O nową kulturę
O nową kulturę
Profesor Andrzej Nowicki, wspominając po wielu latach seminarium filozoficzne dla warszawskiej młodzieży socjalistycznej, pisał: Nie tylko zachęcał do tego, żeby dużo czytać, ale sam w życiu codziennym był personifikacją pasji czytania, wiecznego nienasycenia czytaniem, palącej ciekawości, wymagającej natychmiastowego zapoznania się ze wszystkim, co zostało wydrukowane […]. lewa ręka przyciska do boku tyle tomów, ile się tylko da utrzymać, w prawej ręce otwarta książka o kilka centymetrów od oka; obok teczka wypchana książkami, a prócz tego jeszcze kilka książek w kieszeniach. […] Był prawdziwym „pożeraczem książek”, a temu potężnemu apetytowi czytelniczemu odpowiadała w sposób symboliczny jego potężna tusza. Takim był socjalistyczny erudyta i niestrudzony oświatowiec – Kazimierz Czapiński – bo o nim mowa.
***
Przyszedł na świat 18 listopada 1882 r. w Mińsku, w niezbyt zamożnej rodzinie o szlacheckich korzeniach. Jego społeczne pochodzenie, atmosfera panująca w domu rodzinnym, a także początki aktywności politycznej mogą uchodzić za typowe dla reprezentantów lewicowo-liberalnej części elit międzywojennej Polski. Po powstaniu styczniowym władze carskie prowadziły forsowną politykę rusyfikacyjną. Jej głównym instrumentem była szkoła. Promowano postawy konformistyczne, młodzież przymuszano do używania języka rosyjskiego w miejscach publicznych, obowiązkowe było uczestnictwo w uroczystościach prawosławnych. Nad przestrzeganiem takiej „dyscypliny” czuwał liczny personel – od inspektorów szkolnych, przez nauczycieli, a na woźnych skończywszy.
Najpopularniejszą odpowiedzią na politykę władz było kultywowanie patriotycznych tradycji w domu rodzinnym, a także praca w nielegalnych kołach samokształceniowych. Tak było również w przypadku Czapińskiego, który w gimnazjum zaangażował się w działalność w tego typu grupie, nadając zresztą szybko własnemu kółku charakter zdecydowanie socjalistyczny. Już wtedy przekonał się, że ciekawość świata, odwaga myśli i samodzielność sądów nie mieszczą się w ramach ówczesnych systemów edukacyjnych tej części Europy. Niewiele brakowało, a jeden z najzdolniejszych uczniów mińskiego gimnazjum nie uzyskałby nawet matury. W VIII klasie groziło mu bowiem aresztowanie za agitację socjalistyczną – opuścić musiał szkołę i wyjechać na wieś, gdzie podjął pracę korepetytora. Egzamin dojrzałości zdał jako ekstern.
Studia prawnicze rozpoczął na Uniwersytecie Petersburskim, nie bez powodu cieszącym się wówczas sławą uczelni, z której promieniowały na całą Rosję niebłagonadiożne, rewolucyjne idee. Już na początku pobytu w ówczesnej stolicy Czapiński nawiązał kontakt z miejscową organizacją Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (SDPRR) i wkrótce zaangażował się w prowadzenie agitacji wśród studentów i robotników. Na fatalne skutki nie trzeba było długo czekać – w 1902 r. został aresztowany i relegowany z uniwersytetu. Choć ostatecznie zwolniono go z braku dowodów, do Petersburga już nie wrócił. Nakazano mu przymusowe osiedlenie w Mińsku, gdzie mimo obserwacji policji wciąż prowadził działalność w SDPRR.
W 1904 r. wyjechał na krótko do Niemiec i Szwajcarii, gdzie zawarł liczne znajomości w kręgu socjaldemokratycznej emigracji polskiej i rosyjskiej. Na wieść o wybuchu rewolucji wrócił do Rosji i zaangażował się w prace SDKPiL, za co znów został aresztowany i skazany na zesłanie. Ostatecznie – była to wówczas powszechna praktyka – zamieniono mu karę zesłania na obowiązek opuszczenia Rosji. Czapiński wybrał „bliską zagranicę”, czyli Galicję, pozostającą pod władzą Austriaków. Okazało się zresztą, że tamtejsze warunki działania znacznie bardziej odpowiadały jego usposobieniu, gdyż zdecydowanie lepiej niż w roli konspiratora czuł się jako publicysta i oświatowiec.
