Ministerstwo Gospodarki Społecznej

·

Ministerstwo Gospodarki Społecznej

dr hab. Ryszard Bugaj ·

Gdybym mógł decydować, to starałbym się nadać inny niż obecny kierunek gospodarczej i społecznej polityce Polski. Oczywiście ta polityka powinna być zakotwiczona w profesjonalnej diagnozie i orientować się na jasno określone cele. Te ostatnie nigdy nie mogą być jednak w pełni obiektywne. Ich zdefiniowanie zawsze związane jest z preferencją określonych interesów i wyrasta z aksjologicznych przekonań.

Patrzę na procesy społeczne i gospodarcze przede wszystkim przez pryzmat długookresowych interesów dużych grup (pracowników, rolników, a także świadczeniobiorców). Jestem przekonany, że realna równość szans jest najważniejszym warunkiem możliwie szybkiego rozwoju gospodarczego. Przyjmuję, że nie ma globalnej i pozytywnej alternatywy dla ładu ustrojowego opartego o demokrację przedstawicielską, rynek i prywatną własność. Rynek ma jednak pewne wady i dlatego konieczna jest aktywna polityka suwerennego państwa. Poniżej formułuję postulaty zgodne z tą generalną orientacją.

W najbliższych latach polityka makroekonomiczna powinna być zrównoważona, tzn. musi ograniczać deficyt, a jednocześnie w maksymalnie możliwym stopniu stymulować popyt globalny. Jedyna droga to zwiększenie podatkowych obciążeń grup o wysokich dochodach. Tylko gospodarstwa domowe o wysokich dochodach mogą bowiem ponieść dodatkowe ciężary na rzecz redukcji deficytu, a mimo to nie ograniczyć bieżących wydatków na dobra krajowe.

Kompleksowa reforma podatkowa (nie tylko z powodu wyżej wspomnianych uwarunkowań makroekonomicznych) powinna generalnie zmierzać do ustanowienia realnie progresywnych obciążeń. W moim przekonaniu powinna ona obejmować: likwidację podatku liniowego dla samozatrudnionych (ten podatek płacą tylko najbogatsi), niewielkie (o 1–2 punkty procentowe) obniżenie dolnej stawki podatku PIT i ustanowienie nowej górnej stawki od nadwyżki ponad bardzo wysokie dochody (np. ponad 50 tys. miesięcznie), stopniowe obejmowanie podatkiem PIT na ogólnych zasadach dochodów z rolnictwa (wliczając w nie dotacje obszarowe z UE), ograniczenie (przez wprowadzenie na szeroką skalę kategorii kosztu zryczałtowanego) zaniżania dochodów do opodatkowania dokonywanego przez sztuczne zaliczanie do kosztów wydatków konsumpcyjnych (np. na luksusowy samochód), opodatkowanie transakcji na rynku kapitałowym (pod warunkiem wprowadzenia takiego podatku w UE).

Reforma podatkowa powinna też zmienić konstrukcję podatku od nieruchomości poprzez przyjęcie, że podstawą wymiaru podatku jest jej wartość. Powinny być jednak zastosowane bardzo niskie stawki, tak by ciężary podatkowe np. właściciela „standardowego” mieszkania lub domu jednorodzinnego nie wzrosły. Należy też powrócić do pobierania podatku od spadków i darowizn, ale znaczna wartość spadku (np. 500 tys. zł) przypadająca na jednego spadkobiercę powinna być z podatku zwolniona.

