz aktywna, oparta na społecznym zaangażowaniu administracja Komitetu Obywatelskiego – pozwalała na niezależne działania. Chociażby na emisję własnych pieniędzy zastępczych – w Warszawie do tego nie doszło, ale w wielu miejscowościach brak drobnych powodował konieczność wypuszczania bonów poręczonych przez Komitety. Zdarzały się i takie sytuacje, jak ta, gdy 7 stycznia 1915 r. warszawska izba skarbowa przystąpiła, wbrew decyzji rady ministrów, do egzekwowania zaległych podatków (komitety, choć nie było to zasadą, organizowały zbiórkę podatków, a także różnego rodzaju opłat), a po odejściu Rosjan K.O. m. Warszawy wypuścił, po sprawdzeniu, 40 więźniów politycznych. Po wejściu Niemców Komitet stał się w pełni samodzielny, ale konieczność lawirowania między potrzebami mieszkańców a narzucanymi prze okupanta ciężarami stwarzała problemy i powoli obniżała ogromne poparcie społeczne dla tej formy władzy obywatelskiej.
Partycypacja, czyli demokracja uczestnicząca
Taka zaś auto-selekcja, daleka od arbitralnej dyskryminacji, stworzyłaby w istocie podstawę i urzeczywistnienie jednej z najważniejszych swobód negatywnych, jakimi cieszymy się od schyłku starożytności, a mianowicie – wolności od polityki.
H. Arendt
To, jak powstawały komitety, jest rzeczą ważną. Przytoczyłem wcześniej ramka, gdzie napisano, że w Płocku na wybory czasu nie było. Co więcej, jak czytamy w sprawozdaniu C.K.O., nigdzie Komitety Obywatelskie nie powstawały drogą wyborów, a nigdzie nie było sporu o to, kto ma pełnić obowiązki (za: Achmatowicz, s. 317). Zasada była prosta – do pracy stawały osoby, które swoim doświadczeniem (udział w organizacjach społecznych) gwarantowały umiejętność organizacji zadań, a z drugiej strony miały możliwość poświęcenia się pracy społecznej. W końcu praca była intensywną, wydatną, a przy tym kontentowano się małym wynagrodzeniem, często nawet pracowano darmo (Grabski, s. 22). Dotyczyło to także Straży Obywatelskiej, w której członkowie nie otrzymywali wszakże za swą pracę żadnego wynagrodzenia. Zapomogi, dawane szarżom niższym, i to w wyjątkowych wypadkach, były bardzo niewielkie, nie mogły więc być uważane za wynagrodzenie, które by pociągało do zapisywania się w kadry Straży (Kroński, s. 31). W sytuacji, gdy Komitety powstawały już bardziej systematycznie (wg Regulaminu C.K.O.), odbywało się to w następujący sposób: zwoływane było zebranie osób, cieszących się ogólnym zaufaniem w danej okolicy, i te spomiędzy siebie wybierały ⅔ członków Komitetu; wybrani zaś uzupełniali komplet przez kooptację osób (Grabski, s. 16).
Ciekawą formę przyjęły Komitety Obywatelskie w Zagłębiu Dąbrowskim i warto o nich wspomnieć jako o tych, które – z uwagi na zajęcie terenów Zagłębia już na samym początku wojny – nie podlegały bezpośredniemu oddziaływaniu C.K.O. Tamtejsze rady miejskie, gminne i wiejskie (w nawiasie zawsze pisano „komitety obywatelskie”) były wybierane w dwojaki sposób. Według typu pierwszego zebranie poważniejszych mieszkańców w danej miejscowości wybierało członków rady miejscowej [Komitetu Obywatelskiego – przyp. P. F.], która następnie tworzyła komitety [odpowiadało to Sekcjom w Komitetach po drugiej stronie frontu – przyp. P. F.] w celu czynienia zadość poszczególnym potrzebom życia, ekonomicznego i społecznego w tej miejscowości, ten typ ustalił się w Sosnowcu, Będzinie i Strzemieszycach. Według typu drugiego […] zebranie poważniejszych mieszkańców wybierało członków komitetów [sekcji – przyp. P. F.], a rada miejscowa [komitet – przyp. P. F.] składała się z przedstawicieli wszystkich komitetów po jednym z każdego, wybieranych przez pomienione komitety: ten typ ustalił się w Dąbrowie, Zagórzu, Ząbkowicach, Czeladzi, Gołonogu, Grodźcu i innych miejscowościach (Srokowski, s. 148). Zagłębie dość szybko stworzyło reprezentacje wszystkich komitetów. Pierwsze spotkanie rady okręgowej (czyli komitetu) odbyło się w Dąbrowie 26 września 1914 r.