W Galicji zaczął coraz wyraźniej dystansować się wobec SDKPiL. Przez kilka lat wchodził w skład różnych emigracyjnych ciał tej partii, jednak zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcał współpracy z czasopismami wydawanymi przez galicyjską Polską Partię Socjalno-Demokratyczną (PPSD). Był również jednym z czołowych prelegentów Towarzystwa Uniwersytetu Ludowego im. Adama Mickiewicza – otwartej instytucji oświatowej stworzonej przez socjalistów galicyjskich. Adam Ciołkosz pisał później: Coroczne sprawozdania tego Towarzystwa, którego zasługi w pracy oświatowej na terenie b. zaboru austriackiego są niepomierne, w rejestrach odczytów wygłoszonych na przedmieściach Krakowa, w miastach i miasteczkach galicyjskich, niezliczoną ilość razy notują nazwisko Czapińskiego.
Pierwsze kilka lat spędzonych w Galicji to bez wątpienia moment kluczowy w biografii politycznej Czapińskiego. Zakończył się wówczas proces formowania zrębów jego politycznego światopoglądu, zakreślone zostało pole najważniejszych zainteresowań jako publicysty, mógł również swobodnie poświęcić się pracy oświatowej, którą cenić miał szczególnie przez całe życie. Wyrazem ewolucji, której ulegał Czapiński, był ostateczny rozbrat z SDKPiL i zaangażowanie w prace znacznie mniej radykalnej, a zarazem niepodległościowo nastawionej PPSD.
Przerwane niegdyś studia prawnicze próbował kontynuować na Uniwersytecie Jagiellońskim, lecz został szybko relegowany z uczelni za udział w tzw. zimmermaniadzie, czyli protestach środowiska studenckiego przeciwko objęciu katedry socjologii przez znanego z konserwatywnych poglądów, a nieposiadającego żadnych osiągnięć naukowych ks. Kazimierza Zimmermanna. Ciołkosz pisał później: Ten człowiek, którego wkład do kultury polskiej był ogromny, nie miał nie tylko stopnia akademickiego, ale nawet absolutorium.
Czapiński na dobrą sprawę „politykiem” stał się dopiero wraz z narodzinami II RP. Do tego momentu znany był jako redaktor krakowskiego socjalistycznego dziennika „Naprzód”, działacz oświaty robotniczej i społecznik, pozostawał jednak na uboczu „partyjnego” życia politycznego. Niemałym zaskoczeniem dla wielu był wobec tego jego wybór do Sejmu Ustawodawczego w styczniu 1919 r. Brakowało mu politycznego i parlamentarnego doświadczenia, nie miał cech przywódcy, nie był też trybunem, który umiałby porwać swoim przemówieniem tłumy. Jednak gdy potrzebne były rzetelne argumenty, rozległa wiedza i jasne przedstawienie stanowiska PPS – wtedy na sejmową mównicę zazwyczaj wysyłano właśnie erudytę Czapińskiego. Jedną z takich sytuacji relacjonował sprawozdawca sejmowy, Bernard Singer: Sejm debatuje nad ustawą konstytucyjną. Chodzi o uregulowanie stosunków państwa do kościoła. PPS wysyła obrazoburcę Czapińskiego. Ciężkim krokiem wchodzi na trybunę mól biblioteczny, nosi ze sobą pakę ksiąg. Gdy rozpoczyna przemówienie bije w pulpit, chce podkreślić te zdania, których nie może zaakcentować jego monotonny głos. Cytuje Voltaire’a, Reya, wyciągi z podręczników szkolnych o obskurantyzmie w Polsce, opowiadania Nankego, wyjątki z „Prowincjonałek” Pascala, bulle papieskie, kanon Ojców Kościoła. Patrzą chłopi na fury książek „biskupa masonów”, podziwiają uczoność w sprawach kościelnych, a poseł Czapiński coraz mocniej uderza w pulpit imitując temperament polityczny. Takim właśnie parlamentarzystą był nieprzerwanie przez 16 lat (1919–1935) – zawsze świetnie przygotowanym, doskonale argumentującym swoje stanowisko, ale zarazem niezbyt żywiołowym, raczej udającym temperament polityczny, budzącym bardziej szacunek i uznanie niż silne emocje.
