Miasta to nie firmy

Z Carlosem Sánchezem Mato rozmawia ·

Miasta to nie firmy

Z Carlosem Sánchezem Mato rozmawia ·

Lewicowe władze Madrytu, wybrane w wyborach samorządowych w maju 2015, postanowiły zakończyć współpracę z agencjami ratingowymi Standard & Poor’s i Fitch. Bezpośrednią przyczyną tej decyzji były, według przedstawicieli koalicji Ahora Madrid, naciski ze strony agencji i groźby związane z prowadzeniem przez władze niezależnej polityki, w tym planami przeprowadzenia audytu długu.

Według „El País” kolejnym powodem zakończenia współpracy z agencjami były jej wysokie koszty. W bieżącym roku władze Madrytu wydały na ten cel ponad 107 tys. euro. W oświadczeniu wydanym przez Ratusz podkreślono, że władze zamierzają ograniczyć wszelkie wydatki, które nie przynoszą bezpośrednich korzyści obywatelom, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na cele społeczne oraz inwestycje.

Głównym zadaniem agencji ratingowych jest ocenianie zdolności do spłaty zobowiązań. W przeciwieństwie do państw, które są oceniane przez agencje niejako automatycznie, władze miast czy regionów muszą podpisać z nimi komercyjne umowy, aby otrzymać ocenę. Kontrowersje budzi fakt, że agencje ratingowe nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za trafność i skutki swoich ocen. Jak można przeczytać na portalu bankier.pl: niemożliwe jest obecnie sprzedanie aktywów na rynku, jeśli nie mają one wystawionego ratingu przez liczącą się agencję. Wątpliwości etyczne budzi to, że klient agencji jest jednocześnie ocenianym przez nią podmiotem.

***

Co się stało z agencjami ratingowymi? Dlaczego Ratusz uznał, że są już zbędne?

Carlos Sánchez Mato: To, co zrobił madrycki Ratusz, jest bardzo proste. Podjęto decyzję w sprawie umów, które miasto utrzymywało z agencjami. W przyjętych strategiach dla miasta, nie tylko na 2016, ale także na kolejne lata, nie przewidujemy dalszego zadłużania, ponieważ już teraz zbyt wielki dług spoczywa na naszych barkach. Logika zadłużania się bez końca nie ma sensu – zamierzamy zmierzyć się z długiem, który już został zaciągnięty przez miasto.

Jasne jest, że nasze stanowisko w sprawie tych agencji jest bardzo krytyczne. Nie tylko my jako Ahora Madrid, również niezależni eksperci i inne siły polityczne podzielają naszą krytykę. Na przykład podczas ostatniego posiedzenia Komisji Gospodarki i Finansów konserwatywna Partia Ludowa w bardzo stanowczy sposób kwestionowała sensowność ich analiz.

Decyzja o nieodnowieniu tych umów z Ratuszem ma równie czysto merytoryczne podstawy. Agencje cechowało to, że ich prognozy nigdy nie były trafione. Poza tym dalsze ich opłacanie jest zbędnym wydatkiem dla samorządu, który zamierza finansować swoje działania z dochodów, a nie poprzez dalsze zadłużanie się.

Czy brak ocen ze strony agencji nie będzie przeszkodą w pozyskaniu finansów z zewnątrz, gdyby były one potrzebne?

S. M.: Jeśli administracja publiczna chce wyemitować dług, np. obligacje czy różne rodzaje instrumentów finansowych, żeby kupili je inwestorzy, i zdobyć w ten sposób kapitał, jednym ze sposobów, który pozwala dystrybuować te instrumenty, jest zapłacenie agencjom za sprzedawanie tego produktu. Ale to przecież nie jest jedyny możliwy sposób finansowania.

Partie, które teraz są w opozycji, mówią o obniżaniu podatków i finansowaniu się za pomocą dalszego zadłużania…

S. M.: Model finansowania poprzez emisję długu był jak wykopywanie piłki daleko do przodu, żeby ktoś zapłacił za to później. Zaciąga się dług i w ten sposób ukrywa rzeczywisty koszt projektów i inwestycji. Ale jak Ratusz ma w przyszłości go spłacić? Cóż, trzeba spłacić go z dochodów miasta, czyli z podatków. Spłacamy go my, wszyscy mieszkańcy i wszystkie mieszkanki. Doprowadziło to do tego, że w 2014 r. z każdych 100 euro przychodu, jedna trzecia była przeznaczana na amortyzację długu i na spłatę odsetek z nim związanych. Widać wyraźnie, że to niedorzeczne, zupełnie bez sensu. W 2009 r. obsługa długu (amortyzacja i spłata odsetek) kosztowała 401 milionów euro. W 2014 r. koszt ten wzrósł do 1498 milionów. Przeniesienie siedziby władz miejskich do Palacio de Cibeles miało kosztować 40 milionów. Ostatecznie kosztowało 530 mln. Budowa tunelu dla drogi M-30 miała kosztować 1,7 miliarda, ale końcowy koszt wyniósł 6,3 miliarda. W takich przypadkach Ratusz prosi o pieniądze, których nie było w początkowych wyliczeniach, co sprawia, że dodatkowe koszty finansowe – koszty spłaty zadłużenia – również rosną.