Podobnie powstał po stronie rosyjskiej Komitet Guberni Lubelskiej. W dniach 16–17 stycznia 1915 r. zorganizowano wyborczy zjazd komitetów lokalnych. Na wiosnę zrzeszał on już 10 komitetów miejskich, 5 powiatowych, 15 okręgowych (działających w kilku gminach) i 16 gminnych. Podobna idea przyświecała również CKO, gdzie przewidywany był udział przedstawicieli wszystkich zawiązujących się głównych Komitetów Obywatelskich, na co nie zgodziły się władze carskie (Achmatowicz, s. 336). Tu podobieństwo do rad opisywanych przez Arendt jest wyraźne – zorganizowani samorzutnie obywatele byli zarazem osobami, które troszczyły się o sprawy publiczne i miały inicjatywę; stanowili oni elitę polityczną ludu wyłonioną przez rewolucję. Następnie z tych elementarnych republik członkowie rad wybierali swoich delegatów do kolejnej, wyższej rady, a ci znowu byli selekcjonowani przez równych sobie (Arendt, s. 281).
Czy taka struktura może być trwała? Czy to, że nigdy się nie udało, oznacza, że to nierealne, czy może tylko tyle, że nie było sprzyjających warunków? Na pewno nie jest to rozwiązanie, które samo w sobie nie niesie niebezpieczeństw. Komitety, szczególnie w końcowej części swej historii, były krytykowane. Pojawiały się np. głosy, że system arystokratyczno-demokratyczny stanowczo nie wytrzymał próby czasu. Polega on na tym, że uznaje się wprawdzie formy demokratyczne ustroju, ale równocześnie mniema się, że jedynie dobrze wprawiają w ruch te formy arystokraci. To zmieszanie sprawia wszelako, że arystokracja nie wprowadza do ustroju swych najlepszych czynników, a natomiast demokracja ujawnia swe najgorsze: po wierzchu służalstwo i pochlebstwo, spodem nadużycia i defraudacje. Arystokraci się nie zdemokratyzowali, a demokraci się nie zarystokratyzowali (Gospodarka…, s. 582). Dalej autor jednak pisze: Tymczasem nie ulega kwestii, że wprawdzie pewna ilość ludzi, gdy Rosjanie ustąpili z Warszawy, chciała rzetelnie służyć ogółowi, ale też i niemała była ilość takich, którzy zmiarkowali, że jest do zrobienia doskonały interes. […] Historia odpowie szczegółowo na to zagadnienie, a jej wyroku się nie uniknie. Dziś trudno powiedzieć, ile w tych zarzutach było prawdy, ile efektów nacisku okupanta, a ile politycznego wyrachowania. Pewne jest natomiast, że ostatnie zdanie się nie sprawdziło.
Złośliwość historii, czyli zapomniany eksperyment
Nawet ci historycy, których sympatie stały wyraźnie po stronie rewolucji i którzy nie mogli w swych kronikach nie wspomnieć o wyłanianiu się rad ludowych, widzieli w nich jedynie tymczasowe organa rewolucyjnej walki o wyzwolenie; nie rozumieli więc, w jak poważnej mierze system rad stawia ich wobec całkowicie nowej formy ustrojowej – wobec nowej, otwartej dla wolności przestrzeni publicznej, którą ustanowiono i zorganizowano podczas samej rewolucji.