***
W debacie konstytucyjnej, której przebieg z uwagą śledziło niemal całe społeczeństwo, Czapiński był obok Mieczysława Niedziałkowskiego głównym mówcą socjalistów. Koncentrował się na prawach i wolnościach obywatelskich, a także na uregulowaniu wzajemnych relacji państwa i kościołów. To wówczas obdarzono go przydomkiem „osobisty nieprzyjaciel Pana Boga”. Czy słusznie? Zdecydowanie nie. Posłom prawicy zależało, żeby utrwalić obraz socjalistów jako wrogów religii, wulgarnych materialistów i wojujących ateistów. Najwięcej „dostawało się” właśnie Czapińskiemu, który z wielkim zaangażowaniem dążył do konstytucyjnego zapisania zasady rozdziału Kościoła od państwa.
Czapiński dowodził w swych wystąpieniach, że niechęć do religii nie stanowi integralnego elementu ideologii socjalistycznej. Jego zdaniem socjaliści – uznając wiarę za prywatną sprawę jednostki – w sposób najpełniejszy realizują zasadę poszanowania godności człowieka i światopoglądowej tolerancji. O stosunku socjalizmu do religii pisał: Pozostawia przekonania religijne sumieniu jednostki, pozostawiając jej prawo wyznawać jaką chce religię, inaczej mówiąc uznaje religię za „sprawę prywatną”. Dlaczego tak czyni? Dlatego przede wszystkim, iż stoi na stanowisku szeroko pojętej wolności duchowej jednostki ludzkiej. Nie chce narzucać członkom partii żadnych dogmatów w dziedzinie filozoficznej czy religijnej.Owej tolerancji miały być za to pozbawione, jego zdaniem, stanowiska zajmowane z jednej strony przez brutalnie walczących z religią komunistów, z drugiej zaś przez klerykałów.
Wbrew zarzutom stawianym socjalistom, Czapiński podkreślał, że uznanie wiary za sprawę prywatną nie jest tylko czasowym, taktycznym ustępstwem, powodowanym religijnością znacznej części robotników, stanowiących społeczną bazę ruchu. Choć sam był ateistą, uznawał, że wierzenia religijne odpowiadają na obecną w ludzkiej naturze potrzebę zrozumienia i wyjaśniania świata. Materializm pod tym względem jest zdaniem Czapińskiego niewystarczający, a w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania w systemach religijnych widział najlepszą drogę zaspokojenia owej potrzeby.Nie widzę możności – pisał – żeby materializm mógł rozstrzygać wszystkie wiekuiste kwestie światopoglądu. Wszystkie nieśmiertelne, powikłane sprawy filozoficzne, należy zostawić sumieniu jednostki, należy pozostawić jej zupełne prawo decydować w co wierzy i w co nie wierzy, i żądać należy tylko jednego, ażeby była ta jednostka dobrym obywatelem ruchu socjalistycznego, dobrym członkiem partii i ruchu robotniczego. Był przekonany, wbrew marksistowskiej ortodoksji, że w ustroju socjalistycznym religia nie zniknie; wiara stanowiła dla niego nieredukowalną część ludzkiej natury.
Problem miejsca, jakie powinny w odrodzonym państwie zająć kościoły, a zwłaszcza kościół rzymskokatolicki, stanowił jeden z centralnych punktów debaty konstytucyjnej. Czapiński, reprezentując jednocześnie stanowisko całej PPS, dowodził, że rozdział kościoła i państwa uzasadniają trzy wielkiej wagi argumenty: narodowy, naukowy i socjalny. W pierwszym wypadku przekonywał, że kościół katolicki, jako instytucja ponadnarodowa, a jednocześnie posiadająca swój „polityczny” sztab w Rzymie, stanowić może zagrożenie dla suwerenności młodego państwa polskiego. Wyrażał opinię, że duchowieństwo postawione przed koniecznością dokonania wyboru między interesem Watykanu a interesem Polski, wybierze to pierwsze rozwiązanie. Dopóki papieże nie zrezygnują z aktywnego uczestnictwa w polityce międzynarodowej, dopóty silna pozycja kleru stanowić może istotne ograniczenie podmiotowości państwa w polityce zewnętrznej. Uzasadnienia dla swego stanowiska szukał w historii, przy każdej okazji wspominając o niechlubnej roli odegranej przez kościelną hierarchię w procesie politycznej dezintegracji Rzeczypospolitej Obojga Narodów i o przypadkach jawnej współpracy z mocarstwami ościennymi. Kontynuacją tej polityki był, jego zdaniem, lojalizm i serwilizm hierarchów względem zaborców, silnie popierany zresztą przez kolejnych papieży. Podczas wykładu dla polskich robotników-emigrantów w Stanach Zjednoczonych mówił: Kiedy w końcu Polska była złożona do grobu przy współudziale arcybiskupów, którzy brali łapówki od carów, rozpoczął się okres przeszło 150-letniej niewoli polskiej. Kiedy próbowała wstać z grobu, Rzym ciskał na nią klątwy.
