Nowy Obywatel nr 4/2011 - okładka

Trudne kroki w dorosłość

·

Trudne kroki w dorosłość

Bartłomiej Kozek ·

Osoby między 16. a 25. rokiem życia uważane są za idealnych konsumentów, cieszących się pełnią życia. Rzeczywistość bywa jednak nieco mniej ciekawa, a władze publiczne nie podejmują skoordynowanych działań, mogących służyć poprawie sytuacji młodych. Problematykę taką podejmuje natomiast ciekawy raport brytyjskiej Fundacji Nowej Ekonomii.

Bardzo rzadko w debacie publicznej mówi się o specyficznych potrzebach osób we wspomnianym wieku. Za istotną cezurę uznaje się przeważnie jedynie otrzymanie praw wyborczych, ewentualnie możliwości swobodnego nabywania alkoholu i tytoniu.Choć z kulturowego punktu widzenia rozpoznaje się odmienność wzmiankowanej grupy wiekowej zarówno od osób młodszych, jak i od „w pełni dorosłych”, to jednak w praktyce życia społecznego brakuje działań skierowanych przede wszystkim do niej. Tymczasem powszechnie wiadomo, że ryzyka związane z poznawaniem życia, wpadanie w nałogi czy też nie zawsze trafne wybory miłosne, prowadzące m.in. do niechcianych ciąż czy zarażenia chorobami wenerycznymi, mają olbrzymi wpływ na to, czy szanse, jakie przed młodzieżą stawia rzeczywistość, nie zostaną już na wstępie stracone.

Dodajmy do tego czynniki socjalne i ekonomiczne, na które osoby młode często nie mają wpływu. To, w jakiej rodzinie przyjdzie im się urodzić i wychowywać, posiada istotne znaczenie dla sposobu późniejszej komunikacji ze światem, aspiracji zawodowych i osobistych czy też nabywanego kapitału kulturowego. Niedostateczny poziom rozwoju tych czynników prowadzi często do dziedziczenia statusu społecznego i uniemożliwia wyrwanie się z zaklętego kręgu biedy.

Na szanse młodzieży na przyszły dobrostan w dorosłym życiu składają się tak zróżnicowane kwestie, jak poziom edukacji, promowane w niej treści (kooperacja czy konkurencja, twórczość lub odtwórczość), dostęp – albo jego brak – do szkolnej opieki zdrowotnej, zajęć wyrównawczych, językowych czy hobbystycznych, warunki egzystencji, bliskość i stopień interakcji z instytucjami kulturalnymi. Listę tę można ciągnąć jeszcze długo, szczególnie w momencie, gdy młoda osoba trafia na studia. Co gorsza, polskie problemy coraz wyraźniej odzwierciedlają negatywne trendy z innych państw europejskich. Społeczeństwo i gospodarka oparte na wiedzy ukazały swoje drugie, mniej ciekawe oblicze. Zamiast wielu interesujących, dobrze płatnych zawodów, na sporą grupę osób młodych spadła konieczność utrzymania się z pracy w sieciach fast foodów czy w telemarketingu. Elastyczny rynek pracy, któremu nie towarzyszy, inaczej niż w krajach takich jak Dania czy Holandia, hojny system zabezpieczenia społecznego, został nad Wisłą wykorzystany do przerzucenia dużej rzeszy pracowników – szczególnie młodszych – do sektora pozakodeksowych umów o pracę.

Wszystkie te kwestie pochodzą z różnych dziedzin życia i ukazują konieczność ich integracji. Trudno uznać, że z taką tendencją mamy do czynienia w Polsce. Zamiast tego widzimy istnienie skomplikowanej łataniny oderwanych od siebie polityk państwowych, niemrawych z powodu budżetowych ograniczeń działań samorządów oraz szerokiej przestrzeni zostawionej na pastwę „niewidzialnej ręki rynku”. Przypatrzmy się zatem, jak mogłoby wyglądać tworzenie spójnej polityki na rzecz rozwoju osób młodych na przykładzie intelektualnego eksperymentu z Wysp Brytyjskich.

Z założenia, że okres przechodzenia z dzieciństwa w dorosłość ma znaczenie kluczowe dla naszej przyszłości, wyszła brytyjska organizacja Catch 22 (Paragraf 22). Poprosiła ona Fundację Nowej Ekonomii (NEF, The New Economics Foundation) o wyliczenie, w jaki sposób brak spójnej polityki państwa i samorządów, skierowanej do tej grupy, negatywnie wpływa na rozwój społeczny. Tak powstał raport „Improving Services for Young People”, zawierający wiele ciekawych informacji i wniosków. W orbicie zainteresowań badaczy znalazła się kwestia społecznej i ekonomicznej wyceny usług publicznych, świadczonych na rzecz osób młodych (w wieku 16-25 lat) przez państwo i samorządy. Ekonomiczne wyliczenia uzupełniły wywiady z młodymi ludźmi z całej Anglii, znajdującymi się w jednej lub kilku grupach zagrożonych wykluczeniem społecznym, m.in. z osobami dotkniętymi narkomanią, bezdomnością, popełniającymi wykroczenia, samotnymi matkami. Przyjrzyjmy się wynikom.

