Rosną obawy pracowników

Rosną obawy pracowników

Kolejna fabryka w Bielsku-Białej ma problemy z produkcją.

Pracownicy fabryki Stellantis w Bielsku Białej obawiają się o swoją przyszłość. Według nich 28 lutego ma zostać zakończona produkcja silników 0.9 SGE, a wkrótce potem także 1.3 SDE.

Tylko w 2018 roku w zakładzie FCA Powertrain Poland w Bielsku-Białej wyprodukowano 264 tys. silników, z czego 178 tysięcy Turbo Diesli Multijet 1.3, 41 tysięcy dwucylindrowych benzynowych TwinAir 0.9 l oraz 45 tysięcy silników benzynowych turbo: 3-cylindrowego o pojemności 1.0 litra oraz 4-cylindrowego o pojemności 1.3 litra. Jednostki napędowe z Bielska-Białej wysyłane wtedy były do fabrykw Tychach, Turynie, Melfi, Pomigliano, Kragujevacu (Serbia), Tofaș (Turcja) i Betim (Brazylia).

Dzisiaj nastroje pracowników bielskiej fabryki Stellantis są dalekie od optymizmu. Zdają sobie oni sprawę z faktu, że grupa Stellantis stawia na unifikację produkcji oraz cięcie kosztów. W ramach powstających nowych platform grupy nie będzie prawdopodobnie miejsca na inne jednostki napędowe niż te produkowane pierwotnie przez PSA. Załoga fabryki w Bielsku alarmuje, że już za miesiąc kończy się produkcja silnika 0.9 SGE. List do dostawców, informujący o tej zmianie, miał zostać wysłany w połowie styczna 2023 r. Wśród pracowników rozeszła się też informacja o tym, że zakończona ma być również produkcja silnika 1.3 SDE, który trafia do Turcji.

Jak informuje portal francuskie.pl, zapowiedziano na ten rok dalsze cięcia i oszczędności w ramach Stellantis. Obejmują one m.in. unifikacje produkcji, czyli m.in. wprowadzenie w ramach grupy tych samych rozwiązań, co ma znacząco obniżyć koszty. Uzyskane w ten sposób środki mają pomóc przeprowadzić koncern z epoki spalinowej do elektrycznej. Od 2030 roku wszystkie samochody Stellantis będą elektryczne. Dla fabryk takich jak w Bielsku oznacza to koniec produkcji, chyba że znajdzie się pomysł na inny profil działania. wytwarzanie napędów elektrycznych przewidziano dla innych zakładów – m.in. we Francji i we Włoszech.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Robot nie zastąpi człowieka

Robot nie zastąpi człowieka

Procesy automatyzacyjne wspierają dziś działanie blisko 75 proc. organizacji na całym świecie, jednak sama robotyzacja nie potrafi sprostać wszystkim wyzwaniom współczesności, a blisko 50 proc. wdrożeń kończy się porażką.

Jak informuje portal pulshr.pl, z badań EY wynika, że niemal 50 proc. procesów robotyzacji kończy się fiaskiem, przede wszystkim tam, gdzie zakup sprzętu nie był skonsultowany z pracownikami. Wiele robotów przemysłowych zwyczajnie się nie sprawdziło. Gdy pandemiczny strach napędził popyt na robotyzację, producenci prześcigali się we wprowadzaniu na rynek innowacji, a przemysł, pod presją czasu i obaw o przyszłość, podejmował pochopne decyzje, inwestując w nietrafione rozwiązania.W innych przypadkach okazało się, że roboty są zbędnym gadżetem, który spowalnia pracę, zamiast ją usprawniać.

Przewaga konkurencyjna uzyskana za sprawą robotyzacji bywa krótkotrwała. Trudność automatyzacji polega na tym, że rzadko dostarcza ona elastycznych, adaptowalnych rozwiązań. Bez wątpienia podnosi wydajność, zwiększając tempo procesów lub ich dokładność, nie oferuje jednak rozwiązań na miarę zmieniających się warunków.