Drugi argument za rozdziałem państwa i Kościoła – przez Czapińskiego nazwany naukowym – dotyczył negatywnego wpływu na system edukacyjny. Znów posługiwał się argumentem historycznym, dowodząc, że to kler był odpowiedzialny w znacznej mierze za kulturalny upadek Polski w XVII i XVIII w., a duchowieństwo najenergiczniej zwalczało oświeceniowe hasła i reformatorskie dążenia. Czapiński uważał, że w sprawach oświatowych Kościół zawsze zajmować będzie konserwatywne i wsteczne stanowisko, zaś zapewnienie duchowieństwu wpływania na system edukacyjny uniemożliwi stworzenie nowoczesnej szkoły, pobudzającej ciekawość świata i nadążającej za trendami światowej nauki.
Trzeci argument za rozdziałem państwa i Kościoła miał charakter społeczny. Publicysta PPS uważał, że z powodu wspólnego interesu klasowego, a także podobieństwa ideowego, duchowieństwo w Polsce odgrywać będzie rolę sojusznika i adwokata warstw najbardziej konserwatywnych, tamujących proces demokratyzacji społeczeństwa. Jego zdaniem Kościół nie zamierzał zrezygnować z wywierania wpływu na życie polityczne. Pisał: Poza pięknymi frazesami, poza dźwięczną ideologią, poza piękną szatą i reminiscencjami z Ewangelii i nauk chrystusowych – kryje się brudna i brutalna treść polityczna i socjalna. Za rzymskimi agentami, dążącymi do ustalenia i rozszerzenia wpływów rzymskich lękliwie bieży zagrożony w swej egzystencji „kwiat” arystokracji polskiej, obszarnictwa i kapitalizmu polskiego; te sfery widzą i czują jak potężna fala nowoczesnych ruchów społecznych podmywa ich egzystencję, jak niepewne są już podstawy ustroju kapitalistycznego. Toteż wyciągają kornie i błagalnie ręce do Rzymu o pomoc. Tam jeszcze – myślą – może tkwi zbawienie! Może ozdobiwszy ohydną treść wyzysku kapitalistycznego i obszarniczego pięknym imieniem Chrystusowym można będzie trwać, panować i wyzyskiwać jakiś czas jeszcze…
Sejmowa batalia o kształt konstytucji zakończyła się kompromisem, w większym jednak stopniu zbieżnym z pierwotnymi postulatami prawicy. Dotyczyło to także większości zapisów omawiających rolę Kościoła w państwie. Czapiński jednak nie zrezygnował z walki o świeckie państwo, toczonej nie tylko za pomocą sejmowych przemówień, ale również dziesiątków artykułów na łamach socjalistycznej prasy i licznych broszur. Przydomek „osobisty nieprzyjaciel Pana Boga” przylgnął do niego na stałe, lecz mało kto zwracał uwagę na te fragmenty jego wystąpień, w których podkreślał rolę religii w życiu człowieka. Pisał zresztą, że antyklerykalne (w żadnym razie „antyreligijne”) stanowisko socjalistów jest konsekwencją okoliczności, nie zaś wyrazem wpisanej w samą naturę ruchu niechęci do Kościoła. Nie jesteśmy antyklerykałami za wszelką cenę i przede wszystkim – przekonywał. – My mamy swój własny ruch i swój własny cel, do którego dążymy. Antyklerykalizm nie jest dla nas jakimś dogmatem. To dla nas smutna konieczność, obowiązek zburzenia przeszkody, która odgradza nas od lepszej przyszłości, nie pozwala nam się rozwijać normalnie. Słowa te dobrze i – jak można przypuszczać – szczerze oddają intencje przyświecające Czapińskiemu w wystąpieniach na temat Kościoła i duchowieństwa. Czynienie z niego wojującego ateisty i obrazoburcy byłoby przeinaczaniem historii.
