Witajcie w dżungli

·

Witajcie w dżungli

·

Czy propagowanie haseł wolnorynkowych powinno być karalne? Nie wiem, ale zobaczcie, do czego prowadzi.

Istnieją pożytki nawet z „Gazety Wyborczej” – we wrocławskim wydaniu można znaleźć ciekawy tekst. Czytamy w nim, że podczas jednej z cyklicznych debat o różnych problemach społecznych, aż około 20% uczniów spośród 400-osobowej delegacji wrocławskich liceów zajęło wobec żebractwa wymowne stanowisko.

Jak wspomniana 1/5 licealistów chciałaby rozwiązać problem żebractwa w swoim mieście? Po pierwsze, wprowadzić „zakaz wjazdu do miasta dla wszelkich osób podejrzanych o brak środków do życia”. Po drugie, „deportować” tych, którzy zdążyli już do nas wjechać, „zatrudnić ekipę, która ich sprzątnie” i „eksmitować ich do miejsc urodzenia”. /…/ Proponowano rozwiązania długofalowe: „ograniczenie przyrostu naturalnego”, „darmową antykoncepcję”, „odbieranie żebrakom praw rodzicielskich” i „obowiązkowe szczepienia”. Były też rozwiązania ekspresowe: „powsadzać za kraty”, „wywieźć na Madagaskar”, „wystrzelać”, stworzyć w mieście specjalne „dzielnice dla ubogich” albo „kolonie karne”. Pojawiły się także głosy, że należy karać tych, co dają żebrakom pieniądze, a w szkołach wprowadzić specjalny przedmiot „nauka znieczulicy”.

Jeśli chodzi o ten ostatni pomysł, to szkoda budżetowych środków na dodatkowe zajęcia szkolne z umiejętności, którą młodzież tak znakomicie opanowała; równie dobrze można owym licealistom zafundować naukę chodzenia. Ale nie znieczulica jest tu ciekawa. O wiele bardziej warte uwagi są jej przyczyny. Po przeanalizowaniu blisko 400 pomysłów, jakie zgłosiła młodzież, widać wyraźnie, co im najbardziej w żebrakach przeszkadza: niczego nie wytwarzają, nie płacą podatków, nie przyczyniają się do wzrostu PKB, a jedynie biorą, biorą, biorą. Młodzi ludzie, wychowani w kulturze sukcesu, kulcie pracy i pieniądza uznali, że to wystarczający powód, by uznać ich za gorszą kategorię człowieka.

Bez wątpienia dziennikarka „Gazety” ma rację, z jednym wszakże wyjątkiem. Licealiści na pewno nie są wychowywani w „kulcie pracy”. Szczególnie jakiejkolwiek pracy intelektualnej nie sposób się u nich doszukać, gdy weźmiemy pod uwagę brednie, które wygadują – i nawet młody wiek nie stanowi usprawiedliwienia. Nie mówiąc o tym, że akurat praca żebraka – jak byśmy nie ocenili jej społecznych skutków – do lekkich i przyjemnych nie należy. Chętnie bym wysłał tych nastoletnich mądralińskich na kilkanaście godzin na ulice Wrocławia, by w sprzyjającym zimowym klimacie dreptali po prośbie zamiast wyciągać rączki po kieszonkowe do mamusi i tatusia.

Nie w tym jednak rzecz. Nawet jeśli ktoś uważa, iż żebractwo stanowi problem indywidualny, a nie społeczny, oraz że żebrakiem zostaje się na mocy widzimisię i fanaberii (co brzmi groteskowo w kraju, w którym zaledwie kilka lat temu bezrobocie osiągało poziom 20%, a dziś nadal obejmuje więcej niż co dziesiątą osobę zdolną do pracy), to zarówno proponowane, wręcz barbarzyńskie rozwiązania, jak i przesłanki stojące za potępieniem tego zjawiska (zerowy wkład żebraków w PKB…), muszą budzić grozę. Tym większą, że chodzi o uczniów liceów, czyli w większości o przyszłych absolwentów wyższych uczelni. Czyli o przyszłą… elitę kraju. Strach pomyśleć, jak będzie wyglądała Polska, gdy tacy ludzie wejdą w dorosłe życie i będą tworzyć instytucje, opinię publiczną, elektorat itd.

Kto wie, czy jedynym wyjściem dla podobnych do mnie – sam nie wiem: naiwnych frajerów czy ludzi o elementarnym rozsądku – nie stanie się emigracja. Nie za chlebem, lecz w poszukiwaniu podstawowych norm społecznych. Choć nie mam skłonności do histerii, to na serio obawiam się coraz bardziej, czy tutaj będzie się dało za jakiś czas żyć. Zwłaszcza gdy ktoś nie może lub nie chce przebywać wyłącznie w strzeżonych osiedlach, dobrych dzielnicach, „jaśniepańskich” knajpach itp. Bo Polska wcale nie dogania Europy, coraz bardziej staje się natomiast drugą Ameryką. Łacińską.

Nie dzieje się to bez przyczyny. W przywołanych wnioskach wrocławskich licealistów znajdziemy odzwierciedlenie liberalnej propagandy ostatnich dwóch dekad – warto, a wręcz należy przypomnieć, że przodowała w niej właśnie „Gazeta Wyborcza”. Jesteś tyle wart, ile posiadasz. Jesteś kowalem własnego losu, więc jeśli żebrzesz, to wyłącznie z własnej winy i z własnego wyboru. A my, „ludzie sukcesu”, nie tolerujemy takich jak ty – deportujemy, wysterylizujemy, zamkniemy w gettach te bezproduktywne śmieci, nie wnoszące nic do Świętego PKB. No, ewentualnie, gdy nas ruszy sumienie – resztki sumienia… – wrzucimy coś do puszki WOŚP. Albo całym sercem – resztkami serca… – poprzemy kampanię społeczną „Rodzić po ludzku”. Wysterylizowani żebracy nie urodzą wszak nikogo, a w ich gettach nie ma szpitali ze sprzętem z WOŚP, więc nic nie ryzykujemy.  

Jestem zwolennikiem całkowitej wolności słowa, nie chciałbym nikomu niczego w tej kwestii zakazywać, poza jakimiś skrajnymi wywodami, jak np. wezwania do przemocy. Ale gdy słyszę, jak różni zatroskani liberałowie bezbożni zastanawiają się, czy przypadkiem nie powinno się ograniczyć ilości drastycznych scen przemocy w filmach kryminalnych i horrorach (bo to ponoć skłania do destrukcyjnych zachowań), albo gdy liberałowie pobożni chcą penalizować pornografię (bo ponoć skłania do rozwiązłości i zdradzania małżonków), to myślę sobie, że należałoby raczej zacząć od zakazu propagandy wychwalającej tzw. sukces, produktywność, indywidualizm i temu podobne postawy i wartości.

A przynajmniej wprowadzić do szkół nie „naukę znieczulicy”, lecz naukę empatii i solidarności. Bo w przeciwnym razie, gdy licealiści podrosną, obudzimy się w piekle na ziemi.

Remigiusz Okraska

P.S. Jeśli kogoś razi „populistyczny” ton powyższego tekstu, to odsyłam do innych moich rozważań na podobny temat – tutaj piszę, że nawet ze względów czysto gospodarczych nie opłaca się nam taki egoizm, chamstwo i krótkowzroczność, jakie promują liberałowie.

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie