Zapłacimy, ale chcemy mieć ciepło

Zapłacimy, ale chcemy mieć ciepło

Ponad połowa Polaków przegrzewa swoje mieszkania, utrzymując średnią temperaturę na poziomie 22 stopni Celsjusza i więcej.

Jak informuje Portal Samorządowy, wystarczy wejść do centrum handlowego, autobusu miejskiego, szkoły czy bloku mieszkalnego, by się przekonać, że oszczędzanie ciepła to mrzonka. Mimo panującej na zewnątrz wysokiej temperatury przestrzeń publiczna jest przegrzewana, chociaż eksperci zdrowotni wyraźnie podkreślają, że zdrowa temperatura dla ludzkiego ciała to ok. 19-20 stopni Celsjusza. Również przedstawiciele polskiego rządu apelowali, by obniżać temperaturę w pomieszczeniach i w ten sposób oszczędzać zużycie.

Wysokie bloki z wielkiej płyty to stały element zabudowy polskich miast. Ogrzewane są za pomocą ciepła systemowego, które pozyskują z elektrociepłowni. Oznacza to, że do ogrzewania wykorzystują grzejniki i rury, w których znajduje się ciepła woda. Pociąga to za sobą spore marnotrawstwo: żeby temperatura w górnych partiach budynku była odpowiednia, w dolnych musi być zbyt wysoka. Sposób, w jaki poprowadzono ogrzewanie, nie pozwala właściwie na żadne inne rozwiązanie, ponieważ ciepło rozprowadzane jest pionami, a nie bezpośrednio do mieszkań. W tym wypadku jedyną formą oszczędności może być przykręcanie grzejników w mieszkaniach. Na to jednak nie ma zgody większości lokatorów bloków.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Kończy się kasa na ulgi ustawowe w transporcie

Kończy się kasa na ulgi ustawowe w transporcie

Większe zainteresowanie transportem zbiorowym sprawia, że zaplanowane na cały rok 2022 pule środków na dofinansowania i refundację ulg ustawowych dla przewoźników okazują się niewystarczające. Wbrew pozorom to wcale nie taka zła wiadomość: oznacza to m.in., że obywatele korzystają ze środków transportu zbiorowego więcej niż dawniej.

Jak informuje Portal Samorządowy, na wykorzystanie już w większości dostępnych pul środków wskazały m.in. urzędy marszałkowskie województw: mazowieckiego, podkarpackiego, opolskiego i lubelskiego. Już są lub pojawią się wnioski o przekazanie im dodatkowych pieniędzy.

Przekazywanie przewoźnikom autobusowym i operatorom publicznego transportu zbiorowego (ale nie komunikacji miejskiej) dofinansowania do biletów z ustawowymi ulgami jest zadaniem zleconym z zakresu administracji rządowej. Środki finansowe przeznaczone na ten cel pochodzą z budżetu państwa i są przekazywane samorządom województw w formie dotacji celowej przez wojewodów. W budżecie każdego samorządu wojewódzkiego na dany rok planowane jest dofinansowanie dla przewoźników i operatorów w postaci dopłat i rekompensat do biletów z ustawowymi ulgami w kwocie odpowiadającej kwocie dofinansowania przyznanego na ten rok przez wojewodę, będącego dysponentem części budżetowej, z której pochodzą te środki.

Kończenie się środków może być jednak także spowodowane podnoszeniem cen biletów przez przewoźników.

Ostatnie tygodnie pokazują, że plany na 2022 r. są niewystarczające i za chwilę może zabraknąć pieniędzy na wypłatę przewoźnikom. Zwrócił na to uwagę Piotr Rachwalski, prezes PKS Słupsk i ekspert od transportu zbiorowego. W urzędach marszałkowskich kończą się pieniądze, często bowiem rekordowy wrzesień wyczerpał pulę środków na ten rok przekazanych do Urzędów Marszałkowskich na refundację ulg dla przewoźników. Dlaczego? To efekt przyjętej zbyt niskiej bazy, liczonej na podstawie covidowych lat 2020 i 2021, a także efekt wzrostu cen biletów i większego ruchu pasażerskiego, spowodowanego przez wzrost cen paliw – stwierdził na swoim profilu facebookowym. Rachwalski pisze także, że wnioski o większe dopłaty mogą też być efektem „kombinacji i oszustw lub wyłudzeń dokonywanych przez wielu tzw. busiarzy”. – Czasem są to sposoby typu bilet miesięczny za 800 czy 1000 zł, za który państwo połowę zwraca, ale nikt nie płaci pełnej stawki, a czasem busiarz podnosi ceny biletów sztucznie, lekko, dając później ulgi handlowe na bilety „normalne”, po to by wyłudzić większą dotację liczoną od biletu normalnego, którego tak naprawdę nikt nie kupuje w pełnej kwocie – wskazał.