Na wstępie należy jednak podkreślić, że w Wielkiej Brytanii aktywne działania publiczne są znacznie bardziej rozbudowane niż w Polsce, choć i nad Tamizą nierówności dochodowe stanowią istotny problem. Warto przytoczyć takie np. dane z raportu, jak 19,1% bezrobocia wśród osób między 16. a 25. rokiem życia oraz wyższy niż w innych krajach europejskich wskaźnik więźniów w wieku 18-21 lat (10,3% ogółu osadzonych wobec 7,3% we Francji i 3,2% w Szwecji). Mnogość programów wsparcia i niedostateczny przepływ informacji między realizującymi je instytucjami, sztywne kryteria wiekowe, uniemożliwiające otrzymywanie pomocy mimo faktu, że czynniki powodujące zagrożenie wykluczeniem społecznym nie zostały zlikwidowane, koszty więzienia dla osób popełniających przestępstwa czy też zapewniania opieki nad dziećmi młodych osób, które z różnych powodów nie są w stanie ich wychowywać – wszystko to wiąże się zarówno z nieefektywnym wydawaniem środków, jak i zmniejszaniem szans ok. 200 tys. osób w Zjednoczonym Królestwie, zmagających się z takimi problemami, jak nałóg narkotykowy, bezdomność czy zagrożenie przestępczością.

Inne dane z raportu wskazują na bardzo wymierne koszty zachowania status quo w polityce społecznej i ekonomicznej Wielkiej Brytanii. 8,1 miliarda funtów rocznie kosztują społeczeństwo zasiłki dla młodych bezrobotnych oraz związane z tym koszty utraty produktywności gospodarki.Koszty społeczne przestępczości wśród osób młodych to dalsze 4,4 mld, leczenia depresji – 340 milionów (wraz z innymi kosztami, jak np. utrata efektywności pracy, sięgają nawet 1,5 mld), kolejne 3 mld strat ponosi kraj wskutek uzależnienia „dorosłej młodzieży” od narkotyków. Sumując te liczby otrzymujemy całkiem pokaźną kwotę oraz panoramę wielu ludzkich problemów i tragedii.

Ponieważ spora część wspomnianych kosztów społecznych pozostaje sprywatyzowana (koszty złych wyborów życiowych przeniesione są na jednostki i ich najbliższe otoczenie) i nie figuruje w budżetach państwa lub samorządów, bywa lekceważona przez politycznych decydentów. Tymczasem sumując choćby koszty indywidualnych problemów ze znalezieniem pracy, otrzymać możemy pokaźną kwotę, jaką tracą państwo i gospodarka na powstrzymywaniu się od bardziej aktywnych działań, takich jak wsparcie psychologiczne dla opuszczających zakłady karne, uzależnionych od substancji psychoaktywnych czy młodych matek. Jeśli nie wizja bardziej szczęśliwych ludzi, radzących sobie w życiu, to chociaż perspektywa wzrostu wpływów z podatków czy wyższych wydatków konsumpcyjnych powinna zachęcać polityków do działania – niestety, dzieje się tak zbyt rzadko.

Kilka lat temu NEF opracowała system mierzenia Społecznego Zwrotu z Inwestycji (Social Return on Investment, SROI), uwzględniający w wyliczeniach również trudniej policzalne efekty danego działania. Wymaga on precyzyjnego zidentyfikowania zakresu analizy oraz interesariuszy, których dotknąć mają systemowe zmiany, dialogu z nimi na temat potrzebnych przeobrażeń oraz ich skutków w krótkim i długim czasie. Następnie zaś – zbadania prawdopodobnych kosztów i zysków z planowanych zmian, ale także potencjalnych negatywnych skutków. Trudno dotychczas było np. zmierzyć, jakie są finansowe efekty zwiększenia w ludziach pewności siebie, kluczowej dla podjęcia przez osoby w trudnej sytuacji życiowej działań mogących wpłynąć na poprawę ich losu. Efekty te można tymczasem oszacować, choćby licząc zyski i oszczędności spowodowane odpowiednim zmniejszeniem się wskaźników złych (np. statystyki uzależnionych od środków psychoaktywnych, bezrobotnych czy bezdomnych) i zwiększeniem dobrych (wpływy z podatków).

Jeśli dana osoba przestaje czuć się gorsza i otrzymuje wsparcie umożliwiające zdobycie pracy, wówczas zamiast otrzymywać zasiłki, zaczyna odprowadzać pieniądze z podatków. Wyłapanie takich zależności na podstawie dostępnych badań i obliczenie ich wymiernych następstw to żmudna praca, jednak raport pokazuje, iż jest to możliwe. Dla przykładu, jedna osoba mniej w więzieniu oznacza rocznie 43 tysiące funtów oszczędności w budżecie państwa, a każdy człowiek, który wychodzi z narkomanii – prawie 8,5 tys. Natomiast każdy znajdujący pracę, nawet tę nisko płatną, przynosi z kolei niemal 3,3 tys. więcej w publicznym skarbcu w postaci podatków, a dodatkowo 2,7 tys. funtów zaoszczędzonych na zasiłkach dla bezrobotnych. Można zżymać się na tego typu przeliczanie ludzkich problemów na pieniądze, jednak to głównie liczby trafiają dziś do wyobraźni zarówno osób stojących nad wyborczą kartką, jak i decydentów, operujących ograniczonymi zasobami finansowymi.

