Powoływanie się na darwinizm społeczny jest ostatnio modne. Większa rybka połykając mniejszą rybkę lepiej trawi, gdy dowie się, że dokonuje naturalnej selekcji, zgodnie z powszechnym prawem natury.
Darwinizm, naukowy fundament panującego porządku świata, jest twórczo rozwijany, tak jak niegdyś marksizm. Ekonomista, który za rządów Busha juniora zasilił banki ogromnymi pieniędzmi z budżetu USA, odkrył, że jeśli drapieżniki są tłuste, to znaczy, że trawa dobrze rośnie, ponieważ drapieżniki są na końcu łańcucha pokarmowego. Tony Goodwyn w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział „Zwierzęta, które przetrwały, niekoniecznie były największe i najsilniejsze, ale najlepiej i najszybciej potrafiły przystosować się do zmieniających się warunków. Podobnie jest w biznesie, który dla mnie jest odbiciem selekcji naturalnej”.
To wyznanie wiary w prawa natury przypomniało mi dyskusje z kolegami przystosowanymi do systemu komunistycznego. Oni twierdzili, że przystosowanie jest dowodem inteligencji, a ja upierałam się, że inteligentny człowiek tym różni się od zwierzęcia, że podejmuje próby zmiany nienormalnych warunków. Doszło do tego, że oskarżyli mnie i mojego męża o nieuczciwość, ponieważ kupiliśmy dobrą lodówkę i szafki kuchenne bez łapówki, a oni musieli łapówki zapłacić.
O kulturze, która podobno odróżnia człowieka od świata zwierząt, nie wspominam, ponieważ nie zgadzam się z obowiązującą definicją kultury. Według tej definicji, człowiek kulturalny podaje rękę kapusiowi, nie wypomina mu starych błędów, rozumie jego potrzebę dostosowania się do warunków panujących w PRL. Spokojnie znosi obelgi, oszczerstwa i kłamstwa, ponieważ szanuje prawo tych, którzy w wyniku selekcji naturalnej mają rację. Co najważniejsze, człowiek kulturalny złego słowa nie powie o gajowych i matołach, którzy stanowią najwyższe ogniwo łańcucha pokarmowego.
Być może odbudowanie świata normalnych ludzi powinno się rozpocząć od obalenia dogmatów darwinizmu społecznego. Nie jest to proste, ponieważ zasady komercji – egoizm, rachunek zysków, pytanie „co mi to daje?” – zdominowały wszystkie relacje między ludźmi. Do tego stopnia, że przestaliśmy to zauważać. Z podziwem słuchałam w audycji Jana Pospieszalskiego wypowiedzi rodzin opiekujących się dziećmi z zespołem Downa. Wszyscy jednym głosem mówili o wielkim szczęściu, jakie spotkało ich rodziny. Nie padły takie słowa jak poświęcenie, obowiązek, ciężka praca, brak czasu dla zdrowych dzieci czy brak pieniędzy. Obawiam się, że ludzie, którzy w podobnej sytuacji nie radzą sobie tak dobrze, mogą wpaść w kompleksy i frustrację.
W czasie, gdy dostęp do studiów za granicą nie był jeszcze łatwy, matka przepytywała syna przed rozmową kwalifikacyjną:
Czy przeprowadzisz staruszkę przez ulicę? Tak. Dobra odpowiedź.
Dlaczego? Bo grozi jej niebezpieczeństwo. Zła odpowiedź. Musisz powiedzieć: bo to jest korzystne dla mojej osobowości, wzbogaci mnie wewnętrznie.
Motywowanie dobrych uczynków potrzebami bliźnich było już wówczas źle widziane.
W uroczej i mądrej książce Andrzeja Szczeklika „Kore” przeczytałam, że ludzi od świata zwierząt odróżnia altruizm. Według słownika, altruista to człowiek stawiający dobro innych ponad własne interesy. A pies? Przykładów altruistycznego postępowania psów znamy bez liku.
Idealizowanie altruizmu też nie ma sensu. Altruistyczna pierwsza „Solidarność” poległa, ponieważ członkowie nie chcieli przyjąć do wiadomości, że ukochany wódz mógłby zdradzić. Skończyło się tak, że większość społeczeństwa i niemal całe elity zaakceptowały zdradę i kłamstwa jako skuteczne narzędzia polityczne. Natomiast zwierzęta nie tolerują zdrady. W więzieniu zdarza się, że człowiek zaprzyjaźni się ze szczurem. Jeśli go zdradzi, więźnia trzeba przenieść do innego więzienia, ponieważ w nocy może stracić oczy.
Nie ma idealnego modelu postaw ludzi, który gwarantowałby rozwój i przetrwanie wspólnoty. Konieczne są współpraca i rywalizacja, bezinteresowna pomoc i dbałość o własne interesy, sprawiedliwa kara i litość dla pokonanych. Wszystko we właściwym czasie i właściwych proporcjach.
Trudno mi znaleźć przekonywujące przykłady w najnowszej historii Polski, więc wrócę do świata zwierząt. Prymitywny darwinizm, zalecany ludziom, nie działa idealnie w świecie zwierząt. W czasie powodzi zwierzęta nie polują, na ostatnich suchych kępach siedzą zgodnie wilki i zające. Zdarzają się przypadki bezinteresownej pomocy między gatunkami w obliczu zagrożenia. Na wąskiej półce skalnej niedźwiedź obrócił się pyskiem do skały, aby wspinacze nie bali się przejść. Lis, któremu kość nabiła się na zęby, podszedł do kobiety prosząc o ratunek. Kobieta zdjęła mu kość i lis pobiegł. Wiedział, że rozejm jest krótkotrwały.
Zdumiewające są przypadki przyjaźni między gatunkami. Żywiołowy szczeniak, już duży, ale bardzo jeszcze dziecinny, pokochał czarnego kota. Liże go, lekko podgryza, bierze między łapy i miętosi na sto sposobów, a kot mruczy ze szczęścia. Kiedy kot ma dość, jakoś to psu komunikuje i zabawa się kończy. Oba zwierzaki chodzą razem na spacer. Pies szaleje z panem przytroczonym na drugim końcu smyczy, a kot statecznie podąża zaroślami wzdłuż drogi. Czasem pies bierze cały łeb kota do pyska, a kot obejmuje łapkami mordę jak u rekina.
Nie wiem, czy na końcu łańcucha pokarmowego jest pies, kot, czy bankier. Prawa silniejszego do nieograniczonego wyzysku słabszych można w ogóle nie uzasadniać. Wystarczy argument przemocy ekonomicznej lub fizycznej.
Joanna Duda-Gwiazda