Używanie słowa „kultura” w odniesieniu do korporacji jest uprawnione. Mówimy o kulturze plemienia łowców głów, o hiszpańskiej kulturze zabijania byka ku uciesze gawiedzi, o żydowskim rytuale wieszania żywej krowy głową na dół, islamskim obyczaju zabijania pohańbionych kobiet. Dziwimy się, ale mądrzy ludzie tłumaczą, że wiara, tradycja i emocje w innych kręgach kultury mogą być odmienne i dla nas niezrozumiałe.
W tym sensie kultura korporacyjna zasadniczo różni się od innych. Wprawdzie korporacji przyznano prawa osoby, może nawet poczuć się obrażona i zażądać przeprosin, ale jedyną namiętnością tej dziwnej osoby jest pożądanie pieniędzy, chociaż nie słyszałam o uniewinnieniu z powodu działania w afekcie. Korporacja ma prawo do ochrony dobrego imienia i interesów materialnych. Jeśli korporacja przegra proces sądowy, płaci odszkodowanie i jak sądzę bardzo cierpi. Natomiast zarząd jest bezkarny, pracownicy też i pozostają anonimowi. Nawet bankructwo banku czy innej dużej spółki nie kompromituje prezesa. Jeśli postrzegany jest jako twardziel bezwzględnie dążący do zwiększenia zysku, bez trudu i niezwłocznie znajduje zatrudnienie w innej korporacji. Wygranie sprawy sądowej z korporacją, która zatrudnia armię najlepszych prawników jest wydarzeniem niezwykłym.
Wszyscy zatrudnieni w korporacji są tylko trybikami umieszczonymi w sprawnie zorganizowanym systemie obniżania strat i powiększania zysków. Korporacja jest współczesnym Golemem. Chociaż stworzona przez ludzi, żyje własnym życiem, nie ulega ludzkim emocjom, które jej przypisujemy, a także nie podlega ocenom moralnym.
Korporacja nie jest strukturą hierarchiczną. Na przykład nie można złożyć skargi na pracownika do jego zwierzchnika. Można tylko wnieść udokumentowaną reklamację. Korporacja jest siecią, w której żadne „oczko” nie jest dostatecznie kompetentne, aby załatwić jakąś, nawet najprostszą sprawę, do końca. Kontakt klienta z korporacją odbywa się drogą elektroniczną (telefonicznie lub przez internet). Rozmowa jest nagrywana. Odwiedzanie biura obsługi klienta jest stratą czasu. Na rozmowę z tak zwanym konsultantem czeka się dłużej niż w połączeniu telefonicznym. Informacje przekazane klientowi przez konsultanta nie są dla korporacji wiążące. Klient na ogół nie nagrywa rozmowy, więc nawet przed sądem jest na pozycji przegranej.
Najtrudniejszą sprawą jest rezygnacja z niechcianych usług. Korporacja nie spocznie, dopóki nie sprzeda jakiejś dodatkowej usługi. „Granie na czekanie” w T-Mobile wyłączałam już wiele razy. Dwukrotnie bezskutecznie rezygnowaliśmy z dodatkowych pakietów telewizyjnych premium Film Box i premium Canal +. W ostatniej umowie już tych kanałów nie ma, ale wciąż za nie płacimy. Podobno płacenie jest dowodem akceptacji. W umowie pojawiły się Filmy i Seriale, ponieważ wszyscy tego chcą. Są klienci, którzy mają dość czasu i energii, aby na bieżąco kontrolować rachunki. Nasze rachunki reguluje bank.
System korporacyjny powstał w Stanach Zjednoczonych. Cięcie kosztów opiera się na zasadzie „kliencie, obsłuż się sam”. Korporacja może wtedy zrezygnować z zatrudniania fachowców. Wystarczą „profesjonaliści” ściśle przestrzegający procedur. Dzięki temu specjaliści od zarządzania zasobami ludzkimi, od kontaktów z klientami, od marketingu, reklamy, reklamacji i sprzedaży, są uniwersalni i mogą pracować w każdej korporacji.
Klient w systemie korporacyjnym rozmawia z automatem. Wybiera jedną z wielu opcji albo odpowiada „tak” lub „nie” na pytania. System jest uniwersalny. W 1988 r. kolega w Sacramento opowiadał, jak wzywał pomocy, kiedy żona zaczęła rodzić. Przyjechali strażacy z nożycami do cięcia blachy, ubrani w kombinezony zabezpieczające przed wyciekami substancji promieniotwórczych. Sprawnie załadowali rodzącą i odwieźli do szpitala. Podejrzewaliśmy, że kolega na polecenie automatu „jeśli kobieta rodzi naciśnij …i tu jeden z kilkunastu numerów”, które trzeba odsłuchać, wybrał niewłaściwą opcję.
Śmialiśmy się, gdy w serialu Nash Bridges policjant, któremu ukradli samochód, rozmawiał z policyjnym automatem. Przy pytaniu, czy jesteś nieletnią Murzynką rodzącą na środku autostrady – trzasnął słuchawką, ponieważ tylne światła samochodu rozpłynęły się w sinej dali.
Teraz już nam nie do śmiechu, ponieważ amerykański system korporacyjny rozszerzył się z prędkością pożaru w Kalifornii i objął już wszystkie dziedziny, firmy i instytucje. System wygodny i bezpieczny dla decydentów i dysponentów, jest uciążliwy i niebezpieczny dla klientów.
Mam nadzieję, że czytelnicy już sami się zorientowali, że nasze państwo akceptowało kulturę korporacyjną i wdrożyło jej zasady z całą starannością, jak powiedziałaby pani premier. Wszyscy obywatele są klientami korporacyjnego państwa. „Racjonalna”, jak mówi prezydent, większość podporządkowała się nieludzkim zasadom i nawet już tego nie dostrzega. Oduczenie się empatii i poczucie wyższości nad naiwnym klientem, którego łatwo oszukać i oskubać z pieniędzy, jest w korporacji gwarancją awansu. Mniejszość, która zachowała zdrowy rozsądek, godność, patriotyzm i wolę walki wychodzi na ulice, wznosi okrzyki, nosi transparenty, macha sławnym krzesełkiem. Większość publicystów z obu stron jest zdegustowana. Podobno są inne „racjonalne” sposoby naprawy Rzeczpospolitej. Nie wiem, jakie. Wszystkie zostały zablokowane lub okazały się bezskuteczne. Nawet groźba bankructwa Polski nie przeraża zarządu państwa. Zawsze znajdzie się jakaś lukratywna posada poza granicami Polski. Pozostaje jeszcze zorganizowanie państwa alternatywnego.
Kultura korporacyjna odrzuca argumenty wykraczające poza priorytetowe zadanie: ciąć koszty, zwiększać zyski. Korporacji nie boli przeniesienie kosztów i uciążliwości na klienta, czyli obywatela. Podam najświeższy przykład zasady „kliencie, obsłuż się sam”. Listonosze nie będą już przynosić rent i emerytur do domu. Każdy musi założyć konto w banku. Na wsi nie ma banków i bankomatów, nie ma też komunikacji publicznej. Nie wyobrażam sobie, jak starzy, często schorowani i samotni ludzie, mieszkający w chałupach rozrzuconych na wzgórzach, będą maszerować do Nowego Sącza.
Prezydent Komorowski ma nadzieję na zlikwidowanie polskiego zaścianka. Ja odwrotnie. Mam nadzieję, że wygra Andrzej Duda i Polska przetrwa.