Testy złego wyboru
Testy złego wyboru
Po tym, jak ubiegłej zimy nauczyciele z Gimnazjum im. Garfielda w Seattle jednogłośnie zbuntowali się przeciwko zestandaryzowanym egzaminom, ich życie przyjęło dość niezwykły obrót. Choć ich czwartkowa konferencja prasowa przyciągnęła uwagę krajowych mediów elektronicznych i drukowanych, to jednak odpowiedź od przełożonego z miejscowego kuratorium, José Bandy, dotarła do ich skrzynek poczty elektronicznej dopiero w poniedziałkowe popołudnie. Była stonowana w porównaniu z groźbą 10-dniowego bezpłatnego zawieszenia w pełnieniu obowiązków, jaka nadeszła tydzień później, ale przekaz był jasny: nie do przyjęcia jest nauczycielski bojkot Testu Postępów Nauczania, znienawidzonego w tym okręgu szkolnym.
Zanim roztrzęsieni nauczyciele przemyśleli problemy związane z tą wiadomością, zabrzmiał dzwonek na przerwę obiadową, a przez głośniki ogłoszono, że pewien nauczyciel z Florydy postawił im stos gorących pizz w geście solidarności. – Poczuliśmy się mocni – opowiada Jesse Hagopian, nauczyciel historii, lider bojkotu. Uświadomiliśmy sobie, że nie jesteśmy sami. To działo się w całym kraju. Gdybyśmy się poddali, zrezygnowalibyśmy z walki nie tylko o naszą sprawę. To chyba ta myśl utwierdziła wielu nauczycieli w woli wytrwania.
Rodzice, uczniowie i nauczyciele z całego kraju mieli wkrótce wzniecić rewoltę – „oświatową wiosnę”. Forsowane przez władze coraz częstsze egzaminy wywołały rosnące niezadowolenie z powodu godzin zmarnowanych na „uczenie się do egzaminu”, obniżenia statusu przedmiotów humanistycznych, demoralizacji uczniów i poczucia, że nauczyciele są niesprawiedliwie obciążani winą za skutki głęboko zakorzenionych problemów społeczno-ekonomicznych. – Stawiamy właśnie duży krok wstecz – mówi Carol Burris, dyrektor Gimnazjum w South Side w stanie Nowy Jork, zdobywczyni wielu wyróżnień i komentator edukacyjny gazety „The Washington Post”. – Ludzie mają dość. Są źli, że egzaminy i płynące z nich dane są wykorzystywane do niszczenia szkolnictwa.
Wiosną 2013 r. stan Nowy Jork wdrożył jako pierwszy Ujednolicone Egzaminy Stanowe – kluczowy element inicjatywy „Wyścig na szczyt” autorstwa administracji Obamy. Burris zebrała dane pokazujące drastyczny wzrost ilości czasu poświęcanego przez uczniów na te egzaminy. W największym stopniu dotknęło to piątoklasistów: od 170 minut w 2010 r. do 540 minut w 2013 r.
Mark Naison, profesor Uniwersytetu Fordham w Nowym Jorku, szacuje, że rodzice około 10 tys. uczniów w całym stanie przystąpili w kwietniu do „ruchu odmowy”, decydując, że ich dzieci nie podejdą do Ujednoliconych Egzaminów Stanowych. – To chyba największy taki bunt we współczesnej historii Ameryki – mówi. Zainspirowany oddolną rewolucją z Nowego Jorku, Naison współtworzył Stowarzyszenie Niepokornych Pedagogów, które do połowy stycznia objęło ponad 36 tys. członków w oddziałach rozmieszczonych we wszystkich 50 stanach. Najliczniejszą reprezentację miała Floryda – ponad 1500 nauczycieli.
– Publiczne zajmowanie stanowiska wymaga wiele odwagi. Stowarzyszenie daje nam poczucie, że nie jesteśmy osamotnieni. Dzięki temu, że wspieramy się nawzajem, mamy siłę, by protestować – opowiada Naison. Mamy bystrych ludzi, którzy potrafią tworzyć strony internetowe, blogi i filmy na YouTube. Nasza organizacja jest zadziwiająco elastyczna.
Arne Duncan, sekretarz Departamentu Edukacji, mimowolnie sprawił w listopadzie 2013 r. PR-owski upominek ruchowi odmowy, piętnując wyłaniający się blok mainstreamowych oponentów Ujednoliconych Egzaminów Stanowych jako białe mamy z przedmieść, których dzieci okazały się nie aż tak błyskotliwe, a szkoły nie tak dobre. Wcześniej Duncan za złą prasę egzaminów winił ekstremistów z Tea Party. I rzeczywiście – konserwatywni Republikanie należą do największych krytyków programu. Dostrzegają oni niepokojące uzurpowanie sobie przez rząd federalny prawa do kontroli nad lokalnymi szkołami i podchodzą z głęboką podejrzliwością do znormalizowanych wymogów programowych, promujących rzekomo liberalizm.
