Eko-mohery?
Największy obszar dzikiej przyrody, na jakim kiedykolwiek byłam – bezdroża wielkości Portugalii, pokryte gęstą siecią rzek, z pełną przepychu fauną, na której codzienne bytowanie człowiek nie wpływa w żaden sposób – to historia na inne opowiadanie. Poniższa jest o tym, co stało się później, gdy wraz z kanadyjskimi aktywistami ekologicznymi dotarłam do osady robotników leśnych, położonej w dalekim północno-wschodnim zakątku Kolumbii Brytyjskiej, do miasteczka składającego się z ciągu domków po obu stronach autostrady na Alaskę.