Są, a nie ma

Są, a nie ma

Na 380 powiatów aż w 43 nie zatrzymują się pociągi pasażerskie, a są też takie powiaty i miasta na prawach powiatu, gdzie nie ma ani jednej kolejowej stacji pasażerskiej.

Urząd Transportu Kolejowego opublikował raport „Wskaźnik wymiany pasażerskiej w powiatach”, oparty na danych za 2021 r. Pokazuje on, w których powiatach najwięcej osób korzysta z kolei pasażerskiej, a w których najmniej. Prymusem pod tym względem jest woj. pomorskie, a fatalnie wypadają województwa wschodnie.

Jak informuje Portal Samorządowy, wskaźnik wymiany pasażerskiej, którym posługuje się Urząd Transportu Kolejowego (UTK) w swych porównaniach, pokazuje, ile rocznie osób wsiada lub wysiada z pociągu pasażerskiego w danym powiecie – w przeliczeniu na jednego mieszkańca tego powiatu. Aż w 43 powiatach pociągi pasażerskie w ogóle się nie zatrzymują, więc wskaźnik pasażerski wynosi tam 0.

Są też takie powiaty i miasta na prawach powiatu, gdzie nie ma ani jednej kolejowej stacji pasażerskiej: Jastrzębie-Zdrój, Siemianowice Śląskie, Łomża, Piekary Śląskie, powiat myślenicki (Małopolska) oraz dwa powiaty w woj. warmińsko-mazurskim: węgorzewski i gołdapski.

Odnajdziemy na mapie również jednak sporo rozległych powiatów, które mają tylko jedną taką stację: m.in. powiat lidzbarski, braniewski, olecki na Warmii i Mazurach czy powiat buski w Świętokrzyskiem.

Jak to wygląda w poszczególnych województwach? Na Dolnym Śląsku numerem jeden jest Wrocław (34,1), drugą lokatę w zestawieniu zajmuje powiat trzebnicki (28,5), a trzecią – wołowski (23,1). Na ostatnim miejscu jest jeden z najbogatszych dolnośląskich powiatów: polkowicki (0,5).

W Kujawsko-Pomorskiem najlepsze wyniki zanotowały Bydgoszcz i Toruń (po 12,3), a najgorsze – powiat rypiński (0,02) i radziejowski (0,1). Takie zbliżone do zera wyniki wskazują, że w tych powiatach pociągi pasażerskie zatrzymują się bardzo rzadko lub wcale.Dramatycznie jest na Podkarpaciu, gdzie najlepszy wynik zanotował Przemyśl (16,3) i Rzeszów (14,5), ale w wielu powiatach tego województwa jest bez porównania gorzej. Oto kilka przykładów: powiat leski (0,01), krośnieński (0,3), sanocki (0,4), Krosno (0,7) i Tarnobrzeg (1,5).

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Podlaskiem, gdzie najlepszy wynik to zaledwie 6,2 (Białystok), a wszystkie pozostałe powiaty nie przekraczają 5.0 (np. w Suwałkach to 2,0, w powiecie suwalskim – 0,01, a w Łomży – 0,0).

Fatalnie jest też w woj. warmińsko-mazurskim, gdzie w sześciu powiatach w ogóle nie zatrzymują się pociągi pasażerskie (gołdapski, lidzbarski, mrągowski, węgorzewski, braniewski i olecki). Najlepiej w tym regionie wypadł Olsztyn (15,6).

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Dania likwiduje święto, bo się zbroi

Dania likwiduje święto, bo się zbroi

Na wniosek rządu duński parlament przegłosował ustawę o zniesieniu święta państwowego, wypadającego tradycyjnie w czwarty piątek po Wielkanocy.

Jak informuje portal wnp.pl, dyskusje na temat konieczności zniesienia jednego święta państwowego w roku w celu pozyskania środków na zwiększenie wydatków na armię duńską trwały od kilku miesięcy. Sprawa dotyczyła Store Bodegad, czyli Wielkiego Dnia Modlitwy, który był ustanowiony świętem od 1686 roku.

W związku z agresją wojsk rosyjskich na Ukrainę Dania zobowiązała się do wzrostu nakładów na armię do 2 procent PKB. Jednak nie zamierza w tym celu zwiększać deficytu budżetowego, ograniczać wydatków społecznych ani zwiększać podatków.