***
Po objęciu mandatu poselskiego z niezbyt znanego działacza krakowskiej organizacji PPSD zaczął stawać się jednym z członków najwyższych władz zjednoczonej PPS, a także cenioną postacią w klubie parlamentarnym socjalistów. Już pod koniec lat 20. zaliczano go do ścisłego kierownictwa PPS. Zasiadał przez wiele lat w Centralnym Komitecie Wykonawczym partii, reprezentował PPS podczas międzynarodowych kongresów socjalistycznych, znalazł się również w zarządzie Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego, a w 1936 r., jako osoba posiadająca szczególnie bogate doświadczenie w pracy oświatowej, objął funkcję prezesa TUR. Coraz większe uznanie zdobywał także jako publicysta. Skrupulatni historycy szacują jego dorobek w tej dziedzinie na ok. 6 tys. artykułów i kilkanaście broszur. W PPS-owskim dzienniku „Robotnik” w latach 30. pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego i w dużej mierze odpowiadał za publicystykę polityczną oraz dział poświęcony kulturze.
Czapiński-publicysta szczególnie wiele uwagi poświęcał analizom przemian zachodzących po rewolucji bolszewickiej w Rosji. Predyspozycje miał po temu niemałe – urodzony w Mińsku, świetnie znał język i kulturę rosyjską, przez pewien czas był członkiem SDPRR, a przed I wojną światową przyjaźnił się również z Leninem. Jak oceniał rewolucję październikową? Konsekwentnie, przez cały okres międzywojenny uważał, że bolszewicy wykazali się godną potępienia rewolucyjną „niecierpliwością”. Powołując się na opinie dwóch socjalistycznych autorytetów – Karla Kautsky’ego i Otto Bauera – Czapiński dowodził, że przejęcie władzy i „zadekretowanie” budowy ustroju socjalistycznego przez Lenina i jego towarzyszy dokonało się stanowczo zbyt wcześnie. Rosja była bowiem krajem zacofanym zarówno pod względem gospodarczym, jak i społecznym. Aby wprowadzić socjalizm, nie wystarczy nieugięta wola i determinacja, których Czapiński bolszewikom nie odmawiał, lecz konieczne jest również zaistnienie obiektywnych przesłanek. Biorąc zaś pod uwagę poziom rozwoju carskiej Rosji, jedyna możliwa rewolucja, dla której istniały w tym kraju warunki, mogła być, zdaniem Czapińskiego, jedynie rewolucją burżuazyjną, druzgocącą resztki dawnego systemu feudalnego. Pisał o tym wprost: Istotą przedmiotową (obiektywną) przewrotu bolszewickiego jest likwidacja stosunków feudalnych w Rosji, tzn. złamanie samodzierżawia, panowania szlacheckiego, obszarnictwa itd. Jakakolwiek byłaby oficjalna ideologia tego przewrotu, nic to nie zmieni w istocie rzeczy. I tak, jak wielka francuska rewolucja w 1789 odbywała się pod hasłami wolności, równości i braterstwa, a jednakowoż, jak wiemy, była po prostu dochodzeniem do władzy trzeciego stanu, czyli burżuazji – tak samo rosyjski przewrót bolszewicki odbywa się formalnie w szatach ideologii bolszewickiej, treścią jednak jego jest przejście od przestarzałych form feudalnych, samodzierżawnych, szlacheckich do form nowoczesnego ustroju burżuazyjnego.
