Niemieccy maszyniści strajkują

Niemieccy maszyniści strajkują

Od czwartku popołudniu do piątku wieczorem zastrajkują w Niemczech maszyniści. Strajk obejmie także pociągi do Polski.

Jak informuje portal wnp.pl, niemiecki związek maszynistów GDL podał w komunikacie, że w czwartek od godziny 18.00 wstrzymany zostanie ruch pociągów towarowych, a od godziny 22.00 pociągów pasażerskich. Strajk będzie trwać do piątku do 22.00.

Niemieckie Koleje (Deutsche Bahn) przewidują, że możliwe będzie utrzymanie utrzymanie zaledwie 20 proc. połączeń. Dotyczy to także pociągów dalekobieżnych w ramach połączeń międzynarodowych. „Opracowujemy plan awaryjny, ale nie będziemy w stanie przyjąć wszystkich pasażerów, którzy będą chcieli podróżować pociągami w najbliższych godzinach” – czytamy w komunikacie opublikowanym przez DB.

Maszyniści domagają się skrócenia czasu pracy z 38 do 35 godzin tygodniowo i średniej podwyżki płac w wysokości 555 euro miesięcznie.

Niemieckie koleje proponują niższe podwyżki i wypłatę jednorazowego dodatku, nie chcą się natomiast godzić na krótszy tydzień pracy.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Pracownicy PKP Cargo dostaną podwyżki

Pracownicy PKP Cargo dostaną podwyżki

Średnio o 430 zł na rękę wzrosną od stycznia przyszłego roku płace zasadnicze pracowników PKP Cargo.

Jak informuje „Tygodnik Solidarność”, porozumienie w tej sprawie „Solidarność” i dwie inne organizacje związkowe zawarły z pracodawcą 1 grudnia. Związkowcy uzgodnili z pracodawcą, że podwyżka nie może być niższa niż 400 zł i wyższa niż 450 zł. – Zagwarantowaliśmy w porozumieniu podniesienie stawek zasadniczych średnio o 430 zł. Do tego dojdą jeszcze pochodne od wynagrodzenia, takie jak dodatki stażowe, czy dodatki za pracę w niedziele i święta – mówi Jan Majder, przewodniczący „Solidarności” w PKP Cargo. W zależności od stanowiska pochodne stanowią od 60 do przeszło 100 proc. stawki zasadniczej pracownika.

PKP Cargo to największy w Polsce przewoźnik kolejowy. Spółka zatrudnia blisko 15 tys. pracowników.

Mięso i ser wcale nie takie dobre

Mięso i ser wcale nie takie dobre

Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno Spożywczych poinformowała o wynikach kontroli sprzedawanych luzem mięs, wyrobów mięsnych oraz serów żółtych. Produkty bywały źle opisane, prezentowane jako coś innego lub przypisane niewłaściwemu krajowi pochodzenia.

Jak informuje portal farmer.pl, nieprawidłowości było sporo, szczególnie w zakresie rzetelnego oznakowania produktów. Celem działań było sprawdzenie zgodności produktów z obowiązującymi przepisami oraz deklaracją producenta lub sprzedającego. Kontrole przeprowadzono w 144 sklepach na terenie całej Polski, spośród których w 83 wykazano nieprawidłowości.

Według informacji Inspekcji, badania laboratoryjne pod względem parametrów fizykochemicznych objęły 193 partie produktów, z których 33 partie (17,1 proc.) zakwestionowano. W 24 partiach mięsa drobiowego stwierdzono zawyżoną zawartość wody wchłoniętej. W przypadku 4 zakwestionowanych partii przetworów mięsnych stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły przede wszystkim zaniżonej zawartości tłuszczu. W zakwestionowanych 5 partiach serów stwierdzono zaś niezgodną z deklaracją producenta zawartość soli.

Najwięcej nieprawidłowości stwierdzono w zakresie znakowania produktów. Spośród 433 ocenionych partii 169 (39 proc.) zakwestionowano. W przypadku mięsa czerwonego zakwestionowane zostały 63 partie (42,3 proc.). Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku wskazanego kraju pochodzenia wraz z flagą państwa pochodzenia, wskazywania pochodzenia niezgodnie z prawdą (np. podano „Polska” wraz z wizerunkiem polskiej flagi, podczas gdy mięso pochodziło z Hiszpanii lub Niemiec), a także podawania deklaracji pochodzenia niezgodnie z przepisami (np. stosowanie deklaracji „kraj pochodzenia” zamiast „miejsce chowu:…”, „miejsce uboju:…”, stosowanie zbyt małej czcionki, podawanie jedynie flagi państwa pochodzenia).

