Prąd i gaz zdrożeją pomimo obietnic rządu

Prąd i gaz zdrożeją pomimo obietnic rządu

Od lipca rachunki za prąd wzrosną o 30 proc., a za gaz jeszcze więcej. Takie są nowe taryfy oraz zakończenie mrożenia cen surowców energetycznych, które wdrożył poprzedni rząd.

Jak informuje portal money.pl, Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaprezentowało ocenę skutków ustawy o bonie energetycznym. Wynika z niej, że w drugiej połowie tego roku ceny prądu wzrosną, w porównaniu z pierwszą połową, o prawie 30 proc. Tymczasem jeszcze miesiąc temu minister klimatu zapewniała, że nie będzie dużych podwyżek.

Z analizy banku BNP Paribas, zaprezentowanej w marcu tego roku, wynikało, że w drugiej połowie 2024 r. rachunki za prąd wzrosną o około 15-25 proc. „Z kolei pełne uwolnienie cen od lipca do poziomu zgodnego z zatwierdzoną przez URE w grudniu ubiegłego roku taryfą (739 zł), oznaczałoby wzrost rachunków o około 65 proc. (z uwzględnieniem kosztów dystrybucji i podatków)” – wskazywali w analizie ekonomiści. Na naszym rachunku znajduje się osiem różnych opłat dystrybucyjnych i to one wzrosną: opłata sieciowa, stawka opłaty przejściowej, opłata abonamentowa, składnik zmienny stawki sieciowej, stawka jakościowa, stawka OZE, stawka kogeneracyjna, stawka mocowa.

Z kolei o wzroście cen gazu pisze portal Business Insider. Od 1 lipca zaczną obowiązywać nowe ceny za gaz. Jak informuje PGNiG, są to zaktualizowane taryfy za sprzedaż i dostarczanie gazu. Co stoi za podwyżką cen? Przyczyną są kończące się tarcze ochronne, które miały zastosowanie tylko do połowy roku. Odbiorcy domowi i inni klienci, którzy korzystają z ochrony taryfowej, będą płacić stare ceny tylko do 30 czerwca 2024 r.

Od 1 lipca 2024 r. wejdą w życie nowe, wyższe stawki za gaz oraz opłaty, które będą dotyczyć klientów korzystających również z ochrony taryfowej. Wzrost cen dla tej grupy klientów jest znaczący. Dla odbiorców objętych ochroną taryfową średni wzrost cen paliwa gazowego od 1 lipca 2024 r. wyniesie ok. 45-47 proc. Stawki z 24,62 gr/kWh wzrosną do 35,79-36,27 gr/kWh brutto. Do tego dodane zostaną wyższe opłaty dystrybucyjne. Gaz może zdrożeć nawet o 60 proc. Szczególnie dotkliwe będzie to dla użytkowników zużywających sporo surowca, np. do ogrzewania domów, ale odczuwalne wydatki obejmą także tych, którzy „tylko” gotują na gazie czy podgrzewają nim wodę.

Dział
Aktualności
Wcześniej informowaliśmy o…

Egzekucja biednych

Egzekucja biednych

Rząd planuje szokujące zmiany. Ponownie będzie możliwość egzekucji i ściągania długów z minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Jak informuje portal prawo.pl, rząd planuje zmiany dotyczące ograniczeń egzekucji długu z minimalnego wynagrodzenia za pracę. Zakres egzekucji z wynagrodzenia za pracę należności innych niż alimentacyjne został uregulowany w ustawie Kodeks pracy. Zgodnie z art. 87 (1) par. 1 pkt 1 kodeksu pracy wolna od potrąceń przy egzekwowaniu należności innych niż alimentacyjne pozostaje kwota wynagrodzenia za pracę w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, przysługującego pracownikom zatrudnionym w pełnym wymiarze czasu pracy, po odliczeniu składek na ubezpieczenia społeczne, zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych oraz wpłat dokonywanych do pracowniczego planu kapitałowego, jeżeli pracownik nie zrezygnował z ich dokonywania.