Zasadniczy błąd bolszewików polegać miał na przecenianiu możliwości, jakie daje sprawowanie władzy. Wielowiekowe zapóźnienie nie może zostać zniwelowane w ciągu kilku lat, nie da się zbudować socjalizmu nie przechodząc wcześniej przez piekło systemu kapitalistycznego – zdawał się rozumować Czapiński. Gospodarcza niewydolność „komunizmu wojennego” w połączeniu z koniecznością stosowania przez bolszewików terroru i przemocy (aby utrzymać władzę) dowodziły obiektywnej niemożności przejścia Rosji do socjalizmu, a tym samym pomyłki Lenina. W tym poglądzie utwierdziło też Czapińskiego wprowadzenie przez władze radzieckie polityki NEP-u. Przywrócenie w wielu sektorach wolnego handlu, dominacja prywatnego rolnictwa, a także usilne poszukiwanie zagranicznych kredytów świadczyć miały o powrocie do kapitalizmu. Znacznie przesadzając, w latach 20., nazywał Czapiński ZSRR państwem kułacko-kapitalistycznym oraz kolonią kapitału zagranicznego. Październikowe zwycięstwo, będące skutkiem chwilowo sprzyjających okoliczności i dobrego doboru haseł przez bolszewików (Ziemia i pokój!), nie oznaczało wcale przekreślenia prawidłowości rozwojowych odkrytych przez Marksa. W napisanej w 1927 r. broszurze „Socjalizm czy komunizm?” Czapiński pisał: Przesunęła się tu przed nami cała historia rosyjskiego bolszewizmu. Udało mu się przyjść do władzy dzięki specjalnym warunkom, zaś w pierwszym rzędzie dzięki zrewolucjonizowanym chłopom i wojsku. Ale bolszewizm nie osiągnął nic z postawionych sobie celów, zrujnował tylko Rosję, spustoszył miasta, zdruzgotał przemysł i wreszcie wrócił do kapitalizmu. Wszystkie dzikie pomysły o wprowadzeniu socjalizmu do Rosji, przy pomocy gwałtu ze strony rządzącej drobnej mniejszości, zakończyły się zupełnym bankructwem!
Niepowodzenie planu bolszewików, czego wyraz stanowił zarówno NEP, jak i upadek rewolucji w innych krajach europejskich, doprowadzić miało, jego zdaniem, do odrodzenia się rosyjskiego imperializmu i powrotu do tradycyjnych carskich form sprawowania władzy – silna i scentralizowana władza, rozbudowany aparat ucisku, liczna armia itd. Nowością, specyficznie bolszewickim tworem, był Komintern, według Czapińskiego całkowicie podporządkowany realizacji państwowych interesów ZSRR.
W tych opiniach często mieszały się cenne, momentami wręcz błyskotliwe spostrzeżenia i poważne uproszczenia czy niezbyt wyrafinowane ataki na bolszewików. W dużej mierze zaważył pewnie na tym fakt, że wiele z tych tekstów powstało na potrzeby bieżącej walki o „rząd robotniczych dusz”, toczonej z komunistami. Nieco zmieniać zaczął się jednak ton Czapińskiego w latach 30., gdy z jednej strony świat kapitalistyczny mocował się z katastrofalnym w skutkach kryzysem gospodarczym, z drugiej zaś ZSRR z powodzeniem realizował ambitne założenia pięciolatki. Oczywiście, krytyczna ogólna ocena dyktatorskiej formy rządów nie uległa zmianie, jednak opinie Czapińskiego stały się znacznie bardziej wyważone. Przyspieszona industrializacja, znaczący wzrost produkcji, a także poprawa aprowizacji stanowiły zdaniem publicysty PPS niewątpliwe osiągnięcia władz radzieckich. Dostrzegał ich wielkie koszty, jak m.in. wzrost natężenia represji, militaryzację życia codziennego itd., jednak pisał: Ale ogromne postępy gospodarcze są niezaprzeczalne. Świadczą aż nadto wyraźnie o wyższości gospodarki planowej – nawet w trudnych sowieckich warunkach.Wierzył, że wkrótce gospodarka planowa będzie mogła również pokazać swoją wyższość w innych państwach Europy, tym razem jednak bez gwałtu na ludzkiej wolności, charakterystycznego dla warunków radzieckich.
Umiarkowany optymizm, jakim Czapińskiego nastrajał pomyślny rozwój gospodarczy ZSRR, nie trwał jednak długo. Tak jak dla wielu socjalistów w całej Europie, również dla niego „procesy moskiewskie” oznaczały konieczność głębokiej weryfikacji ocen sytuacji w Związku Radzieckim. Coraz jaśniejszym stawało się dla Czapińskiego, że nie ma do czynienia ze „zwykłą” dyktaturą, ale z systemem dążącym do absolutnego podporządkowania jednostki. Kult wodza, rozbudowa tajnej policji politycznej, ogromny wysiłek propagandowy władz, a także procesy pokazowe – to wszystko zadecydowało, że na przełomie 1937 i 1938 r. Czapiński zaczął określać system radziecki mianem „totalizmu”, co – upraszczając nieco – odpowiada naszemu dzisiejszemu „totalitaryzmowi”. W konsekwencji totalizacji życia społecznego następował również uwiąd kultury, której rozwój jeszcze parę lat wcześniej, na początku lat 30., stanowił, zdaniem Czapińskiego, jeden z największych sukcesów bolszewików. Od kilku lat sowiecka literatura nie daje prawie nic. Filozofia to samo […] W nauce to samo. Niektóre nauki są w ogóle skasowane. […] Żadna monopartia, żaden totalizm, żadna trwała dyktatura nie prowadzi do rozwoju kultury i twórczości.
