Tysiące Brytyjczyków zaczynają eksperyment z czterodniowym tygodniem pracy.
Jak informuje „Rzeczpospolita”, w Wielkiej Brytanii rozpoczyna się pilotaż czterodniowego tygodnia pracy. Na razie, choć liczba pracowników biorących udział w eksperymencie idzie w tysiące, obejmie on relatywnie niewielką grupę ludzi.
3300 pracowników w 70 brytyjskich firmach zaczyna pracę według nowego modelu – cztery dni pracy, to samo wynagrodzenie. Pilotaż ma potrwać sześć miesięcy i organizowany jest przez 4 Week Global we współpracy z thintankiem Autonomy, 4 Day Week Campaign oraz badaczami z Cambridge, Oxfordu oraz Boston College.
W eksperymencie uczestniczą zarówno większe firmy z branży prawnej czy finansowej, jak i małe przedsiębiorstwa takie jak lokale z fish&chips. Naukowcy we współpracy z organizacjami i firmami biorącymi udział w pilotażu będą badać wpływ krótszego tygodnia pracy na efektywność pracy, samopoczucie pracowników a także wpływ nowej organizacji pracy na środowisko czy równość płci.
Spór zbiorowy trwał w żywieckim Hutchinsonie od końca stycznia tego roku. 26 maja pracownicy rozpoczęli strajk, który po tygodniu zakończył się porozumieniem. Średnio pracownicy otrzymają po 500 zł podwyżki.
O sprawie informuje Tygodnik Solidarność. Do strajku przystąpiła praktycznie cała kilkusetosobowa załoga. Na początku ze strony pracodawcy były próby zniechęcania, a nawet zastraszania pracowników – relacjonują związkowcy.
– Reakcja na ogłoszony strajk była niesamowita. Praktycznie cała załoga stanęła i widać było chęć walki – powiedział po zakończonym strajku Krzysztof Gaj, lider „Solidarności” w Hutchinsonie. – Nikogo do niczego nie trzeba było namawiać.
Krzysztof Gaj podkreśla, że ludzie z Żywca to zgrana, odważna ekipa, ale dopiero strajk pokazał, że są zdeterminowani i chcą walczyć o swoje.
Zdaniem strajkujących przełomowym momentem było zablokowanie zakładu i zapowiedź pikiet solidarnościowych z innych zakładów przed siedzibą Hutchinsona.
– Szybko doszło do porozumienia, gdy na bramach pojawiły się łańcuchy – powiedział przewodniczący.
Żywiecki Hutchinson to zakład należący do międzynarodowego koncernu produkującego systemy antywibracyjne, zarządzania transferem płynów i rozwiązań w zakresie uszczelnień w przemyśle motoryzacyjnym i lotniczym. W Żywcu produkowane są elementy gumowe m.in. do systemów chłodzenia.
Jak informuje pulshr.pl, do odczuwania stresu każdego dnia przyznaje się aż 67 proc. pracowników. Firma ADP przeprowadziła wśród blisko 33 tys. pracowników z 17 krajów na całym świecie cykliczne badanie „People at Work 2022: A Global Workforce View”. Sprawdziła w nim, jak często i z jakiego powodu ankietowani doświadczają stresu w pracy. Dwa główne powody to zwiększona odpowiedzialność będąca skutkiem pandemii oraz długość dnia pracy.
Pandemia, obawa o zdrowie swoje i najbliższych czy niepewna sytuacja na rynku pracy to codzienność, z którą przez dwa lata mierzyli się pracownicy na całym świecie. Z ubiegłorocznej edycji raportu wynika, że w 2020 r. stresu w pracy – przynajmniej raz w tygodniu – w skali globalnej doświadczało aż 62 proc. pracowników. Według najnowszych danych obecnie wskaźnik ten zwiększył się o 5 pkt. proc. i wynosi 67 proc.
Przygnębienie, smutek, rozdrażnienie czy trudności z koncentracją to pierwsze objawy chronicznego stresu u pracowników, na które pracodawcy powinni zwracać szczególną uwagę. To często są pierwsze sygnały związane ze złym samopoczuciem zatrudnionych, spowodowanym nagromadzeniem się stresu w pracy i nie należy ich lekceważyć.
Z danych ADP wynika, że blisko co trzeci Polak (26,85) twierdzi, iż to właśnie nadmierna odpowiedzialność zawodowa sprawia, że żyje w stresie, zaś 23,81 proc. polskich pracowników przyznaje, że wpływ na odczuwany stres ma także długość jego dnia w pracy. Należy jednak pamiętać, że długotrwały stres powoduje spadek produktywności zatrudnianych osób, a w konsekwencji pojawia się chroniczne zmęczenie, które może doprowadzić do wypalenia zawodowego czy depresji.
6 czerwca rozpoczął się już od dawna zapowiadany strajk pracowników spółki Altrad Mostostal, który produkuje rusztowania i szalunki. W Siedlcach pracownicy nie przystąpili do pracy.
Jak informuje portal warszawawpigulce.pl, w poniedziałek o godzinie 6:00 rano w Siedlcach pracownicy firmy produkującej rusztowania i szalunki odmówili wykonywania swojej pracy. To efekt strajku, który Mostostal zapowiadał od wielu tygodni.
Związkowcy z „Solidarności” w Altrad Mostostal strajkują, ponieważ oczekują podwyżki w wysokości 750 złotych miesięcznie. Większość z pracowników zarabia najniższa krajową, inni zaledwie 4 tysiące brutto. A podwyżek jak nie było, tak nie ma.
Pracownicy pojawili się przed siedzibą firmy. Od rana w rękach trzymają transparenty i megafony, przez które wygłaszają hasła. Oczekują podjęcia rozmów na temat wysokości wynagrodzenia.