Według szacunków Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej w 2024 r. liczba osób otrzymujących wynagrodzenie minimalne urośnie do 3,6 mln osób, czyli pensję minimalną będzie zarabiać co czwarta pracująca osoba. Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że „obecny stan to patologia”, gdyż ustawa chroni osoby zarabiające „aż” 4242 zł brutto miesięcznie, które wobec tego „uważają się za bezkarne”.

Samorządowcy proponują, aby umożliwić prowadzenie egzekucji sądowej oraz administracyjnej należności innych niż alimentacyjne z minimalnego wynagrodzenia za pracę na analogicznych zasadach, jak obowiązujące w odniesieniu do świadczeń emerytalno- rentowych, tj. w wysokości 25 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę.

Rolnicy nadal protestują

Rolnicy nadal protestują

Tym razem rolnicy protestowali podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

Jak informuje portal farmer.pl, 7 maja w Katowicach rozpoczął się trzydniowy Europejski Kongres Gospodarczy. Rolnicy wykorzystują obecność czołowych europejskich i polskich polityków, w tym premiera Tuska i przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen do zamanifestowania swojego niezadowolenia. Jak sami mówią – nie mają wyjścia.

Uczestnicy Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników chcą wykorzystać sytuację i zamanifestować niezadowolenie wobec dotychczasowej krajowej i unijnej polityki rolnej. Mówią, że ich postulaty wciąż nie zostały spełnione, a szef rządu uchyla się od obiecanego spotkania. Protestujący domagają się m.in. odrzucenia w całości Zielonego Ładu i uszczelnienia granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza Unii Europejskiej.

Protest o 10:00 rozpoczął Stanisław Barna z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników. Zaznaczył, że część rolników jest także w środku i tam rolnicy również podczas konferencji będą chcieli zabrać głos. Po krótkich wystąpieniach ruszył pochód wokół Spodka. Na czele pochodu wieziono trumnę. Jak mówią protestujący, to symbol polskiego rolnictwa. Następnie wysypali obornik przed budynkiem, w którym odbywa się Europejski Kongres Gospodarczy, odpalili racę i odśpiewali „Rotę”.

O równe płace

O równe płace

Oświatowa „Solidarność” domaga się podniesienia stawek minimalnego wynagrodzenia zasadniczego pracowników samorządowych zatrudnionych w szkołach prowadzonych przez organy administracji rządowej.

Jak informuje „Tygodnik Solidarność”, chodzi o pracowników, którzy nie są nauczycielami. Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” stoi na stanowisku, że minimalne wynagrodzenie zasadnicze w każdej kategorii zaszeregowania powinno stanowić kwotę nie mniejszą niż minimalne wynagrodzenie za pracę ustalone dla pracowników zatrudnianych poza sektorem oświatowym, czyli obecnie 4242 zł brutto.

Mimo uwag i propozycji Solidarności Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej opublikowało rozporządzenie ze stawkami, które w ocenie związkowców mogą „prowadzić do patologii”, bowiem wynagrodzenie pracowników w niektórych grupach zaszeregowania określono na poziomie nieprzekraczającym 3000 zł brutto.

Jak piszą związkowcy, pracownicy niebędący nauczycielami, zatrudniani w szkołach i placówkach, a objęci opiniowanym rozporządzeniem, otrzymują wynagrodzenie niższe niż w szkołach samorządowych. Różnice między minimalnym a maksymalnym wynagrodzeniem zasadniczym są zbyt duże i prowadzą do nierównego traktowania pracowników w zakresie wynagrodzenia. Dotyczy to w równym stopniu różnych placówek, jak i pracowników w tej samej szkole. Pracownik zatrudniony na tym samym stanowisku, wykonujący tę samą pracę, może otrzymać różne wynagrodzenie zasadnicze.

„Za niedopuszczalne uważamy potraktowanie tej grupy pracowników jako gorszych niż np. w szkołach samorządowych, zwłaszcza że rząd obiecał 20-procentową podwyżkę dla pracowników państwowej sfery budżetowej i godne ich traktowanie. Należy skończyć z patologiami w wynagrodzeniach budżetówki i ustalić płace tych pracowników na godziwym poziomie” – podsumowało Prezydium KSOiW NSZZ „Solidarności”.