Festiwal pełen obywatelskich witamin

Jak podsumować VIII Festiwal Obywatela? Najlepiej cytatem z klasyka: kadry decydują o wszystkim. Kadry oraz uczestnicy, zarówno festiwalowi prelegenci, jak i wszyscy przybyli goście. Tak różnorodni, a przecież bliscy sobie poprzez idee, które stały się znakiem rozpoznawczym „Nowego Obywatela”.

Szczególne podziękowania i wyrazy podziwu chciałbym skierować właśnie do naszych łódzkich kadr, działających w ramach Stowarzyszenia „Obywatele Obywatelom”. To „praca u podstaw” naszych towarzyszy i towarzyszek z biura na ulicy Piotrkowskiej była fundamentem sukcesu ósmego ObFestu. Czytelnicy „Nowego Obywatela” na ogół znają i mogą ocenić efekty pracy redakcji, współtwórców pisma, jego felietonistów. To, czego nie widać, to mrówcza praca reszty zespołu; ludzi, za sprawą których VIII Festiwal Obywatela mógł się odbyć i okazać się sukcesem. A że był to sukces – nie wątpię, sądząc po pochwałach, jakie płyną z różnych stron od uczestników imprezy.

Myślę, że kilka dni Festiwalu odbija w sobie fenomen naszego pisma, środowiska. Bo byli tam z nami zarówno Joanna i Andrzej Gwiazdowie, którzy „zjedli zęby” na walce o polskie sprawy, jak i ludzie z pokolenia, które zastało III RP jako jedyną znaną sobie rodzimą rzeczywistość, próbujący na różne sposoby zmienić ją na lepsze. Mam tu na myśli choćby Grupę Pewnych Osób, przedstawicieli Fundacji Court Watch Polska, albo człowieka-instytucję, Maćka Łapskiego. Nie jestem „strasznym mieszczaninem”, więc nie widzę podnoszonych przez nich spraw oddzielnie. Dla mnie to więcej niż logiczne, że Festiwal zgromadził zarówno ludzi ze Stowarzyszenia „Akcja Konin”, jak i przedstawicieli SKOK-ów; że był na nim Stefan Adamski z ATTAC Polska i Zofia Romaszewska; że w kuluarach sprzedawał swoje płyty Janusz Reichel (cenię, słucham, znam songi na pamięć), a o mediach obywatelskich opowiadał Lech Ryszard Rustecki z radia WNET. Nie dziwi mnie zupełnie, że gośćmi imprezy była ekipa z Nowych Peryferii i Lech Mergler, reprezentujący Stowarzyszenie My-Poznaniacy. Bo myślę, że my w „Nowym Obywatelu” i w Stowarzyszeniu „Obywatele Obywatelom” po prostu potrafimy budować mosty między różnymi środowiskami i ludźmi, choć oczywiście mamy świadomość różnic między nimi. I robimy swoje, choć „za nasze poglądy nie dają nagród”. Największą nagrodą – moim zdaniem – jest zaufanie naszych czytelników i gości, którzy zdecydowali się na udział w tym przedsięwzięciu.

Dla mnie osobiście wielką radością była obserwacja kuluarowych dyskusji i uczestnictwo w nich. Tyle jest naukowych definicji społeczeństwa obywatelskiego, ale ośmielę się zaproponować jeszcze jedną: społeczeństwo obywatelskie powstaje wtedy, gdy na papierosie, przy kawie czy piwie spotyka się grupa ludzi, znających się co najwyżej ze słyszenia – i zaczynają rozmawiać nie tylko o pogodzie. Przegadują się, kłócą, słuchają wzajem, śmieją i „na kształt krzywego drewna krzywią się na ten wszechświat”, na ten jego kawałek, który okazuje się być dla nich wspólny. Co ważne: ludzie, którzy uczestniczyli w naszym Festiwalu, byli na nim, bo po prostu chcieli. Bo my, tu i teraz, wreszcie możemy tworzyć swoją rzeczywistość na własny rachunek, bez oficjalnych legitymacji, bez „jedynie słusznych” ideologii, bez braw przechodzących w owację, bez wsparcia mediów głównego nurtu itp., itd. I nie musimy być jednomyślni – jednoczy nas pewna, dość płynna przecież świadomość obywatelskości. To jest obywatelskość, która wreszcie nie kojarzy się jedynie z zawołaniem milicjanta: „podejdźcie no tu, obywatelu”. Choć – jak sądzę – w wielu Polakach to słowo wciąż budzi właśnie takie skojarzenie.

Opowiadanie o Festiwalu i jego atmosferze jest o tyle zbędne, że dzięki świetnemu zapleczu medialnemu zobaczycie niemal wszystko na ekranach swoich komputerów. Czego nie zobaczycie – w tym z pewnością będziecie chcieli za rok uczestniczyć sami, jeśli tym razem nie mogliście być z nami. Tu dygresja: mam nadzieję, że pod względem logistycznym IX Festiwal przyjmie identyczne rozwiązanie, tj. Centrum Zajęć Pozaszkolnych na Zawiszy plus hostel LaGranda i jego klubokawiarnia. To był strzał w dziesiątkę!

Przyszła jesień, idzie zima – organizm potrzebuje więcej witamin i pięknych marzeń o wiośnie. Witaminę „O” zapewnią z pewnością festiwalowe wspomnienia, materiały, znajomości i plany na przyszłość. I raz jeszcze, kończąc: dziękuję!

Onomatopeusz