Zasadniczych zmian wymaga również system ubezpieczeń emerytalno-rentowych. Najważniejsze jest ustanowienie zasady, że wszystkie dochody z pracy są „oskładkowane” według jednolitej stawki. Zasada ta powinna obejmować również rolników i „mundurowych”. Można oczekiwać, że w konsekwencji wprowadzenia tych zmian ustaną zasadnicze przyczyny wymuszania tzw. umów śmieciowych. Ponadto należy znieść jednolity wiek emerytalny, ustalając normę minimalną (62 lata dla kobiet i 64 dla mężczyzn), upoważniającą pracownika do przejścia na (nieco obniżoną) emeryturę, i normę maksymalną (odpowiednio 64 i 66 lat), upoważniającą pracodawcę (ale nie obowiązkowo) do „wysłania” pracownika na emeryturę. Uczestnictwo (i jego zakres) w II filarze powinno być dobrowolne, a katalog podmiotów rynkowych upoważnionych do gromadzenia składek ubezpieczeniowych rozszerzony na duże banki. Dla likwidacji (lub choćby ograniczenia) redystrybucji na rzecz ubezpieczonych o wyższych dochodach należy wprowadzić łagodną degresję wysokości świadczeń względem zgromadzonych kapitałów emerytalnych. Limit wynagrodzenia (dochodu) oskładkowanego należy powiększyć z obecnych 2,5 średnich wynagrodzeń do np. pięciu średnich. Jednocześnie ustanowić trzeba prawo ubezpieczonego do jednorazowego pobrania części kapitału emerytalnego, ponad kwotę zabezpieczającą wypłatę świadczenia na przeciętnym poziomie – oczywiście świadczenie byłoby wtedy odpowiednio obniżane.

Konieczne jest również poprawienie zabezpieczenia socjalnego dla osób bezrobotnych poprzez rozszerzenie uprawnień do zasiłku, a także jego niewielkie zwiększenie. Równolegle z tym wzmocnić należy kontrolę zatrudnienia, a także ustanowić w ograniczonym zakresie obowiązek świadczenia pracy przez osoby bezrobotne na rzecz społeczności lokalnej.

Wzmocniłbym również politykę przeciwdziałania zapaści demograficznej. Konieczne jest w krótkim okresie zagwarantowanie powszechnego dostępu do żłobków i przedszkoli – bezpłatnych dla rodzin wielodzietnych i wysoko dotowanych dla pozostałych. W nieodległej przyszłości ustanowione powinno być także uprawnienie rodzin do bonów na zakup „wyprawki szkolnej” (przede wszystkim podręczników). Płatne urlopy macierzyńskie zastąpiłbym „stypendiami” dla matek/ojców zajmujących się dziećmi do lat 3. Stypendia w tej samej wysokości, np. na poziomie minimalnego wynagrodzenia, byłyby przyznawane bez względu na wcześniejsze zatrudnienie.

Ponadto konieczne jest ograniczenie niektórych rodzajów wydatków publicznych. Wiele instytucji jest rozbudowanych ponad miarę. Liczba członków Trybunału Konstytucyjnego, Rady Polityki Pieniężnej, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji powinna być radykalnie zmniejszona. Dodatkowo zmniejszone powinny być koszty administracyjne, a także nakłady na utrzymanie sejmu, senatu, urzędu prezydenta. Poza tym zrezygnowałbym z trójszczeblowego systemu samorządów terytorialnych i zlikwidowałbym samorządy powiatów. Można także bez szkody zmniejszyć dotacje do partii politycznych nawet o 2/3.

Istotne oszczędności można uzyskać również poprzez rezygnację z ostentacyjnych wydatków publicznych i zmniejszenie jednostkowych kosztów infrastruktury (np. słynnych ekranów dźwiękochłonnych na budowie dróg).

Uważam też, że państwo powinno zaangażować się w realną pomoc uzyskania mieszkania przez młode rodziny o niewysokich dochodach. Trzeba podjąć znaczący program budowy mieszkań na wynajem (20–30 tys. mieszkań rocznie). Czynsz w tych zasobach powinien pokrywać bieżące koszty eksploatacyjne. Rodziny wynajmujące mieszkania powinny mieć – po określonym czasie – prawo do ich wykupu po cenie równej wartości odtworzeniowej.

Podobnie za konieczne uważam radykalne przeciwstawienie się upolitycznieniu kadr przedsiębiorstw publicznych. Można tu uzyskać poprawę, powołując instytucję analogiczną do RPP, wyłanianą przez parlament (jednak nie według zasady, że większość obsadza wszystkie miejsca, lecz w przybliżonej proporcji do liczebności większości rządowej i opozycji) spośród osób o odpowiednich kwalifikacjach, nie pełniących w przeszłości żadnych funkcji politycznych. Rada powinna mieć wyłączną i bezpośrednią kompetencję do powoływania w trybie konkursowym kadr kierowniczych w „strategicznych przedsiębiorstwach”.