Wszystkie dane ujawniają, pośród innych spraw, politykę fiskalną, która zafałszowywała rzeczywistość. Przy zabieraniu się za realizację projektów i spełnianie potrzeb mieszkańców Madrytu nie brano pod uwagę czegoś zupełnie podstawowego: zapytania obywateli i obywatelek, czy sfinansują je, wiedząc, ile naprawdę będzie to kosztowało. Działo się tak zarówno w madryckim ratuszu, jak i w wielu innych samorządach.

Ratusz wykazał nadwyżkę budżetową w 2014 na poziomie 1%, czyli 368,9 mln euro. Czy nadwyżka zostanie utrzymana w przyszłości? Jaka będą wyglądały wydatki na cele społeczne oraz polityka fiskalna w budżecie na 2016?

S. M.: Ratusz miał minimalną nadwyżkę w 2014, ale już nie w latach wcześniejszych. Będzie ją miał w 2015, jak również w budżecie na 2016. Będzie ona bardzo skromna, ponieważ Ahora Madrid zamierza zrealizować „obywatelski program ratunkowy”, który pozwoli zmierzyć się z najpoważniejszymi problemami społecznymi spowodowanymi przez kryzys hipoteczny, cięcia budżetowe, niestabilność na rynku pracy oraz masowe zwolnienia. W budżecie na 2016 rok zamierzamy podnieść wydatki na cele społeczne o około 17%. Aby to zrobić, zajmowaliśmy się polityką fiskalną podczas dwóch posiedzeń. Potrzebujemy poparcia ze strony Partii Socjalistycznej, aby projekt budżetu został przyjęty pod koniec tego roku. Nasza polityka w dziedzinie ściągania podatków jest związana z powszechnym obniżeniem podatku od nieruchomości, który jest kluczowym elementem lokalnego budżetu. Planujemy obniżenie go o 7% w odniesieniu do budynków mieszkalnych. Ale żeby wyrównać te straty na podatku od mieszkań, stawiamy na zróżnicowane podejście do budynków o funkcjach innych niż mieszkalne: przemysłowych, handlowych, rozrywkowych. Nie wszystkich, lecz tych, których wartość katastralna jest najwyższa. Nazywamy to zróżnicowaną stawką. To sposób na rozdzielenie wkładu do budżetu w inny sposób, choć tak naprawdę redystrybucja podatkowa jest podstawą społecznego państwa prawa, o którym mowa w Konstytucji.

Pozwolą Panu to zrobić? Co mówią o tym możni z sektora finansowego? Dostają państwo dyskretne sugestie albo bezpośrednie naciski?

S. M.: Każdy wie, z jakimi naciskami mamy do czynienia. Nie demonizuję tu konkretnych działań, ale najwyraźniejszym przykładem jest sposób, w jaki agencje ratingowe odnoszą się do obecnej ekipy rządzącej. Najwyraźniej spełniają swoje zadanie i działają logicznie. To przedsiębiorstwa, które chcą, żeby wszystko kręciło się w określony sposób. My jasno pokazaliśmy, że nie zamierzamy niejawnie pertraktować. To, o czym będziemy rozmawiać, przekażemy także obywatelom, ponieważ, to oczywiste, pracujemy dla nich. Nie używamy innego języka w zależności od tego, do kogo się kierujemy. Na posiedzeniach mówimy to samo, co w tej rozmowie lub podczas spotkań z bankierami i przedsiębiorcami. Mamy ten sam przekaz wszędzie tam, gdzie występujemy.

Naszym założeniem jest model miasta, które pracuje nad zmniejszeniem ogromnych nierówności, z jakimi się zmagamy. Można to zrobić tylko poprzez politykę podatkową nastawioną na redystrybucję oraz wydatki na cele społeczne tam, gdzie zdiagnozowano niedobory i problemy w tej sferze. Wszystko to wymaga pewnego wysiłku. Mogą znaleźć się duże firmy, którym nie spodoba się, że zejdziemy z drogi zadłużania w celu finansowania polityk publicznych, ponieważ, co jasne, robiły na tym dobry interes. Ale zasiadamy w ratuszu, aby służyć interesom ogółu, a nie po to, żeby być na usługach elit czy poszczególnych lobby, które występują w mieście.

Czy po utworzeniu takich mechanizmów jak Fundusz Opłacania Dostawców czy Fundusz Płynności Autonomicznej ma sens zamawianie ratingów przez samorządy i władze miast?

S. M.: To dwie zupełnie różne kwestie. Fundusz opłacania dostawców to mechanizm zależny od Ministerstwa Finansów, który powstał, aby zapobiec niewypłacalności ze strony władz lokalnych, jeśli te będą mierzyły się z opóźnieniami w opłaceniu faktur. Madryt dołączył do tego programu w przeszłości, ale w bieżącym roku obrachunkowym wszystkie faktury, które otrzymujemy od dostawców, są opłacane na czas, średnio w okresie krótszym niż 10 dni. Ratusz nie ma w planach wydłużać tego okresu ani ubiegać się o finansowanie z ministerialnego funduszu. To Wspólnota Madrytu [odpowiednik województwa, rządzona przez Partię Ludową – przyp. tłum.] dołączyła w zeszłym tygodniu do funduszu, ponieważ nie miała wystarczających środków, żeby opłacić swoje faktury w terminie. Madryckiego Ratusza to nie dotyczy.

