Dlaczego biedni płacą więcej za papier toaletowy – i za prawie wszystko inne

·

Dlaczego biedni płacą więcej za papier toaletowy – i za prawie wszystko inne

·

Istnieje kilka metod zaoszczędzenia na, mówiąc wprost, rolce papieru toaletowego. Można sięgnąć po tańszą wersję: markę własną sklepu, papier jednowarstwowy albo coś przypominającego w dotyku papier pakowy. Można kupić papier hurtem, oszczędzając na każdej rolce w paczce. Można też zrobić zapasy przy okazji napotkania atrakcyjnej oferty, na przykład gdy sklep na rogu oferuje dwie rolki w cenie jednej.

Biedni, którzy potrzebują wszystkich tych strategii, rzadziej stosują dwie ostatnie. Nie stać ich na to, jak dowodzą odkrywcze badania profesor Yesim Orhun i doktoranta Mike’a Palazzolo z Uniwersytetu Michigan.

Korzystając z informacji zebranych od ponad 10 000 amerykańskich gospodarstw domowych przez 7 lat, naukowcy prześledzili zakupy papieru toaletowego, który posiada tę zaletę, że nie psuje się i jest regularnie zużywany (trudno się bez niego obejść, ale też nie zużywamy go więcej, choć w domu mamy akurat nadwyżkę). W sumie przyjrzano się ponad 3 milionom aktów zakupu papieru toaletowego.

Kiedy Orhun i Palazzolo porównali gospodarstwa domowe o podobnych wskaźnikach konsumpcji, których członkowie robili zakupy w podobnych sklepach (badacze analizowali konkretnie zakupy papieru dwuwarstwowego), odkryli, że biedni rzadziej niż zamożni kupowali większe opakowania lub szli do sklepu z zamiarem skorzystania z ograniczonej czasowo oferty promocyjnej. Płacili przez to około 5,9% więcej za listek papieru – trochę mniej niż zaoszczędzili kupując w tym właśnie celu tańsze marki (8,8%).

Wszystko to może się wydawać mało znaczącym odkryciem dotyczącym drobnych artykułów gospodarstwa domowego. Jednak opisywane tu badanie potwierdza ogólniejsze stwierdzenie na temat ubóstwa: bycie biednym kosztuje więcej. Lub, inaczej ujmując – posiadanie większej ilości pieniędzy zapewnia ludziom luksus płacenia mniej za zakupy.

W przypadku papieru toaletowego lub każdego innego trwałego produktu, na przykład pomidorów w puszce, ryżu czy ręczników papierowych, kupujący muszą zapłacić więcej z góry, żeby cieszyć się oszczędnościami w przyszłości. Biednych często nie stać na to, żeby zapłacić 24 dolary za trzydziestopak zamiast 5 dolarów za czteropak. Poza tym, ponieważ nie mogą sobie pozwolić na robienie zapasów, nie mają również możliwości oczekiwania na kolejną wyprzedaż. Kiedy kończy się papier toaletowy, muszą biec do sklepu po kolejne małe opakowanie, ile by w danym momencie nie kosztowało. Nie mogą zastosować jednej z metod oszczędzania, przez co i druga jest dla nich niedostępna.

W pułapkę biedy może wciągnąć nawet papier toaletowy, który jest przedmiotem naszych badań – mówi Orhun. – Konsumenci z klasy średniej zachowują się zupełnie inaczej – dodaje. Kupują, gdy cena im odpowiada, a jeśli nie – czekają. Biedni nie mają tego luksusu.

Orhun i Palazzolo demonstrują, że problem nie polega na nieświadomości biednych na temat korzyści kupowania w wyprzedaży lub hurtem. Stosują oni te taktyki na początku miesiąca, gdy mają więcej gotówki po wypłacie lub otrzymaniu zasiłków. Wtedy właśnie zachowują się jak zamożniejsi konsumenci.

Biedni borykają się też oczywiście z innymi przeszkodami na drodze do oszczędności. Mogą nie mieć dostępu do dużych supermarketów oferujących szeroki wybór tanich produktów. Mogą też nie mieć samochodu, niezbędnego do przetransportowania 30 rolek papieru toaletowego do domu, albo mieszkania na tyle dużego, żeby nadawało się do przechowywania zapasów.

Świat jest w istocie pełen okazji do zaoszczędzenia pieniędzy – jeżeli ma się wystarczająco pieniędzy do skorzystania z tych okazji. Jeżeli kogoś stać na członkostwo w Costco, może kupić zapas niebywale taniej zupy w puszkach. Jeżeli kogoś stać na subskrypcję Amazon Prime (i ma stały adres pocztowy oraz kartę kredytową), może zaoszczędzić na kosztownych produktach, takich jak pieluchy. A kupowanie pieluch hurtem może oznaczać wydatek kilkuset dolarów na raz (lub kredyt na kilkaset dolarów zaciągnięty na poczet swoich przyszłych wynagrodzeń).

Orhun twierdzi, że zaczęła rozmyślać o tych wzorcach wydawania zainspirowana sytuacją w krajach rozwijających się, gdzie papierosy sprzedaje się na sztuki, a szampon można dostać w miniaturowych, drogich saszetkach. – Gdy wspominam o tym w dyskusji z kimś, słyszę w odpowiedzi: „Tak, jasne, takie rzeczy spotyka się w Bangladeszu” – opowiada. – Jednak tak naprawdę Stany Zjednoczone niewiele różnią się od tych krajów, jeśli przyjrzymy się gospodarstwom z przychodami rocznymi rzędu 20 000 dolarów lub mniejszymi. To bardzo niewiele pieniędzy.

Te wyniki, dowodzi dalej Orhun, powinny skłonić nas do zastanowienia się nad tym, w jaki sposób bieda może powstrzymywać ludzi przed podejmowaniem mądrych decyzji finansowych. Jeżeli na przykład postawimy nowy supermarket w środku żywnościowej pustyni, nie zagwarantuje to wcale, że biedni mieszkający w jego pobliżu będą mogli skorzystać z oferowanych tam tańszych zakupów. Jednym możliwym rozwiązaniem jest przeniesienie ofert specjalnych przez właścicieli supermarketów na początek miesiąca. Ale jedyne, co mogłoby ich zmusić do ułatwienia klientom płacenia mniej za sztukę, to konieczność konkurowania o nich.

Emily Badger

Tekst pierwotnie ukazał się 8 marca 2016 r. na stronie internetowej gazety „The Washington Post”, w sekcji Wonkblog. Przedruk za zgodą autorki.

Tłumaczenie Kamila Zubala

Zdjęcie w nagłówku tekstu: Alexa from Pixabay

Dział
Nasze opinie
komentarzy
Przeczytaj poprzednie