Plastik zalewa szpitale

Plastik zalewa szpitale

Jedno łóżko szpitalne każdego dnia generuje około 3 kg plastikowych śmieci. Co zrobić?

Jak informuje Portal Samorządowy, aby uczynić szpitale bardziej zielonymi opracowywana jest technologia wytwarzania „roślinnych” polimerów. Posłużą one do produkcji biodegradowalnych opakowań medycznych wyrobów jednorazowego użytku.

GREEN-MAP to europejski projekt badawczy, którego celem jest opracowanie tzw. zielonych polimerów, a poprzez to stworzenie odpowiednich warunków dla gospodarki o obiegu zamkniętym w branży wyrobów medycznych jednorazowego użytku. Projekt jest realizowany ze środków UE przez konsorcjum koordynowane przez Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie (ZUT). Poza nim w skład konsorcjum wchodzą: Uniwersytet Boloński z Włoch, Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych PAN w Zabrzu, Uniwersytet Techniczno-Ekonomiczny w Budapeszcie (Węgry), firmy z Włoch, Niemiec, Holandii i Polski oraz jeden partner naukowy z USA.

To, że polska placówka jest koordynatorem tak dużego, międzynarodowego projektu, nie zdarza się często – podkreśla w rozmowie z PAP główna koordynatorka GREEN-MAP, prof. Mirosława El Fray z Katedry Inżynierii Polimerów i Biomateriałów Wydziału Technologii i Inżynierii Chemicznej ZUT.

Chcąc, aby szpitale stały się choć trochę bardziej przyjazne dla planety, postanowiliśmy opracować dedykowane dla branży medycznej materiały, które będą ulegać biodegradacji. Obecnie opakowania wyrobów medycznych są wytwarzane z polimerów, głównie poliolefin, czyli pochodnych ropy naftowej. My chcemy opracować takie polimery, które wytwarza się z surowców odnawialnych, czyli roślin. Dzięki nim będziemy w stanie zaproponować branży medycznej opakowania jednorazowe, które trafiając do śmieci komunalnych lub na kompost, będą ulegać biodegradacji – opowiada prof. El Fray.

Dodaje, że poprzez działanie wody, światła i mikroorganizmów, takie zielone polimery rozkładają się szybko i łatwo, czego nie można powiedzieć o polimerach ropopochodnych. – My jako chemicy gwarantujemy, że materiały te ulegną całkowitej degradacji w ciągu 3-6 miesięcy – podkreśla.

Szczególnie w czasie pandemii widoczne stało się to, że problem jednorazowych wyrobów medycznych i ich opakowań jest olbrzymi. – To odpady, z którymi nic nie da się zrobić – mówi autorka projektu.

Na jedno łóżko pacjenta każdego dnia przypadają nawet trzy kilogramy plastiku! Wliczają się w to opakowania od strzykawek, fartuchów, szpatułek itp. Takie odpady nie są skażone, nie oddaje się ich więc do specjalistycznej utylizacji, czyli spalania. Są to po prostu śmieci, które trafią na wysypisko.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Mniej asfaltu, mniej spalin

Mniej asfaltu, mniej spalin

Rząd Walii zawiesił wszystkie duże projekty drogowe. Walijski wiceminister gospodarki i transportu, Lee Waters, wskazał, że budowa dróg sprzyja zwiększaniu ruchu samochodowego oraz wzrostowi emisji dwutlenku węgla.

Czy to znaczy, że Walia przestanie w ogóle budować drogi? Jak informuje portal Rynek Infrastruktury, projekty drogowe będą realizowane tylko jeśli analiza wykaże, iż przyczynią się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych.

Realizowane projekty infrastrukturalne mają cechować się zmniejszoną ilością emitowanego dwutlenku węgla. Dodatkowo rząd chce, aby na wstrzymaniu budowy dróg skorzystał transport publiczny, pieszy i rowerowy. W zeszłym roku Waters powiedział, że „zwolni miejsce na drogach”, aby uczynić transport publiczny „bardziej atrakcyjnym”. Dodał, że dokonanie tego stworzy „system, który zaspokoi nie tylko potrzeby osób posiadających samochody”.

Podjęta przez walijski rząd decyzja jest następstwem przeglądu inwestycji drogowych dokonanego przez Welsh Roads Review Panel – rządową grupę doradczą utworzoną we wrześniu 2021 r. Eksperci polecili walijskiemu rządowi wstrzymanie lub ponowną ocenę 55 projektów drogowych.

