Nowy Obywatel nr 4/2011 - okładka

Dola pracowników w ZSRR

·

Dola pracowników w ZSRR

Victor Serge ·

Wiadomo, że dyktatura proletariatu pod rządami partii komunistycznej czyni z klasy robotniczej klasę rządzącą i dąży do stworzenia nowego, bezklasowego społeczeństwa. Minęło 19 lat od wybuchu rewolucji. Sytuacja robotnika jest zależna od stopnia wykształcenia fachowego, od przekonań politycznych (czy należy do partii lub organizacji młodzieży; prawomyślny czy niepewny; krewny lub przyjaciel wybitnego komunisty czy osoby podejrzanej), od przedsiębiorstwa, od miejscowości. Przy wykonywaniu tej samej pracy robotnicy wielkich przedsiębiorstw są na ogół lepiej płatni niż w warsztatach mniejszych. Większe centra w stosunku do odległych prowincji są uprzywilejowane. Niejednostajność płac myli obserwatora i umożliwia różne fikcje statystyczne, z których najniewinniejsza polega na przedstawieniu średniego zarobku znacznie wyższym, niż wynoszą istotne pobory większości pracowników. Dziś już nieżyjący Kujbyszew przedłożył Komisji Planu sprawozdanie, które opublikowano dnia 3 stycznia 1935. Według niego, średni zarobek w Moskwie wynosił 149 rb. 30 kp. miesięcznie. Natomiast według moich obserwacji osobistych, w tym samym czasie olbrzymia większość robotników moskiewskiej elektrowni (elektrozawod) zarabiała po 120-140 rb. miesięcznie. Państwowy fundusz płac od tego czasu nie zwiększył się, natomiast ilość zarobkujących wzrosła. Dziś możemy uważać za średnie następujące zarobki miesięczne: siły pomocnicze 100-120 rb.; robotnik niewykwalifikowany 150-200 rb.; robotnik wykwalifikowany 250-400 rb.; stachanowiec 500 rb. i więcej, aż do 1500 rb., a nawet w wyjątkowych wypadkach 2000 rb. Płace kobiet są zazwyczaj mniejsze, zwłaszcza na niższych szczeblach, a te obejmują olbrzymią większość pracownic. Setki tysięcy robotnic sowieckich zarabiają 70 do 90 rb. miesięcznie. Jest to uposażenie głodowe, zupełnie niewystarczające na wyżywienie. Stąd wniosek, że państwo-pracodawca uważa, iż zarobki kobiece winne odgrywać w budżecie rodzinnym jedynie rolę pomocniczą. Teoria głosi pięknie: jednakowa praca, jednakowa płaca. Jednakże bolszewicy mają na to odpowiedź, że praca pracy nierówna.

Płace w Leningradzie i Moskwie na początku roku 1937 wynosiły: pracownik naukowy wielkiego zakładu studiów wyższych 300-400 rb.; maszynistka biurowa, znająca języki obce około 200 rb.; redaktor dziennika 230 rb.; różni urzędnicy 90-120 rb. Wielu robotników zarabiało ostatnio w przemyśle włókienniczym w Moskwie (Krasnaja Presnia) 100-120 rb. Na prowincji, gdzie mieszkałem, zarobki kobiece wahają się przeważnie od 70-90 rb. Ekonomista (kalkulator) zarabia 350 rb. (dzień pracy nieograniczony); buchalter (dzień pracy nieograniczony i odpowiedzialność materialna za funkcjonowanie przedsiębiorstwa) 250-350 rb.; odpowiedzialny funkcjonariusz partyjny 250 rb. i wyżej; dyrektor przedsiębiorstwa lub szef biura (komunista) 400-800 rb.; wyżsi funkcjonariusze (komuniści) i wybitni fachowcy od 1000-5000 rb. W stolicach znani fachowcy osiągają od 5000 do 10000 rb. miesięcznie. Podobne są zarobki pisarzy. Wielcy dramaturdzy oficjalni, malarze odznaczeni, którzy stale portretują wodzów, poeci i powieściopisarze, zatwierdzeni przez Komitet Centralny, mogą osiągnąć, a nawet przekroczyć milion rubli rocznego dochodu. Dane powyższe wymagają pewnych wyjaśnień dodatkowych: współpracownik instytutu naukowego zarabia zaledwie 300-400 rb., lecz pracuje w 2 lub 3 instytucjach, co mu daje w końcu miesiąca 1200 rb. Redaktor dziennika, pobierający 250 rb. miesięcznie, współpracuje przy publikacjach, które potrajają jego dochód. Dyrektor fabryki z pensją 500-1500 rb. przyznaje sobie z okazji świąt i obchodów rocznie premię za wykonanie planu. Działacze partyjni i kierownicy komunistyczni otrzymują kupony dobrych materiałów na ubrania, partia daje im luksusowe mieszkania, korzystają oni z domów wypoczynkowych na Kaukazie i Krymie, bezpłatnie lub po cenach ulgowych. Natomiast olbrzymia większość pracowników, a więc tych, którzy żyją z niskich płac, jest pozostawiona sama sobie. To znaczy żyje w nędzy.