Spośród skontrolowanych 87 partii mięsa drobiowego zakwestionowano 40 partii (46 proc.). Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: podawania niepełnej lub niezgodnej z przepisami nazwy (np. „filet z kurczaka” zamiast „filet z piersi kurczaka”, „ćwiartka” bez wskazania gatunku drobiu, brak wskazania klasy jakości handlowej), a także braku wskazania kraju pochodzenia wraz z jego flagą lub podawania deklaracji pochodzenia niezgodnie z przepisami.

Jeśli chodzi o przetwory mięsne, kontrolą objęto 90 partii, z których 39 (43,3 proc.) zakwestionowano. Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku obowiązkowych informacji (nazwy opisowej, wykazu składników, danych producenta) lub podawania ich w niewłaściwy sposób (np. w nazwie opisowej nie wskazano wszystkich gatunków użytego mięsa).

W przypadku serów kontrolą objętych zostało 107 partii, z których 27 (25,2 proc.) zakwestionowano. Stwierdzone nieprawidłowości dotyczyły m.in.: braku obowiązkowych informacji (pełnej nazwy opisowej, wykazu składników z uwzględnieniem alergenów, danych producenta) oraz rozbieżności między informacjami udostępnianymi konsumentom w sklepie a deklaracjami producentów (np. w składzie wyszczególniono barwnik niedeklarowany przez producenta).

W 7 sklepach stwierdzono 20 partii produktów z przekroczonymi datami minimalnej trwałości/terminami przydatności do spożycia. Ponadto, w 2 sklepach stwierdzono 23 partie przeterminowanych towarów innych niż te, które były objęte tematyką kontroli. W 13 sklepach stwierdzono zaś wagi o nieaktualnych cechach legalizacji.

Jak informuje IJHARS, w wyniku stwierdzonych nieprawidłowości, na podstawie przepisów ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych, inspektorzy wydali 80 decyzji administracyjnych, w tym 78 decyzji nakładających kary pieniężne na łączną kwotę 148,3 tys. zł, a także nałożyli 20 mandatów karnych na łączną kwotę 4 800 zł oraz wydali 57 zaleceń pokontrolnych.

Roboty robią chipsy, człowiek sprząta

Roboty robią chipsy, człowiek sprząta

30 ton chipsów – to dzienna produkcja fabryki PepsiCo w dolnośląskiej miejscowości Święte.

Jak pisze portal wnp.pl, proces jest w pełni zautomatyzowany i zrobotyzowany. Fizyczna praca ludzkich rąk potrzebna jest tylko w dwóch szczególnych przypadkach. W tej chwili w zakładzie pod Środą Śląską przerabia się do 80 ton ziemniaków na dobę, z których maksymalnie powstanie 30 ton chipsów. Taka różnica wynika z dużej zawartości wody w ziemniaku, którą trzeba odparować przed smażeniem pociętych cienko plastrów. Tylko 20-23 proc. masy ziemniaka to tzw. sucha masa.

Cała produkcja jest tu automatyczna. Wszystkie najbardziej powtarzalne czynności wykonują maszyny: wkładanie paczek chipsów do kartonów i samo składanie tych kartonów czy ustawianie ich na palecie. Maszyna wkracza także przy pakowaniu i wyłapuje „brzydkie” chipsy. Jednak nie wszystkie, bo ważne, by konsument miał przekonanie, że je produkt, który powstał z prawdziwego ziemniaka.

Jedną z rzeczy, której nie automatyzujemy w 100 proc., jest mycie linii. Tu potrzebny jest nadzór pracownika. Dzięki temu wiemy, że dostrzeżone zostaną wszelkie ewentualne zabrudzenia i zostaną usunięte. Nawet najlepsze automaty nie są w stanie dotrzeć podczas mycia do najgłębszych zakamarków – mówi menedżer z fabryki PepsiCo i dodaje, że praca ludzi niezbędna jest także przy załadunku ciężarówek.

Jednak nawet fabryka, gdzie maszyny „rządzą”, potrzebuje ludzi. Obecnie zatrudnionych jest niespełna 250 osób, ale w przyszłości ma być ich 450. Wynika to z planów uruchomienia kolejnych linii produkcyjnych.