Sporo uwagi poświęcał Czapiński również drugiemu „totalizmowi”, czyli hitlerowskim Niemcom. Źródeł powodzenia nazistów upatrywał w dotkliwości kryzysu gospodarczego, który uderzył na początku lat 30. w Republikę Weimarską. Bazę społeczną NSDAP stanowić mieli w jego opinii głównie drobnomieszczanie, podupadła burżuazja, a także chłopstwo i bezrobotni. Do hitleryzmu zwabić miała ich antykapitalistyczna retoryka, hasła rewizjonistyczne oraz idea przywrócenia społecznego „ładu”. Sam program głoszony przez nazistów Czapiński uważał za mętny, ogólnikowy, a w wielu przypadkach wręcz sprzeczny. Jego sukces tłumaczył w dużej mierze specyficzną postawą drobnomieszczaństwa, które mniej zwraca uwagę na spójność głoszonej ideologii, a bardziej poddaje się nastrojowi chwili, emocjom oraz charyzmie wodza. Dla Czapińskiego, podobnie jak dla wielu ówczesnych teoretyków ruchu socjalistycznego, faszyzm był ostatnią, rozpaczliwą próbą obrony systemu kapitalistycznego podjętą przez burżuazję. Jego cel był podwójny – z jednej strony podtrzymać i udoskonalić system kapitalistyczny, któremu dyktatura i idea „silnej władzy” zapewnią pożądaną stabilność, z drugiej zaś strony faszyzm miał być narzędziem służącym zwalczaniu rozwijającego się ruchu socjalistycznego. O nazizmie pisał: W ten sposób widzimy, że całość programu ma charakter burżuazyjnej dyktatury skierowanej przeciwko demokracji i klasowej walce proletariatu. Ta dyktatura jest skierowana nie tylko przeciwko demokracji i klasie robotniczej wewnątrz państwa, lecz także służy celom imperialistycznym i wzmacnianiu militaryzmu.
***
Tak jak w przypadku stalinowskiej dyktatury, również w odniesieniu do nazizmu Czapiński podkreślał postępującą kulturalną degradację społeczeństwa. Treści kultury faszystowskiej były w jego ocenie skoncentrowane wokół trzech głównych motywów: apoteoza wojny, sztywna hierarchia oraz pochwała okrucieństwa. Uważał, że popularność prądów faszystowskich, wprost odwołujących się do wojny i przemocy, z pogardą traktujących dorobek kulturalny ludzkości, stawia przed proletariatem doniosłe zadanie. Ruch robotniczy stawał się spadkobiercą rzetelnej kultury i nosicielem nowych metod wychowawczych.
Czapiński nie uważał, że kultura „nowego człowieka”, kultura socjalistyczna, może powstać dzięki całkowitemu zerwaniu z dziedzictwem kultury burżuazyjnej. Pisał: Naturalnie proletariacka kultura (jak każda inna) nie buduje całej kultury na nowo – np. zdobycze naukowe, zwłaszcza w niektórych dziedzinach, przejmuje z okresów poprzednich. Ale charakter tej kultury jest inny. Jest to kultura optymistyczna. Kultura zaufania do nauki. Kultura solidarności ogólnoludzkiej, a więc pokojowej współpracy – kultura pracy, bo właśnie praca jest największym szlachectwem okresu proletariackiego. Kultura równości, kultura równego startu dla wszystkich. Kultura wolności prawdziwej, bo opartej na gwarancjach równości gospodarczej. Kultura maksymalnego, największego wysiłku całej ludzkości – w kierunku szczęścia i sprawiedliwości. Słowa te brzmią dziś niezwykle patetycznie. Czapiński jednak pośród przywódców polskiego ruchu socjalistycznego był bez wątpienia tym, który najmocniej podkreślał konieczność zbudowania nowej kultury, jako warunku realizacji projektu socjalistycznego.