Prognozy firmy Deloitte dla branży produkcyjnej na 2023 rok mówią, że kluczowym trendem jest zapewnienie współpracy ludzi i technologii. Deloitte wskazuje na zmianę postrzegania technologii: przyszłość należy do technologii, dzięki którym praca staje się lepsza dla ludzi, a ludzie lepsi w pracy. Technologie przyszłości nie tyle zastępują człowieka w żmudnych zadaniach, co zwiększają jego możliwości.

1% się bogaci

1% się bogaci

W ostatnich latach gwałtownie rośnie liczba europejskich bankierów, zarabiających co najmniej milion euro – informuje holenderski dziennik „Financieele Dagblad”. Najwięcej jest ich w Niemczech – 589, natomiast Polska od kilku lat posiada ośmiu bankierów-milionerów.

Liczba bankierów zarabiających milion euro lub więcej wzrosła w ostatnich dwóch latach z 1383 w 2020 r. do 1957 pod koniec 2021 r., co stanowi wzrost o 42 proc. – podaje gazeta. To największy wzrost od 2010 roku, podkreśla „FD”.

Najlepiej zarabiają bankierzy zajmujący stanowiska kierownicze lub pracujący w pionie bankowości inwestycyjnej – podkreśla dziennik. „Financieele Dagblad”, powołując się na dane Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego (EBA), podaje, że najwięcej bankierów-milionerów jest w Niemczech (589), we Francji (371) oraz Włoszech (351).

Odpowiedzą za nieuznawanie sporu zbiorowego

Odpowiedzą za nieuznawanie sporu zbiorowego

Związkowcy z MOZ NSZZ „Solidarność” przy Fortum Power and Heat Polska złożyli w prokuraturze we Wrocławiu doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracodawcę, polegającego na utrudnianiu prowadzenia działalności związkowej poprzez odmowę uznania zaistnienia sporu zbiorowego.

O sprawie informuje strona związkowa solidarnosc.org.pl.  W marcu 2022 r. Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Fortum Power and Heat Polska Sp. z o.o. wystąpiła do pracodawcy o wzrost płac zasadniczych pracowników o 10 procent średniej wynagrodzeń w firmie, m.in. ze względu na inflację, która wtedy zaczęła się zbliżać do 10 punktów procentowych w ujęciu rok do roku.

Fortum Power and Heat Polska to znaczący producent i sprzedawca ciepła oraz energii elektrycznej (Wrocław, Zabrze, Częstochowa, Płock), w Polsce obecny od dwudziestu lat. Koncern Fortum jest własnością państwa fińskiego. Rok 2021 był dla Fortum Polska bardzo dobry: zysk okazał się dużo większy od planowanego i o kilkadziesiąt procent większy od zysku z roku poprzedniego. Zdaniem związkowców, podwyżka wynagrodzeń proponowanej wysokości w żaden sposób nie wpłynęłaby negatywnie na kondycję finansową pracodawcy, także ze względu na planowane podwyżki cen sprzedawanego ciepła i energii elektrycznej.

Zarząd firmy nie podjął negocjacji płacowych. 8 kwietnia 2022 r. MOZ NSZZ „Solidarność” oraz drugi działający w Fortum Związek Zawodowy Ruchu Ciągłego zgłosiły pracodawcy spór zbiorowy pracy, żądając wzrostu wynagrodzeń. Jednak pracodawca, powołując się na art. 4 ust. 2 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, zakwestionował fakt powstania sporu zbiorowego, uznając, że wszczęcie sporu winno zostać poprzedzone wypowiedzeniem porozumienia zbiorowego, w tym przypadku regulaminu wynagradzania. Zdaniem związkowców, regulamin wynagradzania jest wprawdzie uzgadniany ze związkami zawodowymi, lecz związki zawodowe nie są jego stroną, dlatego nie można go traktować jako aktu prawnego w rozumieniu porozumienia, o którym mówi ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych