Wielki podmiot handlowy planuje dużą redukcję zatrudnienia.
Jak informuje portal Dla Handlu, wielkie zmiany zapowiada grupa Eurocash. To duży gracz z branży handlu spożywczego i produktami szybkozbywalnymi. Za tą niezbyt rozpoznawalną nazwą kryje się właściciel popularnych marek –Delikatesy Centrum, Groszek, Lewiatan, ABC, Duży Ben itp. Razem wzięte mieściłyby się w pierwszej piątce największych podmiotów handlu spożywczego w Polsce.
Grupa planuje duże zmiany w swojej strukturze. Likwidacji ma ulec 150 sklepów marki Delikatesy Centrum. Oznacza to w latach 2026-2027 likwidację aż 3000 etatów w całym kraju. Około 2000 z nich to personel sklepowy, a kolejny tysiąc to stanowiska administracyjne i organizacyjne w obrębie całej spółki.
Zamiast własnych placówek, Eurocash zamierza się skupić na rozwoju sieci punktów franczyzowych. Jednym z kluczowych elementów nowej strategii ma być rozrost sieci Duży Ben. Początkowo planowana była ona ok. 1000 sklepów, z czego powstało już niemal 400. Teraz ma mieć ona nawet 3000 punktów, ale prowadzonych w modelu franczyzowym, czyli z przerzuceniem sporej części ryzyka i wysiłku na osoby niezatrudniane przez Eurocash.
Planowana jest także konsolidacja kilku należących do firmy formatów sieciowego handlu spożywczego. Mają one docelowo działać wszystkie pod szyldem „Sklepy STĄD”. Taka sieć objęłaby nie tylko dotychczasowe podmioty Eurocashu, ale także pozyskane do sieci w modelu franczyzowym dotychczas niezależne sklepy spożywcze.
Spór zbiorowy na pewno, a być może także strajk w kolejnej firmie.
Jak informuje portal Tysol.pl, w firmie w Spreadshirt Manufacturing Polska w Legnicy rozpoczął się spór zbiorowy. Zakładowa „Solidarność” domaga się poprawy warunków zatrudnienia, a w przypadku lekceważenia postulatów nie wyklucza nawet strajku.
Związkowcy domagają się przede wszystkim podwyżki pensji o 500 zł brutto dla każdego pracownika. Chcą też premii regulaminowej w wysokości 1200 zł brutto oraz premii świątecznej tej samej wysokości. Związek domaga się także utworzenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Rozliczanie czasu pracy miałoby się odbywać w wymiarze miesięcznym, Oczekują także zniesienia kar finansowych za urlop na żądanie i zwolnienie z tytułu siły wyższej.
Szefostwo niemieckiej firmy odrzuciło te postulaty. W odpowiedzi związkowcy wszczęli formalnie spór zbiorowy, który ma przewidziane prawem etapy negocjacyjne. Jeśli nie przyniesie to rezultatów, kolejne kroki to referendum strajkowe, a w przypadku jego powodzenia – legalne przerwanie pracy.
Związkowcy z Kielc protestują przeciwko niezrozumiałym i niejasnym działaniom liberalnych władz miasta wobec lokalnej spółki pracowniczej, zapewniającej od lat transport zbiorowy mieszkańcom.
Stanowisko Związku Zawodowego Pracowników Transportu Publicznego w Kielcach w sprawie działań władz miasta wobec spółki pracowniczej oraz budowy nowej bazy dla zewnętrznego operatora.
Od wielu miesięcy obserwujemy narastające i trwające już od lat działania wymierzone w MPK Kielce – spółkę, w której 33 procent udziałów ma wciąż miasto. Ostatnie decyzje, między innymi dotyczące budowy nowej bazy autobusowej finansowanej z publicznych środków kosztem coraz większego zadłużania miasta, są tego kolejnym doskonałym przykładem.
Przypominamy, że funkcjonowanie MPK po 2007 roku było oparte na porozumieniu postrajkowym, na mocy którego podpisano umowę kupna-sprzedaży i dokonano zmian w umowie spółki. Ze względu na dramatyczną sytuację finansową spółki i zły stan taboru strony ustaliły w załączniku do umowy, że unijne środki pozyskane przez miasto na zakup taboru, o których pozyskanie już wówczas starało się miasto, będą włączone w tabor spółki, a nie będą dla miejskiego przewoźnika konkurencją, jak to obecnie się dzieje. Czyli te ustalenia zostały złamane przez miasto. Warte podkreślenia jest, że w tamtym czasie spółka była w bardzo trudnej sytuacji, a miasto – w znacznie lepszej niż obecnie. Dziś jest odwrotnie: to MPK może pochwalić się stabilną sytuacją finansową, a dzięki wysiłkowi pracowników oraz rezygnacji z dywidendy ma za sobą inwestycje rzędu 200 milionów złotych w tabor i bazę, podczas gdy miasto jest ogromnie zadłużone. Mimo to władze planują kosztowną i nieuzasadnioną ekonomicznie inwestycję z pieniędzy podatników, która w żaden sposób nie służy ani interesowi mieszkańców, ani komunikacji miejskiej. Czym to wytłumaczyć?