H. Arendt
Dlaczego ten fragment naszej historii został zapomniany? Przecież nie sposób dziś mówić o historii polskiej samorządności, policji państwowej, pomocy społecznej, sądownictwa, szkolnictwa (w tym szkolnictwa wyższego), a nawet poczty polskiej czy polskiej statystyki, bez odwołania się do dokonań Komitetów Obywatelskich. W Łodzi i okolicach szacuje się liczebność milicji obywatelskiej na 12 tys. ludzi, czyli – jak stwierdza Achmatowicz – była to liczba nie mniejsza niż Legionów Polskich (Achmatowicz, s. 332). A pamiętajmy, że wspomniane liczby dotyczące efektów działań na terenie Warszawy należy powiększyć o działalność na terenie całego Królestwa Polskiego. Na przykład C.K.O. zorganizował pracownie rzemieślnicze, szewskie, krawieckie, stolarskie i szwalnie, dając pracę 2321 osobom; w te przedsiębiorstwa włożyło 319 000 rub. kapitału obrotowego. […] Schronisk stałych dla osób, zupełnie niezdolnych do utrzymania się o własnych siłach oraz dzieci, pozbawionych opieki, C.K.O. urządził 108, w których znajdowało całkowitą opiekę 10 000 osób dorosłych i dzieci (Grabski, s. 24). Niestety nieczęsto się o tym wspomina.
Równie ciekawe, jak sama historia Komitetów Obywatelskich w Królestwie Polskim lat 1914–1915, jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego te wydarzenia tak łatwo zostały zapomniane. Wielki społeczny zryw i samoorganizacja na miarę budowania od podstaw nowoczesnego państwa zostały odesłane, właściwie bezrefleksyjnie, do lamusa historii. Myślę, że warto szukać nie tylko faktów, ale także uzasadnienia, dlaczego nie mieszczą się w ogólnie przyjętej „narracji historycznej”.
Moim zdaniem jest kilka powodów, dla których nie pamiętamy o komitetach obywatelskich z tamtych lat. Po pierwsze, to skutek naszego podejścia do historii. W budowaniu opowieści najczęściej szuka się logiki walki i zbrojnych rozstrzygnięć lub intencji politycznych, czyli sekwencji zdarzeń, która powoduje, że ta lub inna opcja osiąga przewagę. Narracja wykraczająca poza wojenne zmagania i polityczne spory wydaje się nieistotna i z tego powodu chętnie jest pomijana lub co najmniej pomniejsza się jej rolę. Historia ludzi z różnych powodów podejmujących działania, których celem są nie spektakularne zwycięstwa, lecz systematyczna praca dla innych, nie wydaje się wystarczająco atrakcyjna. W pamięci zostają nam raczej kłótnie polityczne niż dowody na to, że można, mimo różnic ideologicznych, współpracować.
Po drugie, na działalności komitetów ciąży oskarżenie o współpracę z zaborcą. Oto komitety obywatelskie nie tylko deklarowały współpracę z administracją carską, ale też starały się wydobyć od niej na swoje działania jak najwięcej środków. Pamiętajmy jednak, że w ówczesnej sytuacji żadna szeroka działalność nie była możliwa bez współpracy z którymś z zaborców (aktywiści tworzący legiony również wyciągali rękę do administracji cesarskiej). W każdym razie nie ulega wątpliwości, że była to – i wszyscy uczestniczący w przedsięwzięciu mieli tego świadomość – próba budowania autonomicznych struktur odradzającej się Polski.