W tej sprawie ze skrajnymi Republikanami zgadzają się jednak również postępowi Demokraci (wraz z należącymi do nich członkami Stowarzyszenia Niepokornych Pedagogów), oburzeni, że można obwiniać i karać nauczycieli i szkoły za słabe wyniki testów. Ich zdaniem testy wielokrotnego wyboru z garstki przedmiotów nie pokazują wpływu nauczyciela na życie uczniów i niewiele mówią o realnych postępach w nauce. – Zamiast zająć się ubóstwem, segregacją rasową w szkolnictwie i brakiem świadczeń społecznych, polityka ta orientuje się na wyniki testów – mówi Burris. Innymi słowy, jak napisała na Twitterze Priscilla Sanstead, współzałożycielka Stowarzyszenia Niepokornych Pedagogów: Ocenianie nauczyciela ze szkoły dla dzieci z ubogich rodzin w oparciu o dane z egzaminów przypomina ocenianie wyników dentysty z gabinetu zakładowego w fabryce słodyczy na podstawie skali występowania próchnicy.
Jak do tego doszło?
David Labaree, profesor Pedagogicznej Szkoły Podyplomowej w Stanford, przygląda się kulejącej polityce edukacyjnej rządu federalnego od czasów zimnej wojny, gdy wystrzelenie Sputnika zapoczątkowało wyścig w kosmos. – W latach 70. i 80. miejsce Rosji jako głównego obiektu obaw przed utratą technologicznej przewagi zajęła Japonia, później Niemcy, a aktualnie Chiny – stwierdza. Egzaminy kwalifikacyjne zaczęły się pojawiać w latach 70., wpływając na kryteria promocji uczniów do kolejnych klas i ukończenia szkoły. Wcześniej nauczyciele cieszyli się dużą samodzielnością w wyborze podręczników i metod nauczania. Szkołę uznawano za dobrą, gdy absolwenci znajdowali zatrudnienie i byli mobilni. – Wprowadzanie wspólnych standardów spowodowało zawężenie programów nauczania – w większości przypadków do matematyki, kilku innych przedmiotów ścisłych, literatury i jakichś nauk społecznych – co miało stać się kluczowym elementem w wyścigu USA o ekonomiczną i polityczną dominację na arenie międzynarodowej – zauważa Labaree.
Współczesna testomania nie tylko wpływa znacząco na karierę nauczyciela – wpłynęła także istotnie na treści nauczania. – Oznacza to wyważenie drzwi prowadzących do klasy – tłumaczy Labaree. – Zmusza nauczycieli, by równali do szeregu i uczyli do egzaminów. W związku z tym charakter pracy nauczyciela zmienia się mocno na niekorzyść. „Zrozum, naprawdę nie jestem już nauczycielem, tylko sprawnym dostawcą umiejętności dla kapitału ludzkiego”. Tak brzmi ten zupełnie nowy język.
Wyścig na szczyt
„Ruch na rzecz odpowiedzialności” [postulujący standaryzację systemu oceniania – przyp. tłum.] otrzymał w 2002 r. silne wsparcie w postaci podpisanej przez prezydenta George W. Busha ustawy o wyrównywaniu szans w edukacji (No Child Left Behind Act). Wszystkie szkoły publiczne korzystające ze środków federalnych zostały po raz pierwszy zobowiązane do egzaminowania uczniów raz w roku w klasach 3–8 szkoły podstawowej i dwa razy w klasach gimnazjalnych, z zastosowaniem znormalizowanych testów stanowych z matematyki i czytania.
W 2009 r. Prezydent Obama i Sekretarz Duncan zainicjowali konkurs „Wyścig na szczyt”. Aby zakwalifikować się do tego programu grantowego o wartości 4,35 mld dolarów, dany stan musiał przyjąć Ujednolicone Egzaminy Stanowe z matematyki i przedmiotów humanistycznych. Do programu przystąpiło w pełni 45 stanów i Dystrykt Kolumbii. Teksas, Virginia, Alaska i Nebraska odmówiły udziału. Stan Minnesota przystąpił częściowo, odrzucając standardy w matematyce. Wymogi obejmują m.in. zastosowanie wyników egzaminów w ocenie nauczycieli.