Tym bardziej, że decyzja o budowie nowej bazy nie została poprzedzona szczegółowymi wyliczeniami ekonomicznymi czy przedstawieniem tańszych alternatyw, tj. przygotowanie infrastruktury dla „elektryków” na terenie istniejącej bazy MPK, wykup pakietu większościowego w spółce czy wykup samej bazy, a przede wszystkim – bez jakiejkolwiek debaty publicznej. Paradoksem jest to, że władze prowadzą konsultacje społeczne w sprawach znacznie mniej istotnych, tj. zakaz sprzedaży alkoholu, ale w fundamentalnej kwestii dotyczącej majątku miejskiej spółki i setek miejsc pracy – milczą. Zmowę milczenia stosują również wszystkie kieleckie media. Dlaczego? Co kryje się za tak zaburzoną polityką informacyjną? Czyżby zajezdnia MPK miała podzielić los terenów, na których niegdyś znajdowała się zajezdnia PKS Kielce i siedziba KKSM, a teraz są tam osiedla deweloperskie? Warto podkreślić, że do spółki w latach wcześniejszych zgłaszali się różni deweloperzy z propozycją kupienia terenu bazy. Wysuwali różne oferty, a gdy im stanowczo odmówiono, to padły nawet takie słowa: „Nie chcecie oddać bazy za pieniądze, to przejmiemy was za darmo”.
Publiczne pieniądze są używane przeciwko własnej spółce po to, by finalnie osłabić miejskiego przewoźnika. Mówi się o oszczędnościach, a jednocześnie buduje się infrastrukturalne zaplecze tak naprawdę zewnętrznemu operatorowi. Tak wygląda interes miasta? Jak to się ma do mających miejsce kilka lat temu zapowiedzi władz miasta, że dzięki wejściu na kielecki rynek konkurencyjnego operatora nastąpi poprawa jakości usług transportowych, w dodatku za mniejsze pieniądze? Po otwarciu ofert temat ten nagle zniknął z dyskusji, ponieważ do rozstrzygnięcia przetargu konieczne było dołożenie aż 8,5 miliona złotych – i to wyłącznie na dwuletni kontrakt. Jednocześnie podkreślano, że zewnętrzny operator dysponuje „świetnie wyposażoną” bazą, na której miałoby się zmieścić nawet 100 autobusów. Twierdzono również, że wspomniane 8,5 miliona złotych umożliwi mu stworzenie własnej infrastruktury.
Pytamy więc: gdzie jest ta infrastruktura? Nie ma bowiem ani środków finansowych, ani jakiejkolwiek nowej infrastruktury, za to w tym roku przewoźnikowi wydłużono kontrakt o kolejny rok na wszystkie trzy zadania, mimo że MPK posiada ogromne rezerwy wozokilometrów rzędu 1,2 miliona rocznie. Wykorzystanie tej rezerwy pozwoliłoby zaoszczędzić kolejne kilka milionów złotych. Co więcej, przedłużono ten kontrakt również na linie, które dotychczas obsługiwało MPK – 13, 23, 24, OW i OZ.
MPK to firma dobrze zarządzana, inwestująca i konkurencyjna, ale nie jesteśmy w stanie wygrać ze środkami publicznymi wspierającymi inne podmioty.
Efektem tych działań może być pozbawienie pracy ponad 600 osób obecnie zatrudnionych w MPK mieszkańców Kielc i okolic. Czy o to w tym wszystkim chodzi? Bardzo dużo dyskutuje się o lustrach, ale nikt nie mówi o realnych problemach: zagrożeniu likwidacją kieleckiej spółki i utratą setek miejsc pracy. To może doprowadzić do przyśpieszenia procesu wyludniania się miasta, wzrostu ubóstwa i społecznych patologii, co później będzie się przedstawiać jako „problem alkoholowy”, który nie wiadomo skąd się wziął. To jest zaburzona hierarchia priorytetów i mylenie skutków z przyczynami.
Co więcej, dąży się do tego, by zewnętrzny operator robił biznes kosztem zarówno podatników, jak i kieleckich pracowników. W którym mieście w Polsce występuje taki paradoks, że za pieniądze podatników buduje się gotową infrastrukturę operatorowi zewnętrznemu, aby umożliwić mu robienie biznesu? Czym bowiem będzie konkurować ten operator, skoro zapewni mu się nowoczesny tabor, całą infrastrukturę i jeszcze miasto pokryje koszty dojazdowe, jeśli nie niższymi kosztami pracy? Na bieżąco jesteśmy informowani o tym, jak wygląda „przestrzeganie” czasu pracy w tego rodzaju spółkach i jak się tam dba o wypoczynek pracowników, co ma kolosalne przełożenie na bezpieczeństwo pasażerów. Jeżeli miasto będzie dalej wspierać zewnętrznych operatorów kosztem MPK, zwycięży nie jakość usług, ale wyłącznie tani model zatrudniania – oparty na współczesnym niewolnictwie i wyzysku.