Ile wynosi budżet Ratusza? Jaka część trafia do wielkich firm budowlanych w ramach kontraktów na świadczenie usług?

S. M.: Żeby dać obraz sytuacji: z 4,5 mld euro wszystkich wydatków, z amortyzacją długu włącznie, około 1,5 mld to umowy zlecone podmiotom zewnętrznym, wielkim firmom. Sprzątanie, oświetlenie, utrzymanie parków i ogrodów, ogromna większość miejskich usług publicznych jest realizowana przez zewnętrznych pośredników. Przez ostatnie dekady mieliśmy do czynienia z przyspieszonym procesem dyskredytacji sektora publicznego, co przyniosło korzyści licznym firmom. Ale w rzeczywistości prywatyzacje okazały się wyraźnie nieskuteczne i niegospodarne, jeśli chodzi o interes samego Ratusza. Jeden przykład: sprzątanie miasta i wywóz śmieci zarządzane publicznie przez Madryt kosztowały 42 euro na mieszkańca. Teraz, zarządzane prywatnie, kosztują 53 euro.

Czy audyt długu zakłada również skontrolowanie tych umów?

S. M.: Oczywiście, ponieważ wszystko to, o czym mówiłem wcześniej, jest w nieunikniony sposób powiązane. Audyt polityk publicznych to również poszukiwanie źródeł problemów związanych z zadłużaniem miasta. Wszystkie te procesy outsourcingu są związane z korzeniami i charakterystyką długu publicznego. Trybunał Obrachunkowy, którego nikt nie podejrzewa raczej o rewolucyjne zapędy, już w 2011 r. opublikował raport, gdzie wskazywał w oparciu o konkretne dane, że świadczenie usług publicznych w sposób bezpośredni jest znacznie tańsze niż te same usługi zakontraktowane u prywatnych przedsiębiorstw. To logiczne. Jest coś, co prywatna firma musi uwzględnić dostarczając tę samą usługę: jej uprawniony zysk.

Dodatkowo, kiedy broni się tezy o większej efektywności sektora prywatnego, wiele razy okazuje się, że opiera się ona na powszechnym „uśmieciowieniu” pracy. Dlatego bezskuteczna jest publiczna polityka zwalczania prekaryzacji, jeśli w tym samym czasie zleca się usługi zewnętrznym firmom, które zatrudniają ludzi na śmieciowych warunkach.

Czy w projekcie budżetu lokalnego będzie promowana partycypacja obywatelska?

S. M.: Przygotowanie budżetów partycypacyjnych jest podstawą. Jest częścią programu wyborczego Ahora Madrid i stanowi swoiste DNA tego projektu politycznego. W roku 2016 okazało się to technicznie niemożliwe, choć pojawi się w czasie składania poprawek partycypacja obywatelska na poziomie dzielnic. Natomiast od 1 stycznia 2016 r. rozpoczną się prace nad budżetem na 2017 rok. I tu można liczyć na szeroką możliwość partycypacji za pośrednictwem rad dzielnic. Nie tylko w sprawach dotyczących środków przeznaczonych na cele lokalne, w samych dzielnicach, ale też w projektach dotyczących sposobu działania całego miasta. Mówimy o około 100 milionach euro, co stawia nas w awangardzie Europy, przed takimi pionierami budżetów partycypacyjnych jak Paryż czy Reykjavik.

Wszystko to w ramach modelu integracji ponadnarodowej, jakim jest UE, a jednocześnie w ramach państwowego systemu instytucjonalnego, w którym władze miejskie niemal nie mają zdolności tworzenia prawa i uprawnień do działania… Nie obawia się Pan, że będzie miał związane ręce przy realizacji planów na przyszłość?

S. M.: To nie obawa, to rzeczywistość. Struktury prawne i państwowe ograniczają zdolność władz miejskich do prowadzenia własnej polityki. Ale liczyliśmy się z tym. I jak bardzo nie bylibyśmy związani, mamy narzędzia, którymi można przeciąć te więzy. Dużą różnicą w stosunku do innych miast i gmin jest to, że Madryt ma istotną zdolność do ściągania podatków. Madryt ma olbrzymi dług. Ale ma także możliwości podatkowe, które pozwalają na prowadzenie polityk publicznych i przeciwstawianie się naciskom, co w innym miejscu byłoby całkowicie niemożliwe.

Rozmawiał Antonio Girón. Tłumaczenie Jan Świeczkowski.

Wywiad pierwotnie ukazał się w internetowym czasopiśmie „CTXT. Contexto y Accion”, numer 35, 21.10.2015.

Dział
Wywiady
komentarzy
Przeczytaj poprzednie