Wcale nie chcemy jeździć autem

Wcale nie chcemy jeździć autem

Zdecydowana większość Polaków oczekuje zwiększenia liczby połączeń w ramach transportu publicznego w swojej okolicy, a jedna trzecia deklaruje chęć rezygnacji z własnego samochodu na rzecz dobrze funkcjonującej komunikacji publicznej.

Jak pisze portal transport-publiczny.pl, badanie pracowni PBS prowadzone na zlecenie Multiconsult Polska pokazuje pilną potrzebę inwestycji w transport publiczny, wyrażaną przez mieszkańców wszystkich województw reprezentujących wszystkie grupy wiekowe. I chociaż poszczególne rozwiązania komunikacyjne mają różną liczbę zwolenników w zależności od regionu kraju, to respondenci są zgodni co do tego, że inwestycje są konieczne. Z koniecznością zwiększenia liczby połączeń zgadza się zdecydowana większość mieszkańców zarówno wsi, mniejszych miast (87%), jak i ośrodków powyżej 100 tys. mieszkańców (78%). W niektórych regionach liczba wskazań sięga nawet 100% (warmińsko-mazurskie).

W Polsce od początku lat 90. obserwujemy ograniczanie liczby połączeń regionalnych. Wbrew oczekiwaniom, powstałej luki nie byli w stanie wypełnić prywatni przewoźnicy, którzy operują wyłącznie tam, gdzie potoki pasażerskie gwarantują ekonomiczne uzasadnienie dla ich działania. W rezultacie obecnie ok. 10 tysięcy miejscowości w Polsce nie ma żadnego dostępu do transportu publicznego. Tylko w latach 2016-2020 długość krajowych linii komunikacji autobusowej zmniejszyła się o jedną trzecią.

Negatywna opinia na temat stanu komunikacji publicznej dominuje wśród mieszkańców najmniejszych miejscowości (48% negatywnych wskazań). Najgorzej stan komunikacji publicznej w swojej okolicy oceniają mieszkańcy województw świętokrzyskiego (56% negatywnych odpowiedzi), opolskiego (50%) i lubuskiego (45%). Jednocześnie, ponad 40% respondentów byłaby skłonna rozważyć rezygnację z własnego samochodu, na rzecz dobrze funkcjonującej komunikacji publicznej w swojej okolicy, a niemal jedna trzecia (30%) jest zdecydowanie przekonana do takiego pomysłu. Co ciekawe, odsetek osób, które gotowe byłyby porzucić komunikację indywidualną jest równie wysoki także na mniej zurbanizowanych terenach.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Poznańscy związkowcy żądają podwyżek

Poznańscy związkowcy żądają podwyżek

Pracownicy teatru, miejskich żłobków oraz Centrum Kultury Zamek w Poznaniu nie zgadzają się na niewielkie podwyżki zaproponowane przez miasto. Żadają 900 zł.

Jak infomuje na swojej stronie Inicjatywa Pracownicza, poznańskie komisje prowadzące rozmowy z miastem w sprawie podwyżek na 2024 r., odrzuciły propozycję wzrostu płac o 350 zł. Żądają najmniej 900 zł brutto miesięcznie / osobę, ponad to, co wynika ze wzrostu płacy minimalnej od 1 stycznia nadchodzącego roku.

Przypomnijmy: wcześniej, 1 grudnia, Zarząd Poznania zaproponował związkom zawodowym podwyżkę w łącznej wysokości 200 zł brutto. Była to najgorsza propozycja od wielu lat. Choć obecnie władze samorządowe deklarują więcej, w dalszym ciągu nie zadowala to wspólnej delegacji Inicjatywy Pracowniczej. Powołując się na obietnice przedwyborcze Platformy Obywatelskiej, która posiada większość w Radzie Miasta Poznania, związek żąda więcej. Lider PO, Donald Tusk, deklarował podwyżki dla budżetówki w wysokości 20%.

Uregulować franczyzę, ale jak?

Uregulować franczyzę, ale jak?

Do Sejmu trafił projekt ustawy o franczyzie i franczyzobiorcach. Jest do niego wiele uwag ze strony najbardziej zainteresowanych.

Jak informuje portal wiadomoscihandlowe.pl, jedna z organizacji zrzeszających pracowników tej części handlu zamierza nawet wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w kwestii statusu prawnego franczyzobiorców. Ustawa ma wprowadzić do kodeksu cywilnego pojęcie franczyzy jako umowy nazwanej. To w głównej mierze regulacja kwestii, które są często odmiennie interpretowane przez franczyzodawców – niejednokrotnie na niekorzyść franczyzobiorców przez sieci handlowe.

Regulacji wymaga m.in. czas poprzedzający podpisanie umowy pomiędzy dwiema stronami. Nowa ustawa ma nakładać obowiązek przekazania projektu umowy na 14 dni przed jej podpisaniem, tak aby przedsiębiorca miał szansę na zapoznanie się z nią i ewentualne konsultacje prawne.