Obliczmy tylko potrącenia od zarobków: podatek, pożyczki przymusowe (15 dni płacy rocznie od zarobków najniższych, I miesiąc dla pozostałych), składki na partię, na spółdzielnię, na obronę lotniczo-gazową, Fundusz Obrony Komunizmu itd.

Poza tym świadczenia „dobrowolne” (w rzeczywistości przymusowe) na pomoc międzynarodową („Mopr”), na budowę sterowców, samolotów itd. Potrącenia faktyczne od płac dochodzą od 15-20%. Znałem w szpitalu (1935 r.) sanitariuszki, które otrzymywały 26 rb. za dwutygodniówkę w czasie, gdy chleb kosztował po rublu za kilogram. Kazano im jeszcze, o ile były zdrowe, ubezpieczać się.

W fabrykach i wytwórniach kwitnie system kar pieniężnych: grzywny za niedbalstwo, opóźnienie, przerwę w pracy, brak dyscypliny itd. To powoduje tragedie. Ktoś spodziewa się dostać setkę rubli w końcu miesiąca, a dyrekcja przedstawia rachunek kar na 30 rb. Ze smutkiem muszę przy tej okazji przypomnieć, że Lenin na Syberii rozpoczął swoją karierę publicystyczną broszurą, która była oskarżeniem: „O karach pieniężnych”.

Propaganda oficjalna wyolbrzymia tzw. uposażenia pośrednie, składające się z ubezpieczeń socjalnych, opieki bezpłatnej na wypadek choroby, korzystania z domów wypoczynkowych, emerytur. Z tego wszystkiego jako taką wartość przedstawiają uposażenia (i to niepełne) na wypadek choroby oraz zapomogi wypłacane w okresie ciąży i karmienia. Jednak ilość bonów zapomogowych, które otrzymują lekarze do rozdania między chorych, jest ograniczona. Bezpłatne wydawanie lekarstw zostało ostatnio zniesione. Pobyt w lepszych uzdrowiskach jest bezpłatny jedynie dla działaczy specjalnie dobrze notowanych, którym miejsca w domach wypoczynkowych przyznaje syndykat. W praktyce podróż na Krym lub Kaukaz jest marzeniem nieziszczalnym dla pracownika pobierającego 80-150 rubli uposażenia. Taki bowiem wyjazd pociąga za sobą wydatek około 700 rb.; poza tym trzeba dostać bon, dość trudny do zdobycia. Cyfry, ogłoszone oficjalnie, potwierdzają w tym względzie moje spostrzeżenia osobiste, gdyż z 24 000 000 pracowników zaledwie 181 000 korzystało w roku 1934 z miejscowości kuracyjnych.

Jaką wartość przedstawiają te zarobki?

Siła nabywcza rubla odpowiada mniej więcej frankowi francuskiemu lub belgijskiemu. Jedynie chleb jest w ZSRR tańszy (1 kg kosztuje 90 kop.-1 rb.). Natomiast bułki są niedostępne z powodu ceny (4,50-7,50 rb. za kilogram).