Inwestujemy również w realne alternatywy, w tym w projekty kolejowe, autobusowe, piesze i rowerowe – powiedział cytowany przez „Forbesa” wiceminister ds. zmian klimatycznych.

Emerytury w górę

Emerytury w górę

1 marca emerytury wzrosną o 14,8 proc. W tym roku waloryzacja będzie kwotowo-procentowa z zastosowaniem gwarantowanej kwoty podwyżki, która wyniesie 250 zł brutto.

Jak informuje pulshr.pl, waloryzacja emerytur, rent i innych świadczeń długoterminowych z ZUS, KRUS i systemu mundurowego w 2023 r. obejmie łącznie około 10,3 mln osób. Będzie się składać z trzech komponentów: cenowego, płacowego i kwotowego. Wskaźnik waloryzacji wyniesie 14,8 proc., bo tyle wyniosła średnioroczna inflacja dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów (14,4 proc.).

Od marca wzrosną najniższe gwarantowane kwoty świadczeń emerytalno-rentowych. Minimalna emerytura będzie wynosiła 1588,44 zł brutto, czyli o 250 zł więcej niż dotychczas. Do kwoty 1588,44 zł brutto wzrośnie również minimalna renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, renta rodzinna i renta socjalna. Natomiast minimalna renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy od marca będzie wynosiła 1191,33 zł brutto, a świadczenie przedemerytalne 1600,70 zł brutto.

Podwyżką objęte będą również dodatki i świadczenia pieniężne. Najpopularniejszy z nich – dodatek pielęgnacyjny wyniesie 294,39 zł.

Waloryzacja przeprowadzana jest z urzędu, co oznacza, że nie trzeba składać żadnego wniosku.

Rektor dużo, złota rączka niewiele

Rektor dużo, złota rączka niewiele

Pracownicy gospodarczy toruńskiej uczelni od ponad tygodnia prowadzą protest przeciwko niegodnym zarobkom. Ich pensje zasadnicze wynoszą 2620 złotych.

Jak informuje serwis ototorun.pl, od nowego roku wynagrodzenie minimalne wzrosło do kwoty 3490 złotych brutto. Na UMK kwestię podwyżek rozwiązano w taki sposób, że pensja zasadnicza pracowników gospodarczych nadal wynosi 2620 złotych. Do niej doliczane są premie i dodatek wyrównawczy, z którymi suma osiąga wymagane 3490 złotych brutto. Oznacza to, że ostatecznie pracownicy i tak otrzymują wynagrodzenie w wysokości blisko 2700 złotych. Ponadto dodatek za staż pracy, premie, nadgodziny, składka do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz świadczenie chorobowe są odliczane od wynagrodzenia zasadniczego.

Spowodowało to sprzeciw ze strony dwójki pracowników uczelni – panów Sławomira i Zbigniewa, którzy tuż po zakończeniu swoich obowiązków służbowych udają się pod siedzibę rektoratu UMK. Tam w godzinach 14:30-16:00 stoją ubrani w charakterystyczne kamizelki i na tablicach trzymają swoje postulaty. Ich protest jest niemy.

Chcemy zadbać o swoje wynagrodzenie, żeby było godne. Obecnie jest to mniej niż minimum do przeżycia. W weekendy musimy dorabiać, pracując w sklepach i na budowach – mówią protestujący.

Jakie postulaty mają strajkujący? – Nasze wynagrodzenie zasadnicze powinno wynosić 3490 zł, a jeśli nie, to musieć mieć “trójkę” z przodu. Wiemy, że na uczelni można znaleźć pieniądze na podwyżki. Przykład? Szkolenia dla kadry kierowniczej są organizowane z rozmachem. Ponadto chcemy upublicznienia pełnych zarobków rektora, kanclerza i kwestora.

Panowie Sławomir i Zbigniew od odpowiednio 19 i 20 lat zajmują się na uczelni pracami gospodarczymi. Ich obowiązki to m.in. przenoszenie mebli na wszystkich wydziałach, troska o zieleń i odśnieżanie. Obaj czują pełne wsparcie w proteście ze strony innych pracowników UMK, także administracyjnych, oraz wykładowców.

Myślę o strajku głodowym. Może tak być, że któregoś dnia pracownicy rektoratu po przyjściu do pracy zastaną mnie na styropianie – mówi pan Sławomir.