Kompromis we wrocławskim Centrum Usług Socjalnych

Kompromis we wrocławskim Centrum Usług Socjalnych

Zakończył się spór zbiorowy w Miejskim Centrum Usług Socjalnych we Wrocławiu, gdzie zawarto porozumienie z protestującymi pracownikami. Od grudnia opiekunowie dostaną po 200 zł podwyżki, a od stycznia wszyscy pracownicy po 500 zł. Protestujący domagali się 1 tys. zł podwyżki.

Jak pisze portal pulshr.pl, wszyscy pracownicy z grupy zawodowej opiekunów otrzymają z dniem 1 grudnia 2022 r. podwyżkę w kwocie 200 zł średnio na etat do wynagrodzenia zasadniczego. Od 1 stycznia 2023 r. podwyżkę wynagrodzenia w wysokości 500 zł średnio na etat (w tym wynagrodzenie zasadnicze z premią regulaminową) otrzymają wszyscy pracownicy MCUS we Wrocławiu – również zgodnie z wcześniejszym porozumieniem zawartym przez NSSZ Solidarność.

4 maja 2022 r. opiekunowie medyczni z DPS-ów we Wrocławiu rozpoczęli spór zbiorowy z dyrekcją Miejskiego Centrum Usług Socjalnych. Związkowcy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza Opiekunów Medycznych i Kwalifikowanych żądali: podwyżki płac o tysiąc złotych dla wszystkich pracowników w grupie opiekunów oraz zawodzie pokojowa, 10 proc. premii za pracę w okrojonym składzie oraz uzupełnienia sprzętu w DPS-ach.

Podano, że w 2022 r. na nowy sprzęt magistrat ma zamiar przeznaczyć około 500 tys. zł i i Miejskie Centrum Usług Socjalnych będzie uzupełniać wyposażenie w domach pomocy społecznej zgodnie z potrzebami danej placówki oraz indywidualnymi potrzebami mieszkańców

W sporze pozostawał postulat związku dotyczący podwyżki 1 tys. zł brutto do podstawy wynagrodzenia dla wszystkich pracowników w grupie opiekunów oraz zawodzie pokojowa. W czasie trzeciej mediacji w środę 26 października zawarto porozumienie kończące spór zbiorowy.

Samochody elektryczne odchodzą do lamusa?

Samochody elektryczne odchodzą do lamusa?

W związku z podwyżkami cen prądu Polacy zaczęli sprzedawać swoje auta elektryczne.

Jak informuje wnp.pl, na rynek wtórny w trzecim kwartale roku trafiło ich 10 proc więcej niż dotychczas. Podwyższenie cenników u jednego z liderów operatorów ładowarek powoduje, że korzystanie z auta elektrycznego w trasie jest tak samo kosztowne jak przemieszczanie się samochodem spalinowym.

Znaczenie ma też zamrożenie cen prądu do 2 000 kWh dla każdego gospodarstwa domowego. Osoby ładujące samochód elektryczny w domu z pewnością przekroczą ten limit, co dodatkowo obciąży ich budżet. To wszystko może mieć odzwierciedlenie w liczbie ofert samochodów elektrycznych na rynku wtórnym – liczba egzemplarzy „na sprzedaż” w III kwartale wzrosła, w porównaniu do II kwartału, o blisko 10 proc.

Samochody elektryczne stoją na krawędzi opłacalności i przestają być przyjazne dla portfela. Tak znaczny wzrost liczby ofert elektrycznych aut używanych może oznaczać, że ludzie pozbywają się elektryków z obawy przed jeszcze większymi podwyżkami cen prądu – mówi Marek Trofimiuk, ekspert autobaza.pl.

Wygląda na to, że „ekologiczne auta” okazały się mało opłacalne.