Oto przykłady cen na początku roku 1936: wołowina 6-8 rb. za 1 kg; wieprzowina 9-12; masło 14-18; ser 24; śledzie 6-10; kawior 32-40; kawa 40-50; cukierki 9-40; herbata 60-100 rb.; czekolada 50; alkohol (wódka) 12 rb. za litr.

Manufaktura: płaszcze 100-500 rb.; obuwie ze skórzaną podeszwą 80-150 rb.; garnitur bawełniany 200 rb.; wełniany 600-1000 rb.; sukienka perkalowa 70-100 rb.; bluzka wełniana 200 rb.

1 m3 drzewa opałowego z dostawą do domu i porąbaniem 40-50 rb. By opalić zimą skromne mieszkanie, trzeba zużyć co najmniej 6 m3.

Komorne za pokój wynajęty z wolnej ręki wynosi na prowincji 40-50 rb. miesięcznie; kąt przy rodzinie kosztuje nie mniej niż 30 rb. W dużych miastach ceny mieszkań są wyższe.

Dodać wypada, że nie tylko ceny są wygórowane, ale i samo zdobycie produktów, manufaktury, obuwia i opału jest utrudnione. Często musi się wędrować do innego miasta, by nabyć parę bucików lub koc, z którego uszyje się palto.

Brak towarów jest przyczyną zwyżki cen na nielegalnych rynkach sprzedaży. Tych stosunków nie mogą uzdrowić ani areszty, ani zsyłki spekulantów, które stosowano przez całe lata, a dochodzące np. w roku 1936 nieraz do stu dziennie w samej Moskwie, jak podawały gazety oficjalne.

Pracownik więc 100-rublowy zarabia miesięcznie za 24 dni pracy niewiele więcej niż 5 kg masła lub też 100 kg chleba. Ponieważ można żyć samym chlebem, przynajmniej przez pewien dłuższy czas, dziś więc robotnik nie jest już głodny i powinien być zadowolony z tego polepszenia bytu.

Pewien robotnik francuski, który mieszkał przeszło 10 lat w ZSRR, wpadł na pomysł sporządzenia w roku 1936 dla Moskwy i Paryża tabeli porównawczej, która pozwalała na obliczenie czasu potrzebnego dla jednego robotnika do zarobienia na artykuły codziennej potrzeby. Okazuje się, że w Sowietach siła pomocnicza pracuje 172 minuty na 1 kg białego chleba, co odpowiada 36 minutom czasu francuskiego bezrobotnego. Robotnik sowiecki pracuje na 1 kg masła 1548 min. (siła pomocnicza), 930 min. (robotnik przeciętny) czy też 632 min. (robotnik wykwalifikowany). We Francji zarabia to kilo masła siła pomocnicza w 180 min., a robotnik wykwalifikowany w 114 min. Wyliczenia są najzupełniej ścisłe.

Czy żyło się lepiej przed rewolucją? Wszyscy liczący po czterdziestce twierdzą jednomyślnie, że tak. Przynajmniej co się tyczy trzech rzeczy: jedzenia, mieszkania i ubrania. Statystyka to potwierdza. Robotnik z fabryki włókienniczej, który w roku 1912-14 zarabiał 300 kg chleba miesięcznie, lub górnik, który zarabiał 600 – otrzymuje dziś przeciętnie 150 rb., tj. 150 kg chleba.

Nieraz słyszałem, jak matki ubolewały nad tym, że ich dzieci nie znały tych dobrych czasów, kiedy to z okazji świąt religijnych przyrządzało się tyle smacznych rzeczy: ciastka, konfitury, kremy. Słyszałem narzekania starych kobiet, że dziś nie mają nawet herbaty do picia.

Przeciętne pensje wdów po poległych na wojnie domowej wynoszą 30 rb. (!) miesięcznie. W roku 1926 rychłe osiągnięcie poziomu przedwojennego wydawało się możliwe. Dziś jest do tego niesłychanie daleko. Żeby przywrócić obecnie stan materialny z r. 1926, należałoby podwoić wszystkie niskie uposażenia. Według zaś szefa rządu, Mołotowa, nie można się spodziewać w ciągu najbliższych 3-4 lat podwyżki ponad „parę dziesiątków procent” (powiedzmy nawet 30%).