Obecnie wiele stanów na nowo rozpatruje swój udział w programie. Osiem z nich cofnęło, zawiesiło lub znacznie opóźniło jego realizację. Legislatury pozostałych stanów kontynuują debatę.
Niektóre stany wycofują się z przyczyn technicznych. Na przykład jeden z urzędników stanu Oklahoma ujawnił „Education Weekly”, że tylko jedna na pięć szkół dysponuje wystarczająco szybkim Internetem i komputerami, by móc przeprowadzać u siebie egzaminy, a przewidywany czas im poświęcony wzrósłby z 2–3 do 9 godzin.
Nauczyciele z Gimnazjum Garfielda w Seattle w swojej litanii narzekań na egzaminy wspominają o podobnych problemach technicznych. Wprowadzenie Testu Postępów Nauczania wymusiło m.in. zamknięcie wszystkich trzech sal komputerowych Garfielda na 4 miesiące w czasie każdego roku szkolnego.
Kontrakty nauczycieli z Seattle umożliwiają wykorzystanie wyników Testu Postępów Nauczania do ich oceny, mimo że nawet przedstawiciel twórcy testu wątpi, czy się do tego nadają. Administracja okręgu szkolnego utrzymuje, że wyniki nie są obecnie wykorzystywane w ten sposób.
Ziarno rewolucji zasiała w grudniu 2012 r. koordynatorka egzaminów w Garfieldzie, Kris McBride, mówiąc sfrustrowanej nauczycielce prowadzącej dokształcanie w czytaniu, Mallory Clarke, że może odmówić przeprowadzenia testu. Obie panie poszukały poparcia dla swego sprzeciwu wśród humanistów i matematyków, a otrzymawszy je, zwróciły się z podobnym apelem do całego personelu pedagogicznego. Nie licząc kilku głosów wstrzymujących się, nauczyciele z Garfielda poparli jednogłośnie bojkot styczniowo-lutowego cyklu Testu Postępów Nauczania. – To przeważyło szalę. Niemoralnym byłoby odbierać uczniom czas normalnej nauki – powiedziała Clarke. – Przekonanie to narastało w szkole, a zmiana wydawała się nieuchronna.
Po grudniowym głosowaniu nauczyciele z Garfielda wysłali do biura kuratora Bandy wiele listów, lecz nie otrzymali odpowiedzi, więc 10 stycznia 2013 r. zorganizowali konferencję prasową.
Poparcie bojkotu
Protest rozlał się natychmiast na cały kraj. Brawo dla nauczycieli z Garfielda. Wspieramy was i dziękujemy za odważne stanowisko – napisała w e-mailu do Hagopiana Jane Maisel, liderka grupy proponującej zmianę programu egzaminów klasyfikacyjnych.
Zorganizowany 6 lutego „krajowy dzień wsparcia nauczycieli z Garfielda” zainspirował wiece w całym kraju. Na przykład, rodzice uczniów z 37 szkół w Chicago zebrali podpisy pod petycjami przeciwko testom. Biuro Bandy zostało zalane e-mailami. Natomiast majowy „międzynarodowy dzień wsparcia” przyniósł słowa otuchy od nauczycieli i rodziców z Japonii, Australii i Wielkiej Brytanii – opowiada Hagopian.
W okresie od kilku tygodni do kilku miesięcy od deklaracji z Garfielda do bojkotu Testu Postępów Nauczania dołączyli nauczyciele z 6 innych szkół w Seattle. A gdy mimo to biuro kuratora Bandy’ego nakazało administracjom szkół przeprowadzenie egzaminu, rewoltę wsparli rodzice około 600 uczniów, nie wyrażając zgody na ich udział w testach zimowych.
Kurator Banda zwołał grupę roboczą w celu zbadania problemu, a w maju zapowiedział częściową rezygnację z dotychczasowej polityki: Testy Postępów Nauczania w gimnazjach miały stać się opcjonalne. Mimo wcześniejszej groźby 10-dniowych bezpłatnych zawieszeń, żaden z nauczycieli nie poniósł konsekwencji za odmowę przeprowadzenia Testu.
– Było to nie tylko zwycięstwo nad jednym egzaminem, ale i szansa na przeforsowanie naszego kluczowego postulatu – konsultowania z nauczycielami spraw takich, jak testy i nauczane treści, przed zasięgnięciem opinii kosztownych konsultantów i bogatych sponsorów – komentuje Hagopian.
W międzyczasie „oświatowa wiosna” rozlewała się po kraju zgromadzeniami, marszami, bojkotami testów i debatami. Najbardziej spektakularny przykład to demonstracja z 9 lipca w Albany, stolicy stanu Nowy Jork, która zgromadziła ponad 10 tys. pedagogów i rodziców.