Treść ruchu socjalistycznego powinny stanowić nie tylko walka klasowa i dążenie do obalenia kapitalizmu, ale również wysiłek mający na celu moralne i intelektualne podniesienie proletariatu. Swoje powołanie widział Czapiński głównie w realizacji tego drugiego zadania. Przez współpracowników i przyjaciół zapamiętany został właśnie przede wszystkim jako działacz oświatowy, niestrudzony prelegent i popularyzator wiedzy. Jan Mulak pisał: Często nachodzili go całymi gromadami, członkowie ZNMS, studenci i studentki. Młodzi intelektualiści partyjni grupowali się wokół niego. Miał na nich duży wpływ, zwłaszcza w dziedzinie pogłębiania teorii socjalistycznej. Pod tym względem spełniał rolę TUR, a właściwie był drugim TUR-em jako jednoosobowa instytucja. Wynikało to z jego olbrzymiej wiedzy i siły oddziaływania. Wtórował mu Ciołkosz, który w pośmiertnym wspomnieniu pisał: Ku nowej kulturze… Taka była treść życia Czapińskiego, życia bardzo pracowitego. Jego dorobek trzeba mierzyć nie tylko broszurami i książeczkami, artykułami w prasie, mowami sejmowymi i odczytami. Trzeba go mierzyć – lecz to wymierzyć się nie da – obudzeniem się w klasie robotniczej nowych pragnień i tęsknot do życia pełnego i twórczego w każdej dziedzinie.
Tę pracę Czapińskiego przerwał wybuch wojny, przed którą ostrzegał od kilku lat. Po klęsce wrześniowej, licząc na szybkie zwycięstwo aliantów, nie podjął działalności konspiracyjnej. Dopiero na początku 1940 r. nawiązał kontakt z grupą skupioną wokół Adama Próchnika, na konspiracyjnych zebraniach wygłosił wówczas kilka referatów i odczytów. We wrześniu 1940 r. został aresztowany przez Gestapo, pięć miesięcy później trafił do Auschwitz. Zmarł tam w lipcu 1941 r.
***
Spośród przywódców międzywojennej PPS, Kazimierz Czapiński jest z pewnością jedną z tych postaci, których biografia budzi stosunkowo niewielką ekscytację. Nie miał za sobą romantycznych epizodów w bojówce jak choćby Pużak czy Arciszewski, nie był porywającym mówcą jak Żuławski, nie był wytrawnym graczem parlamentarnym jak Niedziałkowski, daleko było mu też do radykalizmu Zaremby, Dubois czy Barlickiego. Jako myśliciel i publicysta nie zawsze bywał Czapiński oryginalny i wystarczająco analityczny. Mimo to jednak uznawany jest za jedną z najwybitniejszych i najciekawszych postaci międzywojennego ruchu socjalistycznego.
Z usposobienia był przede wszystkim nauczycielem i wychowawcą. W tych setkach i tysiącach artykułów, niezliczonych wykładach i odczytach, a nawet w sejmowych przemówieniach – wszędzie wyraźnie widoczne jest dążenie Czapińskiego do wyjaśnienia skomplikowanych problemów, uprzystępnienia i popularyzacji wiedzy. Chciał pisać w sposób zrozumiały przede wszystkim dla robotników. Wierzył, że aby ruch socjalistyczny zwyciężył, musi dokonać się olbrzymi awans kulturalny mas pracujących. Pisał: Partia socjalistyczna dobrze rozumie, że nie podoła olbrzymim zobowiązaniom i wielkiej odpowiedzialności, jeśli nie potrafi wytworzyć ludzi obowiązkowych, wykształconych i moralnie odpowiedzialnych. […] Stąd pochodzi w ruchu socjalistycznym wzmożone zainteresowanie się kwestią oświatowo-kulturalną. Idzie zarówno o reformę szkolnictwa, jak i o kształcenie dorosłych robotników.
Czapiński bardzo silnie podkreślał etyczny i humanistyczny wymiar socjalizmu – nie chodziło tylko o wzrost produkcji i zniesienie własności prywatnej, ale także, a może przede wszystkim, o nowego człowieka i nową kulturę. Realizacji tego zobowiązania poświęcił niemal całe swe dojrzałe życie. Cytowany już uczeń Czapińskiego, filozof Andrzej Nowicki, pisał o nim, że był personifikacją związku między socjalizmem a ideą godności człowieka. Trudno o bardziej zwięzłą, a trafną charakterystykę.