Arystokracja robotnicza, zarabiająca ponad 150 rb. miesięcznie, stanowiła w ciągu 10 lat zaledwie 6%. Przy najlepszej woli możemy przyjąć, że stanowi ona dziś 10%, pomimo iż nowe przedsiębiorstwa, w wysokim stopniu zmechanizowane, wymagają przeważnie sił roboczych półwykwalifikowanych. A jednak dziewięć dziesiątych robotników sowieckich żyje z niskich zarobków.

Jak im się to udaje?

Komorne stanowi zaledwie około 10% budżetu. Są to raczej nory niż mieszkania. Norma powierzchni zamieszkałej wynosi w wielkich miastach po 8 m2 na głowę obywatela, a w centrach regionalnych władze miejscowe obniżają jeszcze to minimum do 5 m2. To znaczy, że z reguły cała rodzina mieści się w jednej izbie, że sypia się na korytarzach i strychach, w spichrzach i piwnicach. Ponieważ zaś mieszkania nie są dostosowane do takiego przeludnienia, jedni zajmują źle przewietrzanie pokoje, przez które muszą przedostawać się inni, by wyjść lub wejść do siebie. Proszę sobie uzmysłowić w tym natłoku skutki braku bielizny, sprzętów, ubrań; skutki ciemnoty, alkoholizmu i donosów. Albo też wyobraźmy sobie zażarte walki, toczące się o izbę, w której kona dotychczasowa lokatorka.

Robotnicy zatrudnieni w wielkich warsztatach mieszkają w barakach, w jeszcze gorszych warunkach. Na prowincji i przedmieściach ludzie hodują króliki, świnię lub krowę. Zwierzęta te trzeba lokować na korytarzach, pod oknem lub też w samej izbie, gdyż kradzież jest zjawiskiem powszechnym. Pomimo to silą się ludzie na stworzenie sobie, nawet w tych warunkach, zacisza domowego. Widziałem wnętrza wprost wzruszające swoją czystością i schludnością. Powiedziałbym, że były one prawie przytulne. Nędza przystroiła się tam w rodzaj bieli. Jedyne umeblowanie stanowiły łachmany dobrze naprawione, wyprane i narzucone na stare skrzynie. Szkło od lampy zaklejono papierem pergaminowym; łóżka przykryto prześcieradłami, które zdejmowało się na noc, gdyż były one jedyne i nie do zastąpienia. Ale najtragiczniejsze, co widziałem, to cierpienia dzieci źle ubranych podczas silnych mrozów zimowych.

Potworną plagą jest alkoholizm. Mężczyźni, kobiety, starcy i wyrostki – wszyscy piją. Widuje się ich często pijanych do nieprzytomności, leżących na śniegu lub w kurzu, w polu lub na wielkich arteriach miasta. W dni wypoczynku lub święta co trzeci przechodzień zatacza się, podśpiewuje lub wykrzykuje coś na ulicy.

W dzień pogrzebu Kirowa zakazano sprzedaży alkoholu.

Czy rozumiecie – mówił mi na ten temat pewien komunista, kierownik spółdzielni – że gdyby się ludzie dziś popili, mogliby powiedzieć zbyt wiele rzeczy…

Alkoholizm ludu rosyjskiego wypływa z jego nędzy. Ani domu, ani dobrobytu, mało rozrywek, życie płynie bez wszelkiej radości. Pozostaje alkohol, który daje otumanienie i wyzwala w człowieku bydlę z pęt przyzwoitości. I tenże alkoholizm jest przyczyną niedożywienia i niezliczonych dramatów. W szpitalach, w których przebywałem, personel robił w wigilię dnia odpoczynku niezbędne przygotowania, by przyjmować pacjentów o rozbitych gębach, zmasakrowanych i rannych na wszelkie możliwe sposoby…

Mieszkałem z biedakami tego kraju, jednakże nie mam im za złe, że się upijali. Znam zbyt dobrze ogrom smutku życia bez jutra i bez radości. Ze wzrostem dobrobytu alkoholizm się zmniejszy.