Hagopiana zaczęły rozchwytywać szkoły i lokalne związki nauczycieli z całego kraju. Jeździł od Hawajów po Florydę, opowiadając historię Garfielda i pomagając innym pedagogom sprzeciwić się znormalizowanym testom.
Efektywniejsza ocena
Podczas swych wyjazdów Hagopian dowiedział się o istnieniu Nowojorskiego Zrzeszenia na rzecz Normalizacji Wyników Nauczania – koalicji 28 gimnazjów stanowych. Szkoły te mierzą postępy uczniów ocenami opartymi na wynikach w nauce. Zamiast zdawać zestandaryzowane egzaminy uczniowie prowadzą zaawansowane badania, piszą opracowania, uczą się myśleć, rozwiązywać problemy, krytykować i ustnie przedstawiać swoje projekty. Zdaniem Hagopian podejście to nie tylko zapewnia bardziej efektywną ocenę uczniów, lecz również premiuje krytyczne myślenie ponad „wkuwaniem”.
Ubiegłej jesieni dwoje nauczycieli i dyrektor Ted Howard z Garfielda odwiedzili należące do Zrzeszenia szkoły z Zespołu im. Julii Richman na Manhattanie, skąd zaczerpnęli nowe inspiracje. Według Howarda nauka jest efektywna wówczas, gdy wiąże się z przyjemnością, a tę wymazało ze współczesnych szkół ukierunkowanie na testy. Szkoły ze Zrzeszenia postrzegają nauczanie jako „formę sztuki”, odrzucając rutynę służącą wyłącznie poprawie wyników egzaminów. – Mamy do czynienia z ludźmi i ludzkimi zachowaniami, a te bywają niemierzalne – zauważa Howard. – Uczniowie [ze szkół należących do Zrzeszenia] naprawdę cieszą się, że do nich trafili. Dyrektor Howard planuje wysłać w lutym dwóch dodatkowych nauczycieli na odwiedziny do kolejnej, tym razem większej szkoły ze Zrzeszenia. – Swą pracę uważam za życiową misję – mówi Howard. – Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się zmienić szkołę na lepsze. Nie zrobimy tego z dnia na dzień, więc musimy być konsekwentni. Mówimy w imieniu uczniów, którzy nie mają głosu, więc musimy wytrwać.
Jesienią 2013 r. do licznej grupy stanów, które wdrożyły Ujednolicone Egzaminy Stanowe, ma dołączyć stan Waszyngton. Aktywiści ruchu odmowy z całego kraju przewidują, że nadchodzi kolejna, jeszcze gorętsza „oświatowa wiosna”.
– To będzie coś dużego – twierdzi Naison ze Stowarzyszenia Niepokornych Pedagogów. – Nie zdziwię się, jeśli na wiosnę nawet 100 tys. uczniów ze stanu Nowy Jork odmówi udziału w egzaminie. Przewiduje również spore zamieszanie w Kalifornii, Florydzie, Illinois i być może Teksasie. Aktualnie planuje wielki marsz na Waszyngton – radosne trzydniowe zdarzenie z kulminacyjnym marszem na Departament Edukacji 28 lipca1. – Liczymy na festiwal ze spontanicznymi zgromadzeniami, przedstawieniami, śpiewem i udziałem zespołu muzycznego. Wyobraźcie sobie 10 tys. nauczycieli, rodziców i uczniów – część w kostiumach, grający na instrumentach, z dużymi transparentami – żądających uwolnienia kreatywności nauczycieli i uczniów. To będzie impreza roku. Celebracja tego, czym może być nauczanie i uczenie się, a z drugiej strony próba zawstydzenia tych, którzy odzierają szkołę z radości i kreatywności.
Diane Brooks
Tłum. Ireneusz Sojka
Tekst pierwotnie ukazał się 14 marca 2014 r. na stronie internetowej amerykańskiego kwartalnika „Yes! Magazine” (www.yesmagazine.org). Tytuł pochodzi od redakcji „Nowego Obywatela”, poczyniono bardzo drobne skróty.
Przypis:
- W marszu wzięło udział ponad 500 nauczycieli, rodziców i aktywistów z ponad 38 stanów; kilkuosobowa reprezentacja demonstrujących spotkała się następnie z wysokimi urzędnikami Departamentu Edukacji, przedstawiając swoje zastrzeżenia do programu „Wyścig na szczyt” i proponując alternatywne rozwiązania – przyp. redakcji „Nowego Obywatela”.