Po trzecie, jak wspomniałem, komitety w istocie swej były apolityczne. Co prawda do dziś często zarzuca się im, że główna inicjatywa wyszła od Narodowej Demokracji, ale chociaż ludzie z endecji często stanowili większość w strukturach komitetów, to nie ideologia nadawała ton ich działaniom. Nadmieńmy jednak, że na terenach przygranicznych nie zawsze władzę w komitetach przejmowała endecja, to zarówno sama forma działania (oparcie się na już istniejących, lokalnych organizacjach społecznych – od spółdzielni spożywców i instytucji charytatywnych po stowarzyszenia kulturalne i sportowe), otwartość działań (pomoc dla wszystkich narodowości i wyznań), a także fakt, że w ich ramach tworzyły się i działały nielegalne grupy o różnej ideowej proweniencji (np. POW w strukturach straży obywatelskich), wskazują, że za jednoznacznie polityczne trudno by je uznać.
Podsumowując, odwołanie się do historii Komitetów Obywatelskich nie było w II Rzeczypospolitej (a jeszcze bardziej w PRL) nikomu potrzebne. Dla endecji była to tylko działalność ratownicza (ewentualnie przygotowanie kadr dla nowego państwa), dla piłsudczyków – dowód na to, że nie tylko legiony i POW miały znaczący udział w budowaniu struktur nowego państwa, dla socjalistów – przypomnienie, że ich struktury, przynajmniej w początku wojny światowej, nie były wystarczająco aktywne. Jak opisywane przez Arendt rady rewolucyjne, tak doświadczenia komitetów obywatelskich, z ich wizją szerokiej partycypacji i apolitycznością, czekają na przypomnienie. Bo może i dziś, debatując o partycypacji i aktywności społecznej, wiele moglibyśmy się na tym przykładzie nauczyć.
Bibliografia cytowana:
Arendt H., O rewolucji, Kraków 1991.
Centralny Komitet Obywatelski i Państwowość Polska, w: Materiały i Studia w sprawach odbudowy państwa polskiego, wydawnictwo Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego, Warszawa 1919.
Dębicki Z., Warszawa czasu wojny, w: Kalendarzyk polityczno-historyczny miasta stołecznego Warszawy na 1916 rok.
Frączak P., W poszukiwaniu tradycji. Dwa dwudziestolecia pozarządowych inspiracji, Warszawa 2013.
Gospodarka obywatelska a krytyka, „Myśl Niepodległa” nr 391, 10 września 1917 r.
Grabski W., Żabko-Potopowicz A., Ratownictwo społeczne w czasie wojny, Warszawa 1932.
Kalbarczyk D., Rozmowy z legendą. O Edwardzie Abramowskim, „Znak” nr 359, 1984.
Kołodziej E., Komitety obywatelskie na Lubelszczyźnie i Podlasiu w latach 1914–1915, „Radzyński Rocznik Humanistyczny”, tom 2, 2002.
Księga Pamiątkowa pracy społecznej 1918–1928, Warszawa 1928.
Mączkowska T., Działalność kobiet w okresie wojny, w: Kalendarzyk polityczno-historyczny miasta stołecznego Warszawy na 1916 rok.
Kroński A., Straż Obywatelska m. st. Warszawy 1915 roku, Warszawa 1934.
Milanówek 11.10.1914 – 25.11.1914 r., Piotr Krasnodębski za: http://wspolnypowiat.pl/publicystyka/historia-1899–1918/id/123 dostęp 7 stycznia 2013 r.
Pamiętnik Księżnej Marii Zdzisławowej Lubomirskiej 1914–1918, Pajewski J., Wydawnictwo Poznańskie.
Papierowski A. J., Komitety obywatelskie i rady opiekuńcze w Płocku i ich wpływ na życie mieszkańców w czasie II wojny światowej, „Notatki Płockie” 2/203, 2005, s. 16.
Srokowski K., Dla moich dzieci. Wspomnienia z lat 1884–1916, masz. pow. z archiwum Muzeum w Dąbrowie Górniczej.