Niskie uposażenia zazwyczaj wpływają ujemnie na wydajność pracy. Szewc ze spółdzielni rzemieślników, otrzymujący 150 rb. miesięcznie, stara się wszelkimi sposobami o poboczne dochody. Ze skóry, którą potajemnie wynosi, robi kilka naprawek w domu i to przynosi mu więcej niż pensja. Klient zaś jest zadowolony, gdyż obstalunek jest wykonany mniej więcej możliwie. Taki szewc obawia się znacznie więcej przeciążenia obowiązkową pracą niż bezrobocia.

Spekulacja, to znaczy odsprzedaż artykułów kupowanych od państwa bądź dzięki wyjątkowym stosunkom, bądź też po prostu po nocy spędzonej w ogonku przed drzwiami sklepu, żywi miliony ludzi. Odsprzedaż pary bucików przynosi w ciągu jednego przedpołudnia tyle dochodu, co osiem dni pracy w fabryce. Ludzie chodzą do pracy, by być zarejestrowanym jako robotnik lub robotnica, lecz żywi ich w rzeczywistości spekulacja. Poza tym – kradzież: ściąga się wszędzie i wszystko, co się da. Partia podejmuje co pewien czas wielką kampanię przeciwko kradzieży w przedsiębiorstwach przemysłowych i składach. Wytacza się procesy dla przykładu, i dla przykładu zapadają jak najsurowsze wyroki skazujące. Nic jednak nie zdoła powstrzymać sprzedawczyni chleba (110 rb. miesięcznie) od nadgryzień kromki chleba i wyniesienia ukradkiem drugiej dla swego dziecka; nawet o ile za to przestępstwo grozi kara dwóch lat przymusowych robót. Nic też nie powstrzyma robotnika otrzymującego 150 rb. miesięcznie przed wyniesieniem pod połą z przędzalni nici, które następnie łatwo sprzeda po trzy ruble za szpulkę…

Ukryte bezrobocie milionów ludzi daje się wytłumaczyć właśnie spekulacją. Gnębi ona masy, ale równocześnie przynosi im ulgę. Konsument toleruje ją, ponieważ w wielu wypadkach jedynie na nią może liczyć, zresztą sam spekuluje i odnosi z tego w rezultacie więcej korzyści niż strat. Kradnąc trochę, sprzedając co się da, małżeństwo robotnicze o nominalnych poborach 200 rb. (mąż 130, żona 70), które ma dwoje dzieci, o ile potrafi wziąć się do rzeczy, podwaja mniej więcej swoje dochody. Żywią się warzywami świeżymi latem, solonymi zimą, odrobiną mięsa – raz lub dwa w tygodniu – nabiałem – jeżeli nie jest zbyt drogi. Kto ma krowę lub kozę, żyje prawie w dostatku, pomimo odoru nawozu, który wypełnia mieszkanie.

Zagadnienie ubrania i opału jest ważne. Na prowincji robią i wynoszą drzewa z parków, rozbierają parkany. Widziałem, jak podczas paru zim z rzędu znikało ogrodzenie wojskowej ujeżdżalni.

To pewne, że opłakany stan włóczęgów głównie przyczynia się do „znikania” transportów. Jedynie linie kolejowe o połączeniach międzynarodowych są dobrze utrzymane. Poza tym jeszcze parę linii centralnych. Z chwilą jednak, gdy oddalimy się od Moskwy, zobaczymy pociągi stale przepełnione i brudne; konduktorzy to nieszczęśnicy, których samo zjawienie się już wywołuje rozpaczliwe oburzenie. Włóczędzy znajdują dodatkowy zarobek, oddając niedozwolone przysługi podróżnym i przewożąc towary przeznaczone na drobną spekulację.

