Aż 1/4 zatrudnionych Polaków (25,37 proc.) pracuje za darmo od 6 do 10 godzin tygodniowo. To wzrost o ponad 6 pkt proc. w porównaniu do roku ubiegłego.
Jak informuje serwis pulshr.pl, z badania ADP wynika, że 55,66 proc. polskich pracowników zostaje w pracy dłużej niż powinno. Rok temu było to 45,47 proc. badanych przez ADP. To oznacza wzrost o 10 pkt. proc. Niektórzy pracownicy w obawie o swoje zatrudnienie lub z powodu nakładanej na nich presji czy chęci sprostania oczekiwaniom swoich przełożonych spędzają w firmie więcej czasu niż wynika to z ich umowy.
Jak wynika z badania „People at Work 2022: A Global Workforce View” firmy świadczącej usługi kadrowo-płacowe ADP (przeprowadzonego wśród blisko 33 tys. pracowników z 17 krajów na całym świecie), aż 1/4 polskich pracowników (25,37 proc.) twierdzi, że pracuje za darmo od 6 do 10 godzin tygodniowo. 13 proc. dostaje maile, smsy i inne wiadomości od przełożonych tylko w awaryjnych sytuacjach. 23,9 proc. otrzymuje e-maile, SMS-y lub inne wiadomości po godzinach pracy w typowo służbowych sprawach.
Kiedy obserwujemy u siebie bądź u naszych współpracowników pogorszenie samopoczucia, skutkujące lękiem czy depresją związaną z pracą, powinien być to dla nas zawsze sygnał. Pamiętajmy, aby nie przekraczać 40 godzinowego tygodnia pracy oraz stawiać jasne granice, oddzielając swoje życie prywatne od zawodowego. Mając do dyspozycji zespół, warto nauczyć się delegowania zadań, które odciążą naszą listę czynności do wykonania – mówi Sylwia Wysocka-Sollich, psycholog Mind Health Centrum Zdrowia Psychicznego.
Czerwoną lampką jest na pewno nieustanne rozmyślanie o pracy. Na przykład mamy wolny weekend, spotkanie rodzinne – pracoholik bardzo łatwo z zupełnie luźnego tematu przejdzie do rozmów na temat swojej pracy. W przypadku pracoholizmu 90 proc. naszej uwagi skupiamy właśnie na myślach związanych ze sprawami zawodowymi. Jeśli mamy czas wolny, a i tak skupiamy nasze myśli na pracy, to powinna być pierwsza czerwona lampka. Kolejną jest tłumaczenie, że nie mamy na nic czasu, bo jest praca. Nie mamy czasu na hobby, na rodzinę czy przyjaciół – wyjaśnia psycholog Patryk Wójcik.
Dom Literatury, który od 70 lat działa na Starym Mieście w Warszawie, musi opuścić swoją siedzibę. Dzielnica Śródmieście nie przedłużyła literatom dzierżawy nieruchomości.
Jak informuje serwis tvn24.pl, Fundacja Domu Literatury i Domów Pracy Twórczej dostała od burmistrza Śródmieścia Aleksandra Ferensa pismo, w którym poinformował, że nie przedłuży o kolejne trzy lata dzierżawy kamienic przy Krakowskim Przedmieściu 87/89 i ul. Senatorskiej 1 (w środku są połączone). Dotychczasowa umowa kończy się 31 grudnia tego roku.
Kamienice mają być przeznaczone „na cele własne dzielnicy Śródmieście”, ale niewykluczone, że część powierzchni zostanie wynajęta.
Dyrektorka fundacji Anna Hejman uznała decyzję za niezrozumiałą, a uzasadnienie burmistrza za „dziwne”. – Jesteśmy rzetelną, porządną firmą, do której się nie dokłada. Nigdy nie zalegaliśmy z czynszem, nie mamy też żadnych innych zaległości finansowych. Budynek jest w dobrym stanie, o czym świadczą dokumenty ze wszystkich przeglądów. Prowadzimy bieżące remonty i konserwacje, mocno wykraczające poza nasze obowiązki, ale czujemy się odpowiedzialni za ten obiekt. Dzielnica nigdy nie dołożyła do tego ani złotówki. Dom Literatury w całości utrzymywany jest z naszych środków własnych, pozyskiwanych m.in. w ramach prowadzonej działalności gospodarczej – argumentowała w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Stołecznej”.
Jak podała gazeta, od 2020 roku, po czterokrotnej podwyżce czynszu, fundacja płaci dzielnicy za dzierżawę blisko 350 tysięcy złotych rocznie.
Dom Literatury jest siedzibą Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Polskiego PEN Clubu i Związku Literatów Polskich. Znajduje się w nim licząca ponad 70 tysięcy woluminów Biblioteka Donacji Pisarzy Polskich z cennymi rękopisami, której przyszłość w kontekście wyprowadzki jest niepewna.
Ukazał się nowy numer naszego pisma! To już 90 numer w jego dziejach. Tym razem głównym tematem numeru jest transformacja energetyczna – jak zrobić ją w taki sposób, aby nie pogorszyć losu słabszych: ubogich, wykluczonych, pracowników, społeczności związanych z przemysłem itp.
Więcej szczegółów, czyli spis treści i możliwość zakupu, znajdziecie tutaj:
Wersja papierowa do kupienia w Empikach w całym kraju, a u nas wersje papierowa i cyfrowa prosto do waszych skrzynek na listy lub skrzynek e-mailowych. 150 stron ciekawej lektury za jedyne 18 zł (wersja papierowa) lub 9 zł (wersja cyfrowa). A jeszcze taniej w prenumeracie!
Zapraszamy do lektury!
Przedstawiciele związków zawodowych z ochroniarskiej Grupy KOK podpisali porozumienie płacowe z zarządem firmy. Miesięczne wynagrodzenia pracowników ochrony kopalń wzrosną średnio o ok. 400 zł.
Jak informuje pulshr.pl, zapowiadany na 17 października dwugodzinny strajk ostrzegawczy został odwołany. Zgodnie z zapisami porozumienia najniżej uposażeni pracownicy otrzymają podwyżki stawek osobistego zaszeregowania o 20 zł brutto na dniówkę. Z kolei pracownicy kwalifikowani będą mieli podwyższone stawki o 16 zł brutto na dniówkę. Ponadto ustaliliśmy premię inflacyjną za listopad i grudzień po 500 zł brutto dla wszystkich pracowników – mówi Ireneusz Lier, szef „Solidarności” w grupie KOK.
Jak zaznacza Ireneusz Lier, zawarte z pracodawcą porozumienie jest kompromisem. – Część ludzi pewnie liczyła na więcej, więc trudno mówić o jakimś ogromnym zadowoleniu, ale jest to naprawdę znaczący krok do przodu. Wreszcie był konstruktywny dialog. Jest podwyżka, są premie inflacyjne, a na początku 2023 roku wznowimy rozmowy płacowe.
W spółce KOK od wielu miesięcy trwał spór zbiorowy dotyczący podwyżek płac. Związki zawodowe domagały się wzrostu wynagrodzeń o 20 proc.
Grupa KOK zatrudnia ok. 700 pracowników. Spółka świadczy usługi ochroniarskie głównie dla kopalń Polskiej Grupy Górniczej.