Dlatego jedyną szansą jest zwiększenie „produktywności” gospodarki przez zlikwidowanie jednego dnia wolnego od pracy. – Uważamy, że jest to całkowicie niesprawiedliwe, ponieważ usunięcie święta jest karą dla pracowników, podczas gdy pracodawcy czerpać będą z tego korzyści – napisała w oświadczeniu Konfederacja Duńskich Związków Zawodowych.

Zorganizowano nawet akcje protestacyjne na niespotykaną skalę. W Kopenhadze przeciwko likwidacji dnia wolnego demonstrowało prawie 50 tysięcy obywateli. Na niewiele to się zdało, bowiem rząd podtrzymał swoje stanowisko i skierował do parlamentu projekt ustawy w tej sprawie.

Pracownicy socjalni strajkują

Pracownicy socjalni strajkują

W poniedziałek 27 lutego rozpoczął się strajk pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Domu Pomocy Społecznej w Legnicy.

Blisko 300 pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Domu Pomocy Społecznej w Legnicy przyszło pod Urząd Miasta zamanifestować swoje niezadowolenie z niskich płac. W większości zarabiamy płacę minimalną – powiedziała Aneta Mazur przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w MOPS. Protestujący weszli na sesje Rady Miejskiej Legnicy, a wspierały ich mamy z dziećmi. Żłobki miejskie od wczoraj są nieczynne.

Jak informują portale Tysol i legnica.naszemiasto.pl, pracy na swoich stanowiskach nie podjęło prawie sto procent pracowników MOPS i DPS. Wszystkie instytucje zostały oflagowane i oklejone informacjami, że trwa strajk. Związkowcy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Domu Pomocy Społecznej w Legnicy sięgnęli po ostateczne środki po fiasku mediacji i braku porozumienia z pracodawcami w walce o podwyżki płac.

3 listopada 2022 roku odbył się strajk ostrzegawczy, w którym według informacji Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” wzięło udział prawie 100 procent załogi z obu placówek. Według list z poszczególnych placówek, na które wpisywały się osoby biorące udział w strajku, w MOPS strajkowało 239 osób na obecnych w pracy 260 pracowników, natomiast w DPS strajkowało 47 osób na 48 osób obecnych w pracy. Nawet ten wyraźny sygnał determinacji pracowników, którzy w większości otrzymują wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej, nie pomógł im wywalczyć choćby części postulatów, a te są niezmienne od miesięcy.

W dniach od 18 do 27 stycznia odbywało się referendum strajkowe i pracownicy zdecydowali o podjęciu strajku. Niezmiennie domagają się podwyżki (wyrównania) w wysokości 1,2 tys. zł brutto od stycznia 2022 r. i kolejnych 400 zł od stycznia roku 2023.

Robią prąd na blokach

Robią prąd na blokach

Rząd rozszerzył dotacje na montaż paneli fotowoltaicznych o budynki wielorodzinne. Pierwsze efekty już są. Do tej pory złożono 205 wniosków na ponad 12 mln zł.

Jak informuje portal Business Insider, od lutego można składać wnioski o dofinansowanie montażu m.in. instalacji fotowoltaicznych w budynkach wielorodzinnych. Można otrzymać wsparcie w wysokości 50 proc. kosztów. Górny limit przyznawanego wsparcia nie został określony.

Jak podaje Ministerstwo Rozwoju i Technologii, w ramach uruchomionego na początku lutego naboru wniosków o dofinansowanie m.in. fotowoltaiki w budynkach wielorodzinnych wpłynęło już 205 wniosków na łączną kwotę 12,6 mln zł.

Tak duże zainteresowanie programem pokazuje, że trafił on idealnie w potrzeby mieszkańców dużych miast. Teraz także mieszkańcy bloków i kamienic mają możliwość finansowania inwestycji służących produkcji czystej energii – wskazał minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Dodał, że w ten sposób chronimy środowisko oraz stan budżetów gospodarstw domowych.

Grant OZE zakłada wsparcie w wysokości 50 proc. kosztów (bez podatku VAT) zakupu, montażu, budowy lub modernizacji instalacji OZE w budynku wielorodzinnym, przy czym górny limit przyznawanego wsparcia nie jest określony.