Utarło się mniemanie, że w ZSRR nie ma ani bezrobocia, ani niepewnego jutra pracownika. Prawdą jest, że odczuwa się raczej brak rąk roboczych, ale dzieje się to jedynie dlatego, że wynagrodzenia są bardzo słabe. Ktokolwiek szukał pracy w jakimkolwiek bądź sowieckim mieście, wie, że w końcu zawsze ją znalazł – na bardzo złych warunkach. Kto podróżował po ZSRR, wie, jakie tłumy przesiedleńców wypełniają stacje. Są to ludzie, którzy nie pójdą nazajutrz ani do fabryki, ani do biura, ani w pole. Istotnie masy nie odczuwają bezrobocia takiego, jak w państwach kapitalistycznych. Są jednak inne formy bezrobocia, obejmujące miliony pracowników, lecz statystyka państwowa świadomie to przemilcza. Niepewność jutra w tych warunkach przybiera również inne formy niż na Zachodzie. Nikt nie posiada ani zapasów, ani oszczędności. Żyje się stale w wielkim niedostatku, toteż pozbawienie pracy bez zasiłku, nawet na krótki czas, staje się klęską. Zresztą, z samej pracy wyżyć nie można, stąd – więzienie stało się dla wszystkich czymś powszednim.

Wśród szerokich mas małżeństwo obarczone rodziną wiedzie żywot bardzo ciężki. Mężczyzna musi „pracować”, żeby mieć legalne stanowisko, po czym dopiero musi się starać o zdobycie środków utrzymania… Żłobki dziecięce, pralnie i inne instytucje użyteczności publicznej służą jedynie uprzywilejowanej mniejszości. Sytuacja mas jest beznadziejna, życie przygniatająco prymitywne.

Reasumując:

Nierówność zarobków jest uderzająca, dochodząc w klasie robotniczej do stosunku 1:15. Zarobki większości są bardzo niskie, znacznie niższe niż średnie płace podane przez statystyki, i zupełnie nie wystarczają do utrzymania. Płaca tzw. średnia (powtarzamy, jest ona wyższa od tego, co otrzymuje większość pracowników) pozwala na poziom życia niższy od przedwojennego w Rosji, znacznie niższy od skali życia większości robotników na Zachodzie. Państwo, które tak mało troszczy się o istotne interesy klasy robotniczej, powinno doprowadzić w krótkim czasie płace do poziomu z r. 1914, prawie osiągnięte w r. 1926. Ustrój biurokratyczny woli jednak, pogłębiając różnice socjalne, stwarzać z krzywdą dla mas różne nowe uprzywilejowane warstwy.

Technicy są w sytuacji znacznie lepszej niż robotnicy. Ich uposażenia rzadko kiedy są niższe niż 300 rb., a często przekraczające tę kwotę. Inżynierowie o wybitnych kwalifikacjach zarabiają po kilka tysięcy rubli miesięcznie. Dostają gratyfikacje. Dla nich specjalnie buduje się luksusowe mieszkania. Mają kluby. Instytuty naukowe, zakładane obecnie w wielkich ilościach, umożliwiają im ulepszenia techniczne. Jednakże inżynierom tym nie wolno się zrzeszać. Wszelkie ich poczynania są nadzorowane.

Zdawałoby się, że sytuacja ich jest świetna, gdyby nie przytłaczająca odpowiedzialność karna, ciążąca na nich stale. Kierownicze stanowiska należą do komunistów, ci zaś są jedynie wykonawcami zarządzeń władz centralnych. Może dyrektywy te okażą się niewykonalne? Może pociągną one za sobą skutki nieprzewidziane i przykre? Może niskie płace wpłyną ujemnie na wydajność pracy? Może plan jest nieudolny? Wreszcie, być może inżynier pozwolił sobie na wypowiedzenie pewnych zastrzeżeń? A może nic nie powiedział przez nadmiar ostrożności w przededniu próby, która się nie powiodła?

W tych i wielu innych wypadkach personel techniczny, oskarżony o nieudolność, niedbalstwo, złą wolę, działalność kontrrewolucyjną lub spisek, jest przedmiotem masowych kar, które zazwyczaj polegają na aresztowaniu i kończą się aż nazbyt często – egzekucją.

Victor Serge

Powyższy tekst to rozdział (oryginalnie zatytułowany „Dola pracowników”) książki Victora Serge’a „Losy pewnej rewolucji. ZSRR w latach 1917-1936”, polskie wydanie Instytut Wydawniczy „Biblioteka Polska”, Warszawa 1938.

Tematyka
komentarzy