Czas na poprawę jakości usług publicznych skierowanych do osób młodych nie jest najlepszy – konserwatywno-liberalny rząd brytyjski wdraża drakońskie cięcia budżetowe. Jednak, jak wskazują NEF i Catch 22, istnieją możliwości poprawy jakości świadczonych usług, mogące zarazem zmniejszyć wydatki odpowiednich instytucji. Aby to wykazać, autorki raportu – Faiza Shaheen i Helen Kersley – odbyły szereg dyskusji z młodymi ludźmi, korzystającymi z publicznego wsparcia. Dla przykładu, doskwiera im słaby obieg informacji i brak integracji baz danych osób uprawnionych do różnego typu pomocy, co przyczynia się do wydłużenia procesu jej przyznawania.

Również spełnienie innego kluczowego postulatu raportu wydaje się niespecjalnie drogie. Chodzi mianowicie o wielokrotnie wyrażaną przez młodych ludzi potrzebę współpracy z osobą opiekującą się nimi, która zarówno poprowadzi je przez biurokratyczne meandry, jak i podniesie na duchu, zachęcając np. do wykonania telefonu w poszukiwaniu pracy. Są to sprawy pozornie drobne, lecz mające fundamentalne znaczenie. Same oszczędności z tytułu lepszej koordynacji działań mogłyby, zdaniem autorek raportu, sięgnąć ponad 150 mln funtów rocznie.

Większa elastyczność w działaniu urzędów zajmujących się pomocą ludziom młodym w Wielkiej Brytanii byłaby również bardzo mile widziana przez osoby chcące skorzystać z ich usług. Obecnie coraz częściej poszczególne rodzaje wykluczenia (ze względu na status społeczny, płeć, rasę, orientację seksualną itp.) zazębiają się ze sobą – np. 28% osób w wieku od 16 do 24 lat, zajmujących się opieką nad dzieckiem, zarazem nie pracuje, nie uczy się ani nie zwiększa kwalifikacji. Propozycją NEF jest kumulowanie różnych środków finansowych wokół osoby potrzebującej pomocy, m.in. dzięki lepszemu obiegowi informacji między instytucjami. Szybki dostęp do danych o sytuacji osoby zwracającej się np. o zasiłek pozwoliłby jej uzyskać pełen pakiet przysługującego wsparcia, zamiast zmuszać do wielogodzinnego stania w kolejkach po każde uprawnienie osobno.

Innym udogodnieniem byłaby rezygnacja ze sztywnych kryteriów wieku, w obrębie których można otrzymywać pomoc. Wiele świadczeń kończy się po ukończeniu 18. roku życia. Trudno tymczasem uwierzyć, by wraz z formalną pełnoletniością kończyły się wszelkie materialne zmartwienia danej osoby. Wręcz przeciwnie, jeśli mamy mówić o realnym awansie społecznym, będą one rosły, choćby w przypadku studiowania na uniwersytecie, które w Anglii jest płatne, a rząd Camerona podwyższył niedawno trzykrotnie pułap maksymalnej wysokości czesnego.

Poza wyliczeniami stricte finansowymi, niewątpliwą wartością tego typu analiz jest pokazanie, jak złożone są procesy ponownej integracji społecznej osób wykluczonych. Nie sposób prawić sloganów o „dawaniu wędki, a nie ryby”, gdy zaczyna się dostrzegać dużo bardziej subtelne efekty różnych działań możliwych do podjęcia przez służby socjalne. Na przykład przyjmowanie założenia o istnieniu „naturalnego instynktu macierzyńskiego” staje się wymówką dla odmawiania młodocianym matkom wsparcia w wychowaniu dzieci, podczas gdy aktywna pomoc (od psychologicznej do finansowej) może mieć niebagatelne znaczenie dla losów takiej osoby. Zależą one od tego, czy kobieta będzie w stanie podołać psychicznie i finansowo kontynuowaniu edukacji, łączeniu opieki nad dzieckiem z pracą czy też dobremu wychowaniu potomstwa, aby nie straciło ono szans rozwojowych.

Działania takie wymagają jednak zarówno wizji, jak i empatii, a tych cech popolskich decydentach niestety się nie spodziewam. Jak na razie jedyną receptą polityków na problemy młodych ludzi, tak w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii, jest podkręcanie „wyścigu szczurów”.

Raport można pobrać za darmo w wersji elektronicznej na stronie NEF: http://www.neweconomics.org/publications/improving-services-for-young-people

Tematyka
komentarzy