Sądzę też, że w Polsce powinien istnieć mniejszościowy sektor przedsiębiorstw publicznych działających generalnie zgodnie z zasadami rynkowymi, ale korzystających (w niektórych przypadkach i tylko w niedługim okresie przejściowym) z pewnych form pomocy publicznej. Powinny to być nieliczne przedsiębiorstwa technologiczne, przedsiębiorstwa w sektorach „naturalnego monopolu” (np. na kolei), wybrane banki i przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe, a również przedsiębiorstwa w sektorach silnie zdominowanych przez kapitał zagraniczny. Przesłanką do utworzenia listy takich przedsiębiorstw publicznych powinna być aktywna polityka przemysłowa.

Uważam również, iż pracownicy powinni uzyskać realne prawa współuczestnictwa w zarządzaniu przedsiębiorstwami – zarówno prywatnymi, jak i publicznymi. Wynagrodzenia menedżerskie powinny być ograniczone przez prawo: w przedsiębiorstwach publicznych przez określenie bezpośrednich limitów (wyższych niż obecnie), natomiast w przedsiębiorstwach prywatnych ten limit powinien dotyczyć wypłat wliczanych w ciężar kosztów. Jednoznacznie prawnie powinna być też uregulowana kwestia wysokości odpraw, np. dla menedżerów z tytułu zakazu pracy u konkurencji.

W moim przekonaniu państwo powinno – przez system ulg podatkowych oraz decyzje dotyczące inwestycji infrastrukturalnych – silniej wspierać regiony o niskim poziomie rozwoju i wysokim bezrobociu. Potrzebne jest przeciwstawienie się demontażowi usług publicznych (szczególnie poczty i transportu publicznego) na terenach o niskim rozwoju gospodarczym. Ze względów ekologicznych (a również dla wzmocnienia pozycji konkurencyjnej krajowych wytwórców) przystąpić należy do realizacji programu „TIR-y na tory” w przewozach transgranicznych.

Niezbędne jest także jednoznaczne określenie długookresowej polityki integracyjnej. Polska nie powinna w dającym się przewidzieć czasie przystępować do strefy euro, natomiast musi stanowczo domagać się respektowania przez Brukselę zasady solidarności zgodnie ze standardami stosowanymi w przeszłości (transfery finansowe do 4% PKB na „politykę spójności” – na lata 2014–2020 byłoby to 450–500 mld zł). Nie można też akceptować dyskryminujących Polskę programów redukcji zanieczyszczeń. Nie ma również dobrych powodów, by przystępować do zintegrowanego europejskiego nadzoru finansowego. Jednocześnie Polska powinna energicznie zabiegać o oszczędności na rozdętej brukselskiej biurokracji, a także o racjonalizację wydatków na dotacje rolnicze.

Na koniec chciałbym podkreślić, iż chociaż dotychczasowa transformacja ma na koncie istotne sukcesy, nie była ona (szczególnie z perspektywy „zwykłych ludzi”) polityką optymalną. Najważniejsze jest jednak to, że polityka ta już się „zużyła” i warunkiem rozwoju w najbliższych latach jest zasadnicza jej korekta. W szczególności odrzucić trzeba zamiar rządu, by koszty kryzysowych procesów w gospodarce niemal w całości przerzucić na uboższe grupy, chroniąc środowiska uprzywilejowane, stanowiące polityczne zaplecze obecnej większości parlamentarnej. Również warunkiem zapewnienia większego dynamizmu (i przeciwstawienia się peryferyzacji gospodarki) jest dużo bardziej aktywna polityka państwa.

Ewidentnie demagogiczny jest argument, że zwrot „socjalno-interwencyjny” miałby być nierealny z powodów budżetowych („nie stać nas”). Polska decydując się na pobieranie podatków według standardów powszechnie stosowanych w krajach Unii ma wszelkie możliwości, aby celową i możliwą korektę programu gospodarczego państwa sfinansować bez popadania w pułapkę zadłużenia.

komentarzy