Tego, jako mieszkańcy Kielc, ale przede wszystkim związkowcy, nigdy nie zaakceptujemy!
W związku z powyższym Związek Zawodowy Pracowników Transportu Publicznego w Kielcach oczekuje od radnych miasta, by przestali chować głowę w piasek i udawać, że nic się nie dzieje lub, co gorsza, posługiwać się hejtem wobec pracowników MPK.
Radni mają obowiązek działać w interesie mieszkańców, a nie milcząco wspierać decyzje, które narażają ich na straty finansowe i utratę pracy. Nie do zaakceptowania jest przez nas prowadzona w stosunku do spółki, jak również do jej przedstawicieli zasiadających w organach spółki, narracja oparta na kłamstwach i manipulacjach, której celem jest dezinformowanie i przedstawienie firmy w negatywnym świetle. Narracja ta jest prowadzona od stycznia 2022 roku, co ma oczywisty związek z budową nowej bazy, gdyż stanowi usprawiedliwienie tej inwestycji, która ma ponoć „uniezależnić miasto od szantaży spółki wobec miasta”. Chcemy dowiedzieć się także, dlaczego miasto nie chce kupić pakietu większościowego w MPK, a zarazem nie zgadza się na sprzedaż swoich udziałów, łamiąc tym samym zapisy porozumienia? I dlaczego władze miasta od wielu lat blokują wiele rozwiązań prorozwojowych dla spółki, tj. scalenie działek, na czym zyskałaby spółka, jak też zadłużone miasto Kielce? Dlaczego podejmuje się działania, które mają zniechęcać pracowników i im szkodzić? W czasie pandemii nie chciano przekierunkować linii na niektóre końcowe przystanki, po to by kierowcy zyskali dostęp do toalet i bieżącej wody. Doszło nawet do tego, że miasto nie odpisuje na pisma kierowane przez zarząd MPK.
Związek Zawodowy Pracowników Transportu Publicznego w Kielcach, jako przedstawiciel załogi, domaga się odpowiedzi na wyżej postawione pytania, jak również spełnienia poniższych żądań:
1. rozpoczęcia rozmów i dialogu z MPK, o czym mowa w podpisanym porozumieniu postrajkowym,
2. natychmiastowego zaprzestania działań szkodzących spółce oraz finansom miasta, w tym blokowania inicjatyw prorozwojowych,
3. przestrzegania porozumienia postrajkowego i zapisów zawartych w umowie kupna-sprzedaży i umowie spółki,
4. przeprowadzenia otwartej debaty publicznej.
Jednocześnie chcemy zapewnić, że jesteśmy cały czas gotowi na dialog i współpracę z miastem, ale nie możemy dopuścić do tego, aby dorobek kilku dekad (MPK będzie w przyszłym roku obchodzić 75-lecie) został zniszczony i zmarnowany. Nie godzimy się też na to, żeby zostało zaprzepaszczone porozumienie postrajkowe z 2007 roku – przede wszystkim ustalenia, które wtedy zapadły, które pozwoliły bezkosztowo dla miasta przywrócić funkcjonowanie transport publicznego w Kielcach na wysoki poziom, bez inwestowania środków zewnętrznych, tylko z pieniędzy spółki. Nie chcemy powrotu do sytuacji, jaka miała miejsce przed 2007 rokiem. Mając na względzie wkład włożony przez załogę w odbudowę spółki, w trosce o majątek, miejsca pracy i dobro mieszkańców, związek zastrzega możliwość podjęcia innych działań przewidzianych w statucie.
Zarząd Związku Zawodowego Pracowników Transportu Publicznego w MPK Kielce
Zdjęcie w nagłówku tekstu: fot. Marcin Szymoniak
Upadła duża firma produkcyjna, a pracownicy zostali bez zatrudnienia i wypłat.
Jak informuje portal wSzczecinie.pl, w stolicy województwa zachodniopomorskiego nagle upadła firma Elogic. To producent szaf elektrycznych, szaf sterowniczych i paneli kontrolnych. Firma działa od wielu lat, niektórzy z jej pracowników mają ponad dwudziestoletni staż zatrudnienia w zakładzie. Nagle zostali bez pracy.
Około 150 osób straciło zatrudnienie. Nie otrzymali pensji ani świadectw pracy. Szefostwo firmy milczy, nie ma z nim żadnego kontaktu. Formalnie nie ogłoszono nawet upadłości firmy, co utrudnia wypłacenie zaległych środków pracownikom z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Zatrzymanie działalności nastąpiło nagle, choć o pewnych kłopotach zakładu mówiło się od wiosny. Pogłoski mówią, że firma została odcięta od finansowania ze swojej duńskiej centrali, do której należy polski zakład.