Uwagę do projektowanych przepisów prawnych zgłosiła Solidarność, która uważa, że „dominacja i uprzywilejowana pozycja franczyzodawców widoczna jest szczególnie w sektorze handlu, gdzie zawarte umowy mają często narzucone korporacyjnie restrykcyjne zapisy uniemożliwiające w praktyce swobodę prowadzenia działalności gospodarczej przez franczyzobiorców”.

Taka twarda i mało swobodna forma franczyzy może zdaniem związkowców nosić znamiona ukrytego stosunku pracy. Kolejnym argumentem na potwierdzenie tego ma być fakt, iż franczyzobiorca przekazuje franczyzodawcy całość pieniędzy pochodzących ze sprzedaży towarów lub usług w celu ich rozliczenia i przekazania mu wynagrodzenia.

Kwestia tego, czy franczyzobiorca jest pełnoprawnym partnerem biznesowym dla sieci, czy tak naprawdę wykonuje dla niego zadania, jakie zwyczajowo wynikają ze stosunku pracy, budzi wątpliwości nie tylko u działaczy Solidarności.

Wspomniane Stowarzyszenie Ajentów i Franczyzobiorców uważa, że zgodnie z przyjętą praktyką praca występuje wtedy, gdy jest ona wykonywana w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę. A tak też jest często w przypadku franczyzobiorców, którzy mają minimalny, a w wielu przypadkach zerowy wpływ na podstawowe parametry działalności, np. godziny otwarcia placówki. Zdaniem stowarzyszenia o tym, czy umowa między stronami ma charakter stosunku pracy, nie decyduje nazwa umowy, lecz jej faktyczny charakter i sposób wykonywania pracy.

Jednym z działań stowarzyszenia ma być zachęcenie organizacji pracowniczych do wystąpienia do Europejskiej Agencji Pracy o przeprowadzenie kontroli warunków pracy w polskim sektorze handlowym. Zwłaszcza w sieciach sprzedaży detalicznej organizowanej w formule tzw. polskiej franczyzy. Podobne badania ELA prowadzi w innych sektorach.

Platforma to miejsce pracy

Platforma to miejsce pracy

Negocjatorzy z Parlamentu Europejskiego i Rady Europy osiągnęli wstępne porozumienie w sprawie projektu ustawy mającej na celu poprawę warunków pracy osób pracujących za pośrednictwem platform internetowych.

Dyrektywa dotycząca pracy za pośrednictwem platform ma na celu zapewnienie prawidłowej klasyfikacji statusu zatrudnienia osób wykonujących pracę za pośrednictwem platform internetowych oraz wprowadzenie pierwszych w historii unijnych przepisów dotyczących zarządzania algorytmicznego i wykorzystania sztucznej inteligencji w miejscu pracy.

Obecnie co najmniej 5,5 mln osób wykonujących pracę za pośrednictwem platform internetowych można błędnie sklasyfikować jako osoby samozatrudnione (tzw. samozatrudnienie fikcyjne). Nie korzystają one z ważnych praw pracowniczych i ochrony socjalnej.

Nowe przepisy wprowadzają domniemanie istnienia stosunku pracy, które powstaje w przypadku wystąpienia dwóch z pięciu przesłanek. Lista ta może być rozszerzana przez państwa członkowskie. Domniemanie może zostać podjęte przez pracownika, jego przedstawicieli oraz właściwe organy z własnej inicjatywy. Domniemanie to można obalić, jeśli platforma udowodni, że stosunek umowny nie jest stosunkiem pracy.

Obecnie osoby wykonujące pracę na platformie nie mają dostępu do informacji o tym, jak działają algorytmy i jak ich zachowanie wpływa na decyzje podejmowane przez zautomatyzowane systemy. Dzięki nowym przepisom platformy będą udostępniać te informacje pracownikom i ich przedstawicielom.

Dzięki nowym przepisom platformy nie będą mogły podejmować bez nadzoru człowiekaniektórych ważnych decyzji, takich jak zwolnienia i decyzje o zawieszeniu konta. Tekst ustawy zapewnia także większy nadzór człowieka nad decyzjami systemów, które bezpośrednio wpływają na osoby wykonujące pracę na platformie.

Nowe przepisy zabraniają platformom przetwarzania niektórych rodzajów danych osobowych, takich jak osobiste przekonania, prywatna wymiana informacji ze współpracownikami, gdy pracownik nie jest w pracy, a dyrektywa wprowadza więcej ochrony w obszarze ochrony danych.

Aby uzgodniony tekst mógł teraz wejść w życie, będzie musiał zostać formalnie przyjęty zarówno przez Parlament, jak i Radę.

Analiza Komisji Europejskiej z 2021 r. wykazała, że działa już ponad 500 cyfrowych platform pracy, a sektor ten zatrudnia ponad 28 milionów osób, a liczba ta ma osiągnąć 43 miliony do 2025 r. Cyfrowe platformy pracy są obecne w różnych sektorach gospodarki. Są to na przykład kierowcy przewożący pasażerów, dostawcy żywności, ale także osoby zatrudnione online w takich usługach, jak